piątek, 22 listopada 2019

Radom expres

Będzie to bardzo subiektywna relacja  z krótkiego pobytu w Radomiu.
Tytuł nawiązuje do krótkoterminowych wyjazdów zagranicznych. Mogłabym też nazwać tę notatkę "Radom w pigułce". Bo miałam na przechadzkę po Radomiu niewiele czasu, wręcz bardzo mało czasu - 3 godziny. Ostatnie kilkadziesiąt minut spacerowałam już po zmroku.
Kiedyś powiedziałam, że nie ma nieładnych miejsc. No, może latem? Nie, żeby Radom był nieładny, ale... to nie moje klimaty.
Byłam już w Radomiu, raz, krótko po tym, jak został nowym miastem wojewódzkim (czyli w czasach "prehistorycznych", bo chyba niewiele osób pamięta jeszcze, że w Polsce było 49 województw). Wtedy też była to niedługa przechadzka po mieście, tyle, że latem i z przewodnikiem.
Jakoś całkiem inaczej zapamiętałam to (tamto) miasto.
Muszę przyznać, że głównym winowajcą mojego sceptycznego spojrzenia na Radom, była pogoda. Paskudna, taki listopad w swojej typowej, najgorszej odsłonie: szaro buro cały dzień, wichrzysko głowy urywało i jeszcze co kilka kroków pokropywała nieznośna mżawka (o parasolu nawet nie było co myśleć, za silny wiatr). Zmarzłam, zmokłam i nie zjadłam nic smacznego.
Może, gdybym trafiła na przyjemną kawiarenkę, to i na miasto spojrzałabym przyjaźniejszym okiem.
Ale na długim, reprezentacyjnym (podobno) deptaku (ul. Żeromskiego), "wydmuchajewo", jakieś kebaby, burgery, żadnych (na pierwszy rzut oka) przyjemnych kawiarenek, takich  z klimatem (a spotykałam takie w małych, znacznie mniejszych, miasteczkach  po mojej stronie Polski). Wracając znalazłam dwie kawiarenki, z tak przyciemnionym światłem, że musiałam sprawdzić, czy są otwarte (w środku też pusto). A wcześniej zrezygnowana bezowocnym poszukiwaniem wypiłam całkiem smaczną kawę i zjadłam pączka w takim barze kawowo-lodowo-gofrowo- zapiekankowym (na szczęście poza mną nie było w nim nikogo i żadnego zapachu zapiekanek nie było) .


To widok na ulicę Żeromskiego od Placu 3 Maja w stronę Starego Miasta. Bardzo nieprzytulnie było tam wczoraj. Zdjęcie zrobione o godzinie 15.00.
Widać, że w czasach, gdy powstawała, było to małe miasteczko, na krańcach wielkiego Imperium Rosyjskiego. 
No i jeszcze takie spostrzeżenie. Mimo, że Radom liczy przeszło 200 tys mieszkańców, to w centrum miasta tego nie widać: sklepy zamykają, jak w miasteczku 20 tysięcznym  - o godzinie 17.00.

Jak zawsze, starałam się zobaczyć i pokazać to, co lubię najbardziej: zabytki. Radom się stara, najstarsze i całkiem młode zabytki (te zaledwie stuletnie) są pięknie odnowione. Ale z pustego i Salomon nie naleje. Czytając informator turystyczny o Radomiu, podziwiałam autorów (na pewno zakochanych w swoim mieście), że nawet najdrobniejszy ciekawszy obiekt doczekał się wzmianki w informatorze. Bo te obiekty giną w nie bardzo ciekawej całości. Trzeba chcieć je dostrzec, ja chciałam.
Wspomnę o najstarszym zabytku miasta, to Grodzisko Piotrówka.   Nie dotarłam tu, pogoda mnie pokonała. Podobno już za czasów Mieszka I był w tym miejscu gród, którego ziemne wały widać do dziś.  Nieopodal znajduje się najstarszy kościół Radomia pod wezwaniem Św. Wacława (też go nie widziałam). Powstał w XIII wieku. Ale...dopiero w 1978 roku zaczęto przywracać mu dawną gotycką postać. Przez prawie 200 lat nie był kościołem (jego funkcje się zmieniały, przebudowano go po odzyskaniu niepodległości na szpital, pod cegłami i zaprawą znikł gotyk całkowicie ). 
W XV wieku powstał najpierw drewniany, a w XVI wieku murowany kościół i klasztor oo. Bernardynów. Też przechodził różne koleje losu i przebudowy, ale ładnie się prezentuje przy głównej ulicy miasta.


Idąc dalej deptakiem Żeromskiego w stronę starej części miasta minęłam ładny barokowy kościół p.w. Świętej Trójcy, wybudowany wraz z klasztorem dla sióstr benedyktynek (też przebudowywany kilkakrotnie).


