Przysypało nas czereśniami... Naprawdę nie wiem już, co mam z tymi czereśniami robić. Wiem, że są zdrowe, maja sporo witamin (m.in B), cenne sole mineralne (np. potas), ale ile można ich zjeść w ciągu dnia? Jem ich dużo, bo uwielbiam. I te moje, z czasem coraz ciemniejsze, coraz większe i coraz smaczniejsze stale mnie kuszą, Mogłabym żywić się samymi czereśniami, ale jeśli i tek musze zrobić obiad dla Mojego, to i sama jem coś wytrawnego.
Łyżeczka dla porównania
wielkości.
Zrobiłam kompoty, dżemy (Mój drylował), nawet nalewki. Wydałam rodzinie (bliższej i dalszej), sąsiadom, znajomym (może można by je sprzedać za grosze, ale nie mamy takich umiejętności, handlowych). A na drzewie nadal z kilkanaście kilogramów. I "w kolejce" czeka następna czereśnia !! Cieszę się, że mogę każdej chwili podejść do drzewa i skubnąć sobie parę czereśni, urwać garść i zjeść po kawie. Ale męczy mnie ten "pośpiech". Bo jak nie zerwie się tych czereśni teraz, w pełni dojrzałości, to zaczną się na drzewie psuć (a jak jeszcze deszcz je zamoczy, no ale u nas , jak w Kalifornii - nie pada).
Rzadko jemy kompoty, więcej nie robię więcej (no, chyba, że z tych ostatnich).
A tak to wyglądało dziś, po zrywaniu z górnych gałęzi. Już jedno takie wiadro zagospodarowaliśmy. Te czereśnie też pojechały do rodzinki.
Na ostatnim drzewie też urodzaj. Czekam aż większość owoców będzie ładnie wybarwiona. Ona raczej nie będą ciemnoczerwone, mają takie żółte "lusterko". Ale jeszcze nigdy tak do końca nie dane im było dojrzeć. W poprzednich latach albo ich było malutko, albo osy i "robaki" je zjadły. Zobaczymy, czy w tym roku się nam spodobają (są bardzo słodkie, ale takie dość zwarte "twarde").
Odpukać, szpaki wpadają do nas okazjonalnie i raczej "po drodze". 2-3 szpaki czasami "zabłądzą" na tę dużą czereśnię. Oczywiście, jesteśmy w pogotowiu, gotowi przeganiać szkodniki (bo niewiele zjedzą, ale uszkodzą owoce i nic już po takich "dziobniętych").
Czereśniowy wpis, a przecież jeszcze czekają wiśnie na zerwanie (na szczęście tylko jedno drzewko) i porzeczki. Świętojanki (jak je u nas nazywano) dojrzały wcześniej, ale tylko odrobinę przed świętym Janem (24.06). Mam krzak czerwonych, krzak czarnych i krzak białych. Dam radę. Tylko na co mi tego tyle? Cóż, rodzinna tradycja. od mojego szóstego roku życia mieliśmy ogród (najpierw działkowy). W domu zawsze były swoje warzywa i owoce. Ziemia jest po to, żeby rodzić - to motto mojego taty. Tak mi zostało w głowie i sercu. I przekazuję tę tradycję dalej. Może któreś wnuczę ją przejmie (syn przejął)?
Taki rok, jak ten nie zdarza sie często (takiego jeszcze nie było). Cieszmy się urodzajem, bo lepiej mieć, niż płakać, że nic nie urodziło.
A ja już dawno nie sięgnęłam po czereśnię. Czas to nadrobić😋
a ja bym zjadła ! w sklepie czy na targowisku drogie ,chyba po ok.17 zł a u ciebie taki urodzaj,że nie możesz przejeść ani przerobić,ech...
OdpowiedzUsuńCzy to Ty Stokrotko? Staram się nie zmarnować. Raz na jakiś czas dopada nas "klęska urodzaju" ;)
UsuńRobiłam powidła i kompoty - nie wiadomo dla kogo, bo nikt nie chciał tego ani jeść, ani pić, bo cukier. Świeże można rozdać, zawieźć do jakiegoś przedszkola albo domu opieki.
OdpowiedzUsuńRozdajemy po rodzinie i znajomych. Nie znam w pobliżu ani przedszkola, ani domu opieki. Ale drzew nie wytnę. Po pierwsze byłoby "łyso", a po drugie brakowałoby mi swoich czereśni. Może je ostro przytniemy i wystarczy (już pare razy przycinaliśmy) ;)
UsuńA to nie jest tak, że im bardziej się przycina drzewa, tym lepiej owocują?
UsuńTak jest z drzewami, które sie przycina, np jabłonie, grusze, winorośle (koniecznie). wycina się "dzikie" pędy, formuje koronę. Czereśni z reguły się nie przycina, nie ma potrzeby. Ale jak się chce "zmniejszyć " drzewo, to wycięcie paru konarów (starszych i solidnych) drzewu nie szkodzi. Nasza najstarsza czereśnia jest już przycięta w połowie poprzedniej wysokości, ale w tym roku i tak rekordowo zaowocowała. Tyle, że nie musieliśmy do zbioru pożyczać drabiny strażackiej ;)
UsuńCzereśnie są pyszne, najlepiej świeżo zerwane, ale gdy jest nadmiar, to trzeba przetwarzać. Zapytaj w jakimś lokalnym sklepiku, może przyjmą w dobrej cenie...albo poszukaj skupu owoców, my kiedyś sprzedawaliśmy porzeczki, bo teść miał działkę i tony porzeczek czerwonych.
OdpowiedzUsuńjotka
Zapytam , mamy tu taki prywatny sklepik, w który często robię zakupy. W końcu trochę wydaliśmy, żeby te czereśnie były takie ładne: opryski przeciw robakom, siatki na szpaki, no i woda, żeby owoce urosły, bo cały maj nie padało. A może jeszcze zgłoszą się chętni z rodzinki po kolejne czereśnie?
UsuńHaniu, wspaniałe masz czereśnie i to sukces, że się uchowały. Ja mam ogromne drzewo przy samym tarasie, owoców było mnóstwo w tym roku... cóż z tego, jeśli nie zjedliśmy nawet po małej miseczce :/ Wszystko objadły szpaki i gawrony, na trawie i tarasie ścielił się gruby dywan strąconych ponadjadanych owoców:/ Cuda robiłam żeby je przepłoszyć, nic to nie dało. To pierwszy rok, kiedy doszczętnie wszystko zostało zjedzone, poprzednie lata jakoś się dzieliliśmy, szpaki zjadały górne partie drzewa, nam zostawał dół, teraz zjadły wszystko...
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię serdecznie, Agness :))
Och, to bardzo smutne. U nas tylko pojedyncze ptaki. Właśnie dziś jeden nieborak tak sie przestraszył męża wychodzącego przez taras, że w popłochu wpadł na drzwi tarasowe, Znokautowały go. Mąż go cucił wodą, położył w gęstych krzakach (bo koty), ale nie wiem, czy nie będzie to ofiara łakomstwa? No trudno, nie nasza wina.
UsuńZrobiłam naleśniki według twojego przepisu, pyszne! Dziękuję za nowe danie :) I serdecznie pozdrawiam!
Truskawki na pierwszym miejscu... ale zaraz potem czereśnie zjadam garściami...
OdpowiedzUsuńStokrotka
A u mnie czereśnie są tymi pierwszymi. Szkoda, że ezon na nie taki w sumie krótki...
UsuńRównież uwielbiam i też zbierałam ostatnio na działce. Serdeczności!
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zobaczyłam komentarz. U mnie już niestety po czereśniach :(
Usuń