niedziela, 2 marca 2025

Dziś inne morze


 Pogoda nie rozpieszcza. Od rana mżyło. Ale gdy przestało moczyć poszliśmy na spacer nad morze. Zrobiło się sucho, nadal szaro, a wiatr szalał w wysokich koronach drzew. Pod drzewami też wiało, ale nie huczało. To huczenie wiatru i morza słychać było z daleka. 

W Użytku Ekologicznym też zmiany. Woda na rozlewiskach od tygodnia płynie, ani śladu po niedawnym lodzie. Kaczki " wszystkie parami" (cytat z jednej ludowej piosenki) i pływają po tych płytkich wodach moczarów. 


Im bliżej morza, tym silniejszy wiatr, tym chłodniej.

Nad morzem wicher, fale gwałtownie biją o brzeg. Na plaży pojedynczy spacerowicze. Ja tylko wstąpiłam zrobić zdjęcia wzburzonego morza. Bo ostatnio, już parę dni temu morze było gładkie, jak spokojne jezioro. Nie, żeby mi to robiło różnicę. To temperatura robi różnicę (a tej różnicy nie zauważyłam). Nie znoszę zimnego zimowego wiatru. I nikt mnie nie przekona, że w taki czas przyjemnie się spaceruje brzegiem morza. Powtórzę za Poniedzielskim :" jak się nie ma co się lubi, to nie lubi się i tego co się ma". A przynajmniej u mnie się to sprawdza (żadnych kompromisów w tej kwestii).






Taki Bałtyk wygląda ciekawie tylko na zdjęciu. Palce mi zgrabiały od trzymania aparatu.

A Użytek ekologiczny wygląda teraz tak- nasza droga do i znad morza.


Jeszcze 6 dni zabiegów (26) , z zegarkiem w ręku, żeby się nie spóźnić. I jedzenie jakby gorsze, szczególnie nudne śniadania i kolacje (o 18.00) Dziś na kolację : wędlina (zwykle najtańsza tzw. szynka), ser żółty, ogórek świeży (5-7 cm w kawałku), masło, herbata, cytryna (pół plasterka). Nie ma co jeść, to zjem śledzia wędzonego na zimno, kupionego w sklepie. I już z górki. Dam radę! I nigdy więcej w lutym nad morzem. I w sanatorium na NFZ też mnie pewnie nie zobaczą. Ale kto wie, co przyniesie czas?


8 komentarzy:

  1. Haniu, ma być nieco cieplej, to może choć z końcówki turnusu skorzystacie.
    My dziś pojechaliśmy nad jezioro, ale tez krótko, bo zimny wiatr, jedynie obiad i deser były pyszne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już stęskniłam się za jakąś kawiarnią. Tu ceny, że zęby bolą. W kawiarni w Ustroniu za dwie małe, dość kiepskie kawy i dwa kawałki przeciętnego sernika z gałką lodów- 80 zł. Podobnie w pewnej hotelowej kawiarni, z tym, że ciasto było smaczne i ze sporą ilością świeżych owoców, a kawa bardzo smaczna. Ale skąd wiedzieć, że dostaniemy smaczny podwieczorek? No i byśmy "zbankrutowali", gdybyśmy codziennie jadali podwieczorki w pobliskich kawiarniach (o wadze nie mówię, bo mamy 4-5 zabiegów dziennie, to męczy i jeszcze bieganie po schodach, a i tak kupujemy ciastka i pijemy kawę 2 razy dziennie, w pokoju) ;) Byle do soboty, potem z radością upiekę domowe ciasto :)

      Usuń
  2. Wiatru nie lubię ani nad morzem, ani nigdzie indziej. Posiłków Ci współczuję, bo też nie lubię monotonii na talerzu. Jeśli ma być, to tylko moja - twaróg z borówkami, nasionami chia, goji czy akai (nie wiem, czy dobrze to napisałam). Lubię też morwę i miechunkę. Żółty ser i nibyszynka to paskudztwo, którego nie cierpię. Za to dobrą kawą do śniadania nie pogardzę. Myślę, że pod koniec turnusu nie ma pieniędzy na przyzwoite jedzenie. Tylko kto to planuje?
    Może i dobrze, że raczej do sanatorium się nie wybiorę?😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu kawa była raz, w niedziele, na śniadanie - zbożowa z mlekiem, chyba nie piłam od czasów kolonii ;) Ale robimy sobie w pokoju kawę (plujkę, niestety). Za moja kawa z ekspresu też tęsknię. I testuję od czasu do czasu kawy w kawiarniach w pobliżu :) Jeśli zdecyduję się na zabiegi z wyjazdem, to tylko na moich warunkach, czyli pełnopłatne, na krócej. Bo tu z zegarkiem w ręku - żeby nie przegapić, nie spóźnić się na zabieg (dziś mam 5!, co godzinę aż do obiadu do 14:00!, ciężka fizyczna robota!). Buziaki!

      Usuń
  3. To prawda że porywisty morski wiatr okropnie męczy. I potem wszystko inne też już traci kolory i smak.
    Ale może trochę odporności nabierzesz Haniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jestem dość odporna (odpukać). W domu infekcje mnie nie łapią. Mam nadzieję, że po tych 62 zabiegach (tak, tyle mi przepisano i muszę przyjąć) moje stawy i zwyrodnienia nie będą mi (za bardzo)dokuczać. Coś musi pomóc, bo inaczej na co ta mordęga? Uściski!

      Usuń
  4. Morze zimą przypomina o potędze natury. Jest niezwykłe i groźne, gdy wiatr i niska temperatura. Zawsze wtedy myślę o dzielnych podróżnikach z historycznych czasów. Jakie ogromne trudy musieli pokonywać.
    A na takich wczasach zawsze trzeba znaleźć coś optymistycznego. Ja tak teraz muszę wyszukiwać na moim wiejskim zesłaniu. Słońce piękne świeci, podobno w całej Polsce. Tutaj wierzby już puszczają pączki i bardzo dużo przebiśniegów i innych kwiatów z przedwiośnia. Dzisiaj jedziemy do Lubania, do przychodni, ale pewnie się dziś zatrzymamy. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie widzę w prognozie pogody, że tam u Was najcieplej :) Tutaj tylko +11, ale czuje sie ten ciepły powiew. Dziś poszłam na prywatny masaż manualny pleców (100zł za pół godziny). Jeszcze jutro i pojutrze, bo trzeba te plecy "opracować", mocno napięte. Ja jak kot, lubię "głaskanie", nawet takie 'brutalniejsze" (bo to masaż leczniczy). No i poprawiam sobie nastrój deserkami i kawką w kawiarniach ;)
      Jesteś dobrą Samarytanką. Co by ten twój stary człowiek zrobił bez ciebie? Serdeczności!

      Usuń