Póki jeszcze mam czas i okazję, wybrałam się nad morze. Z mojej ciepłej Wielkopolski znalazłam się nagle w zimnej krainie - na Pomorzu. A konkretnie w Gdyni. Na przywitanie nawet nie było słońca. I chyba najwyżej +10 st. No i do tego Gdynia. Niby wszystko fajnie. Dużo zieleni, przestrzeni, szerokie ulice, ładne położenie. Ale...żadnych zabytków, które by mnie satysfakcjonowały 😉. Ja wiem, to młode miasto. Nie ma nawet stu lat (prawa miejskie -1926r). Gdyby nie "darowany" nocleg pewnie bym tu nie trafiła. Uzmysłowiłam sobie, że byłam w Gdyni jeden raz, dokładnie 57 lat temu! Mieliśmy wczasy w Sopocie (byłam z rodzicami i babunią) i odwiedziliśmy Gdynię. Właściwie, przez tę połowę historii miasta, dla mnie, jako turystki, niewiele się zmieniło. Na pewno miasto obrosło osiedlami blokowisk, wyrosły galerie handlowe (nocowaliśmy blisko takiego ogromnego CH Riwiera). Ale w centrum nic szczególnego, przyciągającego wzrok nie zwróciło mojej uwagi (poza przepięknymi stokrotkami w burgundowym kolorze, na licznych skwerach).
Przy nabrzeżu ORP Błyskawica - okręt muzeum, niszczyciel, przed wojną zwany kontrtorpedowcem (okręt odznaczony Krzyżem Złotym orderu Virtuti Militari i Medalem "Pro Memoria"). Chylę czoła. Ale jako typową kobietę, nie bardzo mnie obchodzi okręt wojenny. Stoi tam także "Dar Pomorza", nasz piękny, historyczny żaglowiec, fregata. Także okręt muzeum (od 1977r). A ja pamiętam ten okręt w porcie Gdynia, jeszcze jako statek szkoleniowy Wyższej Szkoły Morskiej (teraz Uniwersytet Morski), z młodymi marynarzami - studentami, wspinającymi się po wantach. Wtedy akurat przypłynął.
Na pierwszym planie ORP Błyskawica, dalej "Dar Pomorza".
My poszliśmy dalej, do Akwarium Uniwersytetu Morskiego. Owszem, ciekawe, sporo dydaktyki, plansze, wystawy, eksponaty i oczywiście akwaria. Ale dla mnie, jakby było tych pływających ryb za mało (tylko ja tego dnia byłam straszną malkontentką, byłam zła na pogodę, na brak przyjemnej kawiarenki, na wszechobecne zdzierstwo wobec turystów, więc nie byłam obiektywna). Mojemu bardzo się podobało.
Zanim dotarliśmy na nocleg do Gdyni postanowiłam pozwiedzać, zobaczyć nowe miasto (Nowe Miasto też jest po drodze, ale nie tym razem). Wybrałam Gniew. To już kolejne miasto z zamkiem krzyżackim. Ogromny zamek z XIIIw, w zamku muzeum i hotel. Na podzamczu jeszcze dwa hotele (m.in. Hotel "Marysieńska" w pałacu zbudowanym przez Jana III Sobieskiego dla swej żony, w czasach, gdy był starostą gniewskim) i restauracje ( i karczma Kociewska na świeżym powietrzu). Bo w Gniewie, na przyzamczu, corocznie odbywają się turnieje rycerskie imienia- oczywiście Jana III Sobieskiego. W mieście , które prawa miejskie otrzymało pod koniec XIII w., są też inne zabytki: gotycki kościół parafialny, fragmenty murów miejskich, średniowieczny układ Rynku i Ratusz z XIX wieku.
Gniewski Zamek.
Z widokiem na Karczmę Kociewską pod murami Zamku.
A tu Hotel Marysieńka w zabytkowym pałacu. W oddali Wisła.
Fragment Rynku z Ratuszem po lewej.
Kościół parafialny.
Zjadłam smaczny obiad w restauracji hotelu Rycerskiego i łaskawym okiem patrzyłam na Gniew, mimo porywistego wiatru, zachmurzenia i chłodu. Sympatyczne miasteczko. Szczególnie, że znalazłam w nim coś dla wielbicieli kotów (jestem kociarą).