Widzicie kwiaty w donicy, u dołu zdjęcia? To bardzo ładnie się prezentująca kapusta ozdobna (chyba województwo Mazowieckie promuje w tym roku kapustę, bo identyczne fioletowe "kwiaty" kapusty widziałam w Warszawie). 


Zdjęcie poruszone, ale widać kapustki z bliska. Żadne inne kwiaty nie dotrwałyby do końcówki listopada.
A to radomska fara.
Doszłam do Fary, która znajduje się w starej części miasta, w obrębie dawnych murów miejskich, w  Mieście Kazimierzowskim. Fara p.w. Św. Jana Chrzciciela powstała w latach 1360-70 z fundacji Kazimierza Wielkiego. Z Radomiem związany był przez dwa lat drugi syn Kazimierza Jagiellończyka (młodszy brat Władysława Warneńczyka), późniejszy św. Kazimierz, patron Wilna i właśnie Radomia.
Nie poszłam dalej, bo znów zaczęło kropić. I zrobiłam błąd. Dopiero studiując plan miasta zauważyłam, że nie dotarłam do Rynku. Z pierwszego pobytu przypomniałam sobie (patrząc na zdjęcie w informatorze) Ratusz, wybudowany w połowie XIX wieku, według projektu Henryka Marconiego w stylu neorenesansowym. Ratusz zbudowano w północnej pierzei Rynku i swoją architekturą nawiązuje do włoskich, toskańskich ratuszy. 
W mieście jest dużo budynków użyteczności publicznej z końca XIX , początku XX wieku. Zwracają uwagę nowymi, jasnymi tynkami.

To obecnie gmach Sądu Okręgowego. Został zbudowany w 1894 również dla Sądu Okręgowego, wtedy - Guberni Radomskiej.
Przy Placu 3 Maja stoi dawna cerkiew, zbudowana w 1902 roku, a od 1919 roku całkowicie przebudowany kościół garnizonowy p.w. św. Stanisława.


To widok od tyłu, od ul. Piłsudskiego.


A to od frontu, od ul. Żeromskiego.

Szkoda, że nie trafiłam na jeden ze słonecznych dni, które ostatnio regularnie przeplatają się z pochmurnymi.  Wtedy na pewno miasto pokazało by mi swoje ładniejsze oblicze. 
A tak... wiem już "jak jest " w Radomiu. Ciekawość zaspokojona. I wystarczy.

20 komentarzy:

  1. Niektóre miejscowości wyglądają lepiej o zmroku przy zapalonych latarniach. Mnie rozczarowało Koło, albo też nie dotarłam tam gdzie trzeba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam Koła, dawno temu byłam tam, jeszcze wtedy była wieża ratuszowa, okrągła. Zdaje się, że się zawaliła (a może to w innym mieście). Ale Koło, to też takie "nijakie " miasteczko carskiego pogranicza.

      Usuń
  2. Może przeczytałaś już w mojej ostatniej książce tekst pt: Nad rzeką Mleczną"?Jeśli nie, to zajrzyj proszę.
    Bo to jest tak, że na każde miejsce /miasto, wieś, miejscowość/ patrzymy poprzez pryzmat przeżytych tam chwil i poprzez naszych bliskich i przyjaciół którzy w tym miejscu mieszkają.
    A Radom poniósł największe chyba w Polsce koszty gtransformacji ustrojowej - wyjechali z niego prawie wszyscy młodzi i wyształceni - dlatego tak mało ludzi widziałaś na ulicach.
    Ale z Radomia pochodzi wiele znanych osób.... No i dbają tam bardzo o kulturę. Zawsze gdy tam jestem "zaliczam" jakieś wydarzenie kulturalne. A bywam w Radomiu 3-4 razy w roku.
    Pozdrawiam Haniu serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz już emocjonalny stosunek do Radomia :) postrzegasz go przez "różowe okulary" kultury. Ja napisałam tylko o pierwszym wrażeniu, subiektywnym. Sama rozumiesz, że nie sposób dowiedzieć się zbyt dużo o mieście w 3 godziny. Ty masz blisko, więc miałaś okazję poznać miasto od najlepszej strony. I bardzo dobrze, że tak dużo się dzieje w tym, na oko, niepozornym mieście;) I ja Ciebie pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. mało zieleni, to tylko z powodu jesieni? Na deptaku nie ma drzew? I może rację ma Stokrotka- może byłaś w złym humorze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Listopadowe ciemne i mokre dni mnie dołują. No i nie znam nikogo w Radomiu, nic mnie z tym miastem nie łączy. A na deptaku jakieś iglaki w donicach i chyba młode drzewka, dość rzadko, teraz już łyse. Zawsze staram się znaleźć coś ładnego w nowych miejscach. Ale faktycznie aura nie sprzyjała mojemu dobremu nastrojowi.

