środa, 20 kwietnia 2022

Na początek - Lazurowe Wybrzeże wiosną

 Wycieczkę kupiłam jeszcze przed wojną. A potem odliczałam dni do wyjazdu i naprawdę bałam się, że te pieniądze, niemałe, przepadną (ubezpieczenia na wypadek działań wojennych nie przewidziało chyba żadne europejskie biuro odszkodowań). 

Ale polecieliśmy i wróciliśmy tuż przed Świętami.

To była objazdówka, w programie było wiele pięknych miejsc, sławnych i mniej znanych. Nasz hotel, baza, znajdował się we Włoszech, na Wybrzeżu Zachodzącego Słońca (Riviera Ponente), w malutkim miasteczku Noli. Stąd codziennie robiliśmy wycieczki do owych ciekawych miejsc, chociaż samo Noli było także nad wyraz ciekawym miejscem (ale o tym w kolejnym wpisie).

Lecieliśmy samolotem z Warszawy do Nicei. Stamtąd dwie godziny do Noli na nocleg. Na drugi dzień zrobiliśmy kurs z powrotem do Francji. Tego dnia zwiedzaliśmy Cannes, Niceę i Antibes. Tam wiosna w rozkwicie. Słońce, zieleń, ale też silny wiatr.


Piękne, wielkie jachty (niestety wszystkie motorowe, bez żagli) i zamek w tle. Cannes wita :)

Cannes, to w zbiorowej świadomości festiwale filmowe i Złota Palma, najwyższe europejskie wyróżnienie. Jednak pałac festiwalowy rozczarowuje. To nowoczesny budynek, nawiązujący kształtem chyba do statku (?), dużo szkła w ciemnych kolorach i metalu, betonu. Nie popisali się architekci.


Coś takiego, mnie się nie podoba.  W tym  budynku jest też kasyno. 

A miasto, jak miasto. Nic specjalnego. Średniej wielkości, żyje z festiwali. Ma kilka ładnych, zabytkowych budowli, kolorowe skwery, na których kwitną teraz wiosenne łąki. I ma palmy na nadmorskiej promenadzie. No i morze, I wielki port jachtowy.





Kwitnący bananowiec w Cannes :)

Z Cannes pojechaliśmy do Antibes. Małe miasteczko, rozsławione przez Picassa, który mieszkał tam 1946 roku. To miasto (Stare Miasto) zachowało urok przytulnego nadmorskiego kurortu. Wąskie uliczki, niezliczona kawiarenki ze stolikami na świeżym powietrzu, zabytki, morze i piękne panoramy. No i Muzeum Picassa, w Zamku Grimaldich, w którym Picasso mieszkał .


Widok na Alpy Nadmorskie.


Kościół Niepokalanego Poczęcia NMP z XI w. (miasto ma d ługą historię, Antibes zostało założone przez Greków, później  przejęli je  Rzymianie).



Muzeum Picassa w dawnym zamku Grimaldich.


Przed sezonem cisza i spokój.





Bardzo mi sie podobało Antibes, ta stara część miasta. Latem zapewne jest tu tłok, a puste wiosną uliczki są pełne ludzi. Już teraz miałam tego przedsmak ;)



Z Antibes pojechaliśmy do Nicei, największego miasta Lazurowego Wybrzeża.
I znów, to co podoba mi się zawsze najbardziej : zabytki, żywa historia, którą można poczuć w starych murach, zaułkach, kościołach. Bo zwykle nowe dzielnice wielkich miast są do siebie podobne i tych się nie odwiedza z wycieczką.
Nicea też bardzo mi się spodobała. Bogate miasto, pięknie położone nad samym morzem. Nasz Bałtyk jest "odgrodzony" od bulwarów wydmami, lasem, pasem zieleni. Inne morza "wchodzą" do miast, szczególnie tu, na południu Francji (a także we Włoszech).


Taka piękna wizytówka Nicei :) Promenada Anglików, główna arteria Nicei, biegnie wzdłuż morza 7 km.

Także przy tym nadmorskim bulwarze stoi najelegantszy (ponoć) hotel Nicei - Negresco.


To na tym bulwarze  - Promenadzie Anglików, doszło do tragicznego zamachu w 2016 roku, w święto narodowe Francji 14 lipca. Tunezyjski zamachowiec wjechał ciężarówką w tłum rozbawionych ludzi zabijając 34 osoby i raniąc ok. 200! I wtedy hotel Negresco zamieniono na tymczasowy szpital, udzielając pierwszej pomocy poszkodowanym. taki zasłużony hotel :)



Kilkadziesiąt metrów od morza zaczyna się stara Nicea. 


Katedra nicejska p.w.NMP i św. Reparaty, w stylu barokowym.


Wnętrze katedry.


Klasycystyczny Pałac Sprawiedliwości, czyli sąd.


Urocze wąskie uliczki starego miasta.


Pałac Rosyjski - w Nicei, po rewolucji, mieszkało wielu bogatych Rosjan, budowali i kupowali na Lazurowym Wybrzeżu nie tylko wystawne wille, ale także cerkwie i pałace. To jeden z nich, w centrum Nicei.



Opera nicejska.



