środa, 30 września 2020

Jesień już

Dziś leciały nad moim domem żurawie. Jakby jeden klucz z odstępem. Razem 146 żurawi, policzonych skrupulatnie przez Mojego. I leciały tak nisko, że nie tylko policzyć je było można, także dokładnie zobaczyć "postrzępione" skrzydła , wyciągnięte dzioby na długich szyjach i długie nogi. No i posłuchać klangoru, jakby ktoś uderzał od czasu do czasu kamykiem w kosę  (kto pamięta jeszcze kosy?) albo inna blachę. To takie piękne, wielkie ptaki. Co roku żegnam je z nostalgią, coś się kończy, nie tylko lato... Leciały na zachód.

Dni znacząco krótsze, chłodne noce. No tak. Zdecydowanie mamy jesień. 

A w ogrodzie jesienne plony. Już wrześniowe, ale jeszcze późnoletnie polskie brzoskwinie. Polskie, bo to taka nasza odmiana "rakoniewicka" (jest taka niewielka miejscowość w zachodniej Wielkopolsce, gdzie są sady brzoskwiniowe i gdzie wyhodowano odmianę odporną na przymrozki i na kędzierzawkę,  chorobę szlachetnych brzoskwiń, tych z południa Europy).



Moje drzewa brzoskwiniowe (6, z tego 3 młode) ładnie obrodziły w tym roku (w zeszłym tylko do spróbowania). Zrobiłam kilka słoików dżemów. Bo jesień, to także zaprawy, czyli pracowita pora roku dla gospodyń :) Te słoneczniki, to raczej dla ptaków na zimę, nam się nie chce ich łuskać, ziarna są, co prawda białe, ale dość małe.  Te zostawione "na później" na łodydze, zostały dokładnie wydziobane przez ptaki.

Co roku wysiewam w kwietniu nasiona dyń. Potem podrośnięte sadzonki wysadzam do gruntu, jeśli pogoda sprzyja, to już na początku maja (mieliśmy w poprzednich latach wczesne ciepłe wiosny). Tegoroczna wiosna była kapryśna i zimna, prawie, jak obecna jesień. Bardzo zimne, wręcz zimowe noce, nie pozwalały na wcześniejsze wysadzenie dyń, pomidorów, papryki. Przecież jeszcze po zimnych ogrodnikach i zimnej Zośce (15.V) były przygruntowe przymrozki i noce w okolicach +4, +5 st., a to za zimno dla dyń. A ja nie miałam cierpliwości, posadziłam wyrośnięte sadzonki zaraz po 15 maja. I przechorowały te zimne noce. Przestały rosnąć. Tylko jedna sadzonka się uchowała. I urodziła raptem jedna dynię. Potem wsadziłam nasiona do gruntu, ze swoich nasion. A niestety, te drugoroczne nie rodzą obficie. No i znów sucho było. Znów tylko jedna dynia "dorosła", inne ginęły , psuły się we wczesnym stadium.


Pomidorki daktylowe posiałam pierwszy raz. Są moje, od zbioru owocu w zeszłym roku u sąsiadów, przez wysuszenie, posianie w domu, wysadzenie do ogrodu (chyba z 10 krzaków). Wspaniale owocują, cały czas. I są smaczne. Jak widać, cechy się rozszczepiły i wśród pomidorków daktylowych są też okrągłe, równie smaczne. cebula też mi pięknie urosła. Posadziłam żółtą, białą i pierwszy raz posiałam szalotkę (ta małą wąska, tegoroczna, ale sadzi się ją kilka lat z rzędu). Wiadomo, że cebuli zbierze się tylko tyle sztuk, ile się posadzi. To zebrałam chyba z 50 sztuk.

