Gdy prawie 15 lat temu poznałam dziewczynę z Dolnego Śląska, to zaczęłam interesować się tą piękną krainą. i już wtedy skonstatowałam, że nie starczy mi czasu, życia, żeby poznać ją lepiej. Nie wiem czemu ten rejon Polski tak "odpuściłam"? Czyżby mi sie wydawało, że Sudety, to już cały Dolny Śląsk? Że tam wszystko poniemieckie i w ruinie? No, w moich młodych latach, to prawie była prawda. Ale czemu nie zainteresowałam się Dolnym Śląskiem w "nowych" czasach, po transformacji ? Może dlatego, że nie znałam nikogo stamtąd? Żadnych związków rodzinnych ani przyjacielskich?
A przecież zaczęło się bardzo wcześnie. Jako pięciolatka byłam w Zagórzu Śląskim w sanatorium. Długie 2 miesiące bez mamy. Z tamtych czasów zapamiętałam ruiny zamku Grodno. I historię zamurowanej okrutnej "księżniczki", która kazała kandydatom na mężów jeździć konno po szczycie murów obronnych zamku, wszyscy spadali (tak to zapamiętałam). Wróciłam do zamku Grodno jako studentka (sanatorium ani śladów po nim nie odnalazłam). Wtedy poznałam Góry Sowie i Wałbrzych. Jako sześciolatka byłam z mamą na wczasach w Szklarskiej Porębie. Z tamtego czasu pamiętałam kawiarnie "Kaprys" i "Szarotka". Byłyśmy tez na wycieczce w Karpaczu i w hucie kryształów (bardzo mi się podobało dmuchanie szkła). Do dziś mam wazon z tamtych czasów (po mamie).
Do Karpacza wróciłam z Moim w czasach kartek na mięso (czyli chyba w połowie lat 80 tych, bo wcześniej dzieci były malutkie). A pamiętam to, bo sprzedawano tam kiełbasę z rusztu - z koniny! To był dla mnie szok! Podjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym na Małą Kopę i weszliśmy na Śnieżkę (dzieci zostały z dziadkami). Z tym wyciągiem wiąże sie moja trauma. Jako sześciolatka też wjechałam na Małą Kopę. Sama w pojedynczym krzesełku, zawieszona wysoko ponad ziemią. A mama za mną w drugim krzesełku, osobno. Obie umierałyśmy ze strachu, ja bojąc się samotnej wysokości, a mama bojąc sie o mnie. Do dzisiaj nie wsiądę na pojedyncze, nieosłonięte krzesełko w wyciągu (jeśli takie jeszcze kursują). W tych latach 80-tych przeszliśmy głównym szlakiem karkonoskim do Szklarskiej, nocując po drodze (chyba) w schronisku Odrodzenie. Szklarskiej z tamtego pobytu nie pamiętam, po noclegu wracaliśmy do domu. Kolejny raz miałam okazję nocować w Szklarskiej, gdy wybieraliśmy się do Czech i dalej na Południe w 2011 roku. Wtedy przedpołudniem zrobiliśmy spacer po miasteczku. I znalazłam kawiarnię (czy może już restaurację ) "Kaprys"! Niesamowite! Po tylu latach?
Zimą w połowie liceum byłam w Świeradowie. Spędzaliśmy tam z rodzicami Gwiazdkę i Sylwestra. Jeździłam na łyżwach po specjalnie wylanym lodowisku (czy tej umiejętności się nie zapomina? ja zapomniałam). Z wycieczek pamiętam jedną - do schroniska pod Stogiem Izerskim, w śniegu i przy dość silnym wietrze. Po pobycie w Świeradowie wracaliśmy przez Lwówek Śląski do domu (wtedy pociągiem jeszcze, teraz linia nieczynna, podobno do 2028-9 mają ja na nowo otworzyć). We Lwówku było dziwnie: piękny Ratusz na rozległym pustym polu (rok 1969). Nie obudowano go jeszcze wtedy tymi okropnymi blokami epoki Gierka. Do Lwówka wróciłam znów zimą 2 lata temu. Nocowaliśmy wtedy 3 noce w pięknym Pałacu Brunów, tuż za "rogatkami" Lwówka.
A to Ratusz w Gryfowie Śląskim. I ta "niepasująca" wieża.
