czwartek, 4 lutego 2021

Z ciasteczkami w tle

 Ciasteczka to wynik wspomnień. 

Najpierw wpadła mi w ręce stara książka z przepisami na ciasta i ciasteczka. Tak, stała na półce z innymi książkami kucharskimi, ale nie zwróciłam na nią wcześniej uwagi. Zabrałam ją z kuchni rodziców, jakiś rok temu, gdy zaczęliśmy tam generalny remont. Wtedy tyle było innych sprzętów, że książkę wstawiłam na półkę i o niej zapomniałam. A tu zimą, gdy szukałam natchnienia na ciekawy obiad, objawiła mi się taka niepozorna książeczka.



To wydanie z 1973 roku.

A ile w niej smakowitych przepisów! Od samego czytania ślinka leci i nabiera się ochoty na pieczenie. Samym wyobrażaniem sobie smaku nie można się nasycić, ale jest to przyjemne uczucie, mimo wszystko. I ta świadomość, że każdej chwili mogę sobie takie cudo upiec (no, powiedzmy, że co któreś, bo jednak nie mam wszystkich potrzebnych składników zawsze pod ręką).

Na pierwszy ogień poszły zupełnie zwyczajne ciastka "na oleju". Takie keksy, herbatniki. Łatwe, proste i tanie (co za PRL-u było nie bez znaczenia).


I mają tę zaletę, że można je przechowywać, jak inne herbatniki, przez dłuższy czas, bez szkody dla smaku (ja mam różne puszki do ciastek).

Potem zrobiłam łatwe i szybkie bezy (z dodatkiem kawy instant, mają szlachetniejszy smak).


I też nie trzeba ich szybko zjadać  w obawie, że się zestarzeją. Mogą poleżeć ;)

A potem chciałam zrobić "makaroniki" orzechowe. Poprosiłam Mojego o rozbicie większej ilości orzechów włoskich, wyłuskałam je, zmieliłam i...przypomniałam sobie inne ciastka z orzechami mielonymi. I te upiekłam.

I utonęłam we wspomnieniach :) Pierwsze , jakby podstawowe wspomnienie, to ciastka, zwane rożkami, jedzone u mojej licealnej przyjaciółki. Ach, tak mi smakowały, że poprosiłam o przepis. Te rożki, to ciastka z Małopolski, pieczone przez przyjaciółki babcię (która stamtąd pochodziła), na Gwiazdkę i w czasie karnawału. Jeszcze niedawno mama przyjaciółki piekła owe różki. Gdy na wspólnym spotkaniu (a było to jeszcze przed pandemią) podałam u siebie te rożki, to przyjaciółka się wzruszyła, że ktoś jeszcze umie i chce je piec (bo ona sama ich nie piekła, ale postanowiła podtrzymać rodzinną tradycję i też je upiec). Te rożki i u mnie mają długą, prawie 50-letnią tradycję. Ale nie zawsze mam tak dużo orzechów, żeby pamiętać o rożkach orzechowych (mogą być też migdały zamiast orzechów).


Nie wiem, dlaczego te ciasteczka w formie "nawiasów" nazwano rożkami, ale jest to oficjalna nazwa.

I właśnie drugie wspomnienie, związane z tymi ciastkami, dotyczy tej "oficjalnej" nazwy. 

Jest w Krakowie bardzo "krakowska" cukiernia. Na ulicy Starowiślnej - Cukiernia Cichowskich (żadna kryptoreklama, nikt mi za nią nie płaci, po prostu moja ulubiona w mieście Kraka). Trafiłam tam dawno temu, gdy okazało się, że w żadnej cukierni na starym mieście nie mogłam kupić nugata. A dawniej w każdej krakowskiej cukierni były nugaty (w Poznaniu ich nie uświadczysz).  Ktoś polecił mi właśnie Cichowskich. A tam było tyle smakowitości! I nugaty, i piszingier (wafle przekładane kremem), makaroniki z różą i z kremem orzechowym, i rożki maślane! Moje rożki, jeszcze delikatniejsze "nawiaski", niż ja robię. Ale w smaku- moje. 

Już dawno nie byłam w Krakowie (ostatnio w 2016). Czy jeszcze, w tych trudnych czasach, cukiernia działa? Musiałam to sprawdzić w necie. Działa! Jaka ulga! Co prawda nie znalazłam w spisie produktów owych rożków, ale nugaty i piszingier są, a makaroniki "wspięły się" na europejski poziom (to są już macarons, francuskie kolorowe makaroniki), ale te swojskie, z różą, pozostały.

I znów zatęskniłam za podróżą, choćby do Krakowa :) Myślę, że mimo trudności obiektywnych, jest to do zrobienia, jeszcze w tym roku. Oby!

Zapowiadają znów powrót mrozów, boję się, że te mrozy nas dosięgną. Śnieg stopniał, mróz zaatakuje "gołe" roślinki, A tu wiosna się "przebija".


Byle do wiosny!




