poniedziałek, 20 kwietnia 2020

A może coś "po naszymu" ?

Nadal przeglądam rodzinne papiery.
Natknęłam się na zabawny wiersz Lecha Konopińskiego, poznańskiego satyryka i fraszkopisarza. Pisał wiersze gwarą poznańską. ten wierszyk powstał na konkurs na piosenkę o Poznaniu. A ja znalazłam go na obszarpanej, pożółconej kartce z dawnej "Gazety Poznańskiej", sadząc po stanie papieru, z początku lat siedemdziesiątych.
W wierszu są nagromadzone najbardziej charakterystyczne słowa z gwary poznańskiej, które często podaje się, jako jej przykłady. Ale tych "przykładowych " słów właściwie się już nie używa, może, żeby podkreślić miejscowy koloryt, tak w cudzysłowie (wymborek, kluft, antrejka, glazejki, heklować).
Mogę was zapewnić, ze zrozumiałam wiersz bez najmniejszego problemu. Tak mówiła moja babcia jeszcze 50 lat temu, także babcia mojego męża, poznanianka. Podobnie jeszcze niedawno, 30 lat temu mówiła bratowa mojego męża, gdy przyjechała do Poznania z  wielkopolskiej wsi. A mój tato, używający bezbłędnie literackiej polszczyzny, lubił w domu używać słów z dzieciństwa i młodości, słów bliskich i mojemu sercu.
Dziś ja także wielu słów, gwarowych, używam celowo (przejrzałam sobie podręczny słownik gwary poznańskiej) i aż się zdziwiłam, że one są miejscowe, a nie ogólnopolskie ( zdając sobie, oczywiście, sprawę, że są potoczne). Moje ulubione : glajda - coś rozmoczonego, półpłynnego, nieprzyjemne, błoto; fafoły - coś pływającego w roztworze, zupie,  cząstki stałe, męty; chlabra - plucha, roztopiony śnieg; giglać - łaskotać; lumpy - stare ubrania; haczka, dziabka - motyczka do usuwania chwastów; żybura - brudna, mętna woda, kwirlejka - mątewka (do 22 roku życia nie znałam nazwy literackiej, czy handlowej), skibki, czyli kromki i kromka, czyli piętka (w Poznaniu chleb ma tylko dwie kromki), nadusić, czyli nacisnąć itp. Moi synowie też znają te słowa, poznańską intonację i wymowę. A czy używają? Na pewno czasami.

A oto wiersz:

Wyćpiuł Mnie


Jeżdżoł ze mną do Dymbiny,
do zologu my chodzili,
czynsto brał mnie na migane,
na wieprzowom noge z chrzanem,
a roz w parku na Sołaczu
tak ślypiami na mnie patrzuł,
tak bajtlował, a zaś potem
robiuł na co mioł łochote...
Potem fyroł jak ta stonka!
Ech, w wymborku go utonkać!!!

Wućpiuł mnie
jak starom kiste albo wyro!
Wyćpiuł mnie
jak ryczke z wyłamanom giyrom!
Wyćpiuł mnie, jak próżnom tytke na gemyle!
Wyćpiuł mnie
jak zgniłom pyre – no i tyle!
Wyćpiuł mnie
i już go wiyncy nie zobacze!
Wyćpiuł mnie
frechowny szuszwol z rudom glacom!
Wyćpiuł mnie
Wiaruchna, czymu? Wiara, za co?

Tak zawracał mi gitare,
że mu lajsłam kluft na miare,
heklowałam mu szkarpytki,
szykowałam z gzikiem sznytki.
Jod leberke, plyndze, szabel,
szneki z glancem, wuchte babek!
Gdy sie najod, sztachnął ćmikiem,
to obuwał swe trzewiki,
brał katane i glazejki
i jak kejter – wioł z antrejki!
We łbie mi sie zmieścić nie chce,
że on woloł tamtom bekse!

Wyćpiuł mnie...itd

I teraz powinnam chyba parę słów przetłumaczyć z "naszego" na polski ;)
To od poczatku : wyćpić, to wyrzucić,  Dębina, to park leśny nad Wartą, zolog, to wiadomo, ZOO (naprawdę, tak mówiłam jeszcze ja w dzieciństwie), migane, to tańce, wieprzowa noga, to oczywiście golonka, Sołacz, to willowa dzielnica Poznania z pięknym parkiem, fyrać, to biec, uciekać, wymborek, to wiadro, utonkać, - umoczyć, kista- skrzynia, wyro - łóżko, ryczka, taborecik, stołeczek na krótkich nóżkach (dla mnie ryczka, to ryczka), giyra- noga, próżna tytka - pusta torebka papierowa, gemyla - śmietnik, frechowny szuszwol - humorzasty obibok, glaca, to łysina, wiaruchna - ludziska, zawracać gitarę - zawracać głowę, lajsnąć kluft na miarę - zafundować ubranie na miarę, "obstalować", heklować - szydełkować (bo na drutach się sztrykuje), sznytki z gzikiem - skibki (ha,ha, tylko w Poznaniu, u mnie zawsze), czyli kromki z twarożkiem, leberka - wątrobianka, plyndze - placki ziemniaczane, szabel - fasolka szparagowa, szneka z glancem - drożdżówka z lukrem, wuchta - góra czegoś, duża ilość, sztachnąć ćmikiem - zapalić papierosa, obuć trzewiki (archaizm) -  założyć buty, katana i glazejki - kurtka i rękawiczki, kejter - pies, antrejka - sień, weranda. 
Mam nadzieję, że z podpowiedzią wszystko zrozumiecie. A może i bez podpowiedzi?