Ratusz w Lwówku. tę wysmukła wieżę pamiętam z dawnych lat. Reszty Ratusza chyba jeszcze nie odbudowano wtedy.
Miałam okazję podziwiać piękne gotyckie zabytki miasta. I czuć spory dyskomfort patrząc na te wszystkie peerelowskie bloki "do mieszkania", które nadal i już na stałe zupełnie nie pasują do dawnej historii miasta. Ale cóż, zapisują historię nową. Także podczas tamtego pobytu poznałam Gryfów Śląski, z którego Rynkiem historia obeszła się nieco łaskawiej. Ale ten, kto w latach przedwojennych dobudował wieżę do ratusza (bo ta historyczna się zawaliła) nie popisał sie historycznym wyczuciem. Taka wieża pasowałaby do kościoła z lat 30-tych XXw., ale nie do ratusza z czasów renesansu. Pomyślałam sobie : jakie rany poniósł ten biedy Dolny Śląsk na skutek nie tylko działań wojennych...
Dzięki blogowej (bardzo) dobrej znajomej miałam okazję poznać Złotoryję, piękne miasto z wieloma zabytkami.😍 I mogłam też rzucić okiem na krainę wygasłych wulkanów - Góry Kaczawskie. Odwiedziłyśmy wtedy też Jawor i tamtejszy Kościół Pokoju. Zwiedziłam także zamek Grodziec. Innym razem wracając z Moim ze Złotoryi zatrzymaliśmy się w Bolesławcu. Miałam okazję podziwiać piękny Rynek i wypić na rynku kawę w jednej z paru kawiarni. A potem pojechaliśmy do Zamku Kliczków poleniuchować. Lubimy turystykę "zamkową" . Pod tym względem Dolny Śląsk chyba nie ma sobie równych. Jest tu teraz mnóstwo hoteli w odrestaurowanych zamkach i pałacach (których jeszcze nie poznałam) 😉
Byłam też parę razy w Kotlinie Kłodzkiej. W czasach studenckich spędziliśmy w Siennej Sylwestra, wtedy maluśkiej wsi pod Stroniem Śląskim, teraz popularne tereny, ośrodki narciarskie. Potem rodzinnie byliśmy w Lądku Zdroju, robiąc wycieczki do Złotego Stoku (i Paczkowa, ale to już Opolskie). Potem, znów zimą (chociaż nie jeżdżę na nartach) byłam w Dusznikach i nawet w Zieleńcu (to Moi jeździli). A parę lat temu weszliśmy z Moim na Szczeliniec, czyli zaliczyliśmy Góry Stołowe. Poznałam też Świdnicę z jej Kościołem Pokoju (oba te kościoły wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO). I zwiedziłam zamek Książ. Trafiłam też na jeden dzień do Polanicy Zdroju, odwiedzić kuzynkę - kuracjuszkę.
Dolny Śląsk, to także Lubiąż , zwiedziliśmy imponujące Opactwo Cystersów (po drodze do Kamiennej Góry., której nie zdążyłam dobrze zobaczyć, bo w zimie ciemno zrobiło się zbyt wcześnie, a pojechałam tam "dla towarzystwa" i po załatwieniu spraw służbowych wracaliśmy z Moim zaraz do domu). Ten kierunek (i Krzeszów) jeszcze na mnie czeka.
Teraz, dzięki miłemu zaproszeniu, miałam okazję zobaczyć kolejne piękne miejsca Dolnego Śląska. Poznałam zabytkowe centrum Lubania. Nie spodziewałam się, że to tak ciekawe miasto.
Ratusz w Lubaniu w południowym słońcu😊
Ten piękny portal znajduje się nad wejściem do muzeum w ratuszu (w niedziele akurat zamknięte).
Tu ratusz od drugiej strony - oficjalne wejście do ratusza, siedziby władz miasta i powiatu.
Pojechałyśmy też do Lubomierza - miasta rozsławionego komediami Sylwestra Chęcińskiego "Sami Swoi" , "Nie ma mocnych". Jest tu muzeum Pawlaka i Kargula, a w sierpniu odbywa się Festiwale Filmów Komediowych, w tym roku już 25. Urokliwe małe miasteczko, z kilkoma pięknymi zabytkami. To miasto jest jednym z najstarszych i najmniejszych miast Dolnego Śląska (prawa miejskie 1291 r, a mieszkańców nieco ponad 1700 osób).
