Tak, to były zupełnie inne Święta. Ale już od pewnego czasu w Wigilię nie czułam dawnej przytulnej atmosfery rodzinnych, ciepłych Świąt, najmilszych wspomnień z dzieciństwa mojego i moich dzieci. Gdy zabraknie naszych rodziców, a synkowie wybiorą to, co wybierze ich partnerka, to zostajemy sami. I cudownie, że we dwoje.
A jak we dwoje, to nie ma znaczenia, jak daleko od domu się znajdziemy, zabieramy "dom", to co najważniejsze, ze sobą.
( Dawno temu, w jakimś starym amerykańskim filmie ojciec tłumaczył bardzo smutnej córce, która po ślubie miała zamieszkać z mężem daleko, że nie ma się smucić, bo to synowie wyfruwają z gniazda i już nie wracają, a córki zawsze wracają; ja na pewno byłam taką córką, która nie chciała nawet po ślubie "przeciąć pępowiny").
Tym razem wybrałam miejsce z dala od "cywilizacji", czyli ośrodek na stoku góry, blisko lasu, daleko od wsi. Hotel, który znałam jeszcze z czasów, gdy był ośrodkiem FWP (dla młodych :Fundusz Wczasów Pracowniczych - w miarę tanie pobyty). Był to w latach dziewięćdziesiątych jeden z dwóch (na całą Polskę) ośrodków FWP z basenem. Spędziliśmy w tym ośrodku kilka ferii zimowych z naszym Najmłodszym, a potem jeszcze kilka razy byliśmy w zielonej porze roku i nawet raz z wnukami. I zawsze nas wspaniale karmili, wszystko było bardzo smaczne, także , gdy hotel przestał być ośrodkiem FWP.
"Ziemowit" - Jarnołtówek (nie płacą mi za reklamę, ale tu naprawdę jest fajnie, szczególnie dla smakoszy 😉).
Miałam nadzieję na błogie lenistwo i dobre jedzenie. I nie zawiodłam się. Jedzenie było wyśmienite. I basen też nie zawiódł - woda w sam raz dla " staruszków" + 30 st.😁 I jeszcze wodne masaże. Czasu na czytanie też nie zabrakło. Pogoda nieco zawiodła, tak mglista i dżdżysta przez pierwsze dni, w drugie Święto rozpieszczała nas ciepłymi promieniami słońca przez cały dzień.
A w taki sposób próbowałam stworzyć namiastkę świątecznego nastroju w zupełnie nijakim pokoju hotelowym.
Wieczerza Wigilijna nie miała wymiaru duchowego, ale była ucztą dla ciała 😋
Mieliśmy wspólny stolik z miłą parą w naszym wieku, z pobliskiej okolicy. Pani też chciała odpocząć od świątecznych obowiązków. Na wigilijnym stole powitały nas zimne przekąski : klasyczne śledzie w oleju, sałatka śledziowa z buraczkami, ryba po grecku i ryba w galarecie. Ja bym w domu takich potraw akurat nie zrobiła (robię zwykle inne śledzie), ale byłam bardzo zadowolona, bo uwielbiam śledzie. A wszystko było bardzo smaczne. Był też kompot z suszu. W bulionówkach czekały uszka z grzybami i wkrótce miłe młode panie kelnerki przyniosły barszczyk. I zapaliły świeczkę na stole. Czekały też na nas opłatki 😊
Po zupie była ryba smażona : karp, dzwonko i filet sandacza. A potem coś dziwnego, ale bardzo smacznego : jakby zupa grzybowa z kapustą kiszoną. Dla mnie absolutna nowość, super! No i gdy już byliśmy właściwie najedzeni dostaliśmy michę pierogów z kapustą i pierogów z grzybami. Pycha! Tylko miejsca już niewiele było w żołądku. A to przecież nie był koniec, bo w kieliszkach czekało wino, a na tacach ciasta: piernik przekładany marmoladą, sernik i rolada biszkoptowa z makiem. No po prostu królewska uczta!
Na drugi dzień dalszy ciąg kulinarnych atrakcji. Śniadania i kolacje były bufetowa, a w bufecie takie smakołyki, jak pasztet, robiony na miejscu, pstrąg wędzony, najróżniejsze marynaty, kiełbasy z miejscowych masarni, szynki, sery i świeże warzywa. Przed obiadem poszliśmy na basen, bardzo przyjemnie się pływało.
Na świąteczny obiad dostaliśmy prawdziwie świąteczne dania : rosół z "domowym" makaronem i zraz zawijany, wołowy z kluskami śląskimi i modrą kapustą 😋Dla Mojego danie marzeń. Na deser krem czekoladowy. Uff... Dotarło do nas, że od kilkudziesięciu lat nie jedliśmy obiadu w pierwsze Święto. Zwykle zaczynaliśmy późnym śniadaniem i dojadaliśmy przez cały dzień to, co zostało z Wigilii + różne szynki i kulebiaki na ciepło.