Jesień, to oczywiście - jabłka. Najczęściej "sady się rumienią". Ale u mnie w tym roku bardzo mizerne zbiory. Mam trzy starsze jabłonie (jak na jabłonie, to ona są całkiem młode, mają ok 15 lat). I one zupełnie "się nie spisały". Miały policzalną ilość jabłek, na nich wszystkich może z 20 sztuk? Ledwo można ich było spróbować (w zeszłym roku robiłam dżemy z jabłek). Ale mam też takie drzewko, które wyrosło tuż przy miłorzębie, jakby ktoś w przeszłości chciał jabłoniowym patykiem podeprzeć miłorząb. Rosną sobie razem. Nie zwracałam na to drzewko uwagi, jakaś samosiewka, nie wiadomo skąd się wzięła. A ze 2 lata temu ów 'dzikus' zakwitł i urodził 3 jabłuszka. Zółtozielone, z rumieńcem. W zeszłym roku drzewko miało już sporo owoców, poszły na dżem, bo deserowych miałam dużo.

W tym roku to jedyna jabłoń, która obrodziła. I wydaje nam się, że ma smaczne owoce ;)


Powiadają, że na bezrybiu... ale one nie dość, że smaczne, to jeszcze zupełnie zdrowe i takie "uśmiechnięte" :) Na pewno nie wytniemy tego drzewka, najwyżej przytniemy, żeby i miłorząb było widać ;)

Na dzikim ogrodzie szwagierki "znalazłam" pigwę. Nie krzew pigwowca, tylko spore drzewo pigwy gruszkowej ( na Bałkanach dorasta do 8 metrów).  Pigwy u nas bywają i owocują, ale spotyka je się rzadko, bo są ciepłolubne, wrażliwe na przymrozki. Ostatnia zima była u nas bardzo łagodna, śniegu nie było wcale, a przymrozki trwały parę dni, mrozów nie było. Ta pigwa uginała się od owoców, na jednej gałęzi dorodne "jabłkogruszki" rosły w rządku, jedna za drugą. Niezwykły widok (nie pomyślałam, żeby zrobić zdjęcie). W pierwszej chwili wzięłam te owoce za jabłka, ale kilka kroków bliżej widziałam już delikatny meszek na owocach i kształt bardziej gruszkowy. Zerwałam dwa najbardziej żółte i największe owoce.


Meszek wytarłam palcami bez problemu. Te dwa owoce ważyły 670 gramów!

I co z nimi zrobić? Oczywiście odpowiedź znalazłam w necie. To niezwykle zdrowe owoce. Mają mnóstwo witamin (a witaminy C więcej niż cytryna), a także przeciwutleniacze, tak cenne w walce z wolnymi rodnikami, przeciwrakowe. 

I znalazłam dużo przepisów na przetwory z pigwy i z pigwą. Ale miałam tylko 670 g owocu. Wybrałam prosty dżem z dodatkiem jabłek. Przypomniałam sobie marmoladę z pigwy, tradycyjny dodatek do śniadań w Hiszpanii i Portugalii (w tamtejszych hotelach jedyny dżem, który podawano luzem, który można było zjeść z przyjemnością , bo inne w tych jednorazowych plastikowych pojemniczkach miały paskudny chemiczny posmak).


Wyszły mi 3 słoiki. Fotografia przekłamuje kolor.W rzeczywistości  dżem jest jak miód lipowy. Smak nieco podobny do jabłkowego, ale ma bardzo przyjemny aromat, którego żadne jabłka (po przerobieniu) nie mają.

Pozbierałam też orzechy włoskie i laskowe. Włoskich jeszcze z połowa wisi na drzewie, ale laskowe już wszystkie się wysypały. W tym roku na Gwiazdkę będę mieć tylko swoje orzechy (w zeszłym roku musiałam dokupić, orzechy nie obrodziły).


Zbieramy winogrona. Końca nie widać. Mój wyciska sok i robi wino. Ile można zjeść winogron z krzaka?  Przejedzą się, nawet najsmaczniejsze.


Kolejny garnek do wyciskania. To są winogrona bezpestkowe, rodzynkowe. nawet część z nich ususzyłam. Tylko to bardzo długo trwa, aż wyparują wodę (w takiej suszarce do grzybów i owoców). Ususzyłam też tę garstkę śliwek, którą zebrałam (zupełnie nie obrodziły u mnie w tym roku).

W lecie bywało mi za gorąco, a teraz z nadzieją patrzę w niebo i czekam na słońce, blade już, jesienne. Cieszę się nim, gdy świeci, wystawiam twarz do słońca, grzeję się w jego promieniach. Jeszcze ładna ta jesień. Nadchodzi babie lato.




