niedziela, 12 lipca 2020

Dawnych wiosek czar

Byłam niedawno w Wielkopolskim Parku Etnograficznym w Dziekanowicach. Jeżdżę tam co jakiś czas, od lat, od czasu powstania tego muzeum. Moje dzieci, moje wnuki, moi goście, znajomi i rodzina też znają to miejsce (dzięki mnie) :)
Widziałam jak "skansen" powstaje, jak przybywa zabytkowych zagród, jak pięknieją na wiosnę i lato wiejskie muzealne obejścia.
Ten okropny COVID wpłynął na funkcjonowanie tego muzeum pod gołym niebem. Oczywiście, na gorsze.
Co roku w Parku Etnograficznym przez całe lato było tak zwane "żywe muzeum". W chatach bywało, że panie doglądające eksponatów, w strojach ludowych, gotowały w chacie zupę. Zapach swojskiej zupki przyciągał zwiedzających, jak magnes. Po obejściu chodziły kury i kaczki, w obórce albo przed obórką, w "patyku", stały kózki i osiołek, w przydomowym wiejskim ogródku kwitły kwiatki, rosły zioła. A w weekendy kowal kuł podkowy, wikliniarz wyplatał koszyki, garncarz kręcił kołem garncarskim. Żywe muzeum - cudo.
A teraz co? Najpierw nieprzyjemności, bo "śmiałam" wejść do pomieszczenia z kasą bez maseczki i na dodatek zadałam pytanie, czyli otworzyłam usta "narażając " panią w przyłbicy i za szybą, na wirusa. "Proszę wyjść, proszę nic nie mówić, pani mnie naraża, bez maski nie obsługuję". No, po prostu wirusowa histeria i paranoja. Ale miała kobita władzę  i jej użyła. Gdybym tam była sama, to bym się "wypięła" na takie traktowanie klienta. Maskę (przyłbicę) miałam w aucie, na parkingu, daleko od wejścia. Jak skansen na powietrzu, to nie pomyślałam o maseczce. Nie byłam sama, a rodzina miała coś na nos i usta , i te bilety kupili.
Ale nastrój sobie popsułam.
I patrzyłam na muzeum krytycznym okiem. Oczywiście żadnych zwierząt nie było, kwiatki takie mizerne, tyle, ile samo wyrosło od wiosny, od zeszłego roku. Za jednym z domostw zauważyłam poletko lnu. Niebieściło się jeszcze. W innym miejscu były poletka żyta i owsa.  Ktoś to uprawia.
Panie "doglądające" chodziły grupą, do chat nie wchodziły, w chatach nie było nikogo (mówiła rodzina). Na wszelki wypadek nie wchodziłam, żeby mnie ktoś znów nie wyprosił. Znam te wnętrza.





Pogoda była ładna, teren rozległy, ludzi mało, miałam spacer.


Pamiętam, jak stawiano ten kościółek.

Przy kościele - kapliczka, z boku widać prace przy wznoszeniu plebanii, przeniesionej z jednej z wsi powiatu jarocińskiego (była w kiepskim stanie, większość konstrukcji jest nowa).


Przed kościołem rośnie młody jawor. To takie prawdziwie polskie drzewo. Ma szansę w tym miejscu wyrosnąć na olbrzyma ;)


A to wiejska karczma, z Kaliskiego.

I jej wnętrze.


Dalej była kaplica na wiejskim cmentarzu.



Doszliśmy do dworu. To "nówka", replika. Ale jaka "klimatyczna" :) Pamiętam, jak budowano dwór, trwało to  kilka lat, a jeszcze 10 lat temu wnętrza były puste.




Teraz lśnią. Przyjemnie było być panią dziedziczką :)

Obok dworu stoi dawna wiejska szkoła. 


 To salka z lat 20-tych.

A to już całkiem współczesne lata 60-te ;) Pamiętacie?


I na koniec zwiedzania jeszcze wiejska kuźnia.

Na terenie muzeum jest bar, w którym można zjeść smaczne dania "wiejskie", na przykład żurek w chlebku albo plindze ze śmietaną (to placki ziemniaczane). Po zjedzeniu smacznej potrawy humor mi wrócił i już z uśmiechem patrzyłam na to "moje" dziedzictwo kulturowe :)
Jeśli będziecie jechać drogą z Pobiedzisk do Gniezna, to wstąpcie do Dziekanowic, to tuż przy drodze. A jeśli nastawicie się na zwiedzanie, to pojedźcie kawałek dalej. Tam czeka na was Lednica, wyspa - Ostrów Lednicki i rezerwat archeologiczny.