Poszliśmy na spacer, żeby choć trochę spalić kalorie, ale to żadna przyjemność chodzić we mgle i mżawce, niestety.
Organizatorzy nie oszczędzali naszych żołądków. Mieli dla nas gorącą czekoladę z szarlotką i lodami. Ja akurat czekolady nie pijam (ta była raczej do jedzenia łyżką), ale zjadłam smaczną szarlotkę popijając kawą .
Nie był to jeszcze koniec kulinarnych "atrakcji". Po kolacji mieliśmy ognisko. Nazywało się, że będzie grzaniec. Czemu nie? Dawno nie piłam takiego winka. No, ale jak ognisko, to i kiełbaski pieczona nad ogniskiem. Niee, nikt nas o kiełbasce nie uprzedził! Już nie miałam na nią miejsca. Mimo wszystko nabiłam na przygotowany sprzęt połówkę najmniejszej kiełbaski, żeby tradycji stało się zadość.😉
Drugie Święto przywitało nas pięknym słońcem od rana. I okazało się, że wokół hotelu, na okolicznych drogach i dróżkach zaroiło się od ludzi (i od aut). Jakby całe Opolskie zjechało na zbocza Biskupiej Kopy.
Poszliśmy żółtym szlakiem, ale nie na Kopę (na której byliśmy już kilkanaście razy), tylko w drugą stronę, na łupkowe skałki. Bo tutaj wiele lat temu wydobywano łupek, którym potem kryto dachy (szary, może mało efektowny, ale trwały i odporny na ogień).
Widok z naszego okna na czeskie Jeseniki, czeską część Gór Opawskich.
Las bukowo dębowy i szlak.
Piekiełko - dawne wyrobisko lupka.
Bukowa Góra - 507 m.n.p.m. Też łupek.
A to zachęta do odwiedzenia schroniska pod Biskupia Kopą.
(Na obiad : zupa krem pomidorowa z mozzarellą, polędwiczka wieprzowa, gotowana z sosem grzybowym i kalafior z brokułem, na deser szarlotka z lodami).
Szkoda, że Święta trwają tak krótko, a ładna pogoda jeszcze krócej. W każdym razie ten świąteczny pobyt uważam za udany. Ciekawe, co zaserwują na Wielkanoc ?😁
Cieszę się Haniu że tak przyjemnie spedziliscie Święta.
OdpowiedzUsuńSerdeczności od Stokrotki
Dziękuję Jadziu! mam nadzieję, że i Ty miałaś miłe Święta. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńHaniu, rewelacyjny pomysł!
OdpowiedzUsuńChyba pójdę twoim śladem i może w przyszłym roku skorzystam z podpowiedzi, a jak nie w górach, to nad morzem.
Zwłaszcza na basenie mi zależy:-)
Pozdrawiam gorąco!
Odpoczęłam, a na pogodę i tak nie mamy wpływu. Polecam. :) I serdecznie pozdrawiamy :)
UsuńMoja przyjaciółka była kiedyś w tym ośrodku, wróciła podobnie zachwycona. Od 3-4 lat odgrażam się, że wyjeżdżam na święta, ale nigdy mi się to nie udało, brak możliwości urlopu i jednak żal zostawiać wnuki bez babci na święta:) Ale tak Wam pozazdrościłam, że może na Wielkanoc swój pomysł zrealizuję:)
OdpowiedzUsuńZ moim małym wnusiem jestem w częstym bliskim kontakcie, starsi wnukowie (częściowo) pełnoletni. Zrobiliśmy sobie świąteczne spotkanie rodzinne tuz po naszym powrocie. Niczego nie straciliśmy :) A nabrałam nowych sił i ochoty do działania . A przed wyjazdem byłam nawet na koncercie gwiazdkowym w naszej filharmonii. Było nieźle, ale jak dal mnie za mało było tej gwiazdki w muzyce ;)
UsuńNa Wielkanoc w środku kwietnia, w okolicy Ziemowita może być już nawet zielono (to jednak niskie góry).
Ale uroczy opis Świąt poza domem! 🎄 Cieszę się, że mimo braku tradycyjnej atmosfery udało Wam się stworzyć wyjątkowy czas we dwoje. Twoje opisy jedzenia brzmią przepysznie – te pierogi z kapustą i grzybami muszą być super 😊 Super, że znalazłaś spokój i radość w nowym miejscu. Życzę Wam wielu takich pięknych chwil w Nowym Roku 2025! 🥰✨
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. I odwzajemniam życzenia wszelkiej pomyślności w Nowym Roku!
UsuńTo były inne święta ale najważniejsze że odpoczęliście, miło spędziliście czas - pewnie wspominając wcześniejsze pobyty:)) Piękne zdjęcia:) Mnie także się tam podobało ( byliśmy w maju). Wszystkiego dobrego Haniu na ten Nowy Rok! Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI dla Ciebie Jolu, wszystkiego najlepszego, do siego roku 2025!
Usuń