Widać w tle tę gałąź, która będzie dojrzała we wrześniu. A tych "greckich" jest 48 sztuk (policzalna, jak widać, niestety, ilość) ;)
Ale takich dorodnych i tak dużo dawno nie było, więc cieszą :)
Te malutkie śliweczki, to moje ciemne mirabelki. Tych jest bez liku, zatrzęsienie. Ale z powodu suszy są małe, dopiero zaczynają dojrzewać. A najsmaczniejsze są, jak same spadną . I bez skórki, bo skórka okropnie kwaśna. Mirabelki, to niezawodne owoce. W latach, gdy nic nie było na drzewach ta dzika śliweczka rodziła. I zawsze obficie. Robię z niej dżemy, a w zeszłym roku Mój zrobił wino mirabelkowe, podobno smaczne (nie pijam). W tym roku obawiam się, że nas nie będzie, gdy zacznie się wysyp tych śliwek (za tydzień wyjeżdżamy na 10 dni, na Podlasie z wnukami). Trudno zgrać terminy wyjazdów z terminami zbiorów, szczególnie, że w tym roku wszystko jest przestawione, przyspieszone. Z powodu mirabelek "szat nie rozdzieram", szkoda owocu, ale (po cichu) może roboty będę miała mniej?
A poza tym susza!!! Burze nas omijają, codziennie wieczorem podlewamy warzywnik i te drzewa, które mają jeszcze owoce (śliwkom węgierkom nic już nie pomoże, na drzewie zostały "najtwardsze" okazy, a 80% opadło, a tak pięknie zawiązały..). No i moje mizerne kwitki. Różyczki próbują kwitnąć drugi raz, ale susza je wykańcza, kanny zaczynają mi kwitnąć, Nawet wytrzymałe słoneczniczki nie dają rady, bo "na te chwasty, to wody szkoda"(wiadomo, kto tak uważa). Za wodę zapłaciliśmy 3 razy tyle, co zazwyczaj. A efekty mizerne. Ale już nie narzekam. Jest lato, pięknie, (za)ciepło i należy łykać promienie słoneczne, bo jesienią i zimą będzie nam ich brakować. :)
Letnich przyjemności wszystkim życzę!
Niestety, u nas burz i deszczu ani śladu, nawet zielone żołędzie spadają.
OdpowiedzUsuńOwoców dużo, w skupie tanie, a w sprzedaży bardzo drogie.
Dobrze mieć własne:-)
Mamy tylko kilka drzew owocowych, ale to prawda, dobrze mieć własne :)
UsuńNa brzoskwinię się nie zdecydowałam. Bałam się, że u nas nie będzie dojrzewać... o gdybym wiedziała, że będą takie upalne lata... teraz już brak na nią miejsca... ale jeszcze w tym roku mąż dokupił śliwkę, na dodatek nie wiedząc, jaka to odmiana... :)
OdpowiedzUsuńU mnie śliwki też dojrzewają, odmiana węgierek - dąbrowicka, wczesna, dorodna, słodka (większa do zwykłej węgierki). Nie ma ich zbyt wiele, do zjadania na bieżąco. Natomiast węgierki najpopularniejszej chyba odmiany tolar, wyschły i liście, i prawie wszystkie owoce, mimo codziennego podlewania. Widocznie niektóre drzewa tak mają. A w naszej rodzinie mamy brzoskwinie od prawie 40 lat (ale drzewa nie są tak "długowieczne"), różnych odmian, szczepione przez mojego tatę (takie hobby).Ja mam tylko tę jedną szlachetną odmianę, pozostałe rakoniewickie i samosiewki (owocują w tym roku pierwszy raz).
