czwartek, 14 marca 2024

Śremska migawka

 Śrem, powiatowe miasto, nieco ponad 40 km na południe od Poznania, ok. 30 tys. mieszkańców. Historia sięgająca XIII wieku (lokacja 1255 rok). W mieście kilka gotyckich kościołów, stuletni Ratusz na Rynku (na południowej pierzei), sporo stuletnich kamienic, ostatnio pięknie odrestaurowanych, dużo zieleni. kryty basen, sporo boisk sportowych.  I sporo instytucji kulturalnych: Śremski Ośrodek Kultury, Biblioteka, Muzeum Śremskie. I największy pracodawca w Śremie - Odlewnia Żeliwa.

Wbrew pozorom Odlewnia Żeliwa ma wiele wspólnego z Muzeum Śremskim :)

Przed Muzeum stoją dwie figury odlane z żeliwa w śremskiej odlewni. I nie są to "jakieś tam" żeliwne odlewy. To "perły" sztuki. To dwie bezgłowe i pozbawione rąk rzeźby autorstwa Magdaleny Abakanowicz!



Dla mnie bomba! Jestem z Poznania i tu w parku na Cytadeli od roku 2002 stoją "Nierozpoznani", grupa rzeźb, stu sześciu postaci z żeliwa. odlanych w odlewni w Śremie. Ale przeczytałam, że te figury na Cytadeli mają nieco ponad 2 metry wysokości. Te śremskie "bliźniaki" są o wiele wyższe (ja mam nieco ponad 160 cm). Nie wiem w którym roku te dwie rzeźby stanęły przed budynkiem Muzeum. Może należą do innych odlewów? Przeczytałam, że w Chicago, w Grant Park jest także grupa podobnych postaci bez głów i rąk (103) wykonanych i ustawionych przez Magdalenę Abakanowicz. Może one były wyższe? W każdym razie wdzięczna artystka podarowała miastu te dwie swoje charakterystyczne rzeźby. I teraz Śrem nie jest jednym z wielu miast powiatowych, bez szczególnych właściwości. Ma Sztukę! A nawet dwie 😁


A to rzeźby od tyłu, przez okno w muzeum. 

W Muzeum Śremskim jest też sala poświęcona najsławniejszemu obywatelowi tej Ziemi - w niedalekim majątku Manieczki mieszkał z rodziną i zmarł (w 1822 roku) twórca słów naszego hymnu _ Józef Wybicki.


poniedziałek, 11 marca 2024

Nic szczególnego

 Być może nic godnego wpisu się nie dziej, ale mam potrzebę utrwalenia paru ważnych dla mnie i miłych spraw. O  ważnych, ale poważnych nie piszę. W końcu trzeba zachować coś "dla siebie".

Był Dzień Kobiet. Zadzwonił do mnie kuzyn (oprócz tego, że kuzyn, to także przyjaciel rodziny). Złożył serdeczne życzenia . Bo "niby to socjalistyczne święto, ale komu, jak nie kobiecie , która doceni to święto (w domyśle, bo jest z tamtych, socjalistycznych czasów) składać życzenia", taki żartowniś (ale bez złośliwości) 😉. I pogadaliśmy sobie dłuższą chwilę o "życiu". 

 Mój wyjechał wcześnie rano, załatwiać sprawy. Po powrocie sumitował się, że w naszej wioskowej kwiaciarni była kolejka panów po kwiatek, a on chciał szybko do domu wrócić. Nie ma sprawy, mam sporo kwitnących kwiatów w domu i w ogrodzie już też (chociaż niepozorne te krokusy i fiołki, ale już kwitną).

 Poprosiłam o forsycje z ogrodu i dostałam pęk, jeszcze w pąkach 😉.


W niedzielę forsycje były już w pełnym rozkwicie 😊

A potem zadzwonił syn, że "po drodze", odbierając auto od mechanika, wstąpi do nas ze "Stiną".😊 Co za szczęście! Widziałam wnusię 2 tygodnie temu, ale u nas na wsi nie była od bardzo dawna (no, co zrobić). Cieszę się z tego, co jest. I zjedliśmy wspólny podwieczorek, porozmawiałam z moją jedyną wnusią (jest cudna bez tych czterech górnych siekaczy, widać, że szykuje się do szkoły). Syn przywiózł mi 3 pąsowe róże. Postawiłam na stole owoce i rożki migdałowe, które upiekłam na Dzień kobiet (nie spodziewając się wizyt, więc tak skromnie). 


I jeszcze odbyłam parę rozmów, odebrałam parę życzeń. Piękny dzień.

Pogoda nas nie rozpieszcza, w nocy przymrozki, w dzień co prawda słońce, ale wiatr głowy urywa. A moja jedyna morela "wyrywa się" do kwitnięcia. No i co poradzę? Zakwitnie, zmarznie (nie mam złudzeń, że obędzie się już bez przymrozków) i znów nie będzie owoców. Drugi rok. Bo choć klimat mamy nie-śródziemnomorski, to przez kilka ostatnich lat, co roku mieliśmy chociaż parę moreli na naszym niewielkim drzewku (2 lata temu nawet zaprawiałam kompoty). Może jednak im mniej owoców, tym dla mnie lepiej? Mniej roboty, sił też coraz mniej na zaprawy, a marnować owoców nie zniosę. No i drzew też nie dam ściąć. Jak by ten ogród wyglądał bez drzew?! To co robić?

Na razie kupiłam dwa krzaczki (jeszcze małe) borówki amerykańskiej, bo bardzo lubię te jagódki. Nie wiem, kiedy wsadzę, bo w ogrodzie zimno. Ciekawe, czy dwuletnie krzaczki wydadzą już owoce?

Czy już robicie przygotowania do Wielkanocy? Zupełnie nie myślę jeszcze o Świętach w tym roku, najchętniej "zapomniałabym" o nich. Ale nie wyjadę, nie zostawię rodzinki, bo przecież rodzina jest dla mnie siłą i radością. Pewnie czas nastawić buraczki do kiszenia? Odwlekam to, ale  jeszcze 3 tygodnie, na pewno się ukiszą i oby się to udało (nie mam wprawy w kiszeniu). O innych świątecznych przygotowaniach pomyślę później.

Przede mną tydzień "niewiadomych". Od pewnych spotkań zależą inne spotkania i działania. Na wszelki wypadek trzymajcie za mnie kciuki :)