Kilka dni później, w drodze do Monako zatrzymaliśmy się w Grasse, w muzeum perfum i perfumerii sławnej firmy Fragonard. Owa perfumeria powstała właśnie w Grasse, w 1926 roku. Nazwa firmy, to nie nazwisko założyciela, to nazwa, od nazwiska francuskiego malarza okresu rokoko Jean Honore Fragonarda. "Muzeum" w tym przypadku, to zaprezentowana przez przewodniczkę (Polkę) historia firmy, produkcji i dystrybucji perfum, a także (a może przede wszystkim) sklep z wyrobami perfumerii. Produkty Fragonarda powstają z substancji naturalnych, kwiatów, liści, wosków, żywic, kory (z Polski sprowadza się korę brzozy). Najnowszy produkt 2022 roku, to właśnie Eglantine, o zniewalającym zapachu dzikiej róży.  Wody, perfumy na razie mnie nie interesują (obawiam się, że do śmierci nie zużyję tych, które już mam). Ale nie mogłam się oprzeć mydłom. Piękne, intensywne zapachy, ciekawe formy i kolorowe opakowania, nie przeszłam obojętnie ;)




Z Grasse pojechaliśmy do Monako. To  niezalezne księstwo, ale nie ma swojego wojska i ma unię celną z Francją. No i jest malutkie. Po Watykanie, to drugie najmniejsze państwo świata. Miasto - państwo ma zaledwie 202 hektary powierzchni (2, 02 km kw.) i liczy niecałe 39 tys. mieszkańców. Możecie łatwo policzyć, ilu mieszkańców przypada tu na 1 km kw. :) Potworny tłok!  Jeśli się jest bogatym można sobie kupić paszport Monaco za "drobne" 20 tys. Euro i stać się obywatelem świata (żadnych wiz). Jedynie 24% mieszkańców jest rodowitymi Monegaskami (tak się nazywa obywateli Monako), pozostali to migranci, najwięcej z Francji i Włoch. 
Autokary przywożące wycieczki do Monako parkują na podziemnym parkingu pod budynkiem Oceanarium. To historyczne centrum bardzo nowoczesnego miasta. Które z powodu braku powierzchni poziomych buduje się wzwyż.


Widok na port Monako z placu przed pałacem Książęcym.


Takie ciemne miejsc na środku zdjęcia, to start i meta (i trybuny) słynnego wyścigu Formuły1, rajdu Monte Carlo (to dzielnica Monako).


A to Oceanarium, pierwszy budynek, który widzą turyści po wyjściu z parkingu. Piękny okazały gmach, znacznie ładniejszy, niż Pałac Książęcy. Obecnie panującym jest książę Albert II Grimaldi.
Spacerując do pałacu księcia mija się piękne, zasobne wille, "patrzące" na Morze Śródziemne.





A także katedrę Św. Mikołaja



 I sąd.




A to Pałac Książęcy.


I zmiana warty przed pałacem. Skromny pokazik, ale zawsze atrakcja turystyczna ;)

Jeszcze trochę wiosny w Monaco.


Kliwie kwitnące tak prosto przy ulicy :)





W parku nadmorskim.


I na ulicy.

Monaco zachwyca czystością, elegancją i w tej starej części - spokojem. Tutaj (i o tej porze roku) nie widać tego ludzkiego mrowiska. 

W następnym wpisie Riviera Ponente i Riviera Levante (Wybrzeże Wschodzącego Słońca).

7 komentarzy:

  1. Ale mnie nóżęta rozbolały! Tyle się nachodziłam! Napodziwiałam! Cudawianki zobaczyłam! I pozazdrościłam ociupinkę, że miałaś okazję wszystko zobaczyć własnymi oczami!
    Coś pięknego! Warto było taką Wielkanocną Podroż odbyć!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Wielkanoc zdążyliśmy, ale na ostatnią chwilę ;) Wiesz, to chyba ostatnie "podrygi" wyjazdowe. Siły już nie te. Też sie cieszę, ze udało mi się zobaczyć tak dużo (chociaż kosztem spania, o tym napiszę w kolejnym wpisie). A jeszcze oprócz widoków były smaki :) Bo zapachów na razie jakoś nie zarejestrowałam nadzwyczajnych. Bez miejscowej kuchni wycieczka byłaby niepełna :) Ale kulinaria to dopiero we Włoszech :)Niebawem :)

      Usuń
  2. Anonimowy4/21/2022

    Haniu, bardzo intensywna wycieczka, na pewno wróciłaś zmęczona, ale szczęśliwa!
    Na zdjęciach zachwyca wszystko - kolory, kwiaty, morze i stare uliczki.
    Szklana budowla może i jest dziełem architektury, ale chyba nie pasuje do tamtego miejsca.
    Czekam na ciąg dalszy!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, to dopiero początek "intensywności" ;) Ale to prawda, trochę nas "męczyli" ;) Chyba będę potrzebować jeszcze dwóch wpisów, żeby opisać i pokazać włoskie przyjemności :)

      Usuń
  3. No to byłaś Haniu w eleganckim, bogatym i wielkim świecie :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, szaraczek podgląda milionerów ;) Ale co tam, oni też mają swoje problemy, nie zazdroszczę im. Tam najbardziej podobała mi się słoneczne pogoda, lazurowe morze i piękna ukwiecona zieleń uliczna :) No i te wszechobecne zabytki, szczególnie we Włoszech.

      Usuń
  4. Intensywna wycieczka, okazja zobaczenia wielkiego świata. Odbyłam kilka takich w ostatnich latach pracy, kiedy można już było odchowane dzieci zostawić. Teraz przed takimi eskapadami zastanawiam się czy podołam. Nie mam jednak wątpliwości że warto.

    OdpowiedzUsuń