sobota, 31 października 2020

Miłostowo

 Miłostowo, to poznański cmentarz komunalny, największy pod względem powierzchni (nieco ponad 98 ha, z tego pewnie z 1/3 powierzchni to las mieszany). To też starszy z dwóch cmentarzy komunalnych (drugi, to cmentarz Junikowski, największy pod względem ilości pochówków). Cmentarz Miłostowski założyli Niemcy w 1943 roku, na dalekim, wschodnim przedmieściu miasta. 

To taki dziwny cmentarz, położony na nierównym mocno zalesionym terenie, bez bramy wjazdowej, z dwoma osobnymi wejściami, po północnej i południowej stronie,  ograniczony dwiema liniami kolejowymi (cmentarz zamyka sie o 21.00, zamykając przejście pod torami). Oddalonymi od siebie o ok 3 kilometry. A pomiędzy jedną częścią cmentarza, a drugą jest szeroki pas lasu. Ten las na terenie cmentarza ma dopiero (już?) niecałe 80 lat, a większość obecnych drzew, to samosiewki, rosnące sobie swobodnie także miedzy grobami. 

Ze znanych (poza Poznaniem) osób pochowano tu Krystynę Feldman, aktorkę (niezwykła, jako Nikifor), piosenkarkę Adę Rusowicz, z Niebiesko-Czarnych (mamę Ani Rusowicz), posłankę Krystynę Łybacką, była minister edukacji narodowej za rządów lewicy, profesor Politechniki Poznańskiej. 

Nie lubię cmentarzy. Ale tego Junikowa nie lubiłam jeszcze bardziej. Cmentarz otwarto w 1948 roku, na pustym piaszczystym terenie dawnego poligonu. Gdy chodziłam tam z mamą i babcią, jako dziecko, na grób mojego kuzyna rówieśnika (zmarłego w niemowlęctwie), to zawsze napawały mnie lękiem te pełne grobów puste przestrzenie, z pojedynczymi rachitycznymi drzewkami i krzaczkami (na tym piachu nic nie chciało rosnąć). I miałam cały czas w pamięci słowa mojej mamy, która zwykła narzekać :"odpocznę chyba dopiero na Junikowie"(mieszkaliśmy na Grunwaldzie, gdzie znajduje sie Junikowo). O Miłostowie w ogóle wtedy nie słyszałam. To miejsce nie było postrachem mojego dzieciństwa (jak Junikowo, które podobnie jak "Oświęcim", kojarzyło mi się ze śmiercią).

Więc gdy przyszedł ten smutny moment wyboru, to wybrałam Miłostowo na odpoczynek wieczny. I teraz w czas jesienny , przedlistopadowy, czynię, jak zawsze z bólem serca, zadość tradycji. 







A tu pole urnowe, w głębi kolumbarium. To pierwsze pole urnowe w Polsce, utworzone w 1993 roku. W środku okręgu, utworzonego przez kolumbarium jest Pole Pamięci.  Był czas, że można tam było rozsypać prochy swoich bliskich. Ale przepisy sie zmieniły (czytaj: za małe przychody) i już nie wolno prochów rozsypywać, nawet na cmentarzu. Miejsce pozostało i tabliczki z nazwiskami zmarłych też. A przecież chodzi przede wszystkim o ślad w pamięci, naszej pamięci i tych dla których ta pamięć jest droga. Bez względu na to gdzie kto spoczął po śmierci. 

piątek, 16 października 2020

W deszczu

 Na pogodę nie mamy wpływu. Wypadł nam wyjazd w deszczu. Co robić? Trzeba się było ciepło ubrać i zabezpieczyć przed deszczem. 

Nie wiem, jak wy, ale u mnie słowo "Oświęcim" zawsze wywołuje wewnętrzne drżenie. Przecież " KL Auschwitz", jako oficjalna nazwa obozu koncentracyjnego, obowiązuje dopiero od kilkunastu lat. Od dziecka i przez całe życie słyszałam, że mój dziadek, ojciec mojej mamy, zginął "w Oświęcimiu". I byłam w tym obozie - muzeum, 2 razy, dawno temu, w mieście Oświęcimiu. 

Tym razem chciałam się odciąć od martyrologii i poznać miasto Oświęcim, miasto z 700-letnią historią. I poznawałam je, w deszczu.



Rynek. Na wprost dawna kamienica Ślebarskich, zbudowana w początku XIX wieku, obecnie siedziba sądu. A z tyłu widać wieżę kościoła parafialnego pw. Wniebowzięcia NMP, wielokrotnie przebudowywanego po licznych pożarach (pierwotny kościół stał w tym miejscu już w XII w.)


