czwartek, 24 grudnia 2020

I Święta...

 Wszystkim miłym blogowym znajomym 

 zdrowych, spokojnych pogodnych Świąt Bożego Narodzenia!


Moja "ekologiczna" choinka - czubek (jeden z kilku kolejnych) rosnącej w ogrodzie starej jodły. 



sobota, 5 grudnia 2020

Kawałek (mojej) historii

 Co jakiś czas natykam się na drobiazgi z domu rodziców. Rok temu musiałam wywieźć wszystko z mieszkania rodziców. Wyrzuciłam bardzo mało, a to, co zostało, starałam się albo zagospodarować, albo przechować "dla wnuków".  Zapisane ręką mamy codzienne notatki odnalazłam teraz, robiąc porządki w moim biurku (odłożyłam"na potem"). Jest to świadectwo tamtych lat, lat osiemdziesiątych, kiedy o telefonach komórkowych nikt nie słyszał, a telefon stacjonarny był luksusem (czekałam chyba 6 lat na podłączenie, do 1990 roku). Moi rodzice mieli w domu aparat jeszcze z lat sześćdziesiątych, no i oczywiście w pracy. Po tych znalezionych zapiskach widać, jak ważna była (dla mojej mamy) potrzeba komunikacji. I jak było to zorganizowane w naszej rodzinie.

Mieliśmy spory ogród poza miastem, taką daczę z murowanym domkiem.  Była to dacza moich rodziców, ale  jeździliśmy tam z dziećmi w każdym wolnym czasie i spędzaliśmy wspólnie z moimi rodzicami większość wakacji. Na daczy, oczywiście, nie było telefonu. To bywał problem. Marzyłam wtedy o jakiejś radiofalówce, czy czymś podobnym, bo najbliższy telefon, w budce telefonicznej był przy sklepie, kilometr od naszego ogrodu. 

Bywało tak, że rodzice wracali do domu (albo tylko mama), a my w tym czasie jechaliśmy na daczę. I tam na stole czekały na nas (na mnie) instrukcje od mamy. Albo szłam do mamy do domu z dziećmi (my mieliśmy ciasną kawalerkę, u rodziców było więcej miejsca ), a mama była w tym czasie w pracy. Też zostawiała mi "instrukcje". Mama była najtroskliwszą, zapobiegliwą mamą, babunią i żoną. I z pewnością lubiła czuć się potrzebna swojej rodzinie :)

A oto znaleziona korespondencja (tak, jak mama ją zostawiła, bez dat, ja myślę, że z połowy lat 80-tych):

" Haniu! Zupa ogórkowa, na drugie dla Taty i A. mięso i pyrki w lod. i kapusta, dzieciom możesz zrobić kalarepkę z marchewką, w lod. jest otwarty słój z mięsem.

(do męża) M.! ryż sobie zalej mlekiem

Haniu bojler nadal kapie i rura od spłuczki też 

Haniu (podkreślone wężykiem)

Fasolka w lodówce, są jeszcze ziemniaki, kapusta i kotlety rybne, gdyby A. było mało. Kaszka dla wszystkich. Dla dzieci coś wymyśl, jest noga kurczaka i rosół pod zupę (kropki brak)

Haneczko! Zostawiam w mojej szafce 3,500 na pralkę i reperacje bojlera. Postaram się przyjść wcześniej, ale na 2-gą nie zdążę. Jak przyjedziesz zaraz zadzwoń, żebym sie nie denerwowała 

(do męża) M.! schowaj chleb, w żółtym termosie jest herbata w czerwonym gorąca pomidorówka z kaszką do picia w garnuszku, wstąp po pieniądze, wpierw zadzwoń!

Haniu proszę zadzwoń zaraz jak przyjedziesz

Jest i moja odpowiedź:

Kochani!

Esencja świeża, Mleko świeższe w małym garnuszku. Przyjedziemy w południe. Pożyczyłam sobie zieloną kurtkę. Całujemy. "

Czyż to nie piękne świadectwo tamtych czasów? Patrzę na te pożółkłe kartki w starym zeszycie, zapisane na szybko, niestarannie i nie mam siły tego wyrzucić. Może kiedyś, później? Teraz znów włożę do biurka, do następnych porządków. Niech się "potomni " martwią. Ja jeszcze pamiętam... to moja historia.

Stary domek na daczy, z nowym dachem w tym roku, w czerwcu ( z panelem słonecznym na ciepłą wodę !).