Pogoda nie rozpieszcza. Od rana mżyło. Ale gdy przestało moczyć poszliśmy na spacer nad morze. Zrobiło się sucho, nadal szaro, a wiatr szalał w wysokich koronach drzew. Pod drzewami też wiało, ale nie huczało. To huczenie wiatru i morza słychać było z daleka.
W Użytku Ekologicznym też zmiany. Woda na rozlewiskach od tygodnia płynie, ani śladu po niedawnym lodzie. Kaczki " wszystkie parami" (cytat z jednej ludowej piosenki) i pływają po tych płytkich wodach moczarów.
Im bliżej morza, tym silniejszy wiatr, tym chłodniej.
Nad morzem wicher, fale gwałtownie biją o brzeg. Na plaży pojedynczy spacerowicze. Ja tylko wstąpiłam zrobić zdjęcia wzburzonego morza. Bo ostatnio, już parę dni temu morze było gładkie, jak spokojne jezioro. Nie, żeby mi to robiło różnicę. To temperatura robi różnicę (a tej różnicy nie zauważyłam). Nie znoszę zimnego zimowego wiatru. I nikt mnie nie przekona, że w taki czas przyjemnie się spaceruje brzegiem morza. Powtórzę za Poniedzielskim :" jak się nie ma co się lubi, to nie lubi się i tego co się ma". A przynajmniej u mnie się to sprawdza (żadnych kompromisów w tej kwestii).
Taki Bałtyk wygląda ciekawie tylko na zdjęciu. Palce mi zgrabiały od trzymania aparatu.
A Użytek ekologiczny wygląda teraz tak- nasza droga do i znad morza.
Jeszcze 6 dni zabiegów (26) , z zegarkiem w ręku, żeby się nie spóźnić. I jedzenie jakby gorsze, szczególnie nudne śniadania i kolacje (o 18.00) Dziś na kolację : wędlina (zwykle najtańsza tzw. szynka), ser żółty, ogórek świeży (5-7 cm w kawałku), masło, herbata, cytryna (pół plasterka). Nie ma co jeść, to zjem śledzia wędzonego na zimno, kupionego w sklepie. I już z górki. Dam radę! I nigdy więcej w lutym nad morzem. I w sanatorium na NFZ też mnie pewnie nie zobaczą. Ale kto wie, co przyniesie czas?
Haniu, ma być nieco cieplej, to może choć z końcówki turnusu skorzystacie.
OdpowiedzUsuńMy dziś pojechaliśmy nad jezioro, ale tez krótko, bo zimny wiatr, jedynie obiad i deser były pyszne.
Już stęskniłam się za jakąś kawiarnią. Tu ceny, że zęby bolą. W kawiarni w Ustroniu za dwie małe, dość kiepskie kawy i dwa kawałki przeciętnego sernika z gałką lodów- 80 zł. Podobnie w pewnej hotelowej kawiarni, z tym, że ciasto było smaczne i ze sporą ilością świeżych owoców, a kawa bardzo smaczna. Ale skąd wiedzieć, że dostaniemy smaczny podwieczorek? No i byśmy "zbankrutowali", gdybyśmy codziennie jadali podwieczorki w pobliskich kawiarniach (o wadze nie mówię, bo mamy 4-5 zabiegów dziennie, to męczy i jeszcze bieganie po schodach, a i tak kupujemy ciastka i pijemy kawę 2 razy dziennie, w pokoju) ;) Byle do soboty, potem z radością upiekę domowe ciasto :)
UsuńWiatru nie lubię ani nad morzem, ani nigdzie indziej. Posiłków Ci współczuję, bo też nie lubię monotonii na talerzu. Jeśli ma być, to tylko moja - twaróg z borówkami, nasionami chia, goji czy akai (nie wiem, czy dobrze to napisałam). Lubię też morwę i miechunkę. Żółty ser i nibyszynka to paskudztwo, którego nie cierpię. Za to dobrą kawą do śniadania nie pogardzę. Myślę, że pod koniec turnusu nie ma pieniędzy na przyzwoite jedzenie. Tylko kto to planuje?
OdpowiedzUsuńMoże i dobrze, że raczej do sanatorium się nie wybiorę?😉
To prawda że porywisty morski wiatr okropnie męczy. I potem wszystko inne też już traci kolory i smak.
OdpowiedzUsuńAle może trochę odporności nabierzesz Haniu.