czwartek, 28 września 2023

Znów w Gorcach

 Pojechałam w góry najmilszych wspomnień dzieciństwa. Byłam tam 3 razy jako dziecko, z rodzicami. Ale pamiętam dopiero ten pobyt, gdy miałam 9 lat. 

Szczawa, duża wieś w Gorcach, na granicy Beskidu Wyspowego, w powiecie limanowskim.

Może nie miałabym jej tak głęboko w swojej pamięci, gdyby nie wieloletnia korespondencja mojej mamy z jedną z sióstr naszego gospodarza. Dzięki niej wiedzieliśmy co się w Szczawie i tej rodzinie dzieje. Po latach, jako matka dzieciom wróciłam na wakacje do Szczawy, do znanej mi z dzieciństwa rodziny. Chciałam chyba, żeby i moje dzieci miały tak beztroskie i pełne kolegów wakacje, jak ja miałam.  Ale potem nie było już naszego "dobrego ducha ", pani Frani i kontakt ze Szczawą się urwał.

Przy każdej okazji jechania na południe, do Krościenka, do Szczawnicy, nawet do Niedzicy jechaliśmy przez Mszanę i Przysłop, wzdłuż rzeki Kamienicy, przez Szczawę, gdzie zatrzymywałam się przy cmentarzu, żeby zapalić światełko pani Frani.

I tej jesieni wybrałam się w podróż sentymentalną. Może ostatnią już w te strony?

Jak zawsze zachwyca gorczańska przyroda. Jeszcze kwitną kwiaty późnego lata. 



Niecierpek gruczołowaty, całe łany niecierpków :)


Wrotycz już przekwita.


Dziewięćsił bezłodygowy już przekwitł, ale trwa, symbol nieodmiennie przypominający mi Szczawę. Na łąkach nad Kamienicą rosło pełno tego ziela. Nie wiedziałam wtedy, że to cenna roślina chroniona. Teraz widziałam dość sporo roślin, ale bez kwiatów. Tego jedynego "kwiatka" uwieczniłam ;)

Mimo, że nie miałam w planach żadnych "wspinaczek" dałam się namówić na wycieczkę na Gorc (1228m n.p.m), drugi co do wysokości gorczański szczyt. Ale... nie dotarliśmy do wieży widokowej, bo oznakowania szlaków na Nowej Polanie nie istnieją. Podobno do szlaku czarnego dochodzi tam szlak niebieski. Doszliśmy do końca (początku) szlaku czarnego, ale na wylocie kilku dróg z polany nie zauważyliśmy żadnego oznakowania, żadnej informacji. 


Trudno, tym razem na Gorc nie weszłam (kiedyś byłam tam od strony Ochotnicy). Ale wycieczka lasem, w piękną pogodę i kurki zbierane przy okazji,  w zupełności mi wystarczyły, by być zadowoloną :)




Kozaczki też się trafiły.



A potem pogoda się popsuła, zaczęło padać i zrobiło się nieprzyjemnie chłodno.

Co robić w górach w deszcz (gdy nie ma się ochoty chodzić w deszczu)? Gdzie tu spędzić miło i pożytecznie czas pod dachem? Pojechaliśmy do Poręby Wielkiej do Term Gorce.


Tak to nieszczególnie wygląda z zewnątrz. W środku niewielki basen z cieplutką wodą i wodnymi masażerami, strefa saun. I bar kawowy ;) A tam bardzo smaczna beza z owocami :)  (czy ulgowy bilet weekendowy na 1,5 godziny za 45 zł to drogo?)

Po termach  (nadal mżyło) pojechaliśmy do Limanowej. Powiat w którym leży Szczawa, a ja nigdy w tym mieście nie byłam. To nie jest miasto z tych, które lubię. Miasto bez zabytków, nijakie, mimo fontanny na Rynku (zabudowa domami z XX w, sporo z czasów PRL). 


Kościół Matki Boskiej Bolesnej przy Rynku też "średni" zabytek, z lat 1910-1918.  No i ta mżawka, która nie dodawała uroku miastu (słońce zawsze zdobi).



Prawdziwym zabytkiem, niedaleko Rynku, był drewniany Dwór Marsów z przełomu XVIII i XIX ww. Mieści się tu Muzeum Regionalne Ziemi Limanowskiej, które zwiedziliśmy.


W kolejnych dniach nadal kropiło.

Pojechaliśmy do Szczawnicy, szlakiem dawnych wspomnień. Ale na Palenicę nie wjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym. Zaczęło padać.

