piątek, 9 sierpnia 2024

Bez smartfona poza domem

 Wiadomo, że w naszych czasach bez smartfona, jak bez ręki (czasem mam wrażenie, że dla niektórych, jak bez głowy). Wychodząc z domu na dłużej (jechałam do Miasta) wzięłam to urządzenie ze sobą. W końcu jest to telefon, narzędzie komunikacji. a jechaliśmy autem Mojego i mieliśmy się w mieście rozdzielić, a potem ewentualnie zdzwonić. Miałam jeszcze 36% naładowania baterii, ale Mój stwierdził, że to mało. No to podłączyłam ładowarkę. potem szybkie zatrzymanie w środku miasta, wysiadłam, a auto odjechało. Prawie natychmiast zorientowałam się, że smartfon został "na ładowaniu". Ale przepadło. Jak miałabym zawiadomić i zawrócić Mojego? Bez telefonu?  Przez chwilę poczułam się niepewnie,  bezradna i taka "samotna". Byłam w centrum mojego rodzinnego miasta, blisko pięknego Starego Rynku, ale jakoś tak mi nastrój padł (chciałam zrobić parę zdjęć nowego "wystroju" Rynku), że postanowiłam wracać do domu. Tramwajami, autobusami jeżdżę za darmo, mimo licznych (kolejnych) remontów i zmian tras tramwajów, po polsku czytam, więc problemu z dotarciem na dworzec nie ma żadnego (na przystanku była starsza niemiecka para, ciekawe, czy się połapali w tychch nowych trasach). Wsiadłam w wygodny tramwaj, który dowiózł mnie pod sam dworzec. A że teraz przy każdym większym dworcu jest galeria handlowa, to skorzystałam z okazji, żeby zrealizować parę bonusów (tych z okazji niedawnych urodzin). 

No, tak, ale część ofert była w telefonie (mimo wszystko nie pobrałam sobie prawie żadnych aplikacjami; i tak bym się w nich zgubiła). Postanowiłam skorzystać z oferty Tchibo na filiżankę tańszej kawę. Kartę Tchibo (ciągle jako kartę) mam od wielu lat. Rzadko coś kupuję (na polskie warunki są drodzy), ale akurat chciałam sobie poprawić humor kawką (z mufinkiem, tym razem). Okazało się, że karta Tchibo wystarczy, nie muszę pokazywać sms-a. 

Smartfon, to też często zegarek, tak go używam. A tu "zegarka" brak. Ale jakoś tak (intuicja?) wzięłam ze sobą mój stary sentymentalny zegarek, po tacie, żeby przy jakiejś okazji wymienić zużytą baterię (a zegarek czekał na tę wymianę baterii chyba 2 lata?). I oto akurat idąc do tramwaju natknęłam się na zegarmistrza. Jak za dawnych czasów - na ścianach stare zegary wiszące, najróżniejsze, zegary stojące, kominkowe, stolikowe. No i oczywiście mnóstwo zegarków nowoczesnych (pewnie też smartwatch'ów, ale się nie przyglądałam). Całkiem młody pan zegarmistrz (pewnie w wieku moich synów)  wymienił mi baterię i znów miałam sprawny zegarek i czułam się znacznie pewniej (lubię mieć złudne poczucie kontroