Pogoda była cudna, prawdziwe babie lato, ciepło i słonecznie. I my trzy "dziewczyny" 60+ (Jotka, Ardiola i ja), w tej jesiennej pogodzie i w moim Poznaniu. Bo moje rodzinne miasto zawsze będzie moim miastem, chociaż od nastu lat już w nim nie mieszkam. Ale rodzina, przyjaciele i serce zostały w Poznaniu.
Jako gospodyni spotkania i poznanianka zastanawiałam się, jak w stosunkowo krótkim czasie pokazać to, co "każdy turysta zobaczyć powinien" i jeszcze miejsca mniej oczywiste, i nakarmić nas. I jeszcze pokazać kawałek mojego nowego życia, skrawek podpoznańskiej Wielkopolski, mojego wybranego miejsca na Ziemi.
Udało się 😊(mam nadzieję). Byłyśmy na Starym Rynku (to oficjalna nazwa tego dawnego placu targowego, najstarszego w Poznaniu; w innych miastach są inne zabytkowe rynki, u nas jest "Stary"). Byłyśmy też na ulicy Świętosławskiej, odchodzącej od Rynku i zwieńczonej przepiękną fasadą barokowej Fary (zdjęcia u Jotki).
Na Rynku nieprzesadnie tłumnie, chociaż w restauracyjnych ogródkach prawie wszystkie miejsca były zajęte. Na prośbę Ardioli usiadłyśmy dokładnie naprzeciw ratusza. Ratusz i domki budnicze obok, kolorowe, odnowione , płyta rynku nowa. Po kilku latach remontu można wreszcie znajomym pokazać naszą perełkę. Bo wcześniej aż strach było tam przechodzić, żeby nie ulec jakiemuś wypadkowi na tych wykopach.
W restauracji (nazwę zmilczę, bo mam wiele zastrzeżeń do nazw dań w karcie), serwującej dania kuchni wielkopolskiej (podobno) znane mi nazwy. Ale jak się one mają do faktycznych smaków tych dań? Wypróbowałam "ślepe ryby". Kompletna porażka! Nie każdą zupę ziemniaczaną można nazwać "ślepymi rybami". Jeśli w tej zupie nie ma ani jednego ziela angielskiego, a jest sporo mielonej papryki, to nie ma to nic wspólnego z naszą wielkopolską zupą (o zupie pisałam na blogu "Wariacje na temat zup"https://www.blogger.com/blog/post/edit/1278768446139775349/4807744986246237191 ).
Potem poszłyśmy na Śródkę. To stara dzielnica po prawej stronie Warty, nad brzegiem małej rzeczki Cybiny. Dawniej w średniowiecznych czasach osobne miasto. Z tamtych czasów zachował się na Rynku Śródeckim gotycki kościół Św. Małgorzaty.
A to my, trzy zadowolone Dziewczyny, na moście Biskupa Jordana, łączącym Śródkę z Ostrowem Tumskim, w tle katedra Św. Piotra i Pawła (patroni Poznania).
Gdy po przebudowie mostu Rocha (tego przez Wartę) jego stare efektowne przęsło przerzucono przez Cybinę, łącząc w ten sposób Śródkę z Ostrowem Tumskim i katedrą, Śródka odżyła, stała się modną dzielnicą, z wieloma ciekawymi lokalami gastronomicznymi, z miejscem na okolicznościowe (wakacyjne i weekendowe) imprezy kulturalne. No i jest tam ten mural, jeden z największych i najładniejszych w Polsce (znów odsyłam do Jotki).Potem bardzo wygodnie dojechałyśmy tramwajem (nr 17) pod sam dworzec. I pociągiem po 23 minutach (i autem po 7') byłyśmy na mojej wsi.
