poniedziałek, 5 maja 2025

Po majówce

 No i już po długim weekendzie. Znów, jak w przypadku Wielkanocy, te wolne dni minęły bardzo miło i intensywnie. Owszem, wiedziałam, że "będzie się działo", ale nie było szczegółowych planów i organizowaliśmy czas całkiem spontanicznie.

Gościliśmy naszych długoletnich przyjaciół, którzy znali już nasze bliższe i nieco dalsze okolice. Co tu pokazać nowego, czym zainteresować, żeby ciekawie razem spędzić czas? Postawiłam na "prywatę". Pojechaliśmy na mój stary ogród, teraz plac budowy domu rodzinnego mojego syna. Syn sam, swoimi rękami ( ze sporadyczną pomocą taty, czyli Mojego i rodziny) buduje ten dom. Po prostu "złota rączka", jak jego tato, a nawet w jeszcze większym zakresie. Dużo potrafi zrobić 😊 Na placu budowy, widomo, rozgardiasz, szczególnie, gdy przebudowuje się stary dom, najpierw rozebrany do połowy, a potem nadbudowany o piętro w górę. Ale pogoda była piękna, znajomi też niedawno budowali, więc rozumieją, że przy takiej budowie trudno o zachowanie ładu. "Pochwaliłam się" moimi najmłodszymi wnusiami 😍 Potem poszliśmy nad bród. To spacer leśną drogą, wśród lasu mieszanego (dużo zieleni, bo i krzewy, i sporo drzew liściastych) nad rzeczkę Główną (dopływ Warty). Rzeczka w tym roku wąska, wysuszona, kamienie ułożone, jak mostek, w najwęższym miejscu. Tam był właśnie bród, jeszcze ze 20 lat temu. Drogą jeździły ciągniki  i samochody terenowe, na pola i do żwirowni. Żwirownię zlikwidowano, zasadzono małe sosenki. Teraz to już wysoki las sosnowy. A na wjeździe do lasu, na drodze postawiono szlaban, można przejechać tylko rowerem albo innym jednośladem (tylko po co, ta droga prowadzi tyko do brodu). Pogoda był letnia, ciepła, słoneczna, ale nie spotkaliśmy nikogo, żadnych spacerowiczów, mimo, że w pobliżu osiedle domów letniskowych i (od pewnego czasu) całorocznych.


Tak wyglądał nasz domek letniskowy (w którym spędzałam wakacje z moimi rodzicami i dziećmi, a nawet wnukami, przez prawie 30 lat) kiedy jeszcze byłam "panią na włościach", ale już po śmierci Rodziców.


A tak wygląd teraz nowy dom mojego Najmłodszego, który zawsze kochał to miejsce - Gorzkie Pole.

W Dzień Flagi, czyli w piątek 2 maja pojechaliśmy na drugi ogród - ogród mojej szwagierki, który podczas jej nieobecności dogląda brat, czyli Mój. Szwagierka niedługo przyjedzie, więc była okazja obejrzeć ogród (i sprawdzić domek), zwłaszcza, że nieruchomość położona jest  w rekreacyjnej dzielnicy Poznania - Kiekrzu, w pobliżu największego poznańskiego jeziora - Kierskiego (i jednego z największych w Wielkopolsce - 2,85 km kw. powierzchni i 4,3 km długości).
Po południowej kawce w ogrodzie wybraliśmy się nad jezioro. Było ciepło, słońce czasem chowało się za chmurę, ale przez dłuższy czas było słonecznie. Nad jeziorem sezon turystyczny, weekendowy już się rozpoczął. otwarte bufety, lodziarnie, grill-bary, czynna wypożyczalnia sprzętu wodnego. Wypożyczyliśmy rower wodny na 4 osoby i popłynęliśmy (panowie pedałowali, panie się relaksowały).



Już płyniemy 😊


Słońce akurat zaszło, a żeglarze trenują.


Na brzegu już spory ruch, mieszczuchy odpoczywają na łonie przyrody😉

A my wróciliśmy po obiedzie (w miejscowej restauracji) na ogród, wypić herbatę . Bo można wydać na obiad sporo, ale są granice przyzwoitości. Jeszcze nigdy nie płaciłam za szklankę herbaty w lokalu 20 zł, jak tam sobie życzyli. I nie zamierzam😖

A na ogrodzie rozkwitła wisteria (Glicynia). Gdy parę dni wcześniej tam byliśmy, wyglądała, jakby przymarzła. A ona miała jeszcze czas.


