To jedna z trzech bram w murach miejskich, prowadząca do Starego Miasta Faro, otoczonego murami. W Faro byliśmy tylko 3 godziny przed wylotem do Polski. Faro leży nad wodą, ale to nie bezpośrednio morze, to laguna , park narodowy rzeki Formosa. Można spacerować wzdłuż laguny, woda czyściuteńka (można też odbyć przejażdżkę statkiem po lagunie, ale niestety, nie mieliśmy już czasu).
Z hotelu mieliśmy widok na Portimao. Widać je na zdjęciu w poprzednim wpisie. Pojechaliśmy tam dwa razy, to było zaledwie kilka kilometrów od nas, przez most.
Tu centrum miasta, z widokiem na katedrę, którą w Portugalii nazywają Se.
A tu domy zdobione tradycyjnymi portugalskimi płytkami Azulejo (a mówią "azuleżu).
Bardzo mi sie podobało w Lagos. Miasto nieduże, stare miasto przytulne, z wąskimi uliczkami deptakami i małymi placykami pełnymi turystów (a na uliczkach spokojnie). To była akurat niedziela i na tych placykach produkowali się różni artyści: żonglerzy, akrobaci, śpiewacy, także operowi. No i kafejki uliczne, jedna przy drugiej, jak można nie wypić smacznej kawy (jestem prawie pewna, że brazylijskiej: cudownie harmonijna, lekka, bez kwasu i goryczki, taką lubię). No i ceny, porównywalne do cen w moim gminnym miasteczku, czyli - taniej już się nie da: za dwa ciasteczka typu makaronik i dwie kawy zapłaciliśmy 3.60 Euro. Jak nie lubić takiego miasta?
Tu bulwar wzdłuż kanału portowego , z bulwaru widok na port jachtowy. Tu już słońce zachodziło.
A tu jeden z zielonych placyków, gdzie później produkował się młody tenor, o wspaniałym głosie, w koszulce polo i ciemną, czarna skórą . Portugalczyków afrykańskiego pochodzenia było na Południu niewielu, znacznie mniej niż w Lizbonie.
Byliśmy też w Albufeirze. Ale mieliśmy pecha. Był to jedyny deszczowy dzień w ciągu naszego pobytu (a jak wróciliśmy do hotelu po południu, to wyszło słońce, za późno ).
W Albufeirze widać było w dzielnicy nadmorskiej sporo domów wakacyjnych, dla turystów, wyremontowanych małych dawnych domków rybackich. W innych miastach hotele nie rzucają się w oczy (owszem, w Portimao blisko plaży, ale przy miejskich ulicach było kilka większych hoteli). To nie to, co w Hiszpanii, gdzie hotele wyparły tubylców na obrzeża i stoją nawet na plaży takie molochy po 20 pieter, horror.
Tutaj raczej są to piętrowe rozłożyste pensjonaty w ogrodach lub male wille na wynajem. Przytulnie i skromnie, no i spokojniej.
W Albufeirze plażą znajduje się w centrum miasta.
A to zdjęcie po prostu musiałam zrobić! Tych psiaków jest pięć (na górnym stopniu dwa)!Przy małym domku w Albufeirze, blisko plaży :).
A to miasteczko Carvoeiro, wspinające się w górę po klifie, też z plażą w centrum .
A to widok na miasteczko Ferragudo, najbliższe hotelu, naprzeciw Portimao, po drugiej stronie rzeki.
I jeszcze typowa uliczka w miasteczkach nadbrzeżnych. ta - w Ferragudo.
Byliśmy też w Sagres, miejscowości na krańcu Europy, w pobliżu przylądka w. Wincentego. To teraz nieduże miasteczko rybackie i osada turystyczna. Z piękną historią. Znajduje się duża twierdza, w której dawno temu król Henryk żeglarz założył szkołę morską.
To rozległy widok na port w Sagres. Poza twierdzą nie ma tu nic ciekawego, same małe domki na wynajem, a twierdzy jakoś nie chciało nam się zwiedzać.
Byliśmy też w portugalskiej wiosce. Portugalia boryka się z problemem wyludnienia. Ubywa jej mieszkańców. Wiele wsi jest wyludnionych. W jednym z przewodników przeczytałam o projekcie rewitalizacji jednej z wiosek u stóp gór w pewnej odległości od morza. Grupa zapaleńców postanowiła odbudować wioskę Pedralva i zrobić z niej wioskę turystyczną, wyremontować domki dla turystów. Teraz juz prawie wszystkie domki są odnowione, pobielone, czyściutkie, jak nowe. Przez otwarte okna i drzwi można było obejrzeć sobie gustowne, przytulne wnętrza, w rustykalnym stylu, ale z wszystkimi wygodami cywilizacji, a kuchnie bardzo nowoczesna z marmurem i stalą. Elegancko. Jest tez restauracja z kawiarnia i pizzeria. a w centralnej recepcji można kupić miejscowy miód i pamiątkowe drobiazgi. Chodziliśmy po pustych (już?jeszcze?) uliczkach wioseczki i napawaliśmy się ciszą i spokojem pięknego miejsca.
