poniedziałek, 20 września 2021

W świat :)

 I w końcu wyruszyliśmy dalej "w świat".

Zaczęliśmy od wyjazdu służbowego do Jaworza. Ja byłam tam tylko "osobą towarzyszącą", ale bardzo miło zostałam przyjęta.

Nigdy wcześniej nie byłam w Jaworzu, nawet nie słyszałam o tej miejscowości. A to bardzo ładne, przyjemne miejsce. Tuż obok Bielska-Białej. Na granicy Beskidu Śląskiego. W Jaworzu są sanatoria i źródła solankowe. W pięknym, zabytkowym parku powstała mała tężnia, ciesząca się dużym powodzeniem kuracjuszy i gości Jaworza. Być może spełnią się marzenia miłośników Jaworza i będzie to oficjalnie "Jaworze -Zdrój"? :)




Tutaj wyraźnie widać faszynę, te gałązki tarniny, po których spływa solanka. Bardzo mnie ta mała tężnia fascynowała, robiłam codziennie kilka kółek wokół, "dla gardła". :)


A to widok na mały amfiteatr w parku. I w tle pierwsze góry.


I jeszcze nowoczesny lokal, ze świetnym jedzeniem, w którym gościliśmy.

Pojechaliśmy daleko na południe od domu. Postanowiliśmy stąd pojechać jeszcze dalej, na wakacje, pozwiedzać.

Pierwszy przystanek, to Frydek Mistek, spore miasto w Czechach, kilkanaście kilometrów od Cieszyna. Miasto ma dość niepoważnie brzmiącą dla polskiego ucha nazwę. A to, jak w przypadku choćby Bielska-Białej, miasto powstałe z dwóch sąsiadujących ze sobą miast. 
My zatrzymaliśmy sie we Frydku. Zabytkowe stare miasto, Zamek frydecki, piękny Rynek i zabytkowe kościoły.





Na dziedzińcu Zamku kawiarnia, to co lubię :)



Duży Rynek we Frydku.

Ostatni widok przed dalszą drogą. Taka "perełka" tak blisko naszej granicy, a chyba mało polskich turystów tu trafia .

Następny przystanek to Nowy Jićin. To już Morawy. renesansowe miasteczko. Miałam nadzieję spotkać ślady Rumcajsa, ale może to nie ten Jićin? 


Czeskie miasteczka są urocze, jakby czas sie tam zatrzymał, a jednocześnie żyją, są zapewne bardziej kolorowe niż w dawnych czasach.



Znów duży Rynek, wszystkie domy z podcieniami.



Na Rynku oczywiście "morowa kolumna", jak prawie we wszystkich miastach pod panowaniem Habsburgów. I nowoczesny element: duże jabłka z brązu.



Jeszcze piękna kamienica "pod jeleniem" i żegnamy Nowy Jićin.

Naszym celem jest Ołomuniec (Olomouc), historyczna, pierwsza stolica Moraw, szóste co do wielkości miasto Czech (przeszło 100 tys. mieszkańców). 
A historię ma miasto długą i wspaniałą. Powstało przeszło 1000 lat temu, przez jedno stulecie, za czasów Bolesława Chrobrego należało nawet do Polski!


Nocowaliśmy w hotelu "Palac", w centrum miasta, można powiedzieć, że w cieniu katedry. Przy głównej ulicy, 1 Maja. Widać szyny i trakcję elektryczną. Ołomuńcu jeżdżą tramwaje :)


Widok na Katedrę Św. Wacława od strony Starego Miasta.


Po drodze, przy Placu Republiki - barokowa fontanna Trytona. Barokowych fontann jest w Ołomuńcu siedem, trzy na Górnym Placu, czyli głównym rynku, dwie na Dolnym Placu, w pobliżu też jeszcze jedna, fontanna Merkurego.



Na Górnym Rynku piękny Ratusz. A w Ratuszu, na ścianie, zegar z XV wieku - orloj, "uwspółcześniony"  w czasach socrealizmu (no, niestety).


Największą atrakcją i najcenniejszym zabytkiem Ołomuńca jest stojąca na tym Rynku morowa kolumna - sloup (j.cz.) Najświętszej Trójcy, z 1754 roku, arcydzieło późnego baroku, w 2000 roku wpisane na światową listę dziedzictwa UNESCO.


We wnętrzu tej "kolumny" mieści się kaplica.


Z pewnością jest to arcydzieło sztuki kamieniarskiej. Ale mnie nie zachwyca.

Zachwycała mnie atmosfera Starego  Miasta, wąskie uliczki, niezliczone kawiarenki, lokale ze stolikami na ulicy, kolorowy tłum turystów, zadowolonych ludzi, zabytki z różnych epok na każdym kroku, za każdym zakrętem. Moje klimaty. Uwielbiam zabytkowe miasta.



To ciekawy w formie gotycki kościół Św. Maurycego, nieopodal Górnego Rynku.


A to barokowa kaplica Św. Jana Sarkandra (?) (z czeskiego informatora).

Mam niedosyt Ołomuńca. Piękne miasto! Jeszcze tylu ciekawych miejsc nie zdążyłam zobaczyć. Może jeszcze kiedyś...?

Ale nasza wycieczka objazdowa dopiero się zaczynała. Następny cel - Austria, dolina Dunaju - Wachau.

To w kolejnym najbliższym wpisie. Cdn. :)