Muzeum w zabytkowej kamienicy.
Fontanna i barkowy "morowy słup" św. Maternusa. W tle budynek muzeum. To najstarszy budynek w mieście, sprzed XV wieku.
Głowna ulica Lubania z ratuszem.
To kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NPM i św. Maternusa z XV/XVI ww.
Piękne wnętrze z wyraźnie barokowym wyposażeniem.
Zwiedziłam też muzeum "Dom Gerhard Hauptmana" w Jagniątkowie, koło Jeleniej Góry. Gerhard Hauptman - niemiecki noblista z dziedziny literatury(1912r.) Polskie władze, po wojnie, pozwoliły mu "dożyć" w swoim domu, w którym zmarł w czerwcu 1946r, w wieku 84 lat. Jego postać i jego dom-muzeum opisał w swoich karkonoskich kryminałach młody autor Sławek Gortych.
Dom Hauptmana w Jagniątkowie - filia Muzeum Miejskiego w Jeleniej Górze.
Z Jagniątkowa pojechałyśmy do Cieplic-Zdroju, obecnie dzielnicy Jeleniej Góry (w Jeleniej Górze byłam jakieś 10 lat temu, z Moim, on służbowo, ja "dla towarzystwa"). Cieplice zaskoczyły mnie spokojną atmosferą, brakiem tłumów kuracjuszy czy turystów, sympatycznym deptakiem i pięknymi parkami. No i lody mają tam w niecodziennych smakach (ja wybrałam "kawę z piernikiem", myśląc początkowo, że to napój; za 7 zł dostałam naprawdę wielką "jedną" kulkę, szczodrze!)😋
Deptak, całkiem szeroki, który nosi nazwę Plac Piastowski(?)
Bardzo miło spędziłam te parę dni, "resetując się " i zapominając o codzienności, w domu "z bajki", gdzie zatrzymał się czas. A piękny kot kładł się na mojej drodze, chętny do "głasków" (i ja, kto wie, czy nie bardziej chętna do głaskania jego).
Cieszę się, że mogłam w miłym towarzystwie poznać nowe, ciekawe miejsca Dolnego Śląska. A tyle jest tam jeszcze miejsc do podziwiania, pełnych cudów natury i kultury 😍
Dziękuję Ci A. 😊













.jpg)

Pięknie snujesz te opowieści🙂 Twój wpis to prawdziwa podróż przez czas i miejsca. Od dziecięcych wspomnień z Zagórza i Karpacza, przez studenckie wędrówki, aż po te późniejsze odkrycia z Moim i w towarzystwie blogowych przyjaciółek. Widać, że Dolny Śląsk powoli, kawałek po kawałku, sam zapisywał się w Twoim sercu i pamięci🙂 Czasem przez zamek czy kawiarenkę, czasem przez niezwykły smak lodów albo spotkanie z kotem chętnym do głaskania.
OdpowiedzUsuńDolny Śląsk jest pełen ran historii, ale też niezwykłego uroku, który chyba właśnie przez te rany staje się jeszcze bardziej poruszający. To kraina, do której zawsze warto wracać. A każda wizyta odkrywa jej inną twarz.
Puszek dodaje, że każde miejsce ma swój koci kąt, trzeba tylko umieć go znaleźć🙂
tak ran może coraz mniej, ale blizny pozostają (nikt nie zastąpi gierkowskich bloków inną architekturą w starych zabytkowych częściach miast, chociaż można byłoby te bloki nieco "postarzeć" , jak choćby domy w centrum Gorzowa przy katedrze). Ale i tak, tak pięknie i kolorowo, jak teraz, nie było nigdy w tych miastach, miasteczkach i wsiach w całej ich historii.
UsuńHaniu, Dolny Śląsk bardzo lubię, z wymienionych przez Ciebie nie znam Lubania i Lubiąża, w Jagniątkowie byłam w liceum.