      Usuń
  4. Witaj jeszcze ciepłym, kolorowym dniem
    Nie chce się zatem wierzyć, że grudzień za chwilę zapuka do naszych drzwi. Dlatego chętnie wybrałabym się z tobą na taki spacer po Radomiu. Nie byłam tam
    Pozdrawiam końcówką listopada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja chętnie pospacerowałabym z Tobą, nie tylko po Radomiu :) Ale zdecydowanie w zieleńszej porze roku:) Bo już zrobiło się łyso, wszystkie liście u nas opadły, jakby jednej nocy! No i tylko miesiąc do Gwiazdki! Ściskam Cię!

      Usuń
    2. Witaj w ten szary, jesienny, ale już prawie zimowy dzień, a raczej wieczór.
      Grudzień już puka do naszych drzwi. Za oknem coraz częściej ciemniej niż jaśniej. Tak za chwilę zawieszę moje kalendarze. Pytasz co robię ze starymi. Po prostu chowam je do szuflady. A zbieram tylko te, które wisiały lub stały u mne w domu przez rok
      Pozdrawiam wieczorową porą i życzę Tobie aby dobre myśli rodzące się w głowie zawsze do Ciebie docierały...

      Usuń
  5. Dziękuję za przechadzkę po Radomiu pomimo niesprzyjającej pogody. Nigdy nie byłam w tym mieście i raczej już nie będę. Nie jestem wielbicielką obiektów sakralnych, sądowych też nie ale ten gmach Sądu Okręgowego robi wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam duży szacunek do historii, a że obiekty sakralne zwykle były najtrwalsze, murowane, to ich najwięcej dotrwało do naszych czasów z dawnych lat (współczesne kościoły nir zachwycają, wręcz odwrotnie) A w Radomiu właśnie gmachy publiczne (ten sąd, szkoły, biblioteka, także banki) są budynkami z przełomu XIX /XX ww i są bardzo ładnie odrestaurowane. Miło popatrzeć.

      Usuń
  6. Pomimo nieodpowiedniej pogody, zdjęcia zrobiłaś ładne. Nie byłam tam.
    Pozdrawiam Haniu serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się nie spisywać Radomia "na straty" ;) Było ponuro. I tak się dziwię, że te zdjęcia wyszły. A każde miasto zyskuje zieloną porą. Ale co zrobić, teraz miałam okazję się przejechać, to skorzystałam. Uściski dla Ciebie Marysiu!

      Usuń
  7. Ciekawe to miasto, nieważne jak się nazuwa. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja, Krysiu, wybrałam najładniejsze elementy z tego miasta. No i wszystkie miasta są dla mnie ciekaw, chociaż Radom akurat nie zachwycił, jako całość. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  8. Na takie miasta chyba rzeczywiście wystarczają 3 godziny... Ale kapusta w donicy śliczna :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdyby tam była dłużej, to może faktycznie zainteresowałaby mnie oferta kulturalna, o której wspomina Stokrotka. Po ciemku, w mżawce nie było sensu chodzić, 3 godziny musiały wystarczyć.
    U nas w Wielkopolsce kapusty nie spotkałam. Chyba są i w innych kolorach. Muszę popytać u ogrodników. Wsadzić do donicy przed domem :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No to trochę kilometrów zrobiłaś Haniu do Radomia.Ja w latach młodości,co roku przejeżdżałam przez Radom autobusem z Łodzi do Lublina .Widziałam przejazdem,ale z tego co widać to też maja swoje perełki..Pogoda deszczowa działa faktycznie źle na człowieka.Dlatego było pusto ,ponuro i zero ludzi..ale listopad o tej porze w mieście ,bywa czasami smutny.U nas te kolorowe kapustki też są i w różnych kolorach..Są piękne,ale nigdy nie kupiłam ..Bo ciągle pada,ciemno sie robi szybko na dworze,nie wychodzę ,tyle tylko jak jadę do miasta ,czy ptakom ziarna nasypać.Tak ,że zero strojenia..nadchodzi wyż ,przymrozki i śnieg.☺ Pozdrawiamy Was Serdecznie Haniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tez nie chce się wychodzić z domu, nawet, żeby listy ze skrzynki wyjąć, czy pójść po seler czy por do ogrodu (bo jeszcze rosną). A żeby jechać do sklepu, to muszę się przymusić ;) Dlatego pojechałam z A., żeby trochę nowych wrażeń łyknąć :) Pozdrawiamy Was też równie serdecznie!

      Usuń
  11. Dziękuję za tę wycieczkę. Nigdy nie byłam w Radomiu.

    OdpowiedzUsuń