Od kilku lat jestem też Poznanianką, czyli mieszkanką Poznańskiego (powiatu), a nie samego miasta.
Do Miasta mam pół godziny szosą i jeszcze mniej pociągiem.
W piękny słoneczny dzień powszedni znalazłam się w moim ulubionym miejscu Poznania. Na Starym Rynku. I w jego okolicach.
Starałam się spojrzeć na moje ulubione zakątki okiem turysty. Ale takiego turysty, który po latach odwiedza dawno nie widziane kąty, zainteresowanego i życzliwego, a nie szukającego dziury w całym ;)
Widok, który zawsze mnie cieszy :)
To odchodząca od Starego Rynku urocza uliczka Świętosławska.
Są tu hostele i klimatyczne kawiarenki (w sumie nie wiem, jak nazwać lokal, w którym podają dania wytrawne, ale nie typowo obiadowe, raczej lunchowe, przekąskowe, a także słodkie desery i ciasta).
Ulicę zamyka barokowa fara. Kościół św. Stanisława został farą dopiero w XIX wieku, kiedy ta pierwsza fara spłonęła doszczętnie, kolejny raz i nie dało się jej już uratować. Pierwsza fara pod wezwaniem św.Marii Magdaleny stała nieopodal, na Placu Kolegiackim. Trwają tam teraz prace, nad rewitalizacją placu (co oznacza, że jest tam totalny "sajgon", okropny hałas maszyn, kurz lub błoto, w zależności od pogody).
Na ulicy Świętosławskiej była moja ulubiona kawiarenka, nadal jest, ale zmieniła nazwę (czyli właściciela). Najciekawszy w tym lokalu jest ogródek "od podwórka". Lubiłam tam wejść, żeby wypić kawę mrożoną pod zielonym, prześwitującym słońcem "dachem" z bluszczu i winobluszczu.
I tym razem wstąpiłam na kawę, włoską, gorącą . A że lokal preferuje teraz kuchnię włoską, to wzięłam sobie jeszcze tiramisu :)
Wiadomo, że wszystko drożeje, ale czy to nie przesada, żeby za filiżankę kawy płacić równowartość prawie 3 Euro? (w zeszłym roku we Wrocławiu "udało mi się" zapłacić za kawę na Rynku 16 zł! I ja się na to zgodziłam!)
Po sąsiedzku druga kafejka, stale ta sama. To widok od ulicy.
A to od "podwórka", czyli ogródek letni. Zieleń bardzo sie rozrosła i wypiękniała na tym "podwórku" :)
Posilona, w dobrym nastroju poszłam spacerkiem dalej po znajomych i, okazuje się, całkiem nowych, ścieżkach.
To piękny dziedziniec Urzędu Miasta Poznania, siedziba prezydenta Miasta, przestrzeń publiczna. W latach ubiegłych odbywały sie tu koncerty i spektakle teatralne, darmowe (m.in.występowała tu Krystyna Janda). Gmach Urzędu, to dawne kolegium jezuickie, w skład którego wchodził także obecny kościół farny.
Okazała wieża nad dawną bramą wjazdową na dziedziniec kolegium.
Przez dziedziniec, nieznaną mi furtką przeszłam na tyły fary, do parku Chopina.
Nigdy tu wcześniej nie byłam, choć widok jest mi znany, bo widywałam te budynki z tramwaju, przejeżdżającego obok parku.
A tu mały pomnik koziołków. Przeniesiono je sprzed Urzędu Miasta, z Placu Kolegiackiego, na czas remontu Placu. Koziołki (te z wieży ratuszowej), to symbol miasta :)
Tu popiersie Chopina w parku jego imienia. Nigdy wcześniej nie byłam w tym parku, niesamowite. To ścisłe centrum miasta. W tle nadal Urząd Miasta. Owo byłe kolegium jezuickie, to potężny gmach. A Chopin podobno przebywał w jednym z domów na Placu Kolegiackim, tuż przy gmachu kolegium (na budynku jest tablica pamiątkowa).
Spacerowałam dalej.