Ale jest taka jakaś blada. No i jako pnącze zarasta wszystko w niebywałym tempie (tu zarosła cały ganek, wejścia nie widać.


Bez na tym ogrodzie kwitnie bujnie (u mnie taki sam, pełny, w tym roku bez rewelacji).


I ten wiosenny krzew, złotlin,  pięknie rośnie i kwitnie.

W ogrodzie kwitną też teraz kępkami niezapominajki i nieznane mi wcześniej hiacyntowce, małe roślinki cebulowe, które podobno całymi dywanami kwitną w lasach Szkocji. W tym ogrodzie tylko pojedyncze  kwiatki, w kilku miejscach (jak wszystkie wiosenne cebulowe, znikają latem).


Na 3 Maja znów pojechaliśmy nad wodę, do niedalekiej Środy Wielkopolskiej, w której już jakiś czas temu powstał zalew na niewielkiej rzeczce Moskawie. Teraz ten zalew - "jezioro", to miejsce rekreacji dla mieszkańców Środy i okolic. W Poznaniu nad Kierskim gwar i brak miejsc parkingowych, a tutaj pustki, do sezonu pewnie jeszcze z miesiąc (jak nie więcej) i to, kto wie, może nawet jeśli pogoda zrobi się letnia. W to majowe święto pogoda przed południem rzeczywiście nie zachęcała. Było pochmurnie i wietrznie. Ale, żeby aż tak zatrzymać ludzi w domu? Nad jeziorem pusto, nawet psów na spacerze (i ich właścicieli, oczywiście) nie było widać. Mieliśmy nadzieję na lody, które sprzedają nad jeziorem. Ale wszystko zamknięte na głucho, i restauracja, i budka z lodami, i wypożyczalnia sprzętu wodnego. No cóż. Pojechaliśmy na kawę (i lody) do domu.



Po drodze wstąpiliśmy do stanicy myśliwskiej, którą z Moim odwiedzaliśmy często, od kiedy zamieszkaliśmy na wsi. Jeździliśmy tam rowerami, do najbliższego nam lasu. Od paru lat stanicę dzierżawi osoba prywatna ( a nie oddział Związku Łowieckiego, jak dawniej). Nie byliśmy tam chyba ze 2 lata.  Nadal są tam ławy i ławki, na których dawniej robiliśmy sobie piknik z kawką z termosu i ciastkiem. Nadal teren jest otwarty, to znaczy nie ma furtek ani bram zamkniętych na cztery spusty. Jednak pojawiła się niemiła tabliczka :" Nieupoważnionym wstęp wzbroniony". Jak to przykro brzmi... Czy nie ładniej i kulturalniej brzmiałby napis "teren prywatny, uszanuj to miejsce"? Kto nie uszanuje, to i "wstęp wzbroniony" , ani wysokie płoty i kłódki go nie powstrzymają.

A my "wstąpiliśmy", na chwilę, na moment. Pokłonić się myśliwym, którzy odeszli na wieczne łowy. I zrobić kilka zdjęć pięknego, spokojnego miejsca, na leśnej polanie, gdzie ptaki śpiewały rozgłośnie.



Goście wrócili do domu, a my dalej "świętowaliśmy" 😉
W niedzielę niedaleko nas Muzeum Przyrodniczo - Łowieckie zapraszało na "Festiwal Leśnych Smaków". Dawniej (dawno, dawno temu), gdy moje dzieci i wnukowie byli w wieku szkolnym, to jeździliśmy do Uzarzewa, do tego muzeum, jako do atrakcji turystycznej w pobliżu naszej daczy. Potem byłam tam jeszcze kiedyś ze znajomymi. Ale...nie lubię polowań, zabijania dzikich zwierząt, zwłaszcza , gdy słyszę o grupowych polowaniach. I mam mieszane uczucia wobec wypchanych, czyli preparowanych zwierząt. A w Uzarzewie właśnie są eksponowane trofea myśliwskie w postaci niezliczonej ilości poroży- jelenich wieńców i małych rogów rogaczy (czyli samców saren - zapewne mają swoją fachową nazwę w języku myśliwych). No i jest tam przegląd krajobrazów Wielkopolski, takie dioramy pełnowymiarowe: pół i lasów, wraz z wypchanymi zwierzętami i ptakami (najbardziej poruszają mnie wypchane maluchy: warchlaki czy sarenki). Wiem, że to ekspozycje edukacyjne, można obejrzeć z bliska te zwierzęta, które zwykle są dla ludzi niewidoczne na polach czy w lasach. Ale w dobie elektroniki i różnych 5D takie ekspozycje przejdą pewnie do historii?