14 komentarzy:

  1. SPoro tych zbiorów, u mnie też różne rzeczy rosną, ale tylko tyle, ile zjemy na bieząco - nie przepadam ani za robieniem przetworów, ani za smakiem na przykład domowych dżemów czy kompotów. Dynie w tym roku u mnie wyjątkowo malutkie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też miałam nadzieję, że tylko tyle będzie, ile zjemy na bieżąco. Ale drzew nie powstrzymam. Raz jest owoc, raz nie. trochę drzewa przytniemy, bo za bardzo podrosły ;) Dziekuję Ci za odwiedziny:) jestem ciekawa, co u Ciebie, ale mój komputer nadal nie chce mnie do Ciebie wpuścić. Może z jakiegoś innego muszę spróbować?

      Usuń
  2. Ależ zbiory!!!! Ale nie zawiszczam roboty! Znam to z dawnych lat!
    W tym roku tylko dżem z czereśni, i z moreli popełniłam! Po 3 maciupcie słoiczki!
    Pozdrawiam Pracowitą Haneczkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kontynuuje rodzinną tradycję - wydaję rodzince :) Ale nie przemęczyłam się za bardzo w tym roku. Kilkanaście dżemów z różnych owoców (wcześniej były ciemne mirabelki), po kilka z każdego rodzaju. Może uda się zjeść do przyszłego sezonu ;) uściski!

      Usuń
  3. Haniu, toż Ty masz prawdziwy rajski ogród!
    Jesień z takimi darami może się podobać!
    To właśnie lubię w jesieni- bogactwo owoców i warzyw!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warzywnik mam mały, ale lubię mieć po troszku różnych jarzyn. A drzewa owocowe podrosły i raz jedne rodzą, raz inne. I dobrze, bo aż taka pracowita nie jestem ;)

      Usuń
  4. Witaj słonecznie Haneczko
    Miałam przyjechać do Poznania, może nawet i na te pyszności przy okazji, ale sama wiesz...
    Dzisiaj święto Aniołów Stróżow.
    Niech Anioł otula Cię swoim opiekuńczym skrzydłem każdego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana! I Ciebie też nich ochrania każdego dnia i nocy :)

      Usuń
  5. Jeśli odleciały żurawie to już z pewnością przyszła jesień.
    Widzę że szalejesz z przetworami.
    Ależ mi smaku narobiłaś Haniu.
    Przytulam jesiennie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie mogę patrzeć, jak się owoc marnuje. Jest swój, to przerabiam, nie kupuję. Nie ma tego zbyt wiele :) Za rok może nie obrodzić, będzie mniej pracy. Uściski dla Ciebie!

      Usuń
  6. Pracusiu! Piękne plony, Skradłam pomysł na brzoskwinię. Mamy w ogródku, ale wymaga "pryskania" . Też ma jasny miąższ, ale także posmak goryczki. Kupię jeszcze pigwę gruszkową. Może dostanę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie przypuszczałam, że tyle owoców będzie. Ale dobrze, że nie wszystkie drzewa obrodziły. Nie mam już sił na większe przerabianie ;) A właśnie, ciekawe, czy sprzedają pigwę?

      Usuń
  7. Wspaniałe zbiory.:)
    Ten post przypomniał mi moje dzieciństwo i młodość. Uwielbiałam jesienne zbiory.
    Pracy było dużo, ale dzielnie pomagałam Babci i Rodzicom.
    Droga Haniu, na pewno się napracowaliście, ale jaka to wielka przyjemność korzystać później z własnych zbiorów, a nie szukać wszystkiego w sklepach...
    Pozdrawiam Cię już jesiennie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, pracuję z doskoku. Nie lubię sie przymuszać. Owoce mogą trochę poczekać, nie było ich na raz tak dużo, zaprawiałam partiami. Na szczęście nie było klęski urodzaju ;) I rzeczywiście nie kupuję prawie wcale przetworów w sklepie. Wyjątkiem jest przecier pomidorowy, bo i tanio i wygodnie, a my bardzo lubimy zupy pomidorowe :) Pozdrawiam i Ciebie serdecznie :)

      Usuń