piątek, 3 maja 2019

Maju, cóż zobaczymy dziś?

Tytuł, to takie moje pierwsze skojarzenie ;)
A że maj się już zaczął, to i ja zapragnęłam ruszyć się, gdziekolwiek, z mojego obejścia. Bo ileż można siedzieć w domu i w ogrodzie w długi weekend (szczególnie, że goście byli w pierwszą sobotę i będą jutro). Dziś święto. Takie trochę nieokreślone, z pewnością państwowe, ale też i kościelne. W każdym razie też zapragnęłam mieć święto, bez codziennych obowiązków.
No to zaproponowałam obiad na wyjeździe. Jak wiecie mieszkam wśród pół , "w środku niczego", a raczej w centrum dawnego państwa Piastów. W niewielkiej odległości od naszej wsi można napotkać zabytki sprzed  przeszło ery i wszystkich kolejnych stuleci. 18 km od nas  znajduje się Giecz - dawne gniazdo rodu Piastów, teraz muzeum - skansen archeologiczny.  Niecałe 20 km mam do Lednicy, ponoć Chrzcielnicy Polski (takie napisy widnieją na przyporach wiaduktów na A5 w mojej okolicy), do Gniezna tylko 32 km. W pobliskich miasteczkach Kostrzynie i Pobiedziskach stoją gotyckie kościółki z (odpowiednio) XV i XII wieku. We wsiach sąsiednich, także w mojej wiosce są drewniane kościółki z XVIII wieku i pałace i dwory ziemiańskie z XVII-XIX wieku.  W sumie ciekawa okolica (nie takie "nic"). Restauracji w naszej wsi nie ma, chociaż stoi bardzo dobrze zachowany budynek dawnej karczmy - naprzeciw kościoła, oczywiście. Do restauracji zwykle jechaliśmy do Miasteczka. Ale dziś chcieliśmy przetestować nowe miejsce. Widziałam reklamy zajazdu w malutkiej wsi na uboczu, z dala od głównych dróg. Byłam prawie pewna, że albo restauracja będzie nieczynna, albo zarezerwowana na imprezę rodzinną. I rzeczywiście - stoły pięknie udekorowane, a kuchnia dla indywidualnych konsumentów zamknięta. Trudno, imprezy zamknięte dają lokalowi zarobić. Pojechaliśmy dalej, czyli bliżej Miasta. I trafiliśmy do restauracji, w której imprez zamkniętych nie organizują, nie muszą;). Tę restaurację znam z widzenia. Ma długą tradycję. Gdy zaczynaliśmy jeździć na budowę naszego domu, 20 lat temu, to mijaliśmy ten lokal : "Bambaryła" ?? Cóż to za nazwa? Dziwna, żeby nie rzec dziwaczna. I jakoś nigdy dotąd nie było okazji, żeby tam wstąpić i żeby się zatrzymać. Teraz w końcu nadarzyła się okazja. Obiadek był smaczny i szybko podany (zrazy wołowe z pyzami i modrą kapustą, danie wręcz kultowe, dla Mojego, a dla mnie smażony sandacz z zestawem surówek, pycha).
A ta ciekawa miejscowość to Tulce. Teraz prawie na granicy Poznania. Dawniej na starym trakcie z Poznania do Środy. Ale dopóki mieszkałam na przeciwległym krańcu miasta i nie miałam działki budowlanej z tej strony, to nie słyszałam o Tulcach. A ponoć tutejszy kościółek, pod wezwaniem Narodzenia NMP,  Sanktuarium Maryjne, jest znanym miejscem kultu. Jak przeczytałam na stronie parafii tuleckiej   kościółek  w stylu późnoromańskim, z palonej cegły powstał w XVI wieku, a parafia tulecka istniała w miejscowości już w XII wieku, był tu wtedy kościół drewniany.




 Najcenniejszym zabytkiem jest drewniana rzeźba matki Boskiej z Dzieciątkiem, z ok. 1500 roku, z drewna lipowego polichromowana. Stoi w głównym ołtarzu (piękny i wielki barokowy ołtarz, zajmuje całą szerokość nawy, tego jednonawowego kościółka), w specjalnej wnęce pośrodku ołtarza. .

(zdjęcie z internetu) 
Miałam szczęście, zaglądając do kościółka. Z okazji święta rzeźba była odsłonięta, na co dzień jest przysłonięta obrazem, przedstawiającym rzeźbę (przeczytałam, że obraz namalowano w Poznaniu w początkach lat 60-tych).  Nie zrobiłam zdjęcia wnętrza, bo kilka osób stało na środku kościoła, czekając na spowiedź (bo kościółek malutki i ciasny), nie wypadało robić im zdjęcia.
Pogoda nie sprzyjała spacerom, chociaż słonko wyszło na chwilę zza chmur. Obeszliśmy kościół naokoło, Mój sprawdził, czy są w pobliskim księżym stawie ryby (nie było)  i wróciliśmy do auta i do domu.


A w domu, z okazji święta miałam do podwieczorku ciasteczka.
Upiekłam je wczoraj wieczorem. Ponoć najprostsze z ciastek (tak twierdziła 90 -letnia znajoma mamy, przynosząc jej te własnoręcznie upieczone rożki).
Mówiła: tyle samo sera-twarogu, tyle samo tłuszczu (masła, margaryny), tyle samo mąki. Wygnieść, wywałkować, wykrawać, dodać dżemu, zlepić, upiec, posypać cukrem pudrem. Gotowe.
Wzięłam wszystkiego po 200g (przyznam się, że masła wzięłam tylko 150g) i po wygnieceniu ciasta wstawiłam na 2 godziny do lodówki, dopiero potem wałkowałam i wykrawałam, szklanką, jak na pierogi, a można z kwadratów robić trójkątne rożki, jak kto chce.


