Wybrałam się na Lubelszczyznę. To była taka trochę podróż w czasy młodości. Lublin poznałam dość dobrze, gdy przez miesiąc miałam tam praktyki studenckie. Pozostał mi z tamtych czasów sentyment do miasta. Potem byłam w Lublinie jeszcze dwa razy, krótko. Ostatni raz 16 lat temu.
Bardzo byłam ciekawa Starego Miasta, bo wtedy, 16 lat temu, coś zaczynało się dziać w tamtych miejscach, chociaż nadal strach było się tam wybierać po zmroku. Opuszczone, zaniedbane, zniszczone przez upływ czasu zabytkowe kamieniczki. Aż serce bolało na takie "marnotrawstwo".
W drodze na "najdalszy wschód" Polski zatrzymaliśmy się na nocleg w Lublinie. Pogoda po drodze psuła się, przed Lublinem rozpadało się. Ale widocznie miałam zrobić ładne zdjęcia, bo krótko po przyjeździe rozpogodziło się, a potem nawet wyjrzało słońce.
Stare Miasto oczarowało mnie. Pięknie odnowione kamieniczki, pełne kolorów i doniczkowej zieleni, tętniące życiem, gwarne. Dziesiątki pubów, restauracji, cafe, barów i bufetów. I setki ludzi (niedzielne popołudnie).
Z Rynku widok na piękny kościół (nic o nim nie wiem).
Tu na Rynku gmach Trybunału Koronnego, w tym miejscu podpisano Unię Lubelską (1569).
Narożny dom w Rynku był niegdyś domem poety Sebastiana Klonowica, jak głosi napis, nie dość dokładny (bo Klonowic, a nie Klonowicz).
Przez Bramę Krakowską wyszliśmy na Plac Łokietka i dalej na lubelskie Krakowskie Przedmieście, obecnie deptak i centrum towarzysko- turystyczne Lublina.
Widok "ze słońcem" o zachodzie, czyli na wschodnią stronę, na Stare Miasto.
Krakowskim Przedmieściem dochodzimy do Placu Litewskiego, reprezentacyjnego punktu miasta.
Wita nas "reklama" :) Za reklamą widać (na powiększeniu) XIX- wieczny pomnik upamiętniający podpisanie w Lublinie Unii polsko - litewskiej (stąd Plac Litewski).
Jest i Piłsudski na Kasztance, z gołębiami i pomnik Nieznanego Żołnierza.
A w głębi "tańcząca" fontanna, bardzo popularny element wielu placów obecnie. Wzdłuż całego Placu Litewskiego jest mnóstwo takich małych fontann, wytryskujących wprost z poziomu ziemi, podświetlanych w różnych kolorach.
A na koniec spaceru koniecznie "zaliczenie" miasta :)
Kawka i deser w Pijalni Czekolady E.Wedel. Tort czekoladowy był pyszny! Ale takiego drogiego ciasta jeszcze nie jadłam (27 zł!). No cóż, za przyjemność trzeba płacić. Ale dzięki temu zapamiętam to miejsce i ten tort na dłużej ;)
Na drugi dzień lało. Z dalszego zwiedzania miasta "nici". Pojechaliśmy dalej, do celu naszej podróży: prawie do granicy na Bugu, do wsi Suchawa. Co za niezwykłe miejsce! cdn.
I ja potwierdzam że Lublin to piękne i zabytkowe miasto. Spędziłam w nim wprawdzie tylko 3 godziny ale byłam też na Zamku.Poświęcilam Lublinowi kilka stron w mojej ostatniej książce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Haniu :-)
Zamek był zamknięty, chyba ze względu na remont? Mam go w planach ;) Może jeszcze zobaczę w środku? Uściski!
UsuńNo widzisz, Haniu, a ja do Lublina jeszcze nie dotarłam, ale wszystko przed nami!
OdpowiedzUsuńDeser wygląda obłędnie!
Koniecznie zaplanujcie Lubelszczyznę, warto! A deser był wyśmienity, ale za całość zapłaciliśmy 70 zł!! Więcej niż w restauracji ormiańskiej za obiad. A co tam, raz się żyje :)
UsuńHaniu ,miło czyta się Twoją relację , pobytu.Tym bardziej,że to moje strony rodzinne.Buziaczki kochana😘⚘
OdpowiedzUsuńDanka😘⚘
OdpowiedzUsuńTak sie domyśliłam :)
UsuńNiestety, nigdy nie byłam w Lublinie...
OdpowiedzUsuńTyle w tym roku planowałam...