czwartek, 5 listopada 2020

Jeszcze jesień

 Nie było jeszcze przymrozków, na drzewach liściastych nadal złocą się liście, chociaż pod drzewami jest ich pewnie nawet więcej. Gdy ostatnio nie pada, a wręcz odwrotnie, świeci słońce, to listopad da się przeżyć. Jeszcze możemy wychodzić z domu, w parku, czy lesie udawać, że ta jesień jest, jak każda inna. Ile w końcu można słuchać o tej pandemii i się dołować? A na wsi protestu kobiet się nie uświadczy (ale sercem jestem z tymi wszystkimi odważnymi , dzielnymi paniami).


Takie pobliskie miejsca koją duszę.


Nawet mój drugi zapuszczony ogród wygląda tajemniczo w jesiennych promieniach słońca.(posadziłam tam ostatnio ok. 100 cebulek tulipanów, a drugie tyle jeszcze czeka na moje siły i chęci).

A ja zrywam ostatnie kwiaty w moich ogrodach, kwiaty, które same się rozsiały, których jeszcze przymrozek nie skosił. 



Ostatnia róża wielkokwiatowa pachnie oszałamiająco, (przed)ostatni bukiet słoneczników, rudbekii i dali. I ostatnie pigwy do przerobienia. To było w poniedziałek.


Pigwy przerobiłam (tu dżemy i kompoty także z poprzedniego smażenia, przerabiania). Została mi jeszcze garstka obranych , czekających na suszenie. A mam już prawie kilogram suszonych cząstek pigwy. Z kilku kilogramów świeżej. Dżemy też robiłam przez cały październik. Tak rzadko trafia się urodzaj taki, jak w tym roku. A pigwa ma dużo pektyn, dżemu nawet się nie smaży, raczej dusi, wręcz błyskawicznie. No i muszę jeszcze zagospodarować moje udane burki. Dawno mi takie ładne nie urosły.
Na początku października nastawiłam też nalewkę. Pierwszy raz na pigwie.
I teraz jest już gotowa :)




I wczorajszy bukiet, z gajlardią, ognikiem, przymiotnem i wiechą miskanta, który dopiero teraz zaczął kwitnąć. Nigdy nie wiem, który bukiet będzie tym ostatnim. Aż do pierwszego przymrozku.

Ach, ten nasz klimat. Przez prawie pół roku musimy patrzeć na nagie drzewa i uśpione ogrody. Więc oby jak najdłużej było powyżej zera, by móc cieszyć oczy choćby takimi domowymi bukiecikami.


14 komentarzy:

  1. Piękną mamy latoś jesień Haniu - prawda?
    Dobrze że chociaż to....
    Przytulam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby taka jesień trwała, jak najdłużej! I Ciebie ściskam serdecznie!

      Usuń
  2. I ja w tym roku jestem entuzjastycznie nastawiona do jesieni, mogłaby w takim stanie przyrody potrwać jeszcze ze dwa miesiące, albo nawet do wiosny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długą mamy jesień i urozmaiconą. Też bym chciała taką jesień zatrzymać, jak najdłużej :)

      Usuń
  3. Haniu, sympatycznie się dzielisz jesiennymi skarbami.
    Widuję także kwitnące kwiaty, nawet widok tak dziwny podziwiałam, jak gołe krzewy różane, bez liści z pąkami kwiatów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Liście róż opadły, bo były zaatakowane chorobą. Zdrowe liście potrafią na róży zielenić się nawet do wiosny(u mnie w zeszłym roku), a róża chce przetrwać, wydaje kwiaty, choć to i tak nie powstrzyma zimy ;)

      Usuń
  4. A ja dzisiaj, po raz pierwszy nastawiłam pigwówkę!
    I nawet dwa razy byłam na rowerowej eskapadzie. Wprawdzie na połowie jeziornej promenady, ale zawsze.... coś!
    Buziolam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za ten rower podziwiam Cię najbardziej! Ja po wypadku w zeszłym roku nie wsiadłam ani razu na rower w tym roku. Jakiś lęk. Dobrze, że Tobie rower dobrze służy :)
      A ta moja pigwówka na bimbrze ;) Całkiem mocna (jak na moje wyroby), ale A. mówi, ze bardzo smaczna. Jak długo twoja będzie dojrzewać? jest tyle różnych receptur. Smacznego! Uściski!

      Usuń
  5. Zalałam spirytusem i ma stać 4 tygodnie. Potem odlać spirytus i dać cukru. Musi się rozpusćić i oba nalewy połaczyć. Do spożycia będzie za rok!
    Serdeczności ślę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rok, to wieczność. Ja podobnie robię wiśnie, tylko zalewam wódką. Po 4 tygodniach zasypuje cukrem(po zlaniu pierwszego nalewu), potem znów 4-5 tygodni i po zmieszaniu słodkiego z wytrawnym już można pić. Nie lubię mocnych alkoholi. Wolę takie 'cukiereczki" ;) A pigwę najpierw maceruję w cukrze, kilka dni, potem wszystko razem zalewam "bimbrem" (tak napisali, ten domowy spirt jest zwykle słabszy niż rektyfikowany) i czekam 3-4 tygodnie. Potem cedzę przez filtr (do kawy) i może stać i dojrzewać. I można już pić :)

      Usuń
  6. Haniu, Ty to jesteś pracuś. Podziwiam.:)
    Kiedyś robiłam mnóstwo przetworów, teraz bardzo mało.
    A jesień piękna niech nam trwa. Dzisiaj u mnie chłodno i pochmurnie.
    Pozdrawiam listopadowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, nie znoszę, jak się jedzenie marnuje :) A ja z utęsknieniem czekam na słońce lub choćby skrawek nieba. Bo te chmury i półmrok wpędzają mnie w jesienną depresję. Serdeczności dla Ciebie i dużo zdrowia!

      Usuń
  7. Nie lubię jesieni, a zimy jeszcze bardziej. Czekam z niecierpliwością na wiosnę i najchętniej zagrzebała bym się w jakiejś gawrze...
    Podziwiam pasję i zapał w robieniu przetworów. Mi przeszło gdzieś koło 10 lat temu.
    Pozdrawiam ciepło i zdrowia życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tak samo. Zawsze mówię, ze najchętniej bym jesień i zimę przespała, jak niedźwiedź.
      Przetwory robię tylko z własnych owoców i (rzadko) warzyw. Rozdaję ile się da, a co zostanie zagospodarowuję. Nie znoszę marnotrawstwa. Drzewa przycinam, ale przecież nie wytnę. W końcu także zdobią. I ja serdeczności przesyłam i życzę zdrowia!

      Usuń