wtorek, 2 kwietnia 2019

Zastępczo - trochę więcej wiosny


Jak nie mogę sobie pomarudzić (a nie mogę, bo nie umiałam założyć anonimowego bloga), to wyjdę na chwile na moje "pole". Aż nie chce mi się tego nazywać ogrodem. A w naszych stronach mówią "wyjść na dwór", z akcentem na "na" (gdyby ktoś nie używał tego określenia). A w jakich okolicach wychodzą "na pole", kiedy chcą się przewietrzyć? Moje "pole", to niby trawnik,  drobny ugorek, pracowicie koszony przez Mojego, gdy chwasty zanadto podrosną. Jest zielono i można grać w kometkę, rzucać piłką, nawet jeździć po tym rowerkiem. Po bokach rosną "uprawy". Najdalej, przy granicy posesji jest lasek - kilka sosen, jodeł, daglezji, brzóz, jest i modrzew, i leszczyna, wiąz i jarzębina, rośnie dereń jadalny i dereń świdwa. Między drzewami posadziłam konwalie i barwinek, niby dość agresywne gatunki, ale akurat kiedy by mogły, to nie bardzo chcą się rozrastać. Na granicy lasku rośnie mirabelka i krzak agrestu (na nóżce). Nieco bliżej, w stronę domu rosną śliwy ( 4),  dwie wiśnie (jedno maleństwo zakwitnie pierwszy raz), "ukrzyżowana" jabłoń  (ukształtowana na płasko), 3 brzoskwinie i młoda czereśnia, z pestki, jeszcze nie kwitła i w tym roku nie zamierza, więc nie wiadomo, czy będzie z tej czeresienki pożytek (jeśli okaże się dzika , wytniemy). Przed drzewkami jest rabata kwiatowa. W planach była to rabata bylinowa, ale byliny też nie są wieczne i trzeba niektóre z gatunków odnawiać. Wieczne są chyba słoneczniczki. I dobrze, przynajmniej pewny kwiat, niezawodny. Stale mi też rosną jeżówki, ale dusi je mech i rogownic, polna, dzika, ale bardzo ładnie kwitnie w końcu maja, kwiaty ma takie same, jak ta ogrodowa, kutnerowata. A, bardzo dobrze  rośnie mi tam tojeść kropkowana, rozrasta się aż zbyt dobrze, wszędzie się wciska. Mam też jakieś resztki orlika, piwonie (ciekawe czy zakwitną, przesadziłam je już dwie jesienie temu), irysy, wszystkie jednej odmiany, trochę fiołków wonnych, trochę smagliczki skalnej, kępę bergenii. Zostawiłam trochę miejsca na dalie , galtonie, gladiole. Jakoś żal mi z nich zrezygnować, chociaż to zawsze sporo pracy (wkopać na wiosnę, wykopać na jesieni). Obok kwiatów rośnie budleja, jeszcze malutka, a dalej maliny, których w porę nie powycinałam, wszystko poprzerastane truskawkami, które posadził Mój przy drewnianym obrzeżu, ale wyrwały się spod kontroli. Póki owocują, niech rosną. Jest tam też rabarbar, macierzanka, lebiodka, czosnek niedźwiedzi., I poletko tulipanów, posadzonych jesienią. Po tulipanach będzie tam rosła fasolka niska. Aha, wszędzie rozsiały się margaretki, niby byliny, ale krótkotrwałe, za to rozsiewają się błyskawicznie. I kwitną wdzięcznie w czerwcu.
Na razie nie ma czego pokazywać, drzewa jeszcze łyse, mirabelka jeszcze nie kwitnie, kwiaty też nie, tylko fiołki.
Te akurat rozsiały się w trawie na "polu".