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że gościłaś u Alicji i z nią poznawałaś nowe zakątki, ucieszył mnie sms ze zdjęciami:-)
Pozdrawiam Was obie serdecznie:-)
Tak, dzięki Ali zobaczyłam te ciekawe nowe miejsca. Lubiąż leży po "naszej" czyli prawej stronie Odry, w powiecie wołowskim. To co wyremontowano, jest przepięknym barokiem. A na wyremontowanie całości raczej nie ma szans. nawet miliarder miałby problem z budżetem... I ja Ciebie pozdrawiam ciepło. I wiem, że z Tobą będzie mi o wiele łatwiej sie spotkać. Chętnie pokażę Ci więcej mojego miasta, jeśli tylko będziesz miała czas i ochotę :)
UsuńHaniu, pamiętam i wspominam mojemu mężowi o tej wycieczce, na pewno dam znać :-)
UsuńWhat a rich journey through Lower Silesia. I like how your memories weave together the personal with the historical the childhood impressions, the later rediscoveries, and the contrasts between old beauty and postwar scars. It really shows how layered this region is, both fragile and resilient. Your curiosity and affection for these places shine through, and it makes the reader want to set out and see them with fresh eyes.
OdpowiedzUsuńThank you very much for the kind words, it's nice that you noticed my blog. Best regards.
Usuńprawie cztery lata temu przestałem być Warszawiakiem i przeniosłem się właśnie na Dolny Śląsk, zostając wieśniakiem przy okazji... nie wymieniłaś najbliższych mi miejscowości, zresztą nie sposób wymienić wszystkich w blogowej notce, ale to akurat jest kompletnie bez znaczenia...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
No i właśnie chciałabym więcej i więcej Dolnego Śląska, ale czasu coraz mniej... Korzystam, gdy tylko nadarzy się okazja. Podpowiedz może, gdzie jeszcze jest ciekawie, w którą stronę pojechać. Mój syn też chce zostać rolnikiem ;) Ziemię już tam ma, ale na razie ani czasu, ani pieniędzy na zagospodarowanie. Może dożyję i będę częściej gościć w okolicach Gryfowa.
Usuńziemi rolnej akurat nie posiadam i nie prowadzę działalności rolniczej, co najwyżej skromną ogrodniczą na stricte prywatne potrzeby i eksploatuję Święty Spokój, którego tu mam mnóstwo, nieprzebrane zasoby...
Usuńco warto tu jeszcze zwiedzić oprócz miejsc, które wymieniłaś?... rzucę kilka randomowych lokalizacji w randomowej kolejności: Świdnica, Kamieniec Ząbkowicki, Oława, Frankenstein (Ząbkowice Śląskie), Strzelin, Brzeg, Ziębice, Niemcza... etc... tam skarb znajdziesz Twój, gdzie serce Twoje poczuje, że o to chodzi :)
Bardzo dziękuję za podpowiedzi. Przypomniałam sobie, że jako nastolatka byłam na Ślęży z wycieczką i w Sobótce jedliśmy obiad. Z tych wymienionych byłam jeszcze w Świdnicy i Brzegu (ale tym opolskim, nad Odrą), w Brzegu Dolnym nie byłam. A i w Środzie Śląskiej. Właśnie okolice Ząbkowic, Barda chętnie bym jeszcze odwiedziła.
UsuńPodziwiam, Haneczko, Twoją pamięć! Z kim, gdzie i w którym roku byłaś, co widziałaś! Niesamowite, ze tak to wszystko pamiętasz. Mnie wszystkie wyjazdy i wszystkie miejsca zlały sie w jedno. Dobrze pamiętam jedynie Lubiąż, bo jestem tam niemal co roku.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu! 😘
Wiesz, Halinko, pamięć dopisuje (oby jak najdłużej), ale związana jest z emocjami, miłymi (zazwyczaj) wspomnieniami. Emocje pomagają pamięci. No i lubię wracać do niektórych miejsc, choćby pamięcią, więc utrwalam tamte wspomnienia. Inna sprawa, w jakim stopniu to, co wydaje mi się, że pamiętam faktycznie takie było (pamięć lubi kreować niektóre zdarzenia). Mam sporo zdjęć, które też przypominają miłe miejsca. A o zamku Czocha np. zapomniałam, bo mnie rozczarował ;) Taki mi się zawsze wydawał duży, imponujący i tajemniczy, a on w moich oczach, rok temu, taki niepozorny, "wciśnięty" między naturalne przeszkody. Sale małe, ciasne, nie tak go sobie wyobrażałam ;) Ale "zaliczyłam", mam swoje zdanie na jego temat. A u nas na weekend mały wnuk. Miło sobie ten weekend zorganizujemy :) Tobie też życzę spokojnego wypoczynku!