Tu pałac, w którym są ekspozycje trofeów myśliwskich i sal pałacowych z epoki. A na zdjęciu jedna z prelekcji na tematy leśnych smaków (np. Dzikie owoce, Grzyby w kuchni, Dziczyzna - królowa wśród mięs).
Pojechaliśmy na ten Festiwal dla towarzystwa😊Tam umówiliśmy sie ze znajomymi. 
Festiwal - bez przesady. Kilkanaście stoisk kół łowieckich i kół gospodyń wiejskich z okolicy. 


Tu trochę "prywaty"😉

Wyroby własne. Do degustacji pasztety z dziczyzną (to jedyne zaobserwowane leśne smaki), domowe smalce, "wiejskie" chleby, żurek, miody na sprzedaż w zaporowych cenach (miód faceliowy 400g za 30 zł!, ja bezpośrednio u  pszczelarza kupuje taki za 14 zł), wyroby "gospodyń wiejskich" - najróżniejsze placki (jeden kawałek 6-8 zł), wyroby rękodzieła - najczęściej biżuteria, poroża, które można było kupić. Także wyrób białej kiełbasy - zachęta do odwiedzin filii Narodowego Muzeum Rolnictwa, czyli Muzeum Gospodarki Mięsnej w Sielinku i festynu tam organizowanego  "Biała Fest" w końcu czerwca.


Trochę edukacji.

A po festiwalu kawa ze znajomymi u nas w domu. Ostatnio pijamy kawę, jemy podwieczorek na tarasie. Ale wczoraj było wręcz zimno i słońce przykryły chmury. Jednak atmosfera spotkania była ciepła. I o to chodzi😊
A dziś jakby przedłużenie przyjemności: starsza wnusia ze swoim tatą (moim Najstarszym) u nas na zupce i kompocie z rabarbaru 😋 Dla nas obu sporo radości 😊
I mam nadzieję, że reszta tygodnia będzie równie udana, jak jego początek . Wam też tego życzę😄

14 komentarzy:

  1. Pięknie spędziłaś ten świąteczny czas Haniu.
    Cieszy mnie to i trochę Ci zazdroszczę.
    Ja niestety rozchorowałam się ale przed chorobą zdążyłam na dwa dni do Kazimierza pojechać...
    Serdeczności majowe czyli kolorowe i pełne zapachu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo zdrowia Jadziu!! Teraz jest dość chłodno (chociaż słońce zachęca do spacerów). Lepiej posiedzieć w ciepłym domu. Kuruj się , Kochana! Maj dopiero przed nami, zdążysz nacieszyć się jego kolorami i zapachami (konwalie mi zakwitły - 6 sztuk:) ). Uściski dla Ciebie!

      Usuń
  2. Haniu, znakomicie zaplanowałaś gościnę dla swoich przyjaciół, cały czas na łonie przyrody.
    Ceny czasami przerażają, nie wiem kto je ustala, zwłaszcza napoje w lokalach sa drogocenne!
    Gratulacje dla syna, porwał się na wielkie przedsięwzięcie, ale i satysfakcja będzie wielka!
    Dobrego maja w całości, oby ciut cieplej było!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Joasiu! Nawet nie spodziewałam się, że tak sie wszystko ładnie ułoży:) Syn pracuje zdalnie, udaje mu się czasem popracować fizycznie między zdalnymi zadaniami ;) I on lubi prace fizyczne, ale zwykle tylko dla najbliższych ;) I dla Ciebie pięknych wycieczek i spotkań majowych! :)

      Usuń
  3. Haniu maj jest najpiękniejszy.
    I ja niedługo wyruszam w podróż.
    Napisałam wcześniej długi komentarz, ale...
    Cóż komentarze Ismeny znikają u Ciebie często
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że jednak się coś "odetkało" i mogłaś tu napisać. Tak, maj jest piękny, ta zieleń jedyna w roku. Tylko te nocne przymrozki spędzają mi sen z powiek, bo kwitnące truskawki przemarzają, a pelargonie musze wstawiać do domu, bo nocą też liście im czerwienieją, a potem więdną. Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Odwiedzam Ciebie, ale nie zawsze komentuję. Bo i odzewu mi brak ;) Ale, jak coś mi się szczególnie spodoba, to Ci o tym piszę :) Serdeczności!