W Gdyni mieszkaliśmy w budynku, którego atrakcją był taras widokowy na 17 piętrze.
Rzeczywiście z tarasu było widać duży fragment miasta i morze. Ale było tak nieprzyjemnie zimno i dżdżyście, że tylko zrobiłam zdjęcia i uciekałam do ciepłego pokoju.
Dopiero w weekend pogoda poprawiła się o tyle, że wyjrzało słońce (i w słońcu było nieco cieplej). W lepszym nastroju pojechaliśmy (koleją miejską, co za wygoda) do Gdańska. Gdyby to ode mnie zależało, to nocowałabym w Gdańsku, na Starym Mieście. Po prostu uwielbiam tamten klimat. I mimo, że sama 60 lat temu (gdy byłam pierwszy raz nad morzem, na wczasach w Gdańsku Wrzeszczu) widziałam na Starym Mieście morze gruzów, przyjmuję te zrekonstruowane kamienice, odtworzone ulice z szacunkiem i zachwytem.
Kościół św. Katarzyny, wyremontowany po nieszczęsnym pożarze wieży w 2006 roku. W kościele mieści się carillon liczący 50 dzwonów, ważący przeszło 17 ton! Przed pożarem słyszałam wygrywaną na dzwonach pieśń "Gaude Mater Polonia".Na mojej ulubionej ulicy Piwnej. Z widokiem na największy (gotycki) kościół w Polsce.
I jeszcze spodobała mi się kamienica Przeorów Pelplińskich (zakon cystersów w Pelplinie), obecnie budynek Uniwersytetu Gdańskiego.
Morze widzieliśmy z bliska w Gdyni. Ale to była Zatoka Gdańska. Zapragnęłam zobaczyć otwarty Bałtyk i latarnię morską w Rozewiu. Lubię oglądać latarnie morskie (ale tylko z dołu). To kolejna polska latarnia morska, którą "zaliczyłam" 😉 (bo miałam okazję, już po pandemii, zobaczyć latarnie: w Niechorzu, w Gąskach, w Darłowie- Darłówku, w Jarosławcu i w Ustce).
W Rozewiu są dwie latarnie : ta starsza, dalej od morza, znów udostępniona do zwiedzania.
I nowsza, wyższa, nosząca imię Stefana Żeromskiego.
Rozewie (i latarnie) znajduje się na wysokim klifie. Dojście do morza spod latarni jest niemożliwe.
Pojechaliśmy dalej, w poszukiwaniu "dojścia na plażę". i w ten sposób znalazłam się na plaży w Jastrzębiej Górze (wcześniej nigdy tu nie byłam). Do plaży prowadziło 180 stopni w dół! (i te same 180 w drodze powrotnej do auta). Dałam radę😁
I tak skończył się krótki wypad nad morze 😊
W drodze powrotnej chciałam jeszcze zaliczyć Świecie. Dawno temu byłam tam z wycieczką obejrzeć ruiny zamku krzyżackiego. To było jeszcze w czasach licealnych. zapamiętałam tylko rozległą panoramę doliny Wisły (ze wzgórza zamkowego) i odległy widok Chełmna, na przeciwległym brzegu, na wzgórzu.
Zachęcona informacją na mapie (znaki typu" zbytkowe kościoły, zamki, pałace itp.) chciałam zobaczyć, co ciekawego jest w Świeciu. Był zadbany spory Rynek Górny, z Ratuszem (ale nie "dość" starym, jak dla mnie, z 1860), kościół ,z tak czerwonej cegły, że wyglądał jak jakieś "neo" (neoromański z połowy XIX w.) i zamek (do którego nie dotarliśmy, a szkoda, bo na zdjęciach w wikipedii widzę, że ciekawy). Było kilka ciekawych budynków na Rynku, z XIX wieku.
Świecie zawiodło mnie z innego powodu - nie znalazłam na Starym Mieście żadnej kawiarni - cukierni! Owszem, była piekarnia z ciastkami, ale kawy tam nie podawali. A ceny wyższe niż w miastach w mojej okolicy (mam na myśli Poznań i miasteczka powiatu poznańskiego). W "desperacji" kupiłam kawał sernika (41 zł/kg) i zjedliśmy go popijając kawą, na najbliższej stacji Orlenu (ich kawę piję z zadowoleniem).
