czwartek, 18 kwietnia 2024

Kwitną jabłonie

 Wiem, że na razie jestem monotematyczna. Ale nastrój mam zmienny, jak  obecna pogoda, sporo "deszczu", troszkę słonka. I właśnie przyrod i te słoneczne chwile dobrze na mnie działają. Wiosna, to czas kwitnących drzew. W następnych porach roku kwiaty będą "u naszych stóp", ale już nie nad głową :) Po kolei kwitły moje drzewa: morele, brzoskwinie i śliwy (o których już wspominałam). Potem chwila przerwy i czereśnie, u mnie bujne trzy drzewa.


Potem wisienki(2), znacznie drobniejsze.


A potem jabłonie.


W tym roku kwitną mi bujnie tylko dwie jabłonie. Na szczęście (bo mam 5 drzew). Ta na zdjęciu, to niby dziczka, jakaś samosiewka z wyrzuconego ogryzka. Przy polnej drodze rosła sobie jabłonka i miała piękne czerwone, niewielkie jabłka. Spróbowałam, bardzo smaczne (jak Jonatan). Pod jabłonką pełno młodych siewek (pewnie z tych opadłych wcześniej owoców, których nikt nie zbierał). Wzięliśmy trzy małe sadzonki do naszego, młodego wtedy, ogrodu. Bywa, że ze smacznych owoców (niewiadomego pochodzenia) wyrosną dzikie drzewa z kwaśnymi małymi jabłkami. Więc nie przejmowaliśmy się za bardzo tymi sadzonkami, sadząc je w "lasku" i traktując je, jak dodatkową zieleń. A po paru latach okazało się, że jedna z tych sadzonek, już większe drzewko, rodzi smaczne czerwone jabłka (jak jabłoń -  matka). Dwa pozostałe drzewka nadal rosną w lasku, bardziej, jak krzewy, niż drzewa, nie mają szans wyrosnąć, za mało słońca. Ale czasem też zakwitają i mają małe, ale smaczne jabłuszka (parę sztuk). Ta jabłonka na zdjęciu pierwszy raz ma taką bujność kwiecia. Ciekawe, czy będzie dużo owoców i czy nie będą maluśkie?


Ta jabłoń rośnie przy domu. Bardzo sie cieszę, że tak ładnie kwitnie. Bo jest bardzo wczesna, lipcowa, jeszcze przed papierówkami, bardzo smaczna, słodka, z rumieńcem. Chociaż to jakaś współczesna odmiana, to jednak ma ochotę obficie owocować tylko co dwa lata. W zeszłym roku miała tylko kilka jabłuszek. To jabłoń dla moich młodszych wnucząt. Świeże jabłuszka z drzewa, u babci, to zupełnie co innego, niż jabłka ze sklepu ( a takich w ogóle nie sprzedają).

Pozostałe jabłonki mają jedną, czy dwie gałęzie w kwiatach, jedynie. I bardzo dobrze. W zeszłym roku "zaszalały". Te trzy jabłonie urodziły tyle jabłek, że nadal mam pełne skrzynie, mimo, że  i musy robiłam, i placki, i suszyłam, i codziennie zjadamy ze 3 jabłka. I pewnie zdążą się zepsuć zanim zdołam je zagospodarować. No, chyba, że jak w zeszłym roku, pani sąsiadka "nie pogardzi" jabłkami na kompot, na placek. Tak mnie serce boli, gdy muszę wyrzucać jedzenie, a tym bardziej efekty moich starań i pracy...

Ale co mam zrobić? Obrywać co drugi zawiązek? Czy kwiaty? Przecież nie wiem, które ? A nadmiernie nie chciałabym się pozbyć jabłek. Za mało - kiepsko, ale za dużo - jeszcze gorzej. A sprzedawać nigdy niczego nie umiałam...