W przerwach między opadami poszliśmy do "serca uzdrowiska", czyli najstarszej części uzdrowiskowej, pięknie odrestaurowanej.



Zrobiliśmy też spacer po rozległym parku uzdrowiskowym.

W Szczawie, oprócz cudownego powietrza i rozległych widoków gór (tym razem zupełnie zamglonych przez parę dni) jest kilka ciekawych miejsc.

Mieszkaliśmy przy potoku Głębieniec (Głębiniec) i widzieliśmy, jak pod wpływem deszczów "rósł w siłę". Piękniał :)


A nad potokiem piękne owoce jakiejś róży.


I trzemielina.



We  wsi są dwa kościoły, jeden obok drugiego. Pierwszy, drewniany powstał w 1958-60 roku. 


Nazywany jest kościołem partyzanckim. Znajdują sie tu elementy partyzanckiego ołtarza z I  i II wojny światowej (oddziały partyzanckie stacjonowały w okolicach Szczawy, a w dawnej parafii teraz znajduje się Muzeum 1.Pułku Strzelców Podhalańskich AK).


Wnętrze kościółka (bez lampy błyskowej)


A to nowy kościół, wybudowany na początku lat 90-tych.

Szczawa nie bez powodu nazywa się Szczawą. Od dawna istniały tu źródła wód mineralnych. Zbadano je. To wody wodortlenkowo-chlorkowo-sodowe, szczawy (właśnie). Już przed wojną istniały tu ujęcia tych wód. Obecnie w Szczawie jest piękna i nowa Pijalnia Wód Mineralnych, jednocześnie centrum informacji turystycznej z mała kawiarnią :)




W ładną pogodę można sobie popijać wodę przy fontannie :)

Butelkuje się tu kilka wód mineralnych (mi in. Hanna, Dziedzilla, Szczawa I i II). Można te wody kupić w całej Polsce (szczególnie w innych uzdrowiskach). 

Wracając do domu zatrzymaliśmy się nad Kamienicą, która po deszczach zakryła wszystkie głazy i wartko toczyła swoje wody (do Dunajca).


I tym widokiem rzeki kończę wycieczkę do Szczawy. Czy cię jeszcze zobaczę Szczawo miła?

8 komentarzy:

  1. Anonimowy9/29/2023

    Haniu, piękna wycieczka, dawno w Szczawnicy nie byłam, a w Szczawie to w ogóle, musimy się wybrać z mężem, jak już trafi na emeryturę, bo marzą nam się góry jesienią :-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczawa jest "po drodze", warto sie zatrzymać. Gorce są nieuciążliwe, a jesienią takie cudownie kolorowe (chociaż w tym roku, to pewnie dopiero w październiku liście sie przebarwią). No i ludzi na szlakach prawie nie widać (spotkaliśmy jedną grupkę kilkorga młodych ludzi). Bardzo lubię takie "puste' szlaki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj letnią końcówką września Haneczko
    Kolejna piękna wędrówka. Zazdroszczę. Z przyjemnością z Tobą powędrowałam. A jajecznicę z kurkami bym zjadła.
    Może w krótce przepis na jesienną zupę? Zaglądam tam i zaglądam...(((
    Zaczyna się czas aniołów. Spotkaj zatem dobrego anioła, który przeważnie w ludzkim ciele jest

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że mam tego anioła przy sobie :) Już nie mam chyba nowych pomysłów na zupy, powtarzam to, co znam. Ale, kto wie? Może zrobię coś z warzyw ogródkowych? Coś nowego? Czy jeszcze się da? A wiesz, w końcu nie zjedliśmy jajecznicy z kurkami. Zaprawiłam, wszystkie. Dużo ich nie było ;)

      Usuń
    2. To dobrze, że masz takiego anioła. Zapraszam Cię na moją anielską opowieść:))))

      Usuń
    3. Nowa zupa już jest.
      Mam wrażenie, że piszę tu sobie a muzom. Jak zniknę, to nikogo to nie obejdzie. I nie dbam o to. :)

      Usuń
  4. Ja byłam tydzień później w Bieszczadach. Ale widzę, że i Wy trafiliście na ciekawe miejsca. Warto zapamiętać na przyszłość - może się uda!
    Serdeczności ślę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja zaglądałam do Ciebie, a tu przez miesiąc nic! Już biegnę Cię odwiedzić :) Te moje góry Gorce mają swoich mieszkańców od pokoleń. Ci górale kochają swoje okolice i to się czuje i widzi. :)

      Usuń