I to już naprawdę koniec wycieczki. Ogólnie podobało mi się.😊
Haniu, wspaniała wycieczka, Gniew znam, ale Świecie tez chciałabym zobaczyć, nie mówiąc o Grudziądzu, bo tam mąż był w wojsku.
OdpowiedzUsuńWypad krótki, ale pełen ciekawostek:-)
Brak cukierni to duży minus, my także zwracamy na to uwagę, ale wyjście z sytuacji świetne!
Grudziądz już widziałam :) Ciekawa starówka. Byłam latem, kolorowo, dużo kawiarenek, dużo kwiatów (jak w Hiszpanii - w kilkunastu donicach przed wejściami do domu, bezpośrednio na chodniku, super efekt). Miał być jeszcze Pelplin, ale nie wiem jak, przeoczyliśmy zjazd z autostrady!? Może będzie jeszcze okazja :) Hania
UsuńTo była wspaniała i bogata w zabytki I historię wycieczka.
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobrze że tak dużo podróżujecie. Sama wiesz ze podróże bardzo wzbogacają wewnętrznie
Stokrotka
W domu dobrze, ale zawsze jest coś do roboty (teraz ogród, codzienne podlewanie). Zostawiam problemy w domu i jadę odpocząć od codzienności . Nowe wrażenia, nowe wspomnienia, na długie szare dni jesieni i zimy :) Pozdrawiam Cię serdecznie!
UsuńPiękna wycieczka Haniu, pogoda nad morzem bywa kapryśna.. Ja z Gdyni pamiętam tylko nadbrzeże portowe i statki o których piszesz, z miasta to dworzec PKP, który pewnie teraz wygląda inaczej:)) Natomiast Gdańsk to moje ulubione miasto. Pierwszy raz byłam tam na obozie półwędrownym jeszcze w czasach liceum:) Jeśli chodzi o morze, to na dłuższy pobyt może być monotonne, chociaż w Szkocji mieszkałam nad Morzem Północnym i bardzo lubiłam wędrówki po pustych plażach (nie lubię tłumów) i nie było nudno:) Twoja wycieczka była bardzo ciekawa:)) Czekam na kolejne wyprawy. Serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMnie się podobało obserwowanie i słuchanie oceanu (Atlantyckiego) na całkowicie pustej plaży, na Srebrnym Wybrzeżu we Francji. Słońce świeciło, było ciepło, a ja czułam się "poza światem". To najmilsze wspomnienia znad morza (widziałam, jak na plażę nachodzi woda przypływu, plaża robiła się wąska). Nie opalam się, w polskim zimnym morzu nie pływam, więc długi pobyt w jednym miejscu nie byłby dla mnie ciekawy. Ale krótki wypad, spacer brzegiem morza przy ładnej pogodzie, czemu nie :) Kolejna wyprawa już za parę dni. Mam nadzieję, że odpocznę (czytaj: że się mile wynudzę). A potem opiszę :) Serdeczności!
UsuńWitaj żółto-zielono za oknem Haniu
OdpowiedzUsuńZatęskniłam za morzem. Dawno tam nie byłam.
Zazdroszczę, że tyle podróżujesz. Życzę kolejnej udanej wyprawy
Pozdrawiam wszystkimi kolorami i zapachami maja
Dziękuję Ismenko. Jeżdżę, bo w lecie raczej będę siedzieć w domu. A że byłą okazja, to wykorzystałam, jak sie dało najpełniej :) i ja Cię serdecznie pozdrawiam!
UsuńTo nie mały wypad, a cała wyprawa :) Nie wiedziałam, że Gdynia ma jakieś siedemnaste piętro, za moich czasów najwyższy budynek miał cztery?... Fajnie, że jeździsz, ale co to znaczy "póki jeszcze mam czas"?
OdpowiedzUsuńJak już wyjechaliśmy autem z domu(a planowałam pociągiem), to wykorzystałam okazję, żeby zobaczyć ten najbardziej północny kraniec naszego kraju ;) A o "czasie" napiszę u Ciebie :)
UsuńHaniu, tak mi przykro, że będziesz musiała być w szpitalu :( Wprawdzie na pewno wszystko będzie dobrze, ale współczuję. Pięknego Renu ci życzę 💝
Usuń