niedziela, 25 lipca 2021

Ciekawy Trzebiatów

 Dużo się działo w lipcu, nie miałam czasu na wirtualne sprawy. 

Teraz wrócę jeszcze do naszego czerwcowego wyjazdu. Wtedy odwiedziliśmy także niewielkie  miasto gminne Trzebiatów (nieco pow. 10 tys. mieszkańców), leżące 8 km od Bałtyku, nad rzeką Regą.

Byłam mile zaskoczona Trzebiatowem. Przywykłam do tego, że miasta na dawnych Ziemiach Odzyskanych mocno ucierpiały w czasie II wojny. A Trzebiatów ominęły zniszczenia wojenne. 

Miasto liczy już prawie 750 lat (prawa miejskie 1277r). W mieście zachował się średniowieczny układ ulic, zachowały się częściowo mury miejskie, można podziwiać kilka gotyckich kościołów, klasycystyczny pałac i klasycystyczny ratusz (z elementami gotyckimi i barokowymi), a także kilka kamienic z XVII , XVIII i XIX w




Tu uroczy Rynek z widokiem na ratusz (1) i z widokiem na gotycką farę z XIII wieku i odnowione, kolorowe kamieniczki.


A to sławny trzebiatowski słoń, a właściwie słonica Hansken . Wizerunek z 1639 roku, wykonany na ścianie narożnej kamieniczki w Rynku, ciekawą techniką sgraffito. Słoń ów stał się inspiracją do stworzenia logo miasta, którym posługuje się Urząd Miasta i Trzebiatowski Ośrodek Kultury.


W Pałacu księżnej Wirtemberskiej z domu Czartoryskiej działa Trzebiatowski Ośrodek Kultury. Znajduje się tutaj bibliotek publiczna, galeria malarska i Izba Regionalna. Słyszeliśmy, że jest tam także kawiarnia. Bardzo mnie to ucieszyło :)
Przedwcześnie .
Kawiarnia, to część ekspozycji Izby Regionalnej ;) 


Podobałoby mi się wypić tam filiżankę kawy i zjeść jakieś "Kuchen" (czyli ciasto) w starym stylu. Niestety. Kawiarnia "nie żyje". Chociaż sądząc po całkiem współczesnej zastawie w kredensie być może od czasu do czasu ktoś tam tę przysłowiowa kawę pije?


Idąc brzegiem malowniczej Młynówki, wzdłuż ceglanych murów miejskich dochodzi się do średniowiecznej baszty o swojskiej nazwie Kaszana ;)


A wychodząc na główną ulicę miasta możemy podziwiać jedną z gotyckich kaplic.


Teraz to kościół prawosławny (co podkreśla mozaika nad wejściem).




Warto wstąpić do Trzebiatowa, ma swój urok. Mnie się spodobał :)




sobota, 3 lipca 2021

Morze, nasze morze...

Bałtyk.  Byłam, jeszcze w czerwcu, wstąpiłam na kilka plaż środkowego wybrzeża. 

I nadal mam ambiwalentne odczucia, jeśli chodzi o nasz Bałtyk, a raczej o wakacje nad morzem.

Jestem bardzo sceptyczna na stare lata. Bałtyk szumi, jak za moich młodych lat, fale pluszczą o brzeg tak samo przyjemnie, jak w czasach tamtych  letnich wakacji (bo tylko latem bywałam nad Bałtykiem). 

A nadmorskie miejscowości zmieniły się o tyle, że przybyło straganów z wszelkimi "pamiątkami", przybyło punktów gastronomicznych i najróżniejszych pensjonatów, hoteli, ośrodków SPA. Wszędzie mnóstwo ludzi, hałas, rozgardiasz. I do tego upał taki, że na plażę nie sposób wejść bosą stopą, bo piasek nieledwie się topi z gorąca. A woda, jak zwykle, dla wytrawnych morsów +16 st. Dla odważnych, dla wybranych.

W +33 stopniach (w cieniu, tylko skąd cień na plaży?) nawet spacer brzegiem morza jest niewskazany, wręcz niebezpieczny dla zdrowia. I wcale nie było bryzy tuż przy wodzie, zupełnie wiatru nie było.

No, to podjeżdżaliśmy blisko plaży, szybki rzut okiem na morze, na plażę, zdjęcie i jedziemy dalej ;)

Zaczęliśmy wycieczkę wzdłuż wybrzeża w Rewalu. Przyjemne miasteczko. Mam nadzieję, że poza okresem wakacyjnym mieszkają tam stali mieszkańcy. Że nie jest to tylko dwu- trzymiesięczny letni kurort, który jak przekłuty balon, zamiera po sezonie. Szkoda by było.