Z jednej strony otacza działkę żywopłot ze świerku. Mimo permanentnej wielkopolskiej suszy jakoś trwa i jest zielony. Przedłużeniem żywopłotu świerkowego jest żywopłot żywotnikowy (no cóż, Mój poszedł za owczym pędem i chciał szybko zasłonić sąsiedzki brzydki betonowy płot, przed oknami salonu). W linii żywopłotu rośnie też jakiś gatunek kosodrzewiny, tawuła drobna, tawuła VanHoutte'a, tawuła wczesna (ostatnio bardzo przycięta, ale się odradza i nawet będzie kwitła) .
Po przeciwległej stronie rośnie 16 (chyba) krzewów winorośli (a właściwie 15 łozy winnej i 1 winnej latorośli), a przy samej bramie dwa wielkie i stare krzewy milina (które też się rozrastają, z korzeni).
Pod winogronami rosną truskawki, na włókninie (ok 20 metrów na 0,5 metra).
Dalej jest garaż, a przed garażem mam zagonek warzywny. Właśnie jest reorganizowany, żebym miała łatwiejszy dostęp do upraw i nie musiała schylać się do ziemi (rzodkiewki posiałam pod domem, bo doczekac sie na ten zagonek nie mogę).
Pod domem na rabacie rosną 2 jabłonie i 2 brzoskwinie oraz krzak pnącej róży, przed oknem sypialni. Na rabacie wysiewam kwitki jednoroczne, rośnie też trochę truskawek, bo to południowa strona i truskawki dojrzewają tu najwcześniej. Mam tu też ogródek ziołowy: pietruszka, czosnek, szczypiorek, melisa, oregano, tymianek, mięta.
Blisko świerków rośnie spora lipa, porzeczki czerwona i czarna, na "nóżce" i dwie duże już czereśnie, wyhodowane z pestki .
Na  środku "pola" mam dwa, powiedzmy, klomby. Na jednym rosną dwie leszczyny i młoda brzoskwinia , a pod nimi tojeść, poziomki, mak wschodni, gajlardie, ciemiernik ( jeszcze kwitnie, ale widać kwiat dopiero , jak się podejdzie blisko) i tulipany, na wiosnę, opasują klomb zielonym "obrzeżem" (na razie, potem różnokolorowym). Drugi klomb, bliżej domu jest sezonowy. Teraz kwitną na nim małe żonkilki, hiacynty, zaczynają kwitnąć duże żonkile, czekają już szafirki i tulipany dostają pędy kwiatowe. Posadziłam też piwonię i margaretki, żeby kwitło coś, zanim zakwitną posadzone w maju lub końcu kwietnia dalie, kanny i gladiole.
I jeszcze na "trawie", przed tarasem rośnie morelka. Ciągle niewielka, ale niezwykła. Owocuje od czterech lat (teraz piaty sezon). Od pierwszego kwitnienia miała owoce.  Dwa lata temu miała przeszło 80 owoców! Nawet w zeszłym roku, gdy wydawało się, że przy -15 stopniach kwiaty wyschły, zakwitła. Miała policzalną ilość kwitków. Nie wierzyłam, że coś urodzi. A ta "dzielna" morelka zawiązała chyba owoce na wszystkich kwiatach. Miała 18 owoców.
W tym roku kwitnie obficie. Ale... w kwietniu przymrozki, to właściwie norma. Czy doczekam owoców? To zawsze loteria. Przecież morela, to drzewo basenu Morza Śródziemnego. Kocha ciepło. Na razie cieszy oczy kwiatami :)   Jest nadzieja.



Przed domem mam rabatkę różaną i trochę tulipanów i kwiatków wczesnowiosennych przed kuchennym oknem. Po drugiej stronie rosną bzy, a przed nimi rabatka z irysami  i kwiatami letnio-jesiennymi, które wysadzę, jak nie będą groziły już przymrozki. Obiecuję sobie, że poszukam najbliższej szkółki  bylin i pojadę kupić różne ładne i łatwe w uprawie byliny u producenta. W sklepach ogrodniczych piękne, wyrośnięte, podpędzone kwiaty duszą się w ciasnych doniczkach, wysadzone do gruntu marnieją (bardzo często).
A takie niebieskie, modre kwiatki "mrugają" do mnie gdy jestem w kuchni i na nie spoglądam.


To cebulica syberyjska, cebulki kupiła jeszcze moja mama. Ten jasny to puszkinia, rosną i kwitną obok.
No to sobie zrobiłam inwentaryzacje ogrodu. To "drobne" 1000 m kwadratowych, z czego spora część, to "pole". Ale i tak czeka mnie praca. Ale później...
Na razie dochodzę do siebie. Bo ...rower elektryczny jest szybki, ja jestem gapowata i stara, i za błędy trzeba swoje odcierpieć.  Na razie jestem uziemiona, ale wiosna wzywa...

20 komentarzy:

