Polecieliśmy na Maltę z Berlina. Skorzystałam z eleganckiej (a mimo to okazyjnej) oferty
mojego ulubionego pośrednika turystycznego. Niestety pośrednik nie ma już
polskiej filii (a miał i korzystałam) i teraz albo mogę sobie sama szukać
samolotu z Polski, albo korzystać z przygotowanych lotów, ale z Niemiec (czyli
w naszym przypadku z Berlina, mamy tam bliżej niż do Warszawy). To był krótki
wyjazd, taki zwiad czterodniowy, ale już wiem, co to takiego - Republika Maltańska. Oprócz dużej wyspy Malty, jest też mała wyspa Gozo.
To zupełnie inny świat. No, może nie zupełnie inny, ale bardzo różny od dużej wyspy. Przeczytałam, że mieszkańcy Gozo bardzo kochają swoją wyspę i ze wszystkich sił będą dbać o jej odrębność, o ten nastrój i klimat, jedyny w swoim rodzaju.
Rzeczywiście, po głośnej i przeludnionej Malcie, gdzie wysokie bloki napierają na człowieka na każdej plaży, Gozo jawi się oazą spokoju i ciszy. Niewielkie miasteczka, stara, kolonialna zabudowa, wąskie uliczki i duże zielone przestrzenie. Kurorty z wysokościowcami gdzieś na horyzoncie, na obrzeżach widoczności.
A płynie sie na Gozo zaledwie 20 minut. Promy (komunikacja publiczna) kursują (chyba) co godzinę (właściwie jeden prom kursujący w tę i z powrotem).
Widok z Malty na Gozo.
Zbliżamy sie do wyspy.
A taki widok wita turystów po wyjściu z promu.
Do stolicy wyspy jest kilka kilometrów. Jedziemy tam autobusem.
Stolica wyspy Victoria (Rabat po maltańsku) jest przytulna, pełna zabytków i zieleni. Nad miastem góruje twierdza, której początki sięgają ponoć czasów neolitu. Gdy przez wieki różne wojska najeżdżały wyspę, mieszkańcy chronili się w murach twierdzy.
Na wysokim wzgórzu gród obronny powstał już w czasach prehistorycznych. Ludzie zamieszkiwali wyspy maltańskie już w neolicie. Widoczna z daleka katedra pozbawiona jest kopuły (stąd widać, że ślad po niej pozostał).
W miasteczku nie ma wysokościowców, domy są raczej niewysokie, w centrum wszystkie z czasów historycznych, uliczki wąskie, sporo placów, skwery. Przytulnie.
I znów te zielone balkony :)
I zabytki na każdym kroku. Z 359 kościołów Malty - 46 znajduje się na Gozo. Wszędzie je widać.
A to katedra miasta Victoria. Oczywiście z kopułą, którą widać dopiero z pewnego oddalenia.
Już się wyłania.
O, tu ją dobrze widać :) To widok ze stromej uliczki, pnącej się do twierdzy.
Cała twierdza, to muzeum, ale na terenie twierdzy są jeszcze inne muzea, które można zwiedzać, po opłaceniu biletu wstępu do twierdzy.
Katedra w twierdzy, ta bez kopuły (osobne bilety).
Z murów twierdzy rozciąga sie widok na Viktorię u stóp i całe Gozo.
W oddali morze.
A tu na horyzoncie widać wyspę Maltę (i jakiś wielki kościół z kopułą, to już w sąsiednim miasteczku).
Na Gozo zjedliśmy też jakąś "gozańską" zupę, jarzynową, grubo zmiksowaną, chyba na wywarze z ryby (na rosole rybnym?). Nigdy czegoś podobnego nie jadłąm. Nie potrafie powiedziec z czego była zrobiona (a zwykle rozpoznaję składniki). Całkiem smaczna była. Z grzanką z chleba. I do tego bardzo smaczny świeży pszenny chleb, ze świeżym masełkiem. Pyszny! (chyba musieliśmy być już głodni).
Wyjazd był bardzo udany. gdybysmy mieli jeszcze ze dwa dni, to poznalibyśmy zapewne Maltę od krańca do krańca. A tak tylko wybrane, według mnie najciekawsze, miejsca.
Mieszkaliśmy w centrum St.Julian's (wolę nazwę San Gillian), w butikowym Hotelu George. Śniadania jedliśmy w sympatycznej jadali, pod przezroczystym dachem.
Pogoda, uniemożliwiała kąpiele morskie, ale w hotelu był basen i korzystaliśmy z niego każdego dnia :)
To zupełnie inny świat. No, może nie zupełnie inny, ale bardzo różny od dużej wyspy. Przeczytałam, że mieszkańcy Gozo bardzo kochają swoją wyspę i ze wszystkich sił będą dbać o jej odrębność, o ten nastrój i klimat, jedyny w swoim rodzaju.
Rzeczywiście, po głośnej i przeludnionej Malcie, gdzie wysokie bloki napierają na człowieka na każdej plaży, Gozo jawi się oazą spokoju i ciszy. Niewielkie miasteczka, stara, kolonialna zabudowa, wąskie uliczki i duże zielone przestrzenie. Kurorty z wysokościowcami gdzieś na horyzoncie, na obrzeżach widoczności.
A płynie sie na Gozo zaledwie 20 minut. Promy (komunikacja publiczna) kursują (chyba) co godzinę (właściwie jeden prom kursujący w tę i z powrotem).
Widok z Malty na Gozo.
Zbliżamy sie do wyspy.
A taki widok wita turystów po wyjściu z promu.
Do stolicy wyspy jest kilka kilometrów. Jedziemy tam autobusem.