OdpowiedzUsuńUwielbiam brzoskwinie, ale obrane. Niestety nie mogę brzoskwinni w skórce nawet dotknąć, jakies dziwne uczulenie mam - na szczęście czasem mąz sie lituje i mi obiera. No i sa w puszkach Wiem, to nie to samo, ale co mam robić... za to morele mogę, byle ktos je najpierw dla mnie zmoczy:). SLiwki sa oczywiście ok, i w tym roku moja maleńka węgierka obrodziła jak głupia, są znakomite te śłiweczki, najbardziej lubię.
OdpowiedzUsuńBrzoskwinie (niektóre) maja parzące włoski. Mogą uczulać zwłaszcza przed umyciem. Mnie ostatnio "poparzyły' liście niskiej fasolki. Swędzi prawa ręka od nadgarstka aż prawie po łokieć (bo fasolka zawsze sie udaje i bardzo lubimy swoją).
UsuńHaniu, czyli dbasz:)) my powierzamy Naturze. Ogórków, pomidorów moc. Co się da mrożę, przetwarzam, piję litrami sok z pomidorów, dodaję czasem papierówki, nawet dobra mieszanka. mam wrażenie, że czeka nas długa zima, sadze po wyglądzie piwnicy:))
OdpowiedzUsuńDobrze mieć sowicie zaopatrzoną spiżarnię :) A zim srogich nie lubię, bo jak w upalne lato - trudno wyjść z domu. A jak jeszcze śnieg zasypie drogę, to jestem odcięta od cywilizacji. U mnie jedynie fasoli nadmiar, ale zjadamy na bieżąco i wydaję dzieciom.
UsuńAleż masz wspaniałe zbiory Haniu.
OdpowiedzUsuńTylko pozazdrościć!!!
:-)
Dziękuję. Całe szczęście, że nie ma ich tak dużo, zebym się martwiła, co z nimi zrobić ;)
UsuńTaka brzoskwinia na pewno jest przepyszna!
OdpowiedzUsuńJest :) I dla tych "moich" smaków nie mogę i nie chcę zrezygnować z upraw (choćby w wydaniu mini, dla leniwego ogrodnika) :)
UsuńGdy żyła moja mama, to pod oknem na długość blokowego balkonu miała ogródeczek. Jedna marna wisienka, jedna dorodna morela i mirabelka taka sobie, ale żółta. Mirabelkę czarną zobaczyłam pierwszy raz. Popróbowałoby się. Udanego urlopu z wnukami i do miłego zobaczenia po.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW pełni rozumiem twoją mamę. Nawet najmniejszy ogródek cieszy ogrodnika, a swoje zbiory mają inny smak :) Pozdrawiam i dziękuję!Po powrocie za 10 dni zdam relację :)
UsuńU mnie pierwszy raz owocowała dwuletnia mirabelka;)) Miała, aż 2! owoce:-))
OdpowiedzUsuńWspaniale! Będzie z roku na rok lepiej :) Dziś zebrałam 3 wiadra mirabelek (nie było nas tydzień). I robota czeka...
UsuńA w moim Ogrodzie ostała się tylko jabłonka.
OdpowiedzUsuńA brzoskwinię zjadłabym w taki upał z apetytem.
Pozdrawiam nadzieją na deszcz i trochę chłodniejsze dni
Dziękuję za ciepłe słowa pozostawione na moich zielonych stronkach. Masz rację, że w upały trudno funkcjonować. Ale mimo to sierpień to moja ulubiona pora roku. To czas spadających gwiazd, święto Matki Boskiej … Dlatego proszę wyjrzyj wieczorem przez okno. Życzę Ci widoku spadających gwiazd. Może spadająca gwiazda spełni nasze marzenia?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkimi urokami sierpnia
A ja wróciłam po wyjeździe i w ogrodzie połowa wyschła, a połowa dojrzała i czeka mnie dużo pracy...
UsuńJa zajadam sie papierówką,robię musy i szarlotki☺☺☺..Piękne macie owoce i te kwiaty są urocze::))Poczytałam wstecz::)) Pozdrawiam Haniu.
OdpowiedzUsuń