wtorek, 11 marca 2025

Nie ma jak w domu!

 Home sweet home. Albo "wracać wciąż do domu"😊Nareszcie! Sanatorium, to nie dla mnie, wolnej duszy. Odwykłam już od harmonogramów, nakazów i codziennych terminów (codziennie innych na dodatek - zegarek i karta zabiegów w ręku). Całe zawodowe życie (może z wyjątkiem początków) miałam wpływ na harmonogram zajęć, na termin ich rozpoczynania (nigdy przed dziewiątą). A tu takie "ubezwłasnowolnienie" i wydawać by się mogło, na własne życzenie. Sama na pewno bym nie pojechała, pojechałam z Moim, więc to co najważniejsze miałam ze sobą :) I pojechałam tam dla niego, bo moje dolegliwości były niewielkie, "jak u każdego w tym wieku " (jak to podsumowała lekarka rodzinna). Tym trudniej było mi zaakceptować te różne zabiegi, które musiałam odbyć, a które w większości mi nie pasowały (4 a czasem 5 zabiegów w ostatnim tygodniu). Miałam wrażenie nierealności, życia  "poza czasem" i  tracenia tego cennego czasu (który mi jeszcze pozostał),  na niechciane zbiegi i nieciekawe pomieszkiwanie w ciasnym niewygodnym pokoju. Nigdy więcej sanatorium z NFZ! To w żadnym razie nie wypoczynek, nie w lutym, nie nad morzem.  No, ale mam nadzieję, że te różne zabiegi na stawy pomogły Mojemu (na jakiś czas). A spacery, wcale nie codzienne, pozwoliły nam obojgu zażyć nieco więcej ruchu , łyknąć świeżego powietrza i poobserwować w ostatnich dniach budząca się wiosnę w przyrodzie.

Czy już widać lekką zieleń baziek? Z bliska było widać.


Na iwie widać wyraźnie rozkwit bazi 😊


A gąski gęgawy już parami.


I kaczki krzyżówki też.

Morze pożegnało nas taflą gładką, jak jezioro.

A ja "otrząsnęłam się" już (jak pies po wyjściu z wody). I z zapałem wskoczyłam w codzienność. Od razu sporo spraw, pranie, zadbanie o rośliny domowe (trochę sie przesuszyły, jak słońce przez tydzień grzało je przez okno tarasowe). Ale jaka miła niespodzianka mnie czekała!



Zakwitł mój piękny biały amarylis. czekałam na niego dwa lata (w zeszłym roku jakoś nie chciał zakwitnąć). Gdy wyjeżdżałam miał pąk kwiatowy z wyraźnymi już osobnymi kwiatami. Miałam obawy, że zakwitnie zanim wrócimy i nie będę go mogła podziwiać. A on "zaczekał" i kwitnie teraz ! I jeszcze pachnie😍 Wcześniej kwitł cudny czerwony.


Miał 4 kwiaty. A teraz wypuścił drugi pęd kwiatowy i znów za pare dni zakwitnie!


Czekam jeszcze na dwa kolejne amarylisy (właściwie Hipeastrum), które dopiero wypuszczają pąki kwiatowe. No i kwitną mi phalenopsisy, czyli storczyki.

Od razu w niedzielę po przyjeździe, przy pięknej pogodzie spotkaliśmy się na drugim ogrodzie z rodzinką, mogłam zachwycać się moją maleńką wnusią (2 miesiące). I poczułam, że "żyję", że jestem tu, gdzie moje miejsce.

Bo mimo, że lubię wyjeżdżać, poznawać nowe miejsca, nowe smaki, nowych ludzi, to bardzo lubię wracać do domu. Musi być takie miejsce, takie zakotwiczenie, gdzie mogę być całkowicie sobą, gdzie mam bezpieczną przystań. Nie mogłabym być nomadą (ew. nomadką).

A w ogrodzie kwitnie dereń jadalny.


Wiosny nie da się zatrzymać😃

9 komentarzy:

