niedziela, 15 lipca 2018

Naiwnych nie sieją

Może ja i wyglądam na naiwną, Ale jednak te kilkadziesiąt lat obserwacji ludzi nauczyło mnie sceptycyzmu (swoją drogą, dlaczego akurat mnie zaczepiają różni wyłudzacze?).  Spieszyłam się do urzędu, postawiłam auto na ulicznym miejscu parkingowym, a tu jakieś auto staje na środku ulicy i jakaś kobiet pyta, czy mogłabym jej pomóc. Czy teraz należy wszystkim odpowiadać, że nie zamierzam nikomu pomagać?  Nie tak mnie wychowano, jeśli mogę pomóc, to czemu nie? Więc zainteresowałam się lekko, o co chodzi (bo przecież się spieszyłam). A tu kobita zaczyna jakieś historie opowiadać, że niby miała jakąś wystawę w jakiejś galerii, że zostały jej dwie sztuki , a jest z Wilna i nie może tych "sztuk" zabrać ze sobą, czy nie chciałabym zobaczyć i jej pomóc, "żeby się nie zorientowało" i "niech pani zobaczy" i prowadzi mnie do swojego sporego SUVa (z rejestracją kujawsko-pomorską), tłumaczy, że to auto "rządowe". A tam w bagażniku 2 komplety garnków Zepter. Aż mnie odrzuciło! Co ta baba bredziła o jakiejś galerii? Czy ja faktycznie wyglądam na taką idiotkę, której można wcisnąć każdy kit? "Za 800 złotych sprzedam, 90 % zniżki". Ja na to, że nie jestem zainteresowana i w tył zwrot, "to za 500, toż to darmo, ten komplet kosztuje 7 tysięcy!, da pani na prezent, dzieciom" - jeszcze próbuje. "Nie,  nie jestem zainteresowana"  - i prawie pobiegłam do urzędu, bo parkomat już odliczał mi czas. Kobieta mówiła po polsku bez żadnego akcentu, może nico bardziej miękko niż się u nas w Poznaniu mówi (mój słuch fonematyczny jest bardzo wyczulony na niuanse). Na pewno nie była to wymowa z Wilna, znam tamten zaśpiew. Nie chcę obrażać Cyganów( bo tu gdzie mieszkam znam kilka bardzo bogatych i eleganckich rodzin cygańskich), ale ta kobieta przypominała mi sposobem mówienia, strojem, rysami twarzy spotykane "wróżące" w wielu miejscach Polski Cyganki. Może te garnki nie były jej własnością? A może rzucam bezpodstawne oskarżenie i ominął mnie interes życia?  W każdym razie nie chodzę z taką gotówką w portfelu i garnkami mnie nikt nie skusi. Co innego, gdyby ta kobieta oferowała jakieś dzieła plastyczne z "wystawy w galerii" ;)
No i co sądzicie o tym?

15 komentarzy:

  1. maskakropka27/15/2018

    Strasznie mnie irytują różni naciągacze. Absolutnie nie wolno im ulegać! Bardzo dobrze postąpiłaś, robiąc w tył zwrot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, bo to była naciągaczka, czyż nie? Bo ja daję wszystkim na początek spory kredyt zaufania, chcę w nich widzieć pozytywy. Ale jak mi podpadną, to przepadło, już mnie do siebie nie przekonają.

      Usuń
  2. Dziwne, że zaklasyfikowała garnki do dzieł sztuKi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to ja, idealistka, nadal pojmuję słowo "galeria", jako wystawę dzieł sztuki. A ta kobita innej galerii, jak handlowa pewnie w ogóle nie zna. Stąd rozdźwięk.

      Usuń
  3. Nawet gdyby oferowała dzieła sztuki to także byłoby to mocno podejrzane...
    Czasami na ulicy zaczepiają mężczyźni, którzy chcą sprzedać zegarki lub perfumy, bardzo naciągane, albo kradzione albo podróby.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też miałam obawy, że ten towar może być kradziony. Garnki były idealne, otwierała przy mnie karton z kompletem garnków i pokazywała. To trzeba mieć zdolności... Ja zupełnie nie mam zdolności marketingowych i niestety, ci co próbują mi coś sprzedać (czyli coś wcisnąć) nie zyskują mojej aprobaty. Nie potrafię (i nie chcę) ich docenić.;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Od kiedy karnki są dziełem sztuki? Znaczy.. mogą być, ale na pewno te garnki nim nie były! :D Bardzo unikam takich sytuacji, bo nie wiem jak się wtedy zachowywać by jak najszybciej zakończyć taką rozmowę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też chciałam być grzeczna, bo kobieta zachowywała się kulturalnie, ale w końcu uciekłam jej, mówiąc "nie mam czasu", bo naprawdę się spieszyłam i zupełnie nie byłam zainteresowana garnkami.

    OdpowiedzUsuń
  7. żeby garnkami kusić, jakoś mało finezyjna handlarka:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie kulą w płot, w moim przypadku. Ale widocznie bardzo chciała coś zarobić, a ja nadawałam się, widać, na "ofiarę".

      Usuń
  8. W takich sytuacjach natychmiast uciekam i nie wdaje sie w rozmowę
    Cieszę się, że zajrzałaś do mnie.
    Pozdrawiam zapachem letniego, nieustającego deszczu, z nadzieją jednak na słońce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Czekam na kolejną letnią opowieść
      Pozdrawiam jeszcze zapachem różnokolorowych floksów, które przywiewają wspomnienia

      Usuń
  9. Dawno temu moja matka(nieżyjąca od 15 lat) kupiła od domokrążcy komplet garnków(szt.5) za 1000 zł. Przez wiele lat leżały pod sufitem na regale, bo jakoś było mi głupio gotować w garnku za 200 zł. Przyszedł jednak czas, że musiałam po nie sięgnąć, miały grube dno, były ciężkie i miały szklane pokrywki. W sumie mało praktyczne, więc oddałam je synowi, gdy szedł na wynajmowane mieszkanie. A opisana przez Ciebie kobieta, to zwykła naciągaczka. Wielu jest takich, którzy kuszą darmowym odkurzaczem, ale po jego odbiór mamy się zgłosić w określone miejsce. Tam zanim daliby ten rzekomy prezent kazaliby kupić inny wcale nam niepotrzebny bubel, bo tylko wtedy ów prezent mógłby być nasz. W takich sytuacjach oświadczam, że nie mogę się stawić na spotkanie z powodu choroby, więc odkurzacz będzie musiał trafić do kogoś innego. Na szczęście od jakiegoś czasu propozycje ustały i mam spokój. Rozumiem, że każdy orze jak morze, ale nawet tupet powinien mieć swoje granice. Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są ludzie, którzy lubią (i potrafią) handlować. Ja nie umiem i nie znoszę wciskania mi czegoś, czego nie chcę. Masz rację, teraz tupet chyba nie zna granic. A my z innych czasów. Pozdrawiam.

      Usuń