Od wczoraj do podwieczorku została ich tylko połowa. I pomyśleć, że wszystkie wykrawałam tą samą szklanką? ;)

19 komentarzy:

  1. Czasem mijamy ten drogowskaz na Tulce, ale jeszcze nie trafiliśmy.
    Podobna figura stoi na terenie kościoła św.Józefa, w kaplicy obok wejścia z lewej strony, to blisko solanek, wiec moze widziałaś?
    Przydrożne zajazdy oferują coraz lepszą kuchnię, testujemy nieraz na wycieczkach.
    Ciasteczka wyszły cudne:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie widziałam tej rzeźby u Was, w każdym razie nie ostatnio. Nadrobię :)
      A ten zajazd nie sprawdził się, bo zapewne dodali do sosu glutaminian, co A. uczulony na niego, odczuł chwile po przyjeździe do domu:( To nasz prywatny wyznacznik dobrych i kiepskich restauracji ;)

      Usuń
  2. Muszę wypróbować ten przepis!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę prosty i szybki. Ciastka są najsmaczniejsze, jak tylko ostygną :)

      Usuń
  3. Mało znam opisane tereny, byłam tam tylko raz, ale z przyjemnością przeczytałam relacje.
    Przepis na ciasteczka bardzo prosty. Ciasto jest bez cukru i spulchniaczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ciasto bez cukru i spulchniaczy :)Tylko posypane pudrem. Ale, jeśli dżem czy marmolada sa wystarczająco słodkie, to nawet ich z wierzchu nie trzeba posypywać. A ja zapraszam w moje okolice! mamy w pobliżu 4 parki krajobrazowe :) No i zabytki. To zupełnie inna Polska. Moja mała ojczyzna. A ja jestem coraz bliższa decyzji odwiedzenia Twoich okolic latem. Pięknie je opisujesz :) Nie znam tamtej Polski.

      Usuń
  4. Byłam pewna, że długo w domu nie wytrzymasz i że gdzieś Cię /i Twoją Drugą Połowę? wywieje.
    Czasami tuż za rogatkami miasta są zabytkowe budowle, piękne krajobrazy i specyficzny nastrój.
    Pozdrawiam serdecznie Haniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie chora kotka, to już bym fruwała po świecie. A tak, to tylko spacerki po okolicy ;) Z kotką, jak z dzieckiem, muszę pilnować. Uściski!

      Usuń
  5. Jak tylko sie chce i ma sie plan ,to zawsze można gdzieś wyskoczyć.::))Na kapustkę chęci mi narobiłaś,ugotuje na sobotę.U nas 3 maja była burza śnieżna,nasypało śniegu ,poniszczyło mi wszystkie pelargonie i niektóre kwiaty .Było strasznie ,sypało dość mocno i przy tym zimno...A dzisiaj słońce stopiło ,ale roślinki odchorują .Nasturcja nie dala rady i pelargonie,nie wiem jak z pigwowcem,bo akurat zakwitł ,może zaowocuje.....Ten najgorszy chłód już mija...Fajne ciasteczka☺ Uściski dla was♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą pogodą nic nie wiadomo, ale u Was na pólnocy, to pewnie częściej zimnem zawieje. Mój tato uważał, że delikatniejsze rośliny trzeba sadzić dopiero po "zimnych ogrodnikach" i Zośce, czyli od 15 maja, bo wcześniej mogą zmarznąć. I pewnie miał rację, a ostatnie wiosny nas rozpieściły i w tym roku to się może zemścić. U nas (odpukać) nie ma (na razie) przymrozków, chociaż w nocy tylko +4. A dziś cały dzień kropi i nawet mocniej pada, jakie szczęście! Wreszcie! Uściski dla Was!

      Usuń
  6. Witaj zielono-żółto
    Powoli kończy się pierwsza majówka. Jak widzę Tobie te dni mijają ciekawie? Miejscowość, o której piszesz leży pomiędzy moimi trasami, chociaż niedaleko od nich. Może wiec kiedyś uda mi się zboczyć z tradycyjnej drogi?
    Pozdrawiam nadzieją na wiosenne, majowe słońce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Tulc można wjechać z trasy katowickiej przez Żerniki albo od strony Poznania. Ale faktycznie są trochę "z drogi". Dzięki temu dość spokojne :)Nie wiedziałam, że bywasz w moich okolicach :)Tu jest ciekawie! Zapraszam w moje strony!I pozdrawiam majowo, cieplutko, mimo zimnej aury!

      Usuń
  7. przepis kupuję. Opowieść Twoją o okolicy skwituję starym: cudze chwalicie, swego nie znacie...:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, stale jeszcze odkrywam ciekawe rzeczy w okolicy (ale znam te strony dopiero od 12 lat).

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajne są takie wypady, cudnie spędzony czas. Z ogromną przyjemnością towarzyszyłam Wam w tej wycieczce :D
    Ciasteczka wyglądają pysznie i na pewno wypróbuję przepis :)
    Pozdrawiam serdecznie, Agness <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało :) I również serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Ten Twój ciasteczkowy przepis nie raz, nie dwa trafia na stół do kawki, od wielu, wielu lat! ;-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak myślę, że on jest popularny. Ja też robię go od lat :)

      Usuń
  11. Niestety nie byłam jeszcze w tamtych stronach i bardzo żałuję bo widzę żeby mi się podobało bardzo. Uwielbiam zwiedzać, poznawać, odkrywać.

    OdpowiedzUsuń