A tu wschodnia strona Rynku.


A tu nowy ratusz, w którym teraz mieści się Informacja Turystyczna i muzeum miejskie (południowa pierzeja Rynku). Ten ratusz zbudowano w latach 80-tych XIX wieku, gdy spłonął stojący na środku Rynku ratusz z XVI wieku. Muzeum jest bardzo ciekawe, pokazuje dzieje miasta od czasu uzyskania praw miejskich aż do czasów PRL. Są (dla młodych) urządzenia multimedialne, filmy, makiety. Byłam jedynym gościem, miałam całe muzeum dla siebie :) Czy wiecie, że Oświęcim uzyskał prawa miejskie w końcu XIII wieku? 3 września 1291 roku Mieszko I, książę cieszyński, potwierdził te prawa. Dziś 3 września jest Świętem Miasta. A historia miasta jest dość typowa dla miast na styku granic.
W wyniku podziału księstwa cieszyńskiego powstało oddzielne księstwo oświęcimskie (początek XIV wieku). Później stało sie lennem Korony Czeskiej na przeszło 100 lat. W połowie XV wieku jeden z książąt oświęcimskich sprzedał księstwo królowi polskiemu. Ale dopiero za panowania Zygmunta Augusta księstwo oświęcimskie stało się częścią Korony Polskiej. I było polskim miastem do pierwszego rozbioru Polski( 1772). 


Zamek w Oświęcimiu, siedziba Muzeum Zamek. Początkowo zamek książęcy, potem zamek kasztelanii królewskiej.


Tu widok od strony mostu na Sole na Zamek i wieżę obronną, najstarszy zabytek Oświęcimia (XIII w.).

Pogoda nie sprzyjała spacerom, ale dzięki poznaniu historii miasta "odczarowałam" nieco tę nazwę "Oświęcim". To spora szkoda dla miasta, że kojarzy się je tylko jako miejsce zagłady i zbrodni przeciwko ludzkości. 
Chociaż dzięki temu trudnemu "sąsiedztwu" (z obozem koncentracyjnym), turyści "przy okazji" odwiedzają też miasto.
A baza turystyczna jest szeroka: kilka hoteli, kilkadziesiąt punktów gastronomicznych (samych restauracji 28!) w mieście 40-tysięcznym . :)
A wszystkie te informacje zawdzięczam starannie wydanym mapom i folderom, które otrzymałam w Muzeum Ratusz. :)

Na drugi dzień znaleźliśmy się w Polanicy - Zdroju.
I znów padało, mżyło, cały dzień. 
W taką pogodę nawet najpiękniejsza miejscowość nie zrobiłaby na mnie wrażenia.
W Polanicy byłam pierwszy raz. To, co zobaczyłam nie zaskoczyło mnie jakoś specjalnie. Chociaż miałam nadzieję na nieco lepsze widoki. 


To na pewno wina pogody i podłego nastroju , ale park zdrojowy od tej strony był już mocno jesienny, smutnawy.

Oczywiście, zobaczyłam tylko skrawek parku, więc są to wrażenia subiektywne.


Pijalnia wód mineralnych (Wielka Pieniawa) skromna i mało reprezentacyjna (staje mi przed oczami Pijalnia w Krynicy albo choćby w Dusznikach).


Najciekawszym elementem miasta, w tym deszczowym okresie była wzburzona rzeka - Bystrzyca Dusznicka. Łatwo sobie wyobrazić, że stan rzeki podnosi się aż do tych płotków . 
A samo miasteczko, a raczej centrum - ciasne, komercyjne, w sam raz na jeden dzień (jak można tam wytrzymać przez turnus sanatoryjny!?). Bez turystów i kuracjuszy miasteczko liczy nieco ponad 6 tysięcy mieszkańców. No, to moje miasteczko gminne jest większe. 

Tu na wzgórzu, nad deptakiem, kościół parafialny z początku XX wieku.


I jeszcze trochę jesieni w Polanicy- Zdroju. 

Zaspokoiłam swoją ciekawość. Nie wiem czemu spodziewałam się czegoś więcej. Nie pierwszy raz zauważam, że nie należy się 'nastawiać". O wiele przyjemniej jest dać się mile zaskoczyć. Teraz już wiem, że Polanica, to nie moje klimaty. A do Oświęcimia chętnie jeszcze pojadę (chociaż w mojej głowie ta nazwa na zawsze jest naznaczona śmiercią, no niestety).