UsuńMało kto tak dobrze zna Dolny Śląsk jak ty. Miałyśmy fajną przygodę.Gratuluję świetnej pamięci 👍👏 A my dopiero zbliżamy się do rodzinnego miasta.
OdpowiedzUsuńDziękuję. A ciągle czuję niedosyt. Może uda mi się zobaczyć jeszcze inne nieznane mi zakątki tego pięknego regionu. A za rok, kto wie, może w końcu zrealizuje dawne plany poznania Świętokrzyskiego. Bo wybieram się tam, jak sójka za morze. A znam zaledwie Kielce i Sandomierz (raptem byłam tam 2 razy). Byłam na Św. Krzyżu , widziałam Gołoborze i Św. Katarzynę (muzeum ), ale to było tak dawno temu (z wycieczką w VII klasie), że prawie nieprawda ;)
UsuńA Ty już na pewno w domu. Jeszcze z wnusią, czy ona już z mamą? Uściski dla was obu :)
Cały miesiąc obiecałam jeszcze córce być z dzieckiem, żeby ona dobrze rozliczyła się ze swoimi islandzkimi pracodawcami.
UsuńWe Wrocławiu zrobiłyśmy trochę zakupów szkolnych w ogromnej galerii Wroclavia. Matylda ma teraz dwa miejsca pobytu, ale na razie w swoim starym mieszkaniu, to znowu zakupy, układanie rzeczy. Na weekend będzie ją brał przyszywany tata. Bo tam ma pieska za którym tęskni. A ja z kolei muszę chodzić do swojego mieszkania, gdy brakuje mi coś z ubrań. I taki kołowrotek.
Ponadto o tej porze roku to dla nas najistotniejsza jest szkoła, trzeba chodzić na różne festyny osiedlowe i się reklamować, żeby przyciągnąć nowych uczniów.
W moim województwie najważniejsze atrakcje to Sandomierz i Góry Świętokrzyskie, które to miejsce sama uwielbiam i często jeżdżę. Mam bardzo blisko, 42 i 25 km. Jest jeszcze mnóstwo innych perełek, pięknych miasteczek z historią dawnej świetności.
Witaj wieczorowo Haneczko
OdpowiedzUsuńTak Dolny Śląsk jest niezwykły. Pełen licznych perełek, tajemnic... Dziękuję, że tak pięknie o nim piszesz.
A ja zazwyczaj wędruję jak mam czas przez regiony bliższe Poznaniowi.
Pozdrawiam nadzieją na spokojny weekend
Tamte północnowielkopolskie tereny na pewno są ciekawe. Ja nie byłam w Twoim ulubionym miasteczku, chociaż w tym roku byłam tego bliska (byłam w gminie Gąsawa). Bo Twoich ulubionych regionów ja z kolei nie znam. Ale nie pozna się wszystkiego, nawet w okolicy. Świat taki ogromny, a "vita brevis" :) Serdecznie Cię pozdrawiam.
UsuńJest tyle pięknych miejsc w Polsce, które warto zobaczyć. Ja na przykład nie znam wschodniej Polski.. Mam nadzieję, że jeszcze razem będziemy poznawać ciekawe zakątki naszych okolic i nie tylko:) Serdecznie pozdrawiam Haniu:)
UsuńZ Tobą poznawać, to zawsze radość i przyjemność! :)) Serdeczności!
UsuńI ja lubię ten region, ma swój klimat i trochę też przypomina mi moją Suwalszczyznę. Byłam kilka razy w różnych miejscach - w Książu, Szczelincu, w przedostatnią majówkę w górach sowich i krainie wygasłych wulkanów ale wciąż mam tam jeszcze wiele do zwiedzenia...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i niezmiennie zapraszam do mnie ♥️
A ja na Suwalszczyźnie znam tylko Suwałki, Wigry i Puńsk . Ale pewnie już nie uda mi się zobaczyć więcej. Strasznie daleko ode mnie.
Usuń