Stolica wyspy Victoria (Rabat po maltańsku) jest przytulna, pełna zabytków i zieleni. Nad miastem góruje twierdza, której początki sięgają ponoć czasów neolitu. Gdy przez wieki różne wojska najeżdżały wyspę, mieszkańcy chronili się w murach twierdzy.
Na wysokim wzgórzu gród obronny powstał już w czasach prehistorycznych. Ludzie zamieszkiwali wyspy maltańskie już w neolicie. Widoczna z daleka katedra pozbawiona jest kopuły (stąd widać, że ślad po niej pozostał).
W miasteczku nie ma wysokościowców, domy są raczej niewysokie, w centrum wszystkie z czasów historycznych, uliczki wąskie, sporo placów, skwery. Przytulnie.
I zabytki na każdym kroku. Z 359 kościołów Malty - 46 znajduje się na Gozo. Wszędzie je widać.
A to katedra miasta Victoria. Oczywiście z kopułą, którą widać dopiero z pewnego oddalenia.
O, tu ją dobrze widać :) To widok ze stromej uliczki, pnącej się do twierdzy.
Cała twierdza, to muzeum, ale na terenie twierdzy są jeszcze inne muzea, które można zwiedzać, po opłaceniu biletu wstępu do twierdzy.
Katedra w twierdzy, ta bez kopuły (osobne bilety).
Z murów twierdzy rozciąga sie widok na Viktorię u stóp i całe Gozo.
W oddali morze.
A tu na horyzoncie widać wyspę Maltę (i jakiś wielki kościół z kopułą, to już w sąsiednim miasteczku).
Na Gozo zjedliśmy też jakąś "gozańską" zupę, jarzynową, grubo zmiksowaną, chyba na wywarze z ryby (na rosole rybnym?). Nigdy czegoś podobnego nie jadłąm. Nie potrafie powiedziec z czego była zrobiona (a zwykle rozpoznaję składniki). Całkiem smaczna była. Z grzanką z chleba. I do tego bardzo smaczny świeży pszenny chleb, ze świeżym masełkiem. Pyszny! (chyba musieliśmy być już głodni).
Wyjazd był bardzo udany. gdybysmy mieli jeszcze ze dwa dni, to poznalibyśmy zapewne Maltę od krańca do krańca. A tak tylko wybrane, według mnie najciekawsze, miejsca.
Mieszkaliśmy w centrum St.Julian's (wolę nazwę San Gillian), w butikowym Hotelu George. Śniadania jedliśmy w sympatycznej jadali, pod przezroczystym dachem.
Pogoda, uniemożliwiała kąpiele morskie, ale w hotelu był basen i korzystaliśmy z niego każdego dnia :)
Teraz będzie czas na wspominanie. Bo w najbliższym (i dalszym) czasie nigdzie nie wyjadę. Muszę codziennie rano robić kotce zastrzyki z insuliny. Ale to już zupełnie inny temat.
Haniu urocze miejsca::)nawet takim leniwym "ludziom"jak ja ,dałabym się skusić na wycieczkę::))Boje się latać,boję przesiadek,że nie odnajdę sie w tłoku...Taka ze mnie bojąca osoba☺Ale co zobaczysz ,zapamiętasz na zawsze.Bardzo fajne warunki mieliście☺A kotuni życzę zdrówka ,oj ...to teraz masz Haniu przy niej obowiązku więcej ,bo z taką chorobą różnie bywa..Pozdrawiamy Was Serdecznie.♥
OdpowiedzUsuńZaczynam Cie rozumieć. Też mam dość czekania i przesiadek i stresu z tym związanego. Ale latać nawet lubię. Tym razem był stres, bo samolot miał opóźnienie i obawiałam się, że nie zdążymy na autobus do Polski. No i nie zdążyliśmy (kolejny stres).
UsuńBardzo przytulny klimat na tej GOZO, a taką zupkę chętnie bym zjadła i ten basen hotelowy, bomba.
OdpowiedzUsuńKażdy wyjazd przynosi jakieś nowe rewelacje, smaki, zapachy, dlatego tak lubimy podróżować:-)
To prawda, wyjazdy dostarczają nowych wrażeń, pogłębiają moja wiedzę o świecie i ludziach, dają impuls do dalszej aktywności.
OdpowiedzUsuńTo cieszę się razem z Tobą że jak udany wyjazd mieliście ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dziękuję Jadziu!
OdpowiedzUsuńOpisana przez Ciebie wyspa jest urocza pod każdym względem. Mogłabym tam zamieszkać, chociaż latać się boję. Zdrowia kotce, a Tobie inspiracji do dalszych podróży życzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Ta wyspa jest rzeczywiście wyjątkowa. A codzienne zastrzyki kotce bardzo przeżywam, ona z resztą też.Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńNiezły spacer miałam Twoimi śladami! :-)))) Dziękuję!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się spodobał. Nie mogę Cie komentować u Ciebie, może to chwilowe, ale zmieniłam komputer i na tym nowym blox nie chce mi przyjąć hasła, które było , jest tam zapisane na stałe. Spróbuję jeszcze. Pozdrawiam serdecznie i zdrowia nieustająco życzę.
UsuńOj wybrałabym się do jakiegoś miejsca, gdzie mogłabym się porządnie wygrzać i trochę pozwiedzać :) Ale już niedługo wiosna, taką mam nadzieję...
OdpowiedzUsuńNa razie na Malcie raczej chłodnawo. I wiatr zimny hula. A dalej, to jednak dość daleko. U nas na poznańskiej Malcie można się wygrzać w Termach, jak najbardziej!;)
UsuńNa Malcie jeszcze nie byłam. :D
OdpowiedzUsuń