  1. Rzeczywiście, masa hektarów! Z jednej strony Ci zazdroszczę tego pięknego ogrodu, ilości krzewów, drzew, kwiatów, ale gdy sobie pomyślę, że też miałabym tak miec, to ogarnia mnie niechęć. Być może dlatego, że nasza działka jest na gruncie pojeziornym, podmokłym w niektórych miejscach, w innych suchym jak pieprz. Prócz mchu i iglaków nic nie chce rosnąc, za zimno i za mokro, bo mimo drenarki, pod powłoką trawnika jest kilkanaście źródeł, i nie wszystkie znajdują ujście do pobliskiego strumyka. Posadziłam w ubiegłym roku trochę cebulowych, jakoś się pokazały, ale jak długo da się utrzymać nie wiem. Marzyłyby mi się fiołki. Kilka razy przeflancowałam ale zniknęły! Tak więc mogę tylko kosić trawę, i cieszyć się, że kwitnie forsycja, bo migdałka pewnie i tak "szlag trafi" czyli przymrozek i jak co roku w najlepszym kwitnieniu zmarznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tym podmokłym, z mchem, na pewno dobrze rosłaby Ci borówka. I nie musiałabyś ani jej podlewać, ani zakwaszać. U nas wszystkie posadzone borówki wysychają, za sucho, a nie zawsze pamiętałam o ciągłym podlewaniu. To jest ładna zieleń, oprócz bardzo smacznych owoców. Mój ogród nie jest niestety piękny, ma tylko ładne fragmenty, ale to przez leniwą ogrodniczkę, bo A. tylko kosiarka jeździ i ewentualnie zrobi coś przy drzewach owocowych (np. pryska czereśnie przed robalkami w owocach). jak sie wszystko zazieleni, to jakoś wygląda, ale teraz - żałość.

      Usuń
  2. To masz prawdziwe pole, a nie ogródek! Podziwiam, ze to wszystko ogarniasz, zwłaszcza z tym wysadzaniem i ponownym sadzeniem.
    Klimat mamy kapryśny, więc dla wrażliwych roślin nie bardzo.
    Czyżbyś miała jakiś wypadek? Oj, uważaj na siebie, bo wypadki chodzą po ludziach, zwłaszcza po kobietach(powiedzonko mojej znajomej)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, w tym problem, że już coraz mniej ogarniam ;) Napiszę Ci, co u mnie. Nie chciałam publicznie marudzić.

      Usuń
  3. Lubię taką różnorodność przy wiejskim domu. Choć nie widziałam, to już z samego opisu mi się podoba:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sie wszystko zazieleni, to wstawię zdjęcia. Wtedy jakoś to wygląda. Ale stale mam niedosyt 'widoku'. Robię tyle, ile mi się chce, ile dam radę. Rękawów sobie nie wyrywam, ale też sił coraz mniej.

      Usuń
  4. Kiedyś byłabym takim "polem" zachwycona! Uwielbiałam grzebanie w ziemi, kupowanie, wsadzanie, pielenie itd. Teraz SKS sprawiła, że nawet nie chce mi się o tym myśleć - wiem, ile z tym roboty. I podziwiam ogrodniczkę! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też coraz mniej sił i chęci. Robię, ile koniecznie trzeba, chciałabym, żeby "samo" rosło, taki ogród "leniwego ogrodnika". Ale kwiaty bardzo lubię, chcę mieć. No to muszę sie trochę wysilić na wiosnę, a potem tylko patrzeć, jak kwitną :)

      Usuń
  5. Haniu macie bardzo dużo wszystkiego☺.Ale jak jest gdzie ,to człowiek chce mieć chociaż troszkę coś swojego.☺My nie posadziliśmy żadnego owocowego drzewa,bo nie przejemy owoców.Mamy 3 jabłonie,4 krzaki agrestu,2 porzeczki..maliny..pigwa i 4 krzaki borówek.Ja bardziej wolę świerki ,choinki,tuje...bo to drzewa przez cały rok są zielone.U mnie już wszystko posiane,mieczyki tez dwa dni temu posadziłam,dalie w sobotę.I koniec.Nowalijki już mi ładnie wschodzą..ogórki pod koniec kwietnia posieję..A kwiaty w tym roku powinny być różnorodne,bo zrobiłam mieszankę☺ A co sie stało?wspomniałaś o rowerze,czyżbyś się przewróciła?Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak lubię, po trochu wszystkiego, zwłaszcza tego, co chce 'samo' rosnąć. ja rozumiem, ze Ty wsadziłaś swoje roślinki, bo one i tak z miesiąc jeszcze nie wzejdą? U nas, jak się nagle zrobi ciepło, to wyskoczą pędy, a potem przyjdzie nagle przymrozek i jak mówią "szlag wszystko trafi". Poczekam z letnimi cebulami jeszcze trochę, żeby wzeszły już w maju. No, przewróciłam się, gapa.

