czwartek, 1 marca 2018

Bułeczki

Nadal kopiuję stary blog, jestem "zajęta". Już tylko niecałe 200 wpisów mi zostało. Już wiem, że zdążę. Kopiuję świadomie, czyli przy okazji czytam wpisy i komentarze. Trafiłam wczoraj wieczorem na wpis o drożdżowych wypiekach i komentarz jednej z was (Danusi). Danusia w komentarzu podała przepis na bułeczki drożdżowe z nadzieniem owocowym. Przypomniałam sobie ten smak (bo oczywiście zaraz wypróbowałam wtedy ten przepis). Tak zatęskniłam za tymi bułeczkami, takiego mi narobiły apetytu, że dziś od rana zaraz po śniadaniu rzuciłam się je robić. Po prostu musiałam je mieć. Nie przepadam za robieniem ciast na drożdżach. Jak dla mnie to za długo trwa. To nastawianie drożdży, to wyrabianie, znów czekanie, a potem jeszcze, w przypadku bułeczek, rogalików - formowanie. Uff. Ja nie kocham długiego przebywania w kuchni (bo robię wszystko na stojąco i potem mi kręgosłup "pęka"). Ale jestem okropnym łasuchem i dla przyjemności podniebienia "poświęcę się". Dziś upieczenie bułeczek zajęło mi 1,5 godziny - od nastawienia drożdży, po wyjęcie gotowych babeczek z pieca (no i jak one się piekły, to teoretycznie mogłam już usiąść, ale wolałam posprzątać po robocie). Na południowa kawkę już były :)
Teraz mogę trochę poczytać. Bo dziś mam leniwy dzień, nigdzie nie wychodzę i tylko jeszcze przygotowanie obiadu przede mną. A po południu, na podwieczorek znów bułeczki :)  I niecierpliwie czekam na wiosnę, bo jak za długo potrwa ta zima, a ja będę sobie tak co chwilę dogadzać, to w drzwiach się nie zmieszczę po tej zimie;)  A co tam, nie będę odmawiała sobie tej przyjemności. Podobno nasz mózg dokładnie reguluje to, co mamy jeść. "Puste" kalorie dla mózgu wcale nie sa puste. Mózg łaknie cukru, odżywia się nim. Gdy zastąpimy cukier słodzikiem, to oszukamy tylko kubki smakowe. Mózg nie da się oszukać i "zażyczy" sobie brakujących kalorii w postaci większej ilości węglowodanów, tłuszczów , białek (mózg kocha też tłuszcz, podobno).  Gdy mózg nie otrzyma 'swojej" porcji energii zmienia nam nastrój. Chodzimy smutni, rozdrażnieni, nieszczęśliwi (próbowałam zrezygnować z cukru, przez 3 tygodnie byłam bliska depresji). To co ja mam walczyć z naturą? Nie zamierzam. Dawno temu, na moje opory przed kolejnym ciastkiem, moja stara ciocia powiedziała " jedz, jeśli masz ochotę, przyjemność jedzenia jest jedną z niewielu, które nam zostają na stare lata". No więc robię sobie tę przyjemność na stare lata.:)


  Smacznego!

15 komentarzy:

  1. O matko, jakie apetyczne i drożdżowe w dodatku, uwielbiam!
    W ciastach drożdżowych specjalizuje się mój mąż, pokażę mu, może zrobi:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zjadłabym! Uwielbiam wszystkie drożdżowe wypieki. :)
    Dziwne jest to, że takie słodkie bułki najbardziej smakują mi z serem żółtym albo jajkiem. Takie mam dziwne smaki. :D
    Pozdrowienia ślę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja póki co jedynie wyobrażam sobie, że wstanę wcześnie rao, zagniotę ciasto, poczekam aż urośnie itd

    OdpowiedzUsuń
  4. Jotko
    Masz dobrze, że twój mąż piecze:) Mój nie piecze, chociaż na pewno potrafi, nie musi, przecież ja piekę i lubię to. Hobby mojego są wszelkie naprawy i też mnie to cieszy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Martynko
    Te bułeczki są z marmoladą :) Ale... smaki są różne i Mój jadał już pączki z kiełbasą i sobie chwalił (nie było chleba, to zastąpił chleb pączkami, bo te były).;) Ja też bardzo lubię ciasta drożdżowe. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewo
    Może kiedyś się zdecydujesz? Nie trzeba wstawać rano, ja zaczęłam o 11.00, a o 12.30 już je jedliśmy do południowej kawy :) Tylko zdecydować się trudno ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. W zeszłym roku też takie piekłam, ale niestety nigdy nie kończyło się na skonsumowaniu jednej...