Byłam dziś na moim ogrodzie po rodzicach. Tam jest co najmniej 12 jabłoni. To już stare drzewa. I wcale nie jakieś wielkie. Przycinane, dawniej formowane w "lichtarze" (takie "ukrzyżowane" drzewa). A że to stare odmiany (szczepione przez tatę po kilka na jednym drzewie), to rodzą co drugi rok. No i w tym roku jest ten "ich" rok. Kwitną przepięknie (a na ogrodzie dzikość, bo nie mam sił na dwa ogrody).



Tu widać kwitnące bergenie w tle.



Kwitną pięknie, ale już się martwię, co ja z tym "bogactwem" zrobię. I czy będą zdrowe, czy od razu na kompost (bo nawet gdybym zrobiła calvados, to nie ma kto pić).



Tutaj w tle są bzy (widoczne na powiększeniu). Stąd, z tego ogrodu mam bzy przed moim domem.  Które też kwitną miesiąc wcześniej, niż zazwyczaj. Jeszcze nigdy, w swoim niekrótkim przecież, życiu nie widziałam bzów kwitnących w połowie kwietnia!


Kwitną i pachną. Przyjemnie wyjść przed dom. Szkoda, że ten czas bzów tak krótko trwa.

Ciekawe, czy poznański ogród botaniczny otwierają, jak co roku pierwszego maja?  Tam są cudne bzy, w kilkunastu odmianach i kolorach. Do 1.V. to raczej przekwitną. Może na otwarcie będzie można już piwonie podziwiać? To by było coś !😁

wtorek, 2 kwietnia 2024

"Wiosna radosna" *

Przyszła wiosna. Nadchodziła tak  od lutego. Teraz już nie powinna dać się zimie ;)  Tak wczesnej wiosny, takiej już zadomowionej, nie pamiętam (a tych wiosen już sporo przeżyłam i pamięć mi dopisuje, a z ogrodem jestem związana od szóstego roku życia). Owszem, pamiętam taką końcówkę lutego, gdy było w cieniu +24 st. . Ale to był parudniowy wybryk natury. Potem przyszły kolejne zimne zimowe dni. I  niektóre rośliny ucierpiały, budząc się przedwcześnie. Tak, jak tegoroczne morele, które zakwitły po kilku cieplejszych dniach, jednak noce zmroziły kwiaty (to był początek marca, zbyt wcześnie dla tych śródziemnomorskich "panienek"). Jeśli jakieś owoce będą, to będzie to cud.


Brzoskwinie też zakwitły bardzo wcześnie, jeszcze w marcu, te przy południowej ścianie. Teraz kwitną już wszystkie, także te zwyczajne, odmiany rakoniewickiej (w Rakoniewicach [pow. grodziski, woj. wielkopolskie], z nasion wyhodowano, w latach 40-tych, polską odmianę brzoskwiń, odporną na mrozy i radzącą sobie z wiosennymi przymrozkami, a także mało podatną na kędzierzawość liści, na którą choruje większość szlachetnych odmian brzoskwiń). Odpukać, może doczekam się owoców, jak co roku ;)

To kwitnące drzewko szlachetnej brzoskwini greckiej.


Kwitnie śliwa odmiany Dąbrowicka (węgierka - też polska odmiana, ze Skierniewic).


Niby kwitnie zwykle w kwietniu, ale ona zaczęła kwitnąć już w marcu (w końcu mamy dopiero 2 kwietnia)! Mam późniejsze śliwy, one mają kwiaty delikatne, jak muszki. Ta ma duże pachnące kwiaty. A potem spore (i wczesne) owoce. Fajna śliwa 😊.

Na moim mizernym (na razie) "klombku" sporo hiacyntów w pełnym rozkwicie. Wszystko to kwiatki "z odzysku". Co roku kupuję na wiosnę, z myślą o Wielkanocy, cebule w doniczkach (z pędem kwiatowym), a gdy kwiaty przekwitną wysadzam je na klomb. Przez te -naście lat uzbierało się już sporo hiacyntów. I w tym roku na Wielkanoc wszystkim udało się zakwitnąć (a nie co roku się to zdarzało, nawet, gdy Wielkanoc wypadała później).

