Wczoraj, zakwitł mak wschodni.
To już dziś, a czeka jeszcze 8 pączków!
A jeden kwiat z trudem mogę objąć dłonią.
A to mój gąszcz pod domem. Po prawej imponująca dziewanna, żal mi ją wyrywać. Jak przekwitnie, to zniknie. A pnąca róża zaczyna już kwitnąć.
Moich zagonków warzywnych nie pokazuję, bo najpierw muszę je odchwaścić. Przez miniony tydzień chwasty przypuściły szturm na ten zagonek. Rośnie wszystko, w oczach, no i chwasty także (niestety).
To tyle z mojej "łąki".
Następny wpis o Hiszpanii - wkrótce :)
Kocham takie "łąki":)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie jestem osamotniona w takim traktowaniu ogrodu. Nie mam sił (a środków mi szkoda) na wystawniejszy ogród "botaniczny". No i tu jest prawdziwa wieś, nikt mojego ogrodu nie ogląda poza znajomymi, a znajomi przywykli ;)
UsuńHaniu, podróżujesz jak obieżyświat, ciągle głodna wrażeń, ale i Twoje otoczenie rozkwita na potęgę!
OdpowiedzUsuńTak mnie ciągle gna w świat, ten bliski i daleki. A przecież mogłabym na tej łące siedzieć i działać. Ale to jednak inne bodźce i wrażenia ;)Pozdrawiam Cię serdecznie!
UsuńNo to czekam na relacje!
OdpowiedzUsuńOgród każdy pielęgnuje według siebie i chyba býłoby trudno odnaleźć dwa takie same! Mnie się Twój podoba!
Dziękuję :)Zbieram się z tym wpisem i stale coś mnie odrywa od pisania. Najtrudniej wybrać zdjęcia z tej masy.
UsuńPiękne obejście :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńPięknie dbasz o ten swój prywatny ogród Haniu. Bardzo piękny jest. Oczarował mnie.
OdpowiedzUsuń