Tematów nam nie brakowało. Podobne zainteresowania, podobne widzenie świata (i zapewne podobne priorytety). I tylko podziwiałam Ardiolę (którą dopiero poznałam osobiście) za jej niezwykłą przebojowość, energię, odwagę. Pod tym względem jestem chyba jej przeciwieństwem: raczej oczekuję, niż sama inicjuję. A mimo to świetnie sie dogadywałyśmy. Z Joasią nadajemy na podobnych falach i porozumienie jest prostsze (tak mi się wydaje).
Moja wieś spokojna, ogród z lekka zaniedbany, ale już jesień, a na prace w ogrodzie brak czasu. Mnie ten jesienny "look" nie przeszkadza zanadto. Na wiosnę i w lecie wszystko zakwitnie i będzie ciekawiej.
Żałuję tylko, że nie starczyło czasu, żeby przejść się po mojej wsi (bo to najprawdziwsza niewielka wieś). Pokazałabym koleżankom najciekawsze miejsca, bo jest co pokazać. Mam nadzieję, że jeszcze to nadrobimy następnym razem. Bo nie wątpię, że ten kolejny raz nastąpi, czego bym sobie życzyła :) Dziękuję Wam Dziewczyny za niezwykłe, serdeczne spotkanie!
Ale super spotkanie:)) Poznań bardzo mi się podoba, to piękne miasto. Serdecznie pozdrawiam wszystkie trzy Dziewczyny:)
OdpowiedzUsuńPamiętam nasze spotkanie "grupowe" i Wrocław. Też było super! To zostaje we wdzięcznej pamięci :)
UsuńPogoda dopełniła radością nasze spotkanie. W tak ogromnym wirtualnym świecie znalazłyśmy się, kobiety o podobnym postrzeganiu świata, które z radością witają dzień i widzą szczęśliwszą stronę życia. Ja bardzo dziękuję za zaproszenie. Nasze nocne rozmowy Polaków, z Tobą Haniu i uroczym małżonkiem zostaną w mojej pamięci na zawsze. Powtórzymy je na pewno w moim Riverhouse 🤣 napiszę jeszcze potem, bo teraz muszę wyjechać na chwilę.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa. No to czekamy do lata :) I na pewno się zdzwonimy :)
UsuńCudowne spotkanie, weszłam poprzez link Jotki, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak, spotkanie było bardzo udane :) Dziękuje za odwiedziny i zapraszam znów :)
UsuńHaniu, świetnie uzupełniłaś moją relację, niektóre nazwy wylatują z głowy! Mam nadzieję, że nie jest to spotkanie ostatnie, bardzo chętnie poznam twoją wieś, jak i okolicę, a tematów ponownie nam nie zabraknie!
OdpowiedzUsuńDżemik z pigwy już zjadłam, był przepyszny!
Koniecznie muszę sie pochwalić, na żywo , moją wsią (już o niej pisałam kiedyś). Tematów na pewno nie zabraknie :) Mam nadzieję, że dżemik z mirabelki też przypadnie Wam do gustu :)
UsuńAle fantastycznie, że się spotkaliście! Pozdrowienia dla Was wszystkich ♥️
OdpowiedzUsuńJeśli będziesz wybierać się w moje strony koniecznie daj znać! Może coś podpowiem, polecę, a i chętnie poznam Cię osobiście:) Serdeczności!
UsuńWzajemnie! I bardzo chętnie, dziękuję! ♥️
UsuńWidać że bardzo kochasz Poznań. Życzę Wam wielu takich spotkań.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny. Tak, Poznań i okolice, to moja mała ojczyzna. Blogowe znajomości w realu często są bardzo udane. Pozdrawiam!
UsuńSiedzę teraz u siebie na tarasie i zajadam dżem, raz jeden, raz drugi. Są przepyszne. Piję herbatę, do której również dodałam pigwy.
