Alzacja - kraina historyczna wzdłuż dolnego i górnego Renu, graniczy od północy i wschodu z Niemcami, dotyka Szwajcarii na krótkim południowym odcinku (niedaleko stąd do Bazylei). Granica państwowa przebiega środkiem Renu. Ciekawostka: mimo, że granica przebiega przez środek rzeki, to jednak wody Renu na odcinku alzackim należą (aż do niemieckiego brzegu) do Francji (czyli francuscy wędkarze mogą z łodzi spokojnie łowić ryby tuż przy niemieckim brzegu, a w Renie, wyjątkowo czystym, jak na tak wielką rzekę w uprzemysłowionej Europie, jest pełno ryb!).
Alzacja nigdy nie była tworem państwowym. W XIV wieku założono związek 10 miast alzackich, mówiono językiem alzackim, należącym do grupy języków germańskich - alemańskich (obecnie uznaje się go za dialekt języka niemieckiego z francuskimi naleciałościami i podobno posługuje się nim spora grupa rdzennych mieszkańców, jest obok francuskiego, oficjalnym językiem tego regionu). Od końca XVII wieku Alzacja należy do Francji. Od 1871 roku, po wygranej przez Prusy wojnie francusko -pruskiej, Alzacja przez 47 lat należała do Niemiec (nie do wiary, ile można wybudować solidnych, na swój sposób imponujących budynków, w tak niedługim czasie1). I potem jeszcze w czasie II wojny światowej, do końca 44 roku Alzacja była niemiecka.
"Niemieckie" w wyglądzie nazwy miejscowości świadczą o dawnym ich pochodzeniu i są alzackie, sprzed końca XVII wieku, sprzed epoki francuskiej.
My zaczęliśmy poznawanie Alzacji od Strasburga, stolicy regionu (270 tys. mieszkańców). Niestety nie było miejsca na łodzi, którą część wycieczkowiczów zwiedzała Strasburg. My pojechaliśmy na zwiedzanie miasta autokarem i spacerem ;)
Tu też w pobliżu Rynku i jednego z kanałów (które oplatają miasto, jak mury obronne).
To najstarszy budynek w Strasburgu. Do dziś bardzo szacowna restauracja, w której bywali wielcy, znani i bogaci tego świata (oczywiście prezydenci Francji, ale też innych krajów, aktorzy, aktorki, pisarze i szejkowie arabscy, ściany oblepione zdjęciami ).
Katedrę, z XI wieku, bardzo trudno było ująć w kadr. Taka "upchnięta" na ciasnym placu. Więc przepiękny portal z bliska.
Jeszcze z większej odległości, z rozetą, bo to piękne jest (dla mnie).
Tu widać ciasnotę tego rynku, a zdjęcie z uliczki prowadzącej na rynek; na pierwszym planie ten najstarszy dom. Wieży nie objęłabym nawet leżąc, chyba.😉(ponoć najwyższa gotycka wieża we Francji).
Z innej strony fragment wieży. Wieże miały być dwie, według budowniczego. Ale zmarł zanim drugą zbudowano, potem nie było pieniędzy, a potem mody sie zmieniły. I została katedra taka "niewykończona".
Kolejny z placów w starej części. Zrobiłam zdjęcie chyba tylko dlatego, że zaświeciło słońce😉
Zwiedzaliśmy miasto 4 godziny, ale jakoś nie miałam nastroju na fotografowanie w deszcz.
Potem już płynęliśmy w górę Renu, czyli pod prąd (w stronę Szwajcarii), żeby następnego dnia zwiedzać Alzację autokarem aż 9 godzin (obiad i degustacja wina na trasie).
To było trochę, jak na karuzeli. Chociaż ten pierwszy długi wyjazd był zachęcający.
Najpierw bardzo stara wieś na winiarskim szlaku (otoczona winnicami), o której wspomniałam we wcześniejszym wpisie: Equisheim. Wioska była otoczona murem obronnym w średniowieczu. Później do murów zaczęto dobudowywać domki, z obu stron, a mury, kolejne, stawiano kawałek dalej. I tak parę razy rozszerzała sie ta wieś - miasteczko. Stąd uliczki biegnące "w kółko".
