piątek, 12 lipca 2019

Tarta, a może quiche?

"Dawno temu", w latach dziewięćdziesiątych (XX wieku) francuscy gospodarze poczęstowali mnie bardzo smaczną potrawą. Nie wiem, czy nazwali ją tartą, czy quiche'm. Tej drugiej nazwy na pewno nie znałam i nawet gdyby ją wymienili, to nic dla mnie nie znaczyła, nie zapamiętałabym. Założyłam więc, że jadłam tartę (bo, co prawda tarty też wtedy nie znałam, ale nazwa była już znajoma).
Poprosiłam o przepis: "ach, to bardzo proste danie". "Kupuje się w sklepie spód do tarty, kupuje się cebulę, przygotowaną na tartę i tylko w domu dodaje się szklankę śmietanki, roztrzepane jajko i żółty ser, utarty, też można kupić gotowy". Noo! U nas wtedy nie było spodów do tarty (nawet spodów do pizzy, ani ciasta francuskiego jeszcze nie sprzedawano). Cebuli posiekanej na tartę i teraz się nie kupi. To zaczęłam robić w domu tartę (quiche?) sposobem "gospodarczym".
Ciasto z przepisu na kruche ciasto, cebula rozdrobniona robotem kuchennym (ręcznym), ser (typu gouda) utarty na grubej tarce, śmietanka 30% i jajko - normalka. Ile sera? Na oko, z 10 dag? żeby było gęsto. I robiłam tę tartę od czasu do czasu przez parę lat. Potem zarzuciłam, poszła w zapomnienie (okropnie kaloryczna, tłusta i niezdrowa).
Wczoraj po wykopaniu pierwszych 10 dorodnych cebul, mając w zapasach jeszcze kilka, zaczęłam myśleć (wymyślać), co z nimi zrobić. Ja nawet dość lubię smak cebuli (tylko nie na surowo i bylebym nie czuła, że ją gryzę, czyli musi być rozgotowana albo przetarta), moja wątroba, niestety, nie przepada za cebulą. Przypomniałam sobie o tarcie cebulowej i postanowiłam wrócić do tego dania,  robiąc, oprócz nadzienia cebulowego, także nadzienie pieczarkowe.
Może to danie i jest tłuste i niezdrowe, ale jakie smaczne! I sycące.


Wzięłam trochę za dużą formę i placek wyszedł płaski.
W internecie przeczytałam, że tarty i quiche, to dwa różne rodzaje placka na kruchym spodzie. Tarty są raczej na słodko, z owocami. Bywają też wytrawne , z farszem warzywnym  i najczęściej piecze się je w formach z pofałdowanym brzegiem . Natomiast quiche (kisz) to placki wytrawne, z różnym nadzieniem, zalewane masą śmietanowo-jajeczną, pieczone w dość głębokiej, okrągłej formie.
Wychodzi więc, że ta moja "tarta", to jednak quiche. Jak zwał, tak zwał, było danie na obiad, smaczne, pożywne (aż za) i całkiem szybkie w przygotowaniu. Po zjedzeniu "na wszelki wypadek" zażyłam "rapacholin" (żeby nie było kryptoreklamy - nazwa krążąca wśród ludzi).

A to moje tegoroczne floksy. To ze 2 tygodnie temu. Nadal kwitną, choć już przekwitają, nadal pachną urzekająco. A do tego pachną moim dzieciństwem :)

15 komentarzy:

  1. Nie cierpię cebuli od zawsze!!! A tak naprawdę, od czasu, gdy jako dziecko zachorowałam ja , i moi bracia na koklusz! Jedynym lekarstwem w latach 50-tych był własnie sok z cebuli. Mamusia wzięła się nawet na sposób, bo gdy któreś z nas ten obowiązkowy kubeczek z cebulowym sokiem wypił, to dostawał tofika. Taki cukiereczek miekki a czaswm z niezbyt miękkim środkiem, ale jakże wspaniałym!
    Do dziś uwielbiam toffi, a cebula jest złem koniecznym!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz. A ja tylko nie lubię nagryzać cebuli, szczególnie surowej, mam wrażenie, że gryzę szkło. W moim rodzinnym domu nie znałam cebuli ani czosnku w dzieciństwie. Po żółtaczce zakaźnej miałam bardzo długo dietę i te cebulowe były wykluczone z mojego jadłospisu. Dopiero po ślubie zaczęłam używać cebuli w swojej kuchni i też raczej jako przyprawy i dla męża niż dla przyjemności smaku.