Na plażę szliśmy wieczorem, wieczory długie i ciepłe, a na plaży pusto (no prawie), jak lubię.







To widoki  na plażę i przystań rybacką w Rewalu.

Do Trzęsacza podjechaliśmy ( nie zaryzykowałam spaceru plażą 6 km, bo w obie strony).

Ruiny kościoła trwają na wzmocnionym betonem klifie. Gotycki kościół pod wezwaniem Św. Mikołaja został wzniesiony na przełomie XIV i XV w. w odległości prawie dwóch kilometrów od morza.  Procesy abrazyjne przez te 500 lat zabrały  2 kilometry lądu. Pozostała ostatnia ściana. Ponoć to jedyna taka atrakcja turystyczna w Europie.


Widok z platformy widokowej, oddanej do użytku w 2009 roku.


Widok z klifu na plażę w Trzęsaczu. Tutaj klif ma podobno 15 m wysokości (jak 5-piętrowy dom).

Z Rewala zrobiliśmy wycieczkę do Niechorza, Pogorzelicy, Mrzeżyna. W Niechorzu najciekawsza jest latarnia morska. Prawie wszystkie latarnie morskie na polskim wybrzeżu, to zabytki. Najstarsza stoi w Rozewiu, powstała w 1822 roku. Z piętnastu naszych latarni 8 powstało w XIX wieku, a jedna, Stilo, też ma już przeszło sto lat (z 1906 roku).

Latarnia morska w Niechorzu pochodzi z 1866 roku i ma 45 metrów wysokości. Nie stoi na brzegu, jak to sobie czasem wyobrażamy. Czy to brzeg się oddalił, czy po prostu stawia się takie budowle nieco głębiej na lądzie? 



Często słyszałam, że w Pogorzelicy jest ładna plaża. Chciałam sprawdzić, co ludziom się podoba.


No cóż, plaża, jak plaża, wszystkie do siebie w jakiś sposób podobne. Byliśmy wcześniej w Mrzeżynie, nie zauważyłam jakiejś różnicy.  A Mrzeżyno dość przyjemne, zadrzewione, ładne, kulturalne domy wczasowe, pensjonaty. W nowym wielkim hotelu powstaje ogromny Aquapark. Być może w te wakacje będzie już otwarty? W każdym razie smażona flądra w jednej ze stałych (murowanych) restauracji była świeżutka i bardzo smaczna ;)


To plaża w Mrzeżynie (chyba, te plaże takie podobne).

Niedaleko Pogorzelicy jest takie małe jeziorko (nie doszukałam się jego nazwy). A każda woda fascynuje Mojego, jako potencjalne źródło jego połowów. Urocze, bezludne miejsce. Ciekawe, kiedy letnicy "zagrabią" i tę ostoję ptactwa, dzikiej jeszcze przyrody ?  Szkoda by było. 


No, cóż, jeziorka też podobne do siebie.

W kolejny dzień przenieśliśmy się do Sarbinowa i stamtąd robiliśmy wycieczki.


To kościół w Sarbinowie, wieczorową porą, cienie już długie.



A to plaża, o tej samej porze (ok 19.00) Wiał wtedy brzydki zimny wiatr, co widać po spienionych falach.

Sarbinowska plaża nie była podobna do innych, takich formacji ziemnych nie widziałam już więcej.


To latarnia morska w Gąskach, kolejna zabytkowa latarnia na naszym szlaku.
Zbudowano ją w 1878 roku, blisko plaży. Ma 41,2 m wysokości.


Tu można więcej przeczytać o tej latarni, którą można zwiedzać. U stóp latarni widać jej drewnianą miniaturę.

Dawna wieś rybacka  Gaski, leży na zachód od Sarbinowa, nieco dalej od morza, nad samym morzem jest letnisko, które żyje tylko w wakacje. Wszystko, poza latarnią i jej otoczeniem, jest sezonowe, plastikowe i ruchome. No i są domy na wynajem, kempingi, pola namiotowe i kilometry straganów i przyczep z małą gastronomią. Nie wiem dlaczego, ale takie otoczenie napawa mnie niechęcią i po prostu drażni. Taki kicz, który z założenia udaje coś lepszego, niż to, czym jest w rzeczywistości. I takiego rodzaju miejscowości tworzą wakacyjne zaplecze nad Bałtykiem. 

Zaledwie 2 km na wschód od Sarbinowa leżą Chłopy - cicha wieś rybacka, jeszcze nie do końca opanowana przez komercję. Są tu wąskie uliczki i małe stare domki. Jest nastrój. Ale trzeba pamiętać, że byłam tam jeszcze przed sezonem, przed wakacjami szkolnymi. 
W sezonie nie ma pewnie nad Bałtykiem ani jednej w miarę, pustej plaży.