Specjalnie dla was dwie "pyruszki na ryczuszce", jakby powiedział mój "dziadzia" :)) .



14 komentarzy:

  1. Dość sporo poznańskich wyrazów jest mi znana! A firlejka to mój ulubiony! Być może dlatego, że moja Mama pochodziła z Kcyni!
    Natomiast zupełnie nie jestem w stanie rozszyfrować wyrazow kaszubskich! To jest dopiero abrakadabra!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, bo kaszubski, to język, nie gwara! Tak samo trudno go rozszyfrować, jak język dolno, czy górnołużycki. W Budziszynie odbywa sie festiwal małych narodów i kaszubi sa tam reprezentowani. Tak, tak, mały naród ze swoim językiem.

      Usuń
    2. Kaszubi ma ma być oczywiście dużą literą. Mój komputer "nie chwyta" dużych liter i polskich znaków, a może to moje palce niezgrabne?

      Usuń
  2. Wasza gwara i nasza kujawska są do siebie podobne, choć w wierszu nie wszystko zrozumiałam, ale podobieństwa są.
    Dziś już mało kto tak mówi, może w towarzystwach krzewiących tradycje, w zespołach ludowych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówić, to już nie mówią, ale pojedyncze słowa są obecne na co dzień, te skibki, kromki, pyrki, szneki, laczki, haczki, gzik, fafoły, glajdy itp. No i intonacja w pytaniach, nie do pomylenia z żadną inną ;) W końcu to część naszej historii, naszego dziedzictwa :)

      Usuń
    2. Intonacja tak, zauważam u znajomych z Wielkopolski:-)

      Usuń
  3. Męża mam Poznaniaka, to i większość z tych słów jest mi dobrze znana. Zaraz, jak się poznaliśmy, to cały czas mnie uczył znaczeń (chciał się popisac chyba!). ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba mąż chciał być zrozumiany :) Żeby czasem powiedzieć coś po "domowemu" i nie tłumaczyć. To w człowieku zostaje. I choc wiemy, że to gwara, to gdy usłyszymy to gdzieś w Polsce, to wiemy: nasi :)

      Usuń
  4. to były czasy. Tyle odmian języka, a jednak wszyscy czuli się Polakami. Było kolorowo w stroju i języku. Teraz niechby było chociaż poprawnie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda, niby mamy ogólnopolski, normatywny język polski, w całej Polsce w zasadzie taki sam. A kaleczą ludzie ten język i nie szanują. Ale przecież sprawa jest szersza, dotyczy nie tylko języka. Słowo szacunek niedługo zostanie zapomniane, gdy zapomina się znaczenie słowa, to słowo znika...

      Usuń
  5. Kilka wyrazów lub zwrotów funkcjonuje także w gwarze śląskiej: wyro, ryczka, glaca, heklować lub obuć trzewiki.:)
    Czy ziemniaki to u Was pyry?
    Mam ciocię, która pochodzi z Poznania, ale już od wielu lat mieszka w Warszawie.
    Moc pozdrowionek posyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak pyry, pyrki, to ziemniaki. Nie tłumaczyłam, bo wydawało mi się, ze wszyscy w Polsce znają określenie "poznańska pyra", czyli mieszkaniec Poznania ;) A sporo słów w naszej i waszej gwarze pochodzi z j.niemieckiego. Nawet dowiedziałam się, że kwirlejka po śląsku, to kwyrlok ;)(a po krakowsku kołatka - to były moje poszukiwania nazwy "słownikowej" na obozie studenckim, gdzie byli ludzie z całej polski, w końcu dotarłam do mątewki). Pozdrawiam Cię serdecznie i w końcu prawdziwie wiosennie!

      Usuń
    2. Znam wyrażenie: "poznańska pyra", ale nie pisałam, bo niektórzy się obrażają.:)

      Usuń
  6. Witam! Moja rodzina też pochodzi spod Poznania,często jeżdziliśmy do dziadków na wakacje.I ,mimo że byłam osłuchana z gwarą,jednak okazało się,że jeszcze nie wszystkie słówka są mi znane. Stryjenka wysłała mnie do sklepu po marianek i za nic moja 7 letnia głowa nie chciała zrozumieć,co też mam kupić.Musiałam mieć dość głupią minę,bo do dziś pamiętam,że wszyscy zareagowali śmiechem.Dopiero tato wytłumaczył,że chodziło o zwykły majeranek.W mojej rodzinie nadal mówi się z wielkopolskim akcentem,jak również używa gwarowych wyrażeń. Już nie tylu,co w pokoleniu rodziców,ale mam nadzieję,że jednak tradycja nie zaniknie. Pozdrawiam Hanna Tołczyk

    OdpowiedzUsuń