Z żalem stwierdzam, że blado. To wielkie, przecież, miasto zupełnie nie ma reprezentacyjnego centrum. Czy MDM, już klasyka można uznać za centrum miasta? Może Aleje Jerozolimskie od Marszałkowskiej do Nowego Światu? Te niezbyt urodziwe domy z lat 50-tych i 60-tych? Przecież nie te "szklane domy" po zachodniej stronie Pałacu Kultury? Tym bardziej nie "ściana wschodnia".
A uroczy Nowy Świat? Darzę go wielkim sentymentem, ale to ulica z małego prowincjonalnego miasta , z zachodnich rubieży wielkiego imperium. Krakowskie Przedmieście , tak, to jest salon wystawowy Warszawy. Cudownie się spaceruje tą ulicą, podziwiając pięknie odnowione zabytki, pomniki najważniejszych Polaków, nawet skwery, które jeszcze dodają urody miejscom, szczególnie w słoneczny, ciepły dzień Złotej jesieni. I popijając kawę w którejś z wielu kawiarni po drodze.
Usiadłam na jednej z ławek i musiałam, no po prostu musiałam zrobić zdjęcie pięknie odnowionemu kościołowi.
Barokowy kościół pokarmelicki, obok pałacu prezydenckiego.
A tuż przy nim Adam Mickiewicz w otoczeniu zieleni.
Tu jest rozmach, jeszcze historyczny, ta ulica ma duszę. Ale to mało, jak na centrum stolicy.
Nie poszłam dalej na Stare Miasto. Przeszłam na Plac Piłsudskiego.
Rozległy jest ten Plac. Dawniej Plac Zwycięstwa. Jest gdzie maszerować. Stojące tu pomniki (także słynne schody donikąd) ustawiono na obrzeżach placu, aby można było na nim nadal organizować defilady, a także koncerty, imprezy masowe.
Nie chciałam robić zdjęć pod słońce, a ze słońcem tylko kawałek placu i taki, parę lat temu zabudowany, wielkim biurowcem (na pierwszym planie), w tle Teatr Wielki od tyłu.
Z całej ogromnej kolumnady Pałacu Saskiego ocalał jedynie akurat ten fragment, gdzie już przed wojną znajdował się Grób Nieznanego Żołnierza. Niebywałe.
Jesień w Ogrodzie Saskim, za Grobem Nieznanego Żołnierza była wczoraj prawdziwie Złota.
Po prostu pięknie...
To niegłupi pomysł - obsadzić jesienne gazony kapustą ozdobną. Nie zmarznie przy pierwszych przymrozkach, a jest kolorowa i przyciąga wzrok. Pierwszy raz zwróciłam na nią uwagę właśnie w Saskim Ogrodzie, otaczała podstawę fontanny. A potem widziałam ją w wielu skrzynkach - kwietnikach w mieście.
Warszawa, to oczywiście Pałac Kultury, wpisany już na listę zabytków, mimo młodego wieku (64 lata). Wieżowców w ostatnich latach znacząco przybyło.
A po południu jeszcze spacer nad Wisłą, rozpoczęty przy pomniku Syreny, obleganym przez kolejną wycieczkę. W tle Most Świętokrzyski.
Po spacerze jeszcze szybki lunch w restauracji Domu Nauczyciela, o poetyckiej nazwie "Nadwiślański Świt", powrót na dworzec i powrót do domu.
"Drobne" 4 godziny i tylko jedna przesiadka, i już można było iść spać po intensywnym dniu.
Nie miałam pojęcia że zanim się ze mną spotkałaś "przeleciałaś" taki kawał Warszawy :-)))
OdpowiedzUsuńNad Wisłę dotarłam dopiero z Andrzejem ;) Ale faktycznie warszawskie odległości robią wrażenie. A spacer dobrze mi zrobił, nic mnie nie bolało, ani wczoraj ani dziś. Cieszę się, że choć na krótko, ale udało nam się znów spotkać. Może kiedyś uda nam sie spotkać na trochę dłużej, przy równie pięknej pogodzie i pokażesz mi nieznaną mi jeszcze Twoją Warszawę :) Ściskam serdecznie!