      Usuń
  2. Cebuli używam chyba do wszystkiego:) Do każdej surówki, sałatki i często do kanapek z warzywami. WRzucam cebulke w calosci do każdej zupy, także do sosów. Dziś robiłam bakłażan z pomidorami i koniecznie z posiekaną cebulką:) Do jajecznicy, do szukszuki i ... do wielu innych potraw. Ale za zupa cebulowa nie przepadam.
    Mam w swoim repertuarze taki placek, co ma cienki spod drożdżowy. Grubszy i miekszy niz do pizzy. Na ciasto układam wszelakie warzywa i zioła i piekę wielkości całej blachy z piekarnika, najczęściej dwie sztuki. Dzieciarnia czyści te blachy prosto z ręki, nie nakładając na talerze, jak się zjadą. Ale smakuje tylko do jesieni, z warzywami prosto z pola:) potem to już co innego,nie ma takiego aromatu,co go czuc z daleka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam taka "pizzę", pieczona w tortownicy, właśnie z grubym i miękkim spodem. Jakoś dawno jej nie piekłam.
      Czy tych warzyw przed pieczeniem nie blanszujesz? Wkładasz takie surowe? Nie wysuszają się? Ja zwykle przed włożeniem na ciasto wstępnie obgotowuję np. fasolkę czy kalafior, lubię jeść miękkie.
      Dobrze masz, że cebula Ci nie szkodzi. Dla mnie jednak to jarzyna problematyczna. Zupy cebulowej więc nie robię. Ale taki krem cebulowy smakuje mi. Jak różne są gusta kulinarne, prawda?

      Usuń
  3. Ja osobiście uwielbiam cebulę, w różnej postaci. Surowa, smażoną. Kiedyś sprzedawali takie tzw. cebularze, teraz przynajmniej nie mogę nigdzie spotkać. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno cebularze nadal pieką na Lubelszczyźnie. Nigdy nie jadłam. W naszej części kraju nieznane. A cebule ludzie albo kochają, albo jej nie znoszą. A ja trochę tak i tak ;)Serdeczności!

      Usuń
  4. Potrawa nie dla mnie :(( Cóż gluten.....
    Ale z przyjemnością odwiedziłam razem z Tobą Wielkopolskę, trochę bliską memu sercu
    A dzisiaj uśmiecham się do Ciebie życząc samych pozytywnych myśli.
    Pozdrawiam jak zawsze ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz zrobić sobie tartę na kukurydzianym spodzie. Kukurydziana mąka, bez glutenu, to dopiero robi "kruche ciasto" ;) Gdy mój syn był bezglutenowy (przez 5 lat), to często zamieniałam tylko jeden składnik, czyli make pszenną na mieszankę bezglutenowa i robiłam wypiek. "Dla chcącego...", ale może Ci się przecież nie chcieć ;)
      Pozdrawiam lipcowo z uśmiechem! :)

      Usuń
  5. Cebulę kocham, i po obróbce cieplnej i na surowo :)) Teraz latem do moich ulubionych śniadań należy razowy chlebek z masłem, plastrami pomidora i cebuli cukrówki... no pyyycha ;))) Tarty (i quiche) wszelakie bardzo lubię, jednak nie robię zbyt często, sama nie wiem czemu, chyba brak przyzwyczajenia :D Ale zrobiłaś mi taka ochotę, że zrobię na weekend, gdy córcia przyjedzie :D
    Floksy cudne :D Jeśli obetniesz przekwitnięte kwiatostany, to będą kwitły do jesieni :D
    Ściskam Cię serdecznie, Agness <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta tarta (czy quiche)jest bardzo smaczna, ale tłuściutka ;)
      Floksy kupiłam na wiosnę, 2 rodzaje, 2 spore kępy. Obie zakwitły, ale ta nieco wcześniejsza, biała z fioletowymi brzegami - nie pachnie! "Wybrakowana", nikt mnie nie uprzedził. No trudno. Zadbam o nie, może będą kwitły dalej? Bardzo mnie cieszą.Dziękuję za radę. Serdecznie Cię pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Jak zwał tak zwał, lubię i na słodko i wytrawnie.
    Właśnie spałaszowaliśmy resztki tarty malinowej, pycha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kupnej czy domowej? Oj,z chęcia bym podjadła :)

      Usuń
  7. Kupiona, ale mamy dobrą cukiernię:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawy przepis Haniu. Na pewno tarta była smaczna.
    Cebulę moja wątroba także nie trawi. Zresztą dużo potraw nie trawi, niestety.
    A floksy - piękne.:)
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Floksy, mimo podlewania cierpią od suszy w powietrzu, przekwitają, ale może następne jeszcze raz zakwitną. Tego quiche'a (kruche ciasto nie musi być tak bardzo tłuste)można zrobić z dowolnym nadzieniem, ze szpinakiem jest smaczne, a zalać rozbełtanym jajkiem i niewielką ilością mniej tłustej śmietanki. Pycha (a zaraz potem łykam hepatil);) Ściskam !

      Usuń