Przez parę dni mamy mieć ciepło. Podobno. Na razie od kilku dni codziennie świeci słońce. I grzeje :) Chociaż z natury jestem piecuchem i nie lubię się ruszać, ta słoneczna pogoda skutecznie wywabia mnie z domu. Zaraz za domem mam pole i polną drogę. Prowadzi na okoliczne pola, jeżdżą nią , z rzadka, traktory z przyczepami albo z wielkimi pługami, albo z bronami i innymi narzędziami do kultywacji gleby. A w czasie żniw zjawiają się kombajny. Przez większą część roku jest tu cicho i bezludnie.
W każdy słoneczny dzień idę na spacer, z kijkami. Nie wiem, czy chodzę "prawidłowo", po prostu idę . Droga dochodzi do gospodarstwa (biegnie z tylu domostwa, tuż przy płocie, rzadko tam dochodzę, mam wrażenie, że skradam się komuś po opłotkach). Najczęściej dochodzę do wielkiego stogu ze słomianych balotów. Jestem leniwym piechurem, więc robię tylko około kilometra (ale codziennie).
Codzienny widok. Po prawej ozime żyto, które na razie wygląda, jak chwasty. Po lewej będzie , jak co roku, kukurydza dla "naszych" krów. Kukurydza jest taką niezwykłą rośliną, że może wiele lat rok po roku rosnąć w tym samym miejscu. Inne rośliny wymagają płodozmianu, mimo nawożenia, w tym samym miejscu żyto, czy rzepak, czy pszenica nie udadzą się, plon będzie kiepski. Mówił mi to fachowiec, autorytet, mój tato.
Mówiąc "nasze krowy", mam na myśli krowy w oborach w mojej wsi. Od wielu lat obory po byłej spółdzielni są dzierżawione, a mleko od tych krów służy do wyrobów Spółdzielni Mleczarskiej "Jana". Jestem "fanką" tych wyrobów, bo są smaczne i w naszym sklepie firmowym naprawdę tanie, a do tego widzę tę kukurydzę od siewu do zbioru i wszystkie zabiegi agrotechniczne przy niej, i mam wrażenie, że to zdrowa pasza. Więc te masła, mleka, sery są też, prawie, nasze ;)
A na polu jeszcze niewiele się dzieje. Ozimina się dopiero budzi po zimowym śnie, a jare będą siać dopiero na wiosnę. Ale pola są już przygotowane, nawiezione obornikiem (jechali z tym "złotem" obok nas) i świeżo przeorane.
Lasy są piękne, widowiskowe. Ale i pola mają wiele uroku. O każdej porze roku mam inne widoki. Żadnych zwierząt nie widziałam, a ptaki fruwają w sporych stadach, płochliwe, nawet zwykłe u nas, codzienne, mazurki. Nie zdążyłam zrobić zdjęcia, już podrywały się całą chmarą i tyle je widziałam.