Widok na recepcję, restaurację, a wyżej pizzeria.
Pozostawiony stary piec chlebowy i odnowione domki.
a tak wygląda ostatni chyba stary domek w Pedralvie, inne są już piękne. Zauroczyło mnie to miejsce. mam nadzieję, że turyści go nie zadepczą.
Wróciłam niecały tydzień temu z pięknej Portugalii, a już za nią tęsknię. Ach, czemu nie leży bliżej...
Miasta turystyczne o wiele piękniej wyglądają z niższą zabudową niż z wysokimi wieżowcami. A pomysł z zagospodarowaniem opuszczonej wsi świetny :)
OdpowiedzUsuńW obu przypadkach zgadzam sie z Tobą :)
UsuńZwróciłam tez uwagę na piękne mozaiki chodnikowe, spacer to sama przyjemność i ta piękna architektura.
OdpowiedzUsuńA te plaże! wszystko cudne, Haniu:-)
Tak, chodniki mają ekstra. Ale wiesz, w czasie deszczu bardzo śliskie(bo to gładki marmur), bałam się, że upadnę i się potłukę, co kawałek mnie "rozjeżdżało' ;)
Usuńpiękna podróż!tyle z niej wiedzy i wrażeń, pewnie na długo zostaną w pamięci. Gratuluję!
OdpowiedzUsuńLiczę na moją pamięć, zbieram w niej te liczne podróże :) Lubię je wspominać, szczególnie w puste słotne dni.
UsuńCudne miejsca i piękne zdjęcia. ;)
OdpowiedzUsuńHaniu zawsze możesz powrócić w te miejsca☺ Pięknie tam oj pięknie.Urzekły mnie klify i miasteczko niedaleko nich.Tak sie zastanawiam ,że za jakiś czas może go nie być .Woda podmywa ,to co u szczytu ,może kiedyś runąć.Wolałabym mieszkać w oddali od plaży.Teraz tyle się dzieje z pogodą.No ale mieszkańcy już przywykli i nawet nie myślą o tym.Psinki mają super...zazdroszczę im ☺☺.To teraz jaki kierunek obierzesz?Bo nie wysiedzisz za długo w domu☺☺Serdeczności.
OdpowiedzUsuńWiesz, może ci mieszkańcy wiedzą, że te skały kruszą się przez kilkaset lat? Bo od dawna budują osady nad morzem, ale na górze właśnie, nie nad brzegiem. na razie siedzę w domu. W tym roku, to już chyba koniec. Chociaż, kto wie...:)
UsuńHaniu nie wiem czy masz mój adres bloga..
OdpowiedzUsuńmeszek.blogspot.com
Ostatnio zaglądałam z Twojej strony blogspota, jeszcze nic nie było. Zaraz sprawdzę. Ściskam Cię serdecznie.:)
UsuńKorzystaj do imentu z takich okazji. Zawsze warto, chociażby dla pięknych wspomnień!
OdpowiedzUsuńMnie chyba już się okienko zamyka, niestety! Ale co widziałam przez lata, to moje!
Pozdrawiam!
Prawda, też się boję, że nadejdzie czas, kiedy zabraknie mi woli, żeby jechać. Już nie szaleję, jak w zeszłym roku, ale jeszcze nie odpuściłam :) Serdeczności dla Ciebie!
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńKażdy z nas ma swoje miasteczka, do których wracałby jak najczęściej. Jednak czy wówczas wywoływałyby w nas takie uczucia?
U Ciebie na stronkach jeszcze lato, a u mnie prawie listopad. Za oknem szaro, buro i ponuro. Powoli listopadowe nastroje snują się dookoła przypominając o przemijaniu. A wiejący wiatr przywiewa wspomnienia z dawnych lat.Trochę mi więc ostatnio chłodno i nawet gorąca herbata nie jest w stanie mi pomóc.
Mam więc nadzieję, że znajdziesz chwilkę czasu, aby rozgrzać się przy dobrej, gorącej herbacie, a przy okazji napiszesz choć parę ciepłych słów do mnie.
Pozdrawiam nostalgicznymi nastrojami
Nastał czas melancholii także u mnie. Najchętniej, jak niedźwiedź przespałabym ten szaro- bury, chłodny czas.Już zaczynam czekanie na wiosnę, obłożona ciekawymi lekturami, kocykiem i z kotem przy boku :) Pozdrawiam cieplutko!
UsuńBardzo ciekawa relacja. Świetne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPodróże to wspaniała terapia, ich wspomnienia na chłodne jesienne i zimowe wieczory.
Pozdrawiam cieplutko.
Dziękuję, też uważam, że podróże przeganiają chandrę.
Usuń