      Usuń
  6. Boże ile tego! Jak to obrabiasz? tu przystrzyc, tam przyciąć, skopać, posiać i posadzić, wyplewić, podlać...już wymieniając czasowniki się zmęczyłam, a co dopiero, kiedy trzeba wszystko "obrobić"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyciąć, skopać, skosić, często też podlać, to mój mąż, na szczęście (no chyba, żeby przyciąć przekwitłe kwiatki, to ja). Za wiele nie pilę, nie wyrywam każdej "dzikiej" roślinki, szczególnie, jeśli te chwasty są kwiatami (a rosną sobie same u mnie ostróżeczki polne, dziewanna, rogownica polna, koniczyna, maki polne)daję im pożyć. Trochę dziko u mnie, ale ani sił ani ochoty, ani ambicji na "konkursowy" ogród nie mam. Jest jak jest, bo jak sama siły nie mam, to muszę się zdać na Mojego, który na ogrodzie się nie zna, ale swoje zdanie ma.

      Usuń
  7. Ależ Ty masz latyfundia :-)))
    I skąd znajdujesz siły do pracy na nich???
    Jestem pełna uznania dla Ciebie.
    Serdeczności Haniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jadziu, u mnie naprawdę jest ogród leniwego ogrodnika. Prace wymagające siły robi A., z resztą robi jak sam chce i tylko muszę pilnować, żeby szkód za dużych mi nie zrobił (uwielbia jeździć kosiarką i wycinać, co mu się nawinie). Oczywiście na wiosnę muszę trochę posiać i posadzić, ale najbardziej lubię chodzić i patrzeć, jak rośnie;) Uściski !

      Usuń
  8. Witaj już kwietniowym porankiem
    Jak zawsze dziękuję za wizytę na moich zielonych stronkach. Jak widzę należę do mniejszości, która w szkole lubiła matematykę. Ale masz rację wiele zależy od nauczyciela.
    A Twojego ogrodu Ci zazdroszczę. Możesz w każdej wyjść "na dwór" lub "na pole". Jak kto tam woli. Ja też chciałabym mieć taką możliwość codziennie. Mój ogród mam, często o nim piszę, ale jest on przy moim domu rodzinnym, gdzie bywam tylko w weekend lub gdy tylko znajdę chwilę czasu. Tam także już kwitną fiołki.
    Czeka tam na mnie także mój rower, co prawda nie elektryczny, chociaż już stary, ale nadal sprawny. I czasem przydarzały mi się na nim różne wypadki. Mam jednak nadzieję, że u Ciebie już wszystko w porządku.
    Nie chce mi się wierzyć, że kilka dni temu zerwałam kolejną kartkę kalendarza. Ale i ta kwietniowa jest piękna i cieszę się, ze przez pewien czas będę ją podziwiać
    Dziś od rana dzielę się z Tobą moją wiośnianą radością i jak zawsze przesyłam dobre słowo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ta możliwość wyskoczenia do ogrodu, choćby po pietruszkę, czy szczypiorek bardzo mnie cieszy. No i zaczął się już czas kawek na tarasie:)A reszta...lubię mieć po trochu wszystkiego, także warzyw sezonowych pod ręką, do późnej jesieni, ale zapasów nie robię (najwyżej parę kompotów z czereśni, brzoskwiń, jak obrodzą, bo lubimy).
      Mam nadzieję,że kwiecień znów będzie ciepły i drzewa owocowe będą miały bogaty plon. I tylko, żeby w końcu porządnie popadało, bo u nas śniegu nie było i sucho, jak pieprz, a bez wody, wiadomo, nic nie urośnie.
      Pozdrawiam ciepło kwietniowo!

      Usuń
  9. Zawsze chciałam mieć piękny ogród, ale to mnóstwo pracy wymaga... Za to byłam dziś na spacerze i nacieszyłam oczy widokiem cudzych roślin - magnolie nie mają sobie równych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, piękny ogród to najpierw pasja, potem mnóstwo pracy w każda wolna chwilę. Nie stać mnie na to. Nie mam pasji i nie mam ambicji, ani sił do pracy. Nie mam pięknego ogrodu, mam jedynie ładne fragmenty i raczej późną wiosną i latem. Też uwielbiam kwitnące magnolie. Sama nie mam,też cieszę oczy oczy cudzymi magnoliami.

      Usuń
  10. Myśmy mieli działkę ale nam miasto zabrało... Oczywiście pod budowę zakichanych apartamentów. Ciągle im mało. Zieleń znika, a zastępuje ją beton. Strasznie się robi w tej Hucie. Zaraz nie będzie gdzie psa wysikać. Działaczka była fajna, daleko od ulicy. Żal wielki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mieliśmy działkę w mieście, gdy byłam dzieckiem. Potem rodzice kupili działkę 20 km za miastem, tam zbudowali domek, w którym mieściliśmy się wszyscy z moją rodzinką w wakacje. A gdy dzieci dorosły kupiliśmy kawał pola na wsi i zbudowaliśmy dom. To ta tęsknota do ogrodu. A tamte działki w mieście jeszcze istnieją, ale naszą dawno tato sprzedał.

      Usuń