UsuńJa też chyba powinnam być wpisana na listę zabytków - jestem rówieśnicą Pałacu Kultury - też z lipca! ;)))
OdpowiedzUsuńNo, przestań ;) Ja jestem nawet nieco starsza (i też z lipca). I tylko przed komputerem i jego tajemnicami czuję się często jak relikt przeszłości ;)
UsuńJa jeszcze muszę zobaczyć kilka rzeczy opisanych przez Stokrotkę w jej książce. W tym roku mi się nie udało. Przede wszystkim Łazienki. Starówka bardzo mi się podobała
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno Haniu
Łazienki są piękne, a o tej porze szczególnie (to złoto i czerwienie), ale dość daleko od dworca. Bo park, to park, zabytków w nim kilka, a drzewa, jak w innych starych parkach. Miałam mało czasu, więc wybrałam to, co w Warszawie lubię najbardziej - Krakowskie Przedmieście.
UsuńFajny spacerek, niebawem mój mąż wybiera się służbowo do stolicy...trochę mu zazdroszczę, ale nie wiadomo czy będzie mógł coś zobaczyć oprócz sali konferencyjnej.
OdpowiedzUsuńNo właśnie Mój tak jeździ :dworzec- hotel i z powrotem. Ale teraz wybraliśmy późniejszy pociąg i wspólny spacer przy pięknej pogodzie.
UsuńPlac Piłsudskiego to dawniej - Plac Zwycięstwa, a Plac Defilad znajduje się przed Pałacem Kultury i Nauki (od strony ul. Marszałkowskiej).
OdpowiedzUsuńDziękuję. Ja nie znam Warszawy zbyt dobrze,jak wspomniałam. No a przed Pałacem Kultury, to teraz parkingi i plac budowy, powinni zmienić nazwę placu, bo tam żadnego Placu, a już zwłaszcza Defilad, nie widać.
UsuńMieszkam w stolicy od 1974 roku, a też jej nie znam. Fajnie było popatrzeć na miasto Twoimi oczami. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA ja starałam się patrzeć na Warszawę oczami osoby, która jest tu pierwszy raz. Ale i tak nogi same mnie poniosły na krakowskie przedmieście ;) Pozdrawiam również :)
UsuńByłam jedynie przejazdem ,bez zwiedzania.Nie wiem nigdy nie miałam parcia na zwiedzanie Warszawy.Uciekam z wielkich miast i strasznie mnie męczą. Coś ze mną chyba nie tak☺☺Zawsze ciągnie mnie w miejsca ,gdzie jest najmniej ludzi .Od zawsze tak było.Ale uwielbiam natomiast zakątki innego pokroju...np. morza,jezior,lasów...Oj Haniu Ty wiesz w sumie co mnie kręci☺☺☺A Ciebie zawsze podziwiam za chęci w podróżach .Jesteś wyjątkowa.♥♥Uściski .
OdpowiedzUsuńWiesz, ja też bardzo lubię takie puste, dzikie miejsca, gdzie nie ma ludzi: las, pola, plaże po sezonie ;) Ale jestem dzieckiem miasta, urodziłam się w piątym co do wielkości mieście Polski. potrafię się otoczyć, jakby bańką i patrzeć na wszystko dookoła, jakbym patrzyła na film. Taka wyuczona samotność w tłumie. Inaczej można by w takim wielkim mieście zwariować. Tylko tłumu, jak w ścisku, nie znoszę, fizycznie, mam wrażenie, że mnie zaraz przewrócą i stratują, żadnych wieców, żadnych spędów, nawet w tramwaju, nie wsiądę, jak jest tłok ;) Ściskam Cię i Twoich pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń