Tytuł nawiązuje do krótkoterminowych wyjazdów zagranicznych. Mogłabym też nazwać tę notatkę "Radom w pigułce". Bo miałam na przechadzkę po Radomiu niewiele czasu, wręcz bardzo mało czasu - 3 godziny. Ostatnie kilkadziesiąt minut spacerowałam już po zmroku.
Kiedyś powiedziałam, że nie ma nieładnych miejsc. No, może latem? Nie, żeby Radom był nieładny, ale... to nie moje klimaty.
Byłam już w Radomiu, raz, krótko po tym, jak został nowym miastem wojewódzkim (czyli w czasach "prehistorycznych", bo chyba niewiele osób pamięta jeszcze, że w Polsce było 49 województw). Wtedy też była to niedługa przechadzka po mieście, tyle, że latem i z przewodnikiem.
Jakoś całkiem inaczej zapamiętałam to (tamto) miasto.
Muszę przyznać, że głównym winowajcą mojego sceptycznego spojrzenia na Radom, była pogoda. Paskudna, taki listopad w swojej typowej, najgorszej odsłonie: szaro buro cały dzień, wichrzysko głowy urywało i jeszcze co kilka kroków pokropywała nieznośna mżawka (o parasolu nawet nie było co myśleć, za silny wiatr). Zmarzłam, zmokłam i nie zjadłam nic smacznego.
Może, gdybym trafiła na przyjemną kawiarenkę, to i na miasto spojrzałabym przyjaźniejszym okiem.
Ale na długim, reprezentacyjnym (podobno) deptaku (ul. Żeromskiego), "wydmuchajewo", jakieś kebaby, burgery, żadnych (na pierwszy rzut oka) przyjemnych kawiarenek, takich z klimatem (a spotykałam takie w małych, znacznie mniejszych, miasteczkach po mojej stronie Polski). Wracając znalazłam dwie kawiarenki, z tak przyciemnionym światłem, że musiałam sprawdzić, czy są otwarte (w środku też pusto). A wcześniej zrezygnowana bezowocnym poszukiwaniem wypiłam całkiem smaczną kawę i zjadłam pączka w takim barze kawowo-lodowo-gofrowo- zapiekankowym (na szczęście poza mną nie było w nim nikogo i żadnego zapachu zapiekanek nie było) .
To widok na ulicę Żeromskiego od Placu 3 Maja w stronę Starego Miasta. Bardzo nieprzytulnie było tam wczoraj. Zdjęcie zrobione o godzinie 15.00.
Widać, że w czasach, gdy powstawała, było to małe miasteczko, na krańcach wielkiego Imperium Rosyjskiego.
No i jeszcze takie spostrzeżenie. Mimo, że Radom liczy przeszło 200 tys mieszkańców, to w centrum miasta tego nie widać: sklepy zamykają, jak w miasteczku 20 tysięcznym - o godzinie 17.00.
Jak zawsze, starałam się zobaczyć i pokazać to, co lubię najbardziej: zabytki. Radom się stara, najstarsze i całkiem młode zabytki (te zaledwie stuletnie) są pięknie odnowione. Ale z pustego i Salomon nie naleje. Czytając informator turystyczny o Radomiu, podziwiałam autorów (na pewno zakochanych w swoim mieście), że nawet najdrobniejszy ciekawszy obiekt doczekał się wzmianki w informatorze. Bo te obiekty giną w nie bardzo ciekawej całości. Trzeba chcieć je dostrzec, ja chciałam.
Wspomnę o najstarszym zabytku miasta, to Grodzisko Piotrówka. Nie dotarłam tu, pogoda mnie pokonała. Podobno już za czasów Mieszka I był w tym miejscu gród, którego ziemne wały widać do dziś. Nieopodal znajduje się najstarszy kościół Radomia pod wezwaniem Św. Wacława (też go nie widziałam). Powstał w XIII wieku. Ale...dopiero w 1978 roku zaczęto przywracać mu dawną gotycką postać. Przez prawie 200 lat nie był kościołem (jego funkcje się zmieniały, przebudowano go po odzyskaniu niepodległości na szpital, pod cegłami i zaprawą znikł gotyk całkowicie ).
W XV wieku powstał najpierw drewniany, a w XVI wieku murowany kościół i klasztor oo. Bernardynów. Też przechodził różne koleje losu i przebudowy, ale ładnie się prezentuje przy głównej ulicy miasta.
Idąc dalej deptakiem Żeromskiego w stronę starej części miasta minęłam ładny barokowy kościół p.w. Świętej Trójcy, wybudowany wraz z klasztorem dla sióstr benedyktynek (też przebudowywany kilkakrotnie).
Widzicie kwiaty w donicy, u dołu zdjęcia? To bardzo ładnie się prezentująca kapusta ozdobna (chyba województwo Mazowieckie promuje w tym roku kapustę, bo identyczne fioletowe "kwiaty" kapusty widziałam w Warszawie).
Zdjęcie poruszone, ale widać kapustki z bliska. Żadne inne kwiaty nie dotrwałyby do końcówki listopada.
A to radomska fara.
Doszłam do Fary, która znajduje się w starej części miasta, w obrębie dawnych murów miejskich, w Mieście Kazimierzowskim. Fara p.w. Św. Jana Chrzciciela powstała w latach 1360-70 z fundacji Kazimierza Wielkiego. Z Radomiem związany był przez dwa lat drugi syn Kazimierza Jagiellończyka (młodszy brat Władysława Warneńczyka), późniejszy św. Kazimierz, patron Wilna i właśnie Radomia.
Nie poszłam dalej, bo znów zaczęło kropić. I zrobiłam błąd. Dopiero studiując plan miasta zauważyłam, że nie dotarłam do Rynku. Z pierwszego pobytu przypomniałam sobie (patrząc na zdjęcie w informatorze) Ratusz, wybudowany w połowie XIX wieku, według projektu Henryka Marconiego w stylu neorenesansowym. Ratusz zbudowano w północnej pierzei Rynku i swoją architekturą nawiązuje do włoskich, toskańskich ratuszy.
W mieście jest dużo budynków użyteczności publicznej z końca XIX , początku XX wieku. Zwracają uwagę nowymi, jasnymi tynkami.
To obecnie gmach Sądu Okręgowego. Został zbudowany w 1894 również dla Sądu Okręgowego, wtedy - Guberni Radomskiej.
Przy Placu 3 Maja stoi dawna cerkiew, zbudowana w 1902 roku, a od 1919 roku całkowicie przebudowany kościół garnizonowy p.w. św. Stanisława.
To widok od tyłu, od ul. Piłsudskiego.
A to od frontu, od ul. Żeromskiego.
Szkoda, że nie trafiłam na jeden ze słonecznych dni, które ostatnio regularnie przeplatają się z pochmurnymi. Wtedy na pewno miasto pokazało by mi swoje ładniejsze oblicze.
A tak... wiem już "jak jest " w Radomiu. Ciekawość zaspokojona. I wystarczy.