  1. Haniu - przecież wiadomo, że: "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej".
    I zawsze do domu wraca się z radością.
    A u Ciebie w domu pięknie kwiaty rosną. To duże szczęście.
    Serdeczności pozostawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Pamiętam, że Ty masz kwitnące kaktusy! Ja nie mam żadnego (tylko zygokaktusa, czyli grudnik, ale teraz nie kwitnie).
      Lubię kwiaty w domu, zawsze słyszę od A., że na parapecie ma stać najwyżej jedna doniczka. To nierealne ;) Prawie wszystkie parapety zastawione i jeszcze okno tarasowe :) Jak chcą rosnąć, to niech rosną:) Serdecznie Cię pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jaka miła niespodzianka z tym amarylisem, jakby faktycznie czekał na ciebie! Powroty do domu tez lubię, na równi z wyjazdami, trzeba wyjeżdżać, by docenić swoje zakamarki!
    Z mężem ustaliliśmy, że jak wyjazd na zabiegi, to krócej i na naszych warunkach. Są takie możliwości.
    Teraz biegam do lekarza i na badania, bo trafiłam na upierdliwego lekarza, który usilnie szuka we mnie chorób, a ja mam tylko kaszel.
    Wiosna piękna, widziałam już fiołki, ale teraz przystopuje, bo zimno!
    Pięknych chwil w twoim ogrodzie, Haniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ja też lubię wyjazdy, a im dłuższe, tym bardziej lubie powroty :)
      Dużo zdrowia! Może to jakieś uczulenie? Diagnoza ważna sprawa, można się skutecznie leczyć. Powodzenia!
      Wiosna już nie odstąpi. Może zwolni, ale już jest! Tyle ptaków już przyleciało i śpiewa rozgłośnie. Nawet ja je słyszę ;)
      A fiołków jeszcze u mnie nie ma, rosną w półcieniu. Może u sąsiada? ma je w pełnym słońcu. Muszę sprawdzić. Uściski!

      Usuń
  3. Pięknie i wzruszające napisałaś o swoim domu. Aż przypomniał mi się Jan Kochanowski i jego fraszki, naprawdę ❤️ a w szczególności Na dom w Czarnolesie. Moja siostra cioteczna, która osiadła na ziemi naszych wspólnych d ziadków tak zawsze pięknie mówiła o swoim domu. I nie chciała nigdzie wyjeżdżać dłużej niż na tydzień. Kiedyś tej miłości nie rozumiałam, a nawet nieciekawą mi się wydawała. Tak mnie ciągle niosło w świat. Też używałam słowa nierealność, ale w odniesieniu do pięknych wspomnień, gdy przebywałam w swoim mieszkaniu, a za oknem tylko drugi blok, a nie przyroda. Żałuję, że kiedyś zgodziłam się na drugi dom tak daleko od mojego rodzinnego miasta.
    Rozumiem twoją radość ze spotkania rodziny i pięknych roślin, które na ciebie czekały. Widać taki spokój, który cię ogarnął w takim bliskim otoczeniu. Tak miło się czyta podobne refleksje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ci dziękuję, to miłe co napisałaś :)) Myślę, że tutaj, mimo, że będzie sporo pracy w ogrodzie, ta praca mi pomoże. Moja sąsiadka stale mnie "zawstydza" (to ja sie zawstydzam), bo ona w ogródku nie ma ani jednej zbędnej trawki, czy rośliny, której nie posadziła. Ale, jak sama przyznaje, kocha prace w ogrodzie. A ja tylko na tyle, żeby mi kwitły kwiaty, nawet samosiewki i dzikie, żeby wyglądało "ładnie", raczej jak romantyczna łąka niż ogród botaniczny ;) Ta wieś, to jest dobre miejsce do życia :)

      Usuń
  4. Amarylisy bardzo lubię. Kompletnie nie wiem jak je odróżnić od hippeastrum. Nie wiem czy poświęciłabym tyle czasu na coś czego nie lubię i mi nie pasuje. Chyba raczej nie. U mnie dereń jadalny jeszcze nie kwitnie. Ma dopiero malutkie zawiązki kwiatostanów. Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że jak czegoś nie lubimy, to o to nie dbamy (dotyczy to tez pewnie ludzi, których nie chcemy spotykać).
      Przeczytałam, że Hippeastrum, inaczej zwartnica, tym sie różni od amarylisa, że nie znosi zimna i ma pęd kwiatowy - łodygę pusta w środku. No i nigdy nie ma fioletowych kwiatów, tak, jak amarylis. Amarylis jest bardziej odporny na chłód i można go sadzić w ogrodzie, kwitnie latem i ma znacznie więcej drobniejszych kwiatów, niż hipeastrum. napisano, że z cebuli zwartnicy najpierw wyrasta pęd kwiatowy , a potem liście. Ale nie zawsze tak jest. Dość często liście i pęd kwiatowy pojawiają się jednocześnie. A synowi ta zwartnica zakwitła "tak sobie" prawie na wiosnę, z bujnego "szczypioru" liści, kiedy się tego wcale nie spodziewał :)
      Zapowiadano silne mrozy jeszcze, ale ostatnio już przepowiadają coraz cieplejsze dni. Oby już nie było -nastostopniowych przymrozków! Bo ani derenia nie będzie, ani nawet leszczyny...o moreli nie wspominając...I ja serdeczności przesyłam :)

      Usuń
  5. Witaj Haneczko
    I ja zawsze mówię, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Do tego u Ciebie z wnusią.
    I u mnie powoli Pani Wiosna maluje świat na pastelowe barwy. Szarość znika. Dookoła coraz więcej kolorów.
    Pięknie uchwyciłaś nadejście tej pory roku.
    I u mnie wiosenne myśli
    Amarylisu zazdroszczę...
    Pozdrawiam jak zawsze serdecznie

    OdpowiedzUsuń