(zdjęcie robione o zmroku)

Także miniaturowe żonkile kupuję w doniczkach, a potem wysadzam. W tym roku te drobne żonkilki już przekwitły na dworze (teraz kwitną te normalne, z dużą "trąbką", ale ciągle to tylko kilka sztuk). W Wielki Czwartek kupiłam doniczkę z kilkoma cebulami żonkili, kwiatki były w pączkach. Nie traciłam nadziei, że na Święta zobaczę kwiaty.


I nie zawiodłam się. Kwiaty rozkwitły, w niedzielę tylko parę, ale już wczoraj prawie wszystkie. a do tego pełne. Śliczne kwiatki, kolejne do kolekcji na klombie 😊

Tulipany pod domem też mi zakwitły. To takie "pośpiechy". Niewiele ich, od lat niewykopywane, kwitną najwcześniej (zresztą wczesna odmiana). W tym roku bardzo wczesna😉

Taki u mnie "naturalny" rozgardiasz. Ale w lecie, gdy zakwitną inne byliny, będzie kolorowo (i swojsko). Nie mam ani ochoty, ani sił, żeby coś radykalnie zmieniać na rabacie. Zresztą, mam taki charakter, a nie inny. Ogrody "pod linijkę", bez jednej zbędnej trawki, czy innego chwastu, nigdy mnie nie pociągały. Mam ciekawsze rzeczy do roboty, niż siedzieć w kucki albo klęczeć i wyrywać "intruzów". Jak kwitnie (w miarę wyraziście), jak jest ziołem (nawet poza grządką) i samosiewką, to ma prawo u mnie "żyć". Według zasady "żyj i daj żyć innym". 

Wśród tulipanów (tych kiedyś zapomnianych) rośnie rabarbar. Jak go sadziłam, parę lat temu, to nie widziałam tam żadnych tulipanów. Naprawdę nie pamiętam, żebym kiedykolwiek drugiego kwietnia jadła kompot z ogrodowego rabarbaru!



Właściwie mogłabym też zrobić zupę szczawiową. Ale akurat za szczawiem, dzikim, na swoich grządkach, ani na trawniku (łące) nie przepadam. Zanim pomyślałam, to "spastwiłam się" nad jedną rośliną, z ładnymi świeżymi listkami. Korzeń (palowy) miał nie mniej niż 50 cm długości! Taka bestia, między piwoniami! Szczawie tępię (ale jeden raz na wiosnę robię, co roku, zupę szczawiową).

Dziś miałam, w końcu, czas na prace w ogrodzie. Posadziłam, kupione w początkach marca, cebule irysów holenderskich (kwiaty chyba dopiero za rok zobaczę), karpy dwóch zwykłych irysów, pomarańczowych, 10 cebulek frezji, 20 sadzonej truskawek i 3 sadzonki poziomek bezrozłogowych ( na specjalnym zagonku przy garażu, ze świeżym kompostem), pozbierane z miejsc, gdzie nie miały najlepszych warunków do życia. Posadziłam też bratki do donic przed domem (4 roślinki znalazłam kwitnące w trawie, "uciekinierzy" z poprzednich lat, rozsiały się i wyrosły). No i wsadziłam 40 cebulek, tzw. dymki. A zostało mi jeszcze ze 40 dag (z tego 0,5 kg z Dino). Niestety nie mam pola (takiego wysokotowarowego) pod cebulę. Jak nie znajdę dla nich miejsca, to chyba zacznę przerabiać w kuchni. Nie są wcale takie malutkie 😉 Pogoda była w sam raz do pracy w ogrodzie. W miarę ciepło (+15 st.), trochę zachmurzenia, potem słonko. I tylko wiatr nieco zbyt porywisty... ale nie ma co narzekać.

I tak mi minął pracowicie dzień poświąteczny.

A wiosna? Przyszła wiosna, niech trwa!😍

* "Wiosna radosna" - bajka muzyczna, na winylowej czarnej płycie, wydana w latach 80-tych przez Polskie Nagrania. Słuchałam jej razem z moimi dziećmi  😊