poniedziałek, 2 grudnia 2019

Czas dawno miniony

Od paru miesięcy remontuję mieszkanie po rodzicach. Tak naprawdę, likwiduję mój dom rodzinny. Jak to sobie uświadamiam, to ogarnia mnie ogromny smutek. Ale tak jest w naszych czasach. Nie to, co dawniej, gdy przodek budował dom, a przyszłe pokolenia w nim mieszkały. Mieszkanie rodziców, mój jedyny dom rodzinny, trwało 65 lat. Młodzi małżonkowie wprowadzili się do świeżo wybudowanego bloku, jednego z pierwszych, wybudowanych po wojnie. Całe dwa pokoje, tyle szczęścia. Przez te lata Rodzice nagromadzili mnóstwo różnych przedmiotów i papierów.
Z przedmiotami poradziłam sobie jako tako (jeszcze nie do końca), a teraz przyszła kolej na papiery . To nie do wyobrażenia,  ile szpargałów można upchnąć po szafach i pawlaczach w niewielkim mieszkaniu, w którym zawsze panował porządek i nie widać było tych tysięcy kartek.
To zasługa mamy (ale czy zasługa, czy wina), że znajduję teraz świadectwa tamtych, minionych czasów. Czułam potrzebę przejrzenia wszystkich teczek, kartonów z papierami. A nuż natrafię na jakieś ważne dokumenty? I tak, znalazłam, ale po czasie. W sprawie spadkowej musiałam i tak wyrabiać duplikaty, odpisy (bo nie wiedziałam, gdzie szukać i czy w ogóle coś znajdę). 
Teraz okazuje się, że mama przechowywała chyba każdy zapisany, wydrukowany papierek z czasów zamieszkiwania w tym mieszkaniu, a także sporo dokumentów i pamiątek z lat wojny i jeszcze wcześniejszych, dotyczących jej ojca (który zginął w Auschwitz).
Wszystkie rachunki z ostatnich dwudziestu lat wyrzuciłam ( czy kogoś interesują rachunki za telefon, za prą, za gaz z lat sześćdziesiątych?). Popatrzyłam na nie (żal, że nie jestem historykiem) i wyrzuciłam (na razie czekają na comiesięczny wywóz śmieci segregowanych). Także setki kartek z życzeniami świątecznymi z kilkunastu lat (widokówki na razie odłożyłam).
Przedwczoraj dotarłam do najstarszych dokumentów. Są to  dokumenty mojego dziadka, świadectwo z 1904 roku. Jest to świadectwo egzaminu czeladniczego (Gesellenprüfung). Dziadek miał wtedy 14 lat i zdał ten egzamin jedynie na "dostateczny", a uczył się zawodu u swojego ojca, mistrza stolarskiego.


Dziadka świadectwo mistrzowskie  z roku 1919, już polskie, też znalazłam.
I zaświadczenia z czasów wojny, o pracy w stolarni kolejowej, na wysiedleniu , w Małkini.
Żywa lekcja historii.
Znalazłam też wojenny dokument tożsamości mojej babci - słynna kenkartę - "kartę rozpoznawczą".


 Oczywiście tych dokumentów nie wyrzucę. Pokażę wnukom.
Swoją drogą, szkoda, że mama nigdy nie pokazała mi tych pamiątek, nie wspomniała o nich. Ale wiem, że zawsze wspominając swojego ojca głos jej się załamywał, były to dla niej bolesne wspomnienia. Została sierotą mając 14 lat.
Wczoraj dotarłam do wspomnień współczesnych. Czytałam listy do mamy, pisane przez znane mi mamy przyjaciółki. Mama miała szerokie grono znajomych, a ze swoimi przyjaciółkami korespondowała aż do ich śmierci ( z jedną z nich przyjaźniła się od czasów wojny, a po jej śmierci nadal wymieniała serdeczne listy z jej córką).
Wzruszałam się parę razy, natrafiając na moje dziecięce listy do niej i do taty, na listy moich wnuków do ukochanej babuni, na listy mojego taty do mamy, zaczynające się zawsze "Najdroższe Skarby".
Tak, poczytałam, powspominałam i... "zamknęłam" w pamięci.
Większość listów przeznaczyłam do spalenia, tylko parę listów taty, swoich i moich dzieci odłożyłam. Niech sobie przy okazji dzieci (wnuki?) przeczytają.
Ale postanowiłam, że po uporządkowaniu całej schedy po rodzicach, ja zrobię porządek w swoich papierach. Żeby nie robić moim dzieciom kłopotu, żeby nie mieli problemu z wyrzuceniem wszystkiego. Bo nie mam złudzeń, że chłopacy będą mieć jakieś sentymenty, że wzruszy ich, czy w ogóle zainteresuje, czas dawno miniony.


Życzenia od wnuków dla dziadków na 60 Diamentowe Gody, na papierze czerpanym, wykonanym własnoręcznie na warsztatach w papierni.