      Usuń
    2. Witaj majową sobotą Haneczko
      Dziękuję za wizytę u mnie. Tak, masz rację czasem taka zmiana, wyjazd jest potrzebne. Trzeba oderwać się od tej codzienności. Spotkać innych ludzi.
      Ja pelargonie trzymam jeszcze w domu
      Pozdrawiam przygotowaniami do wyjazdu.
      Może pomacham Ci w Poznaniu z pociągu...

      Usuń
  4. Witaj Haniu:) Udało mi się wejść, ostatnio mam jakiś problem , ale to u mnie, muszę coś posprawdzać:)
    Pamiętam ten domek z czerwonym dachem otoczony zielenią, kwiatami.. To miejsce przepełnione jest dobrą energią, to się czuje.. Teraz młoda rodzinka czeka a raczej ciężko pracuje, żeby tam zamieszkać:) Jezioro Kierskie rozległe, pełne różnorakich jednostek pływających, robi wrażenie. Wszystkie te miejsca w majowej scenerii są piękne:) Ważne jest też towarzystwo, rozmowy, kawki.. Naprawdę można było odpocząć i zrelaksować się - gospodarze o to zadbali:))) Serdecznie pozdrawiam Haniu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Jolu! A my dziś znów byliśmy w Kiekrzu, żeby wietrzyć. Nie ma tam (na razie) żadnego zapachu. A. mył ściany i szafki(w kuchni). Bardzo sie stara, żeby siostra się nie zmartwiła.
      Zimno! Kiedy się skończą te nocne przymrozki? Truskawki mi kwitną, ile mogę okryć? Ułamek. No trudno, wiadomo, że na aurę nic nie poradzimy. Serdeczności!

      Usuń
  5. I tak się składa, że w Islandii taka sama pogoda jak i w Polsce 🤔🤣 z jedyną różnicą , że tutaj są straszne wiatry, ale jest bardzo zielono. Wiosenniej niż pamiętam z zeszłego roku.
    Ależ ładnie i z sympatią wszystko opisałaś. Wyobrażam sobie jak będzie miło odwiedzać syna na awnej działce rodzicowi. Ze wzruszeniem zawsze jezdzę do mojej siostry ciotecznej, ktora osiadla na ziemi swoich rodziców i naszych dziadków. Dopiero teraz zrozumiałam wartość ziemi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam jeszcze dom rodzinny w Poznaniu (mieszka tam teraz ten mój budowlaniec).
      Zielona Islandia, to na pewno piękny widok. Nawet sobie nie wyobrażam, jak piękne są teraz te islandzkie wodospady.
      A u nas prawie co noc przymrozki, a w dzień słońce i +14 st., I słońce i ogromna susza. Byłam dziś na Gorzkim Polu. Tamten ogród zawsze był narażony na chłody . Tam pomarzły kwitnące truskawki, winorośle, orzechy włoskie, no po prostu "pomór". Syn próbuje zakrywać truskawki, które dopiero kwitną kartonami, żeby choć było co skubnąć w czerwcu. Ja też słoikami i miskami. Ale na pogodę i tak nic nie poradzimy. Rośliny sobie poradzą, ale owoców nie będzie, smutne...
      Wspaniałego pobytu ci życzę! I jesteśmy w kontakcie :)

      Usuń
  6. Pięknie i aktywnie spędziłaś pierwsze majowe dni. Na pewno jesteś dumna z syna, że ma taką smykałkę do budowy.
    Kiedyś mój ś.p. dziadek był członkiem Związku Łowieckiego i jeździł na polowania. Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mojego synka przede wszystkim podziwiam :) A on umie budować i robi to dla swojej rodziny.
      Mój sąsiad był myśliwym, w zeszłym roku odszedł na "wieczne łowy". Stąd (minimalne ) zainteresowanie myślistwem. I ja cię serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Śliczny ten domek letniskowy. Ogromnie mi się podoba. Na naszej działce był bardzo podobny. W tym roku wykorzystalam tylko jeden dzień majówki, resztę przeleżałam bo mi coś wlazło w plecy. Ledwo się ruszałam. Momentami to tak bolało że nie mogłam tchu złapać. Pierwszy raz coś takiego mnie dopadło. Przeszło po trzech dniach.

    Dużo zdrowia i uśmiechu na każdy dzień.

    OdpowiedzUsuń