piątek, 12 lipca 2024

Przesadziłam ;)

 Przesadziłam z fasolą. I wcale nie przesadzałam fasoli. Okazuje się, że za dużo jej posiałam. Aż nie do wiary, że powiem coś takiego! U mnie raczej polityka niedoboru, a tu nadmiar. Bardzo lubię fasolkę szparagową. Od kiedy mieliśmy kawałek ziemi uprawnej (najpierw ogródek działkowy rodziców) była własna fasolka, przez całe lato. Na daczy było kilka (jeśli nie kilkanaście) odmian fasoli: niskie i pienne, zielone i żółte, wszystkie tzw. szparagowe, czyli nie na ziarno (chociaż biały i czerwony  Jaś też bywał). Tato siał sukcesywnie, co tydzień , dwa fasolę od maja do połowy lipca (dojrzewała przed jesiennymi przymrozkami). Ja też staram się tak siać fasolkę, żeby była przez całe lato. W zeszłym roku bardzo późno przyszła wiosna i nie miałam jakoś miejsca na większą ilość fasolki (kupiłam sporo sadzonek pomidorów, wysiałam ogórki). Nie najadłam się tą moją fasolką, czułam niedosyt (a nie kupuję, z zasady, warzyw, które rosną mi w ogrodzie).

W tym roku postawiłam na fasolkę. Pierwsze ziarna, próbnie, posiałam pod koniec kwietnia. Wiosna była ciepła, żadne przymrozki fasolkom nie zagroziły, jadłam pierwsze strąki pod koniec czerwca!


A teraz bujność i dojrzewają kolejne krzaczki. Trzy dni nie jedliśmy w domu (czyli nie jedliśmy naszej fasolki) i okazuje się, że zielone strąki są "wszędzie" i zaczynają iść w ziarno, dojrzewają (upał też ma na to wpływ).


Na warzywniku poza fasolką sporo kopru. Nareszcie! W zeszłym roku zupełnie nie chciał rosnąć. Ogórków troszkę będzie też, ale chyba na kiszenie nie starczy. Nie szkodzi, lubimy surowe też.
 Dziś zerwałam, co wpadło w oko i ręce. Na razie nieco ponad 1,5 kg. A do zerwania jeszcze raz tyle, bo wyjeżdżamy na pare dni (a na co mi tyle ewentualnych nasion na siew, już w tym roku nie byłam w stanie wysiać wszystkich zeszłorocznych, a fasolę w ziarnach jemy bardzo rzadko). No, przesadziłam z ilością, za dużo dojrzewa na raz.


Ale i tak sie cieszę, że kolejne strączki pojawią się za tydzień, następne może za 3 tygodnie . I nie zabraknie mi fasolki aż do jesieni. Czego nie wydam rodzince, czego nie zjemy - zblanszuję i zamrożę. Zimą też chętnie zjem choćby zupy jarzynowe z fasolką. 

Wiecie, że w Wielkopolsce mówiono na fasolkę szparagową "szabelek". Dziś będzie zupa szabelkowa. W dzieciństwie Mój miał tak często taką zupę na obiad, że teściowa wspominała, jak narzekał, jako dziecko: " ciągle tylko ten szabelek i szabelek". Dziś z sentymentem wspomina tamte dni i tamte dania, a ja postaram się zrobić najlepszą zupę szabelkową. Może choć trochę będzie przypominać tamtą, z dzieciństwa Mojego (ja tamtej zupy nigdy nie jadłam)?

A w ogrodzie cieszą oczy (i pachną cudnie) floksy, moje wspomnienia z dzieciństwa .



Jedne przekwitają, a drugie rozkwitają w pełni (po kilku dniach).😍

8 komentarzy:

  1. Ja też bardzo lubię fasolkę szparagową, u mnie będzie mniej. Jestem jeszcze w Wisełce ale mam nadzieję, że jutro wieczorem coś już zerwę:) Masz super warzywnik i wszystko pięknie rośnie. Floksy przecudne, bardzo lubię ich zapach... Serdecznie pozdrawiam i do usłyszenia:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnego powrotu! A my w niedzielę na 4 dni do Grudziądza nad jezioro. Coś nowego :) A floksy, to cudne wakacje w Gorcach, w wiejskiej zagrodzie :)

      Usuń
  2. Anonimowy7/12/2024

    Fasolka, zwłaszcza ta zielona jest bardzo smaczna:)
    Obfitość może być problemem, jedyna rada to zamrażanie lub przetwarzanie 😉
    Kwiaty masz, Haniu cudne!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Joasiu :) Jutro będę zamrażać. Wekowanie jest problematyczne, dużo gotowania, a i tak mogą się popsuć albo gorzej, zainfekować jakąś bakterią (bywa ponoć jad kiełbasiany, bo w fasoli jest dużo białka).

      Usuń
  3. Anonimowy7/13/2024

    Uwielbiam fasolke niezaleznie od jej koloru...
    Juz na sam jej widok zachcialo mi sie jesc...
    A Tobie Haniu zycze smacznego.
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzę, że nie jestem osamotniona w moim uwielbieniu fasolki:) Ale teraz "kombinuję", jak ją zagospodarować, żeby nie poszła wszystka w ziarno. Mam nadzieję, że następna do rwania będzie dopiero za tydzień. Wtedy z chęcią znów ja zjem :)

      Usuń
  4. Haniu, dzięki za opis podróży, zazdroszczę zwłaszcza Koblencji :) Twoje ogrodowe zmagania mnie inspirują, ale tu, w Krainie Deszczowców wszystko zjadają ślimaki :( Całuski

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, u nas też w tym roku wyjątkowo dużo ślimaków. I pojawiły się takie paskudne, 'bezdomne', błe... Na razie te bez skorupki zbieram łopatką, te normalne ręką i nie mam sumienia uśmiercać, wyrzucam na sąsiedzkie puste pole. ;)

    OdpowiedzUsuń