15 komentarzy:

  1. Haniu - tyle słodkości od rana!!!!
    I jeszcze te przebiśniegi!!!
    Cudnie:-)
    Dziekuję bardzo :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, te ciastka zjadam powoli;) Gdy (jeśli) syn mnie odwiedzi, to i on skubnie. Mam nadzieję, że fala mrozów pójdzie górą, ominie nas. Przykryłam przebiśniegi jedliną (bo brak śniegu). Mam nadzieję, że przetrwają. Ściskam Cię!

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie 30-40 cm puchu na trawniku leży! Przebiśniegi nie mają jeszcze swego czasu u mnie!
    A ciasteczka, miodzio! Chciałoby się pochrupać! :-)))) Moim ekspertem w tej dziedzinie był Tatko! Do dzisiaj pamiętam makaroniki owsiano-kakaowe, i ich smak. Nigdy nie udało mi się tego podrobić, a nie zapisałam receptury! Po czasie okazało się, jaka to ważna rzecz!
    Pozdrawianki wesołe! :-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, nie ma to, jak zapisane i zebrane przepisy, tak uważam :) Uściski :)

      Usuń
  4. Takie smaki pamięta się całe życie!
    Byliśmy niedawno w Krakowie, polecano nam lody z tej cukierni, ale jakoś nie dotarliśmy, a szkoda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może następnym razem? Będzie pewnie już otwarta kawiarnia przy cukierni. To są nieco inne smaki, niż te nasze wielkopolsko - kujawskie :) Na pewno będziecie zadowoleni :)

      Usuń
  5. Po mojej mamie ostała mi się książka kucharska wydana w latach 50-tych. Nie gotowałam ani nie piekłam nic według przepisów w niej zawartych, bo kulinaria nie są moja mocną stroną. Pamiętam jednak ciastka robione maszynką do mięsa, na którą nakładało się specjalną nasadkę. To były najczęstsze wypieki. Drugim takim przysmakiem były wafle przekładane kremem lub własnoręcznie robionymi konfiturami. Ciastka owsiane smakowały mi najmniej. Moja warszawską cukiernią była Pomianowskiego, dawniej na Krakowskim Przedmieściu, ale teraz podobno można filie znaleźć w innych dzielnicach. Ślinka pociekła mi na widok bezy, bo je lubię najbardziej, ale mama rzadko je piekła. A te Twoje rożki może nazwę wzięły od poroża(jeżeli zaokrąglona część, to dół, to proste części tworzą rogi) albo od rogu instrumentu.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, tych ciastek z maszynki nigdy u nas nie robiono. Jadałam je u znajomych. A bezy łatwiutkie są. jesli masz mikser, to wystarczy ubic 2 białka, dodac do ubitych białek 125 g cukru, ubic razem i piec w 140 st, aż wyschną ok 40 min. Może syn Ci zrobi? Smacznego! I ja Ciebie pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Ciasteczka z maszynki też wydawały mi się łatwe do zrobienia, gdy robiła je matka. Sama jednak nigdy się nie zdecydowałam. A miksera niestety nie mam, młodzi mi zabrali. Uściski.

      Usuń
  6. Witaj już w lutym Haneczko
    Komentarz się opublikował
    A te rożki piekła najmłodsza siostra mojej babci, Są pyszne, ale teraz, sama wiesz...:((
    Ciepła Tobie życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli cukier Ci nie szkodzi, to zrób ciasteczka migdałowe albo orzechowe (z przepisu na Kokoski, niżej). Bo bezy, to takie ciastka "nic" ;)
      Uściski dla Ciebie!

      Usuń
  7. Ciasteczek w domu wolę nie mieć bo zaraz je zjem. A z dzieciństwa najbardziej pamiętam amoniaczki z cukrem i przepyszny chrust.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chruściki nie wychodzą mi takie, jak bym chciała, ale robię w karnawale choćby raz, dla podtrzymania tradycji. A amoniaczków nie znam, mama widać nie piekła, a ja nie natknęłam się na przepis. Ciasteczka, które można przechować, jak herbatniki, muszę mieć, żeby wiedzieć, że mogę do nich sięgnąć. I je sobie wydzielam.

      Usuń
  8. Podziwiam Twoją pasję detektywistyczną:wszystko zbadać, sprawdzić, dojść do sedna. Podziwiam!Ja piekę coraz mniej, wychodząc z założenia, że jak upiekę, później trzeba będzie zjeść:))wyjątkiem są uroczystości i święta.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz, kryminały też lubię czytać, ale tylko te logiczne 'uczciwe', z przyzwoitym śledczym i ciekawą zagadką. To dochodzenie do rozwiązania najbardziej mnie ciekawi. A ciasteczka są wygodne, można je jeść w ciągu dłuższego czasu, no i są małe. A ja tak bardzo lubię do południowej kawki coś przegryźć słodkiego. Jedno ciastko i wystarczy. A "sucha" kawa by mi nie smakowała.;)

    OdpowiedzUsuń