Zamiast skrzynek z kwiatami ludzie wywieszali z okien stare sprzęty domowe ??
Bardzo stara romańska kaplica (portal w cieniu).
Widok na kaplicę z ryneczku.
W tej miejscowości producentem był ten winiarz.
Przy gotyckiej kolegiacie zwanej "grzecznościowo" katedrą. Colmar jest za mały, żeby mieć biskupstwo (67 tys. mieszkańców).
Dużo wody, dużo zieleni (jeszcze, mimo późnej jesieni). Wszystko czyste, odnowione. Widać, że dba się tutaj o tradycję (i turystów).😉
Haniu, piękna i ciekawa relacja, piękna Ty!
OdpowiedzUsuńGdybym miała planować najbliższą podróż, to wzięłabym pod uwagę Alzację właśnie.
Bamberg - masz rację, u nas na Kujawach to tez znajome, nawet na rolników mówiło się bamber.
Miejscowości Alzacji momentami przypominają Pragę, czasem Szwajcarię, świetnie wybrałaś !
jotka
Dziękuję Joasiu! Wybór zdjęć to zawsze trudne decyzje ;) Cieszę się, że mogłam zobaczyć taką "nieoczywistą" Francję. Świat jest piękny. Teraz marzy mi się Rumunia. To podobno też turystyczna perełka (np. Transylwania, Siedmiogród), jeszcze nie "zadeptana' :)
UsuńAlez mieliscie duzo wrazen. Przepiekna wycieczka Haniu.
OdpowiedzUsuńAle chyba tez troche meczaca...
Serdecznosci od Stokrotki
Masz rację, za dużo wrażeń na raz przytępia percepcję ;) chcieli nam chyba "po japońsku" pokazać jak najwięcej, w jak najkrótszym czasie ;) Ale wspomnienia piękne :) Serdecznie Cię pozdrawiam!
UsuńHaniu, kolejne wspaniałe zwiedzanie za Wami, z ogromną przyjemnością dołączyłam do zwiedzania tych wspaniałych, bogatych w piękną architekturę ulic.
OdpowiedzUsuńChryzantemki cudne, chyba właśnie takie miałam, niestety zginęły mi po kilku latach. Ale muszę koniecznie posadzić kilka odmian, mój jesienny ogród ubogi w kwitnienia :))
Pozdrawiam serdecznie, Agness:)
Dziękuję Agness. U mnie jeszcze ostatnie rudbekie kwitną, ostatnie pelargonie. No i ta niewielka kęp chryzantem. Kupiłam ze 2 lata temu wczesną jesienią takie niewysokie mizerotki. Nigdy mi nie chciały wcześniejsze przezimować. Tym widocznie miejsce pasuje, po południowej stronie domu. Dzięki długiej ciepłej jesieni zdążyły zakwitnąć. I niech się rozkrzewiają :)
OdpowiedzUsuńA póki zdrowie pozwoli nie zrezygnuję z poznawania nowych miejsc :)
Witaj deszczowo, listopadowo Haneczko
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością odbyłam z Tobą tą wędrówkę. Jak dobrze jest spacerować takimi uliczkami. Niestety mojego urlopu nie da się rozciągnąć. Już liczę lata do wolnego czasu. Napisałaś ostatnio u mnie, że jestem za młoda na Beatlesów. Cóż miły komplement...
Mój ostatni mail dotarł?
Niech każdy dzień będzie dla Ciebie łaskawy w codzienności
Ismenko, cieszę się, że spodobał Ci się ten mój reportaż :) Już napisałam do Ciebie. Coś moja poczta nie chciała ze mną współpracować. Mam nadzieję, że teraz list do Ciebie dotarł.
UsuńDzięki powyższej relacji, przypomniałam sobie bardzo podobną wycieczkę, gdy pracowałam w Niemczech, w Bonn. Z przyjemnością powędrowałam Twoimi śladami! :-)))))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przywołałam miłe wspomnienia. Ładny ten mur pruski, prawda? I u nas w Wielkopolsce i na pewno w Twojej okolicy też, zachowało sie sporo takich budynków. Ale nie w takim zagęszczeniu ;) I nie tak zadbanych, niestety.
Usuń