wtorek, 27 marca 2018

Włoskie ciastka

Cantucci, cantuccini (czyli małe cantucci) włoskie - toskańskie ciastka z migdałami.  Zauważyłam je ostatnio w którymś z marketów.  Od razu przypomniała mi się Toskania i moja czerwcowa wycieczka. Usiadłam na "koronie" Campo, czyli na wyższej części rynku , w Sienie, w ogródku restauracyjnym, z widokiem na Ratusz i plac w kształcie muszli (lub płaskiej misy) i zamówiłam sobie toskański jedzenie na lunch, taki gotowy zestaw: duszone kwiaty cukinii, nadziewane serem owczym, do tego "bruschette", czyli małe kromki podpieczonego chlebka pszennego z masłem czosnkowym, a na deser (chyba) cantucci z Vin Santo. Tak pięknie to brzmiało. A co mi tam, raz się żyje. I czy jeszcze kiedyś będzie mi dane siedzieć w toskańskim słońcu na sieneńskim campo i popijać Vin Santo? A że nie do końca wiedziałam, co mi zaserwują? Byłam przekonana, że nie pożałuję. I faktycznie, wszystko było bardzo smaczne, chociaż kwiaty cukinii są jednak dość małe, kwiaty dyni byłyby chyba większe, dobrego rzadko za wiele. Cantucci znałam z poprzedniego pobytu w Toskanii, ale ... znałam wtedy smak ciastek, nie bardzo wiedząc, jak się nazywają (częstowałam się nimi podczas śniadań w hotelu), mniej więcej wiedziałam, czego oczekiwać. Cantucci okazały się twarde, naprawdę twarde, więc popijałam je vin santo. A to wino okazało się winem słodkim, nawet bardzo słodkim i oczywiście mocnym (16 % alkoholu). Chętniej wypiłabym do tych ciastek kawę, ale nie było jej w zestawie. A jakoś nie pasowało mi popijać wina kawą. No i zapamiętałam te cantucci, smaczne, słodkie, pełne migdałów ciastka. I jak je u nas zobaczyłam, to z radością kupiłam. I bardzo szybko zjedliśmy je do południowych i popołudniowych kawek. Gdzieś w w moich książkach z przepisami cukierniczymi (czy to nadal książka kucharska?) natknęłam się na "cantuccini". Jeśli Mojemu tak zasmakowały, to sprawdzę swoje umiejętności i zrobię domowe cantuccini.  Okazało się, że przepis jest bardzo prosty i wykonanie szybkie, łatwizna. Tylko migdały są potrzebne (też nie majątek 100g), trzeba je zblanszować (albo kupić już gotowe białe), połowę z nich posiekać. Do tego dodaje się 250 g maki, 150 g cukru (piszą, że trzcinowego, ale to nie robi wielkiej różnicy w smaku czy kolorze), 5 g proszku do pieczenia, 2 całe jajka, skórka otarta z całej cytryny i to wszystko się miesza i wyrabia ciasto. Potem formuje sie wałek z ciasta (na cantucci grubszy, na cantuccini cieńszy, ok. 4 cm średnicy). To się piecze na blasze (ja piekłam w dwóch kawałkach) pół godziny w 170-180st.C, po tym czasie wyjmuje sie wałek i ostrym nożem kroi poprzecznie na kawałki ok 1.5 cm grubości. i znów wstawia się do pieca te kawałki na blasze i podsusza po 10 min z każdej strony w 160 st. (trzeba wyjąc blachę i ciastka odwrócić na drugą stronę). To jedyny "kłopot", zupełnie minimalny. Potem ciastka można dłuższy czas przechowywać w puszce, słoiku, nic się nie dzieje. Mnie udały się nad podziw. Tylko miały być cantuccini, a wyszły cantucci. Teraz wiem, że ciasto sporo rośnie na blasze i wałek muszę robić cieńszy.
A że nie jest to ciasto wielkanocne? Może będzie?  U mnie będzie. Jeśli doczeka ;

)

13 komentarzy:

  1. Chyba kiedyś próbowałam, naprawdę były twarde, ale smak świetny i niezbyt słodkie, co wolę. Ciasto nie musi byc typowo wielkanocne, ważne by nam smakowało:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie. Nie są zbyt słodkie. Ale taka ich uroda. Inne ciastka z mąką migdałową (typu macarones) sa za to bardzo słodkie. I czasem takie też lubię zjeść :)

      Usuń
  2. Kilka lat temu po powrocie z Włoch też upiekłam cantuccini :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! A ja dopiero teraz pierwszy raz spróbowałam i od razu z sykcesem ;)

      Usuń
  3. Bardzo je lubię, włosi zwykle moczą je w kawie, więc az dziwne, że jej wtedy nie podali. Ja wolę chyba z herbatą...a z przepisu chętnie skorzystam, dzięki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może oczekiwali, że każdy "normalny" zamówi sobie kawę dodatkowo?

      Usuń
  4. Myślę, że te obce potrawy zachwycają...oryginalnymi nazwami, natomiast jak jest ze smakiem, to kwestia gustu.
    Wczoraj moi wrócili z Mediolanu i bardzo się ucieszyli ogórkową:))Takich smaków we Włoszech nie uświadczysz:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację,nazwy nie nasze,więc kuszą egzotyką i czasem obiecują więcej, niż są w stanie zaoferować. Ale lubię próbować, szczególnie u źródła. jestem otwarta na różne smaki.
      A u mnie wszyscy moi ponad wszelkie frykasy przedkładają domową pomidorową :)

      Usuń
  5. Nie znam smaku tych ciasteczek.
    Ale pamiętam doskonale Sienę i piękne Campo i Palio do Siena...
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam Cię serdecznie i już prawie świątecznie.

      Usuń
  6. Opisałaś te ciastka tak, że poczułam ich smak:)

    Wesołych Świąt Haniu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i Tobie wesołych Świat Marysiu! :)

      Usuń
  7. a ja te citeczka kupiłam po raz pierwszy w Lidlu.. Byłam rozczarowana ich twardością i odstawiłam do szfki z obawy aby nie złamać sobie zęba ;) Dopiero jak zobaczylam ,że córka moczy je w kawie ,sama tak zrobilam ,no i wtedy to już poszło... :-D Po prostu ,aż wstyd przyznać, objadam się nimi! :)

    OdpowiedzUsuń