Wyszłam z parku na Plac Bernardyński. Jest tu jeden z pięciu targów (rynków) miejskich (w 1945 roku przeniesiono tutaj targ ze Starego Rynku). A historia placu sięga XV wieku, kiedy w to miejsce sprowadzono zakon bernardynów. Poznaniacy nazywają widoczny na zdjęciu kościół kościołem bernardynów, ale od 1991 roku kościół i klasztor należą do franciszkanów.
Po zniszczeniach wojennych kościół bardzo długo odbudowywano. Ja dokładnie pamiętam bryłę kościoła bez hełmów. Te strzeliste wieże postawiono ponownie w 1983 roku.
Kościół stoi oficjalnie przy ulicy Garbary (jeden z boków Placu Bernardyńskiego). Poszłam w lewo, dalej Garbarami, znów w stronę Starego Rynku.
Zaskoczyła mnie pustka na ulicy. Wczesnopopołudniowa godzina, środek miasta, dzień powszedni, wakacje, lato, a na ulicach pustki. Także na Starym Rynku puste stoliki kawiarniane na płycie Rynku, mimo odbywającego się (wtedy) jeszcze Jarmarku Świętojańskiego. I mimo przyjemnej ciepłej, ale nie upalnej aury. Widać, że koronawirus zatrzymuje ludzi w miejscu.
To kościół Wszystkich Świętych na Grobli. Tak się o nim mówi "kościół na Grobli". I rzeczywiście sprawdziłam - oficjalny adres, to Grobla 1. A kościół stoi na rogu ul Mostowej i Ewangelickiej. Jednak posesja należy do ulicy Grobla. Taka zmyłka ;)
Kościół został wzniesiony w drugiej połowie XVIII wieku dla parafii ewangelickiej. Po II wojnie stał się świątynią katolicką.
Przed 57 laty kościół stał nad brzegiem Warty, a po drugiej stronie rzeki była dzielnica Chwaliszewo.
Ha, Chwaliszewo ma długą i bogata historię. Przez 400 lat (od początku XV w) leżące na wyspie między Wartą a Cybiną Chwaliszewo było oddzielnym miastem. Miało swoich kupców i rzemieślników, którzy byli konkurencją dla tych poznańskich. Gdy przyłączono Chwaliszewo do Poznania animozje między mieszkańcami obu brzegów rzeki nie ustały. Często dochodziło do potyczek i wzajemnych napadów. Mówiło się, jeszcze po II wojnie, że na Chwaliszewo niebezpiecznie sie zapuszczać, że tam mieszka "element kryminalny", rojbry po prostu. Sytuacja się zmieniła, gdy w 1963 roku zmieniono koryto Warty, zasypano stare koryto i Chwaliszewo znalazło sie na tym samym brzegu, co Stary Rynek i Garbary(pamietam jeszcze stary drewniany most na Chwaliszewo). Stare rojbry chwaliszewskie zmarły, a nowi nie wiedzieli o co się bić ;) Zresztą cała ta dzielnica mocno ucierpiała w czasie działań wojennych, po odbudowie, to już nie było dawne Chwaliszewo.
To krzyż, który stał na przyczółku mostu Chwaliszewskiego, po stronie Chwaliszewa. Tylko, że to nie jest "ten krzyż". Tamten był prosty, drewniany, o wiele wyższy. Ten jest taki nowomodny "wypasiony" i bez duszy. Mam nadzieję, że chociaż figura Chrystusa to ta sama, co na tamtym historycznym krzyżu.
Odwróciłam sie w drugą stronę, w miejscu, gdzie przed laty stał most. Widzicie, jak blisko stąd do Starego Rynku?(troche powiekszyłam). Za pasami na jezdni zaczyna sie ulica Garbary.
Na wprost ulica Wielka. W tle Ratusz , a jeszcze dalej Zamek Przemysła, bajkowa replika zamku księcia poznańskiego Przemysła I i jego syna króla Polski Przemysła II ( poznaniacy mówią "gargamel"). Zdjęcie pod słońce o godzinie 17.00
I tu skończyłam mój sentymentalny spacer. Ze stacji Poznań Garbary wróciłam pociagiem na moją spokojną wieś :)