Już przeszło dwa tygodnie po powrocie. Ciągle coś mnie w realnym świecie odciąga od pisania.
Niby tylko 2 tygodnie, a jakby 2 miesiące minęły. Taki relatywizm czasowy ;)
A było pięknie. Przede wszystkim dopisała pogoda. Piękne słońce i ciepło! temperatury , jak w lecie , do 26 st. w dzień. idealnie. Ani razu nie włożyłam długiego rękawa.
My, Polacy, chyba nie bardzo znamy Austrię. Kojarzy się nam przede wszystkim z Wiedniem i wyjazdami na narty w Alpy (kto jeździ, ja akurat nie).
A w Austrii bogactwo krajobrazów i mnóstwo zabytków najwyższej klasy. Zupełnie sie tego nie spodziewając trafiliśmy na kilka miejsc wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO (zabytki kultury). W jednym z przewodników po wspaniałych miejscach weekendowych (52 Wyśnione Weekendy) przeczytałam o barokowych klasztorach wzdłuż Dunaju. Bardzo mnie te miejsca zaciekawiły.
Zamówiłam hotel w mieście Krems, nic o tym mieście nie wiedząc, tylko dlatego, że leżało na początku niezwykłej krainy Wachau, rozciągającej się po obu stronach Dunaju. Potem, gdy zaczęłam czytać o Krems, to okazało się, że jego Stare Miasto jest wpisane na ową listę UNESCO. I że to może i jest małe miasto (24 tys.), ale ma swój uniwersytet. A gdy już byliśmy w Krems, to wysokie domy, szerokie ulice w części współczesnej, w żaden sposób nie potwierdzały małomiasteczkowości, wręcz przeciwnie.
Nasz nocleg w centrum Starego miasta.
Brama w pozostałości murów miejskich.
Głowna ulica - deptak na starówce.
Ten biały budynek po prawej, to Ratusz (urząd miasta), więc zapewne ten plac, to Rynek (dziś żadnego targu już się nie urządza, choć w dawnych czasach na kilku placach miasta odbywały sie targi).
To kolejna brama do Starego Miasta (burza "groziła", ale przeszła bokiem).
A tu jeszcze Morowa kolumna na owym Rynku, czyli centralnym placu Starego Miasta Krems.
Wyczytałam, że Krems ma ponad tysiącletnią historię. A sławę miastu przyniosła wywodząca się stąd musztarda (czy kojarzycie musztardę kremską? , to stąd właśnie).
To kościół farny Św. Wita.
Dawniej były tu dwa miasta Krems i Stein. Teraz Stein, to równie zabytkowa część Krems, położona wzdłuż Dunaju.
Takie ciche, kameralne zaułki starego Stein.
A dalej Wachau. Rozciągająca sie 36 km, od Krems do Melk kraina wina, na łagodnych wzgórzach opadających w stronę Dunaju, porośniętych winnicami, z uroczymi zabytkowymi miasteczkami nad brzegiem Dunaju. Bajkowo :)
Tutaj jedno z tych miasteczek - Dürnstein i wszędzie winnice. Na szczycie wzgórza ruiny zamku, w którym, w XII wieku więziono króla Ryszarda Lwie Serce!
Wąskie kręte uliczki i barokowy klasztor i kościół.
Z niezwykłą niebieską wieżą.
I Dunaj, szary, zgniłozielony, nic, a nic nie modry. Ale szeroki, majestatyczny.
Kolejnym miasteczkiem w Wachau było Spitz. Ta miejscowość też ma przeszło 800-letnią historię.
Ponad dachami położonych tarasowo domów widać wysoką wieżę XV-wiecznego kościoła.
Naszym celem było Melk, ze słynnym opactwem benedyktynów, perłą baroku, najokazalszym barokowym zabytkiem Austrii, wpisanym, oczywiście, na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Wchodzimy.
Pierwszy dziedziniec i kolejna brama.
Następny dziedziniec. Widać kopułę kościoła.
No i dalej już nie poszliśmy. I nie chodzi o te 25 euro za bilety, tylko o czas. Zwiedzanie trwa około 4 godzin! Tyle nie mieliśmy. Poza tym powiem szczerze, czułam sie przytłoczona tym przepychem, tym bogactwem, ta pychą bijącą z tych murów. Jak można być pokornym sługa bożym w tych luksusach?
Klasztor zbudowano na wzgórzu nad Dunajem i rzeką Melk. Zeszliśmy do miasteczka, które rozkwitło w cieniu opactwa. Opactwo było widać z każdego miejsca w mieście.
Jest imponujące, ogromne, piękne, szczególnie z pewnej odległości ;)
Tu widok od strony rzeki Melk.
Ostatni widok na opactwo i miasteczko u jego stóp (od strony parkingu). Znów zbierało się na burzę, ale uciekliśmy przed nią.
W drodze powrotnej do Krems, naszej bazy, jechaliśmy po drugiej stronie Dunaju, podziwiając między innymi taki zamek i klasztor Schönbühel. Na tablicy informacyjne doczytałam, że klasztor można zwiedzać, ale zamku jest własnością prywatną, jest zamieszkały i dlatego nie jest przeznaczony do zwiedzania.
Na następny dzień jechaliśmy już do Kraju Salzburskiego. Ale o tym w kolejnym wpisie :) cdn.
Haniu, wspaniale wybrałaś!
OdpowiedzUsuńFaktycznie Austria kojarzy się głównie z Wiedniem, a tu taka niespodzianka.
Podróż w moim klimacie i nie tak daleko, można autem!
Z radością obejrzałam zdjęcia , narobiłaś mi apetytu na Austrię.
Dla mnie taka Austria to też było miłe zaskoczenie :) Polecam. Drodzy są, szczególnie, jak ceny Euro szybują. Ale właśnie autem można się trochę powłóczyć. I wybrać ekonomiczne noclegi. Na luksusy możemy sobie pozwolić w Polsce ;) Serdeczności!
UsuńGdybym miała kogoś do zabrania swym autkiem, to pewnie też wybrałabym Twój kierunek! Ale może, kiedyś, i się uda!
OdpowiedzUsuńPiękna wycieczka! Szłam po śladach i najbardziej mi się podobały te pustki! Przynajmniej niepotrzebne były by łamańce z robieniem zdjęć!
Serdeczności!
No, naprawdę, czasem to by się prawie położyć trzeba, żeby objąć obiekt ;) Ale tylko nad Dunajem były takie rozległe widoki, w miasteczka nie ma szans. Ale te miasteczka są perfekcyjne. Tacy porządni z natury ci Austriacy widocznie ;) Ściskam Cię serdecznie!
UsuńPiękne budowle, atrakcyjne widoki.
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak się mieszka w takim zamku, chyba najgorzej jest z ogrzaniem:)))
Jak kogoś stać na zamek, to i na ogrzewanie mu starczy;) Teraz nawet w średniowiecznych murach można sobie zrobić współczesne udogodnienia. Mnie bardziej interesowało, ile osób mieszka w takim zamku i czy mają służbę? A ja właśnie kupiłam sobie Travelera "Portugalia, 18 podróży życia". od razu pomyślałam o Tobie :)
Usuń