Z dzieciństwa pamiętałam dwie wycieczki stateczkami po Warcie. Jedna była chyba na zakończenie przedszkola, na statku wycieczkowym "Janek Krasicki", druga w pierwszych latach szkoły (II albo III kl.) na "Dziwożonie", zapewne z okazji Dnia Dziecka . Płynęliśmy z Poznania w górę rzeki do Puszczykowa. Tam mieliśmy różne rozrywki w jakimś ośrodku wypoczynkowym. To działo się we wczesnych latach sześćdziesiątych.
To pływanie po Warcie utkwiło mi głęboko w pamięci. Snułam marzenia (już jako dorosła), że wynajmiemy jakiś stateczek i popłyniemy Wartą do Odry albo do Noteci. Teraz są takie możliwości, ale jakoś do tej pory nie zrealizowałam swoich dawnych marzeń.
Przez tyle lat nie powtórzyłam też tej krótszej wycieczki, wzdłuż Warty, choćby w granicach Poznania. Aż do ostatniej soboty :)
Poziom wody w Warcie jest bardzo niski. Tak niski, że rejsy wycieczkowe, zwykle odbywające sie Wartą na północ i południe, ograniczono do strony południowej i to tylko w granicach miasta.
Nadarzyła się okazja, chęć pokazania czegoś "wspominkowego" zagranicznemu (a z pochodzenia poznańskiemu) gościowi. Pogoda sprzyjała, więc popłynęliśmy :)
Wycieczkę zaczęliśmy przy Katedrze, na Ostrowie Tumskim, ale zdjęcia zaczęłam robić dopiero na wysokości Politechniki.
Tutaj, przy Moście Rocha zorganizowano bary, grille, kafejki. W sobotnie popołudnie było nad Wartąa sporo ludzi.
Na obu brzegach jakieś atrakcje, raczej kulinarne.
Im dalej od centrum, tym bezludniej.
Już nie ma ścieżek spacerowych wzdłuż rzeki, nie widać żadnych zabudowań, Dziko. A przecież za tym pasem zieleni jest jeszcze Poznań. I nie żadne przedmieścia.
Już dawno zauważyłam, że Poznań jest odwrócony plecami do rzeki. Rzeka nie łączy, rzeka dzieli Poznań na ten prawobrzeżny, z historycznym Ostrowem Tumskim, starymi Śródką i Maltą. I z "gorszymi" wielkimi osiedlami PRL, przedwojennymi wsiami."Cały" Poznań jest na lewym brzegu. Tu jest centrum, tę część sie pokazuje turystom (oraz Ostrów Tumski).
A z rzeki "nic" nie widać. Poza Katedrą nie widać prawie nic z tego Poznania. Szkoda.
Nie dopłynęliśmy nawet do Starołęki. Most kolejowy na Dębinie zobaczyliśmy tylko z daleka. I już wracaliśmy. Z prądem rzeki powrót zajął nam tylko 20 minut (pod prąd przedzieraliśmy się przeszło 40 minut).
Wracamy. Most Jadwigi (przez cały PRL - most Marchlewskiego). To centrum Poznania. W tle widać wysmukłe wieże kościoła bernardynów przy Placu Bernardyńskim.
Most Rocha - najładniejszy poznański most.
Już widać katedrę. Na brzegach sobotnie tłumy.
Widok na Zagórze i dalej Ostrów Tumski.
Domy szeregowe na Zagórzu, wybudowane w latach siedemdziesiątych, do niedawna najbliższe Warty osiedle mieszkaniowe.
Dopływamy, rejs się kończy.
Przy katedrze widać szczyt gotyckiego kościółka NMP.
Wycieczkę zakończyliśmy kolacją na Śródce, na którą prowadzi z Ostrowa Tumskiego most Jordana, przy budowie którego wykorzystano stare przęsła mostu Rocha (ale sie zagapiłam i nie zrobiłam zdjęcia).
Zrobiłam z mostu tylko zdjęcie majestatycznej katedry św. Piotra i Pawła (patronów Poznania) w promieniach zachodzącego słońca. Na skraju zdjęcia widać malutki fragment czerwonego przęsła dawnego mostu Rocha.
I tak, całkiem niespodziewanie, miałam bardzo udaną sobotę. :)