16 komentarzy:

  1. Ja też straciłabym ochotę do oglądania.. paranoja..
    Byłam w tym skansenie już lata temu - jeszcze z wycieczka nauczycielską:)) Była jesień,pogoda przecudna a miejsce naprawdę wyjątkowe. W ogóle lubię skanseny. Serdecznie pozdrawiam Haniu:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię skanseny :) Byłam zachwycona Skansenem w Sztokholmie. Trafiliśmy na Midsommar i na żywy skansen. Było wspaniale! Ściskam Cię :)

      Usuń
  2. Znam Dziekanowice. Wnętrza chat pamiętam dzieciństwa, bo w podobnej mieszkała moja babcia.
    Ostrożnosci w czasie pandemii nigdy nie jest za wiele. Ludzie chorują i umierają. Ja się tej pani z kasy nie dziwię, bo dosliwnie każdy z nas może być źródłem zakażenia i każdy może zachorować.
    Zdrowia Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rozumiem ostrożność, ale pani była niegrzeczna i za dwiema szybami, a ja daleko przy drzwiach. Wyraźnie świętsza "od papieża". A jak poszła po obiad do baru, gdzie też byli obcy ludzie, bez maseczek, to sama maseczki też nie miała(akurat siedzieliśmy na dworze i ja widziałam). A ja mam ostatnio kłopot z emocjami, wiem o tym.

      Usuń
  3. Haniu, jeżdżę tam co roku, nawet dwa razy w roku, przeważnie na festyny, to mój ulubiony skansen.Panie gotują i pieką głównie w czasie festynów, w innych porach tylko pilnują...
    mała liczba zwiedzających nie przeszkadza mi nigdzie, odwiedziłam Kraków i fajnie było, reżim trzeba zachować, ale zabytki i knajpki ciągle takie same...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To gotowanie zupki w jakiejś chacie miało miejsce z 20 lat temu ;) ale to było niezwykle sympatyczne (w zwykły dzień, pani pilnująca wykorzystała czas, żeby sobie zupę ugotować) ;)

      Usuń
  4. Nie byłam i chyba nie będę w tym uroczym miejscu. przyznam Ci się,że jak ogłoszono pandemię, to wystraszyłam się bardzo i zamartwiałam. Po dwóch miesiącach strach trochę zelżał, ale ponieważ nadal są zachorowania i zgony, to uważam, że maseczkę powinniśmy nosić przy kontaktach z obcymi. Zdrowia życzę i dziękuję za uroczą wycieczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zachowuję dystans, a o maseczce po prostu zapomniałam, nie pierwszy raz (przez co nie mogę wejść do sklepu). Ale pani kasjerka nie była grzeczna, brak kultury po prostu. Zamiast spokojnie przypomnieć mi o maseczce, rozwścieczyła mnie ;) Niektórzy lubią być "ważni". Skansen mnie uspokoił :)

      Usuń
  5. Cudne miejsce, uwielbiam takie klimaty, zwiedzanie i przebywanie w takich miejscach. Robi się od razu jakoś tak... spokojnie, sielsko i tak normalnie.
    Pandemia budzi strach.
    Pozdrawiam ciepło, Agness<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, te małe domki, te proste sprzęty, dużo zieleni - uspokoiły mnie, wyciszyły :)
      A pandemii nie lekceważę, ale niektórzy przesadzają z reakcjami (ja pewnie też) ;) Pozdrawiam Cie równie serdecznie!

      Usuń
  6. Ja maseczkę noszę absolutnie wszędzie poza bramą mojego ogrodu, więc hm... no tak mam. A skanseny tak średnio lubię, z jednej strony to ciekawe bardzo, z drugiej jednak straszliwie sztuczne. Takie ludzkie zoo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zwykle tez nosze maseczkę, taka "na wszelki wypadek", trochę za ciasną (za krótkie nauszniki), uszytą własnoręcznie. Ale została w inne torebce. Tu miałam przyłbicę, ale została w aucie (mąż mi ją po chwili przyniósł, ale bilety już kupiła szwagierka)
      Ja się w maseczkach duszę, moja podświadomośc każe mi o nich zapominać.
      A skansen, jak każde inne muzeum - prawdziwy być nie może (ale ten zapach domowej zupki w muzealnej chacie zapamiętam na zawsze) ;)

      Usuń
  7. Lubię skanseny, ale już dawno w żadnym nie byłam.
    Haniu mogłaś poratować się apaszką zamiast maseczki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marysiu, było bardzo ciepło, apaszek nie noszę w naszym klimacie latem(może nad morzem, w górach), Ja miałam "maskę", czyli przyłbicę, ale zapomniałam, wszak na świeżym powietrzu nie trzeba nosić maski. A tu kasa nie w kiosku, tylko w budynku. I klops.
      Ja tez bardzo lubię skanseny, dawniej zwiedzałam każdy, do którego dotarłam. Nie było ich wtedy tak wiele. Wiem, że i w GB są takie muzea typu skansen. Może trafisz tam niedługo? Pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
  8. Witaj deszczowym lipcem Haniu
    A może u Ciebie dzisiaj słonecznie? Bo przecież dzisiaj powinno tak być.
    A za miasto nawet do takiego skansenu chętnie bym pojechała
    Pozdrawiam szumem deszczu za oknem

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejne ciekawe miejsce.:)
    Lubię skanseny. Trochę już ich zwiedziłam.
    W masce się duszę, ale tam gdzie trzeba - zakładam.
    Pozdrawiam Cię Haniu ciepło.

    OdpowiedzUsuń