    OdpowiedzUsuń
  8. maskakropka23/02/2018

    Można żyć bez cukru, czego od przynajmniej dwudziestu, a może i trzydziestu lat, jestem żywym dowodem. Rocznie zużywam kilogram cukru, bo czasem zdarza mi się coś upiec dla gości.
    Bułeczki wyglądają pięknie! Podziwiam Twoje kulinarne zaangażowanie! Ja nie jadam niczego, co powstało z białej mąki,męża też do tej opcji przekonałam, więc nie muszę piec.;) A na podwieczorek - surówka z marchewki i jabłka albo ryżowe naleśniki ze szpinakiem. Mniam!
    PS Ja już bez bloga.Znalazlam Cię przez Google.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wietrzyku
    One są malutkie, wielkości piłeczki do ping-ponga mniej więcej. Ja też jem co najmniej dwie do kawki, herbatki. Ale "pomiędzy" nie podjadam. Co najmniej połowę bułek dam dziś synkowi i wnukom :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Halinko
    Do wszystkiego można organizm przyzwyczaić. Ale trzeba dać sobie na to zgodę, być głęboko przekonanym do wyboru. Przez miesiąc nie jadłam nic słodkiego, bo tak swego czasu postanowiłam. Efekty nie powalały, nie przywykłam, nie przekonałam się. Słodyczy nie kupuję, cukierków nie jadam, a pieczywo słodkie piekę sama (i nie tak często). I najczęściej mieszam białą mąkę (i tak "najgrubszą"600) z owsianą albo ryżową, albo jaglaną ostatnio. Bez glutenu ciasto się "sypie", a razowych ciast jeszcze nie próbowałam. No, a Francuzi na deser jedzą sery i to też jest niezłe. A są przecież jeszcze owoce, które nie szkodzą mi w stanie surowym. Tylko kiedy one będą, te moje? Nie mogę się doczekać.
    Blogu nie masz, a listy piszesz? Cieszę się, że do mnie zaglądasz:)
    Ściskam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. maskakropka23/02/2018

      Przyznam, że już nie pamiętam dlaczego zrezygnowałam z cukru. Raczej nie miało to nic wspólnego z jakąś dietą. Słodyczy też nie kupuję, bo ich nie lubię.
      Surowe owoce o tej porze roku to chyba tylko jabłka, gruszki i cytrusy. Na swoje musisz jeszcze poczekać. Pierwsze będą chyba truskawki?

      Zaglądam do Ciebie od tylu lat, że nie wyobrażam sobie, że może być inaczej. :)
      Skoro nie ma bloga, to przyszła pora na listy.
      Odezwę się lada dzień. :)
      Serdeczności:)))

      Usuń
  11. Te babeczki wyglądają tak apetycznie, że aż ślinka mi pociekła. Niestety nie wychodzi mi zaczyn drożdżowy(kiedyś próbowałam zrobić kluchy na parze, bo je uwielbiam). Od tamtej pory nie porywam się z motyka na słońce. Życzę udanego zakończenia kopiowania i do miłego zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Iwono
    Można wkruszyć drożdże bezpośrednio w mąką (w misce w mące dołek, wkruszyć świeże drożdże, zalać letnim mlekiem z odrobiną cukru). Mnie tak zawsze ruszyły. Chyba sprawa jest w drożdżach. Muszą być świeże, wtedy rosną szybko i obficie. Nie odpuszczaj. A kluchy na parze, to u nas w Wielkopolsce - pyzy. Czytałam Twoje wpisy, ale tam taki tłum komentarzy, że już się nie pchałam. Ciekawe wiersze przytoczyłaś, takie nieoczywiste. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. powodzenia w kopiowaniu życzę i donoszę że nie unikam słodkości , ale w moim wieku ograniczam .
    Budzę się rano i widzę wredną biel , a potem Czarek oznajmia że - 20
    stopni i od razu mam ochotę walnąć agresywnie w coś
    pozdrawiamy WAS Haneczko lodowato - Dośka

    OdpowiedzUsuń
  14. Dorotko
    U nas dziś cudne słonko (ale ono i w mrozy pięknie świeci) ale też już +1 st.!! I cały czas 0 śniegu. Ma być w tym tygodniu cieplej, ale nie wiem czy do Was zdąży dojść. Bo już kraczą znów o mrozach. Ech, żeby się też w końcu pomylili. Ale wiosna przyjdzie! Tylko nam cierpliwości brak. Cudnie dziergasz szydełkiem :) Nieustająco podziwiam Twoją wenę i pracowitość! Ściskam!

    OdpowiedzUsuń