OdpowiedzUsuńU nas dzisiaj ma być do 20 stopni, plus słońce, to można czuć się jak w lecie. Nie mogę napisać swojego postu u siebie na blogu, bo z panelu informacyjnego kieruje mnie tylko na mój profil. Nie ma opcji nowy wpis. Spróbuję z laptopa Gospodarza, ale, on ma z ekranem dotykowym i zawsze się mylę 🤣 ponadto nie wiem czy dobrze pamiętam hasła.🤣
Wczoraj byliśmy u jednego lekarza, dzisiaj idziemy do drugiego. Będzie żył, ma całkiem niezłe wyniki i może wyruszać w swoją wielką podróż na Południe.
Pozytywną cechą nadrzędną naszego spotkania jest myśl, że nam się chciało. Przyjechać kilkaset czy kilkadziesiąt kilometrów, chciało się otworzyć serce na obce osoby, niby znajome, ale przecież obce. Jest w nas ciekawość i radość życia, otwartość, zaufanie jak kiedyś przed laty, gdy byłyśmy młodsze i zaczynałyśmy dorosłe życie. Ja siebie nie postrzegam jako starszą panią, nawet się dziwię, że mam już tyle lat🤣 bo przecież mam plany jak u nastolatki. Pozdrowienia dla wszystkich z okolic Gryfowa śląskiego.
.
Wiesz, dopóki mamy młodą duszę, jeszcze nam się chce poznawać świat i nowe osoby, to nie musimy się martwić starością. I oby zdrowie jak najdłużej dopisywało. Bo co z tego, że będziemy młode duchem, gdy ciało będzie "mdłe"? ;)
UsuńMoże masz tam na wsi kiepski zasięg? Może w Gryfowie będzie łatwiej? Niektóre osoby piszą ze smartfona (ale to ekwilibrystyka, ja nawet nie umiem sprawdzić bloga przez smartfon). Poczekamy :)
Już nie jesteśmy sobie obce:) Przeczytałam twoją książkę. I jestem pod wrażeniem: tych cytatów, tej pamięci literackiej, ogromu świata, który poznałaś i przeżyłaś. No, jak napisała Joasia - kobieta petarda :) Do kolejnego napisania (lub pogadania). Pa :)
Witaj ! Przybiegłam Tu, wiedziona ciekawością prosto od Jotki. Nie zawiodłam się, bo jest u Ciebie interesująco. Ja od urodzenia mieszkałam w mieście Koszalinie, a potem przed pięćdziesiątką przeprowadziłam się na wieś i wiem jak to jest. Wszystko inaczej ! Wszystkiego musiałam się uczyć... a moje miasto jest zawsze moje !
OdpowiedzUsuńPoznań bardzo lubię ! Jeździłam tam na różne kursy i do znajomych. Zawsze dobrze mi tam było. Bardzo fajnie, że nawiązałyście nić porozumienia, a może nawet sympatii. Miło mi oglądać Twoją fotorelację. Pozdrawiam serdecznie :)))
Dziękuję za odwiedziny! Ja przeprowadziłam sie na wieś dopiero na emeryturze (ale jeszcze przed sześćdziesiątką). Niby mieszkam na wsi, ale zupełnie nie mam kontaktu z mieszkańcami. Najbliżsi sąsiedzi są mili i uczynni, o innych nie zabiegam, moje kontakty towarzyskie są nadal w Poznaniu. Ogród musi być (przecież uciekłam od betonu), ale bez przesady. Wystarczy mi roboty, gdy drzewa owocowe obrodzą (a jak żyć na wsi bez czereśni, wiśni czy brzoskwiń ;) ). Mam nadzieję, że nasze spotkanie było pierwszym z cyklu :) Bardzo nam było wzajemnie miło w naszym towarzystwie :) Serdecznie pozdrawiam :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHaneczko
OdpowiedzUsuńWłaśnie wspominałam nasze spotkanie. Kiedy to było?
A do Poznania Mam słabość, chociaż nie znam go dobrze
Pozdrawiam serdecznie
Czas to nadrobić :) Chętnie pokażę Ci mój Poznań :) Serdeczności!
UsuńPS A wiesz, że ja też od naszego spotkania nie byłam we Wrocławiu?