18 komentarzy:

  1. Porządkując mieszkanie po śmierci teściowej większość tego typu rzeczy po prostu zdigitalizowałam - pozostaną fotki dla potomnych, i kilka ważnych dokumentów w papierze. Niektórych rzeczy po prostu nie da się i nie mozna wyrzucić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda . przede wszystkim serce nie pozwala wyrzucić. Myślę sobie, że zostawiłam papiery ponadczasowe, o przodkach czasem chce się wiedzieć więcej, o przyjaciołach babci, prababci, już niekoniecznie ;)

      Usuń
  2. Masz szczęście, że ocaliłaś te dokumenty dla potomności. Mnie niestety nie udało się prawie wcale, majstarszy z Braci połozył na wszystkim rękę i nie było sposobu na to, aby choć kilka pamiątek otrzymać!
    Wprawdzie wspomnienia sa jedyną rzeczą, której nikt nam nie jest w stanie odebrać, czasami zostaje żal i smutek, bo pamięć tez często pozostaje zawodna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiście przykre. Moja ciocia, mamy ukochana młodsza siostra, mieszkająca w domu, który wybudował ich dziadek, podzieliła się z mamą pamiątkami po rodzicach. A przecież była jeszcze "po drodze" wojna i migracje (wysiedlenie). I tak się dziwię, że aż tyle dotrwało do dziś.

      Usuń
  3. Pamiętasz jak rozmawialyśmy na ten temat?
    Mówiłam Ci Haniu jak bardzo przezywałam likwidację domu rodzinnego. Każdy papierek każdy drobiazg wywyoływał u mnie ścik serca...
    Pozostały wspomnienia i kilkanaście rzeczy = pamiątek.
    Serdeczności dla Ciebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te kilkanaście rzeczy, to twoje 'relikwie'. Czy pokazałaś je już wnukom? Opowiadasz im swoją historię? To historia żywa, zawsze bardzo interesująca. :) Ściskam Cię!

      Usuń
  4. Ja lubię każdy papierek ocalać, mam w sobie historyka, który wzruszy się najmniej choćby ważnym listem, więc zapewne listu żadnego bym nie wyrzuciła. Ale to ja ... tak już mam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz, ile to teraz dla mnie kłopotu i pracy, te wszystkie kartki, listy? I tych ludzi już nie ma. Swoje listy też przejrzałam, zostawiłam te najistotniejsze (od najbliższych i przyjaciół). Nie chcę dzieciom dokładać rozterek, co wyrzucić, co zachować.

      Usuń
  5. Podobnie porządkował papiery po swojej mamie mąż koleżanki. Pani ta brała udział w Powstaniu Warszawskim, była zesłana na roboty do Niemiec, po wojnie mieszkała na Śląsku. W jej rzeczach były jeszcze papiery po rodzicach. Część dokumentów wysłali do Muzeum Powstania Warszawskiego.
    To część wielkiej historii zapisana w życiorysach zwykłych ludzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój dziadek ze strony taty był powstańcem wielkopolskim. Po nim mam tylko internetowy wpis na liście Powstańców. Był starszym szeregowym, ale żadnych dokumentów ani zdjęć u nas nie ma z tamtych czasów. Znałam dziadka, kochałam, byłam jego chrześniaczką. Została legenda rodzinna.

      Usuń
  6. Czytałaś "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" Wichy?.
    Poza pamięcią, to najcenniejszy spadek.Domowe archiwum docenią potomni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam. To było po śmierci mojej mamy, nie wiedziałam wtedy, że w moim rodzinnym domu są takie archiwa. Mama pana Marcina miała chyba jednak trochę mniejsze mieszkanie (no i może nie była aż takim chomikiem, jak moja mama). Ja tak jojczę, bo wielu rzeczy też nie wyrzucę. Ale obawiam się, że moi potomni nie będą mieć sentymentów (i żal mi już na zapas).

      Usuń
  7. Do tej pory trudno rozstać mi się z pamiątkami po dziadkach. Nawet jeżeli jest to zwykły kawałek papieru.
    Pozdrawiam adwentowo i życzę Tobie aby dobre myśli rodzące się w głowie zawsze do Ciebie docierały...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Dobrych myśli od przyjaciół i dobrych myśli własnych nigdy dość! I Ciebie pozdrawiam ciepło !

      Usuń
  8. Haniu, wzruszyłam się. Po Babci i Dziadku, Rodzicach mam tylko kilka pamiątek...
    Obecnie też powoli porządkuję moje i męża dokumenty.
    Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie też postanowiłam po Nowy Roku zająć się swoimi dokumentami, bo daleko mi do skrupulatności mamy.
      Serdeczności!

      Usuń
  9. Muszę przyznać że część tych znalezionych rzeczy bardzo ciekawa. Warto je zachować. Mi po dziadkach zostały jedynie zdjęcia ale bardzo piękne. Mam do nich sentyment.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stare zdjęcia to teraz zabytki, tak, jak stare książki, czy stara porcelana :) Ja się tych starych rzeczy nie wyprzedam. Może moje dzieci, gdy to odziedzicza. Dla nich nie będą to już rzeczy sentymentalne...

      Usuń