Tradycja rybacka jeszcze w Chłopach nie zaginęła. Zdjęcie zrobione z pomostu, takiego mola, które u podstawy jest miejscem przeładunkowym dla statków rybackich.

Pojechaliśmy też do Łazów. Po drodze, oczywiście sprawdzenie wód w jeziorze Jamno (pod kątem wędkowania).




Jezioro ogromne, ale puste, żadnych żaglówek, żadnych kajaków, łodzi, stateczków. A woda "zakwitła', czyli cała pokryta przy brzegu zielonymi glonami. To nie jest woda do wędkowania. I dobrze ;)

W Łazach piasek parzył, w japonkach też parzył. A nad brzegiem, przy samej wodzie nieprzyjemne kamyki, taki grubszy żwir, spacerowanie po wilgotnym piasku odpadało, bo nie był to drobny , miałki piasek, tylko właśnie bardzo nieprzyjemne dla bosych stóp kamyki. Bywa.


Na drugi dzień pojechaliśmy dalej na wschód. Naszym celem były Rowy.

Po drodze objechaliśmy Darłowo. 


Na obrzeżu miasta, ale zdecydowanie daleko od morza, widziałam latarnię morską. Zanim się spostrzegłam, już ją minęliśmy. A to jedna z tych zabytkowych latarni, z 1885 roku , niewysoka, tylko 21 m.

Dalej po drodze był Jarosławiec. Nadal był okropny upał, samo południe. Zatrzymaliśmy się gdzieś przed miejscowością, piękne parkingi, cały ciąg, przy zajściach na plażę. Gorąc zapierał dech, podeszliśmy do plaży, nawet na nią nie weszliśmy (piasek rozgrzany "do czerwoności"), widziałam jakąś konstrukcję daleko po wschodniej stronie, molo. platformę widokową? Zapewne już w Jarosławcu. Ale nie miałam ani ochoty, ani siły oglądać jej z bliska. Zatrzymaliśmy się tylko w centrum przy kolejnej latarni morskiej.


Tę latarnię zbudowano 1838 roku i ma 38,3 m wysokości.

Nie zatrzymywaliśmy się już po drodze i dotarliśmy do Rowów.

Jeśli była to kiedyś mała wioska rybacka, to już nią na pewno nie jest. Szeregowce, apartamentowce, wszystko na wynajem, pensjonaty, ośrodki odnowy biologicznej, świeżo postawione albo jeszcze w budowie. Wszystko w centrum sezonowe, sklepy, gastronomia, w namiotach, na świeżym powietrzu, na straganach. Podobno w Rowach nie ma ani jednej całorocznej restauracji, ani jednego całorocznego hotelu. Szkoda. Wszystko i wszyscy nastawieni są na lato, na wakacyjne zyski.

A jesienią mogłoby tam być tak przyjemnie, spokojnie, bez ludzi...Bo oprócz plaży jest w Rowach Park Narodowy. Tu się zaczyna (lub kończy).


Trudno odnaleźć ślady dawnej wioski w tym turystycznym rozgardiaszu.


To kościółek w Rowach, zabytkowy, z połowy XIX wieku, w stylu neoromańskim, niewielki, ale stałym mieszkańcom większy nie jest potrzebny. Rowy liczą niewiele ponad 400 osób (no naprawdę, moja wieś jest większa). Rzeka Łupawa dzieli plażę w Rowach na zachodnią i wschodnią. My odwiedziliśmy tę zachodnią, przylegającą do Słowińskiego Parku Narodowego.



Przy ujściu Łupawy do Bałtyku mały port rybacki.


 
Na plażach od zawsze budowano zamki i twierdze z piasku, przypominały mi młode lata :)




I jeszcze muszę się wam pochwalić zdjęciem, które miałam możliwość zrobić z niezwykłej perspektywy.
Nie każdy, zwykły , turysta miałby okazję na takie ujęcie :)


Poznajecie? To kościółek w Objeździe. Zatrzymaliśmy się w tym miejscu, a ja dzięki jednej z Was miałam możliwość zrobienia właśnie takiego zdjęcia. Dziękuję, Czesiu! :)

A moja końcowa konkluzja jest taka, że jeśli jeszcze kiedykolwiek pojadę nad Bałtyk, to na pewno nie w lecie. 

PS
Informacje o latarniach morskich i chęć zobaczenia ich , to z powodu tego magnesu, który dostałam kiedyś od moich wnuków.

Nie można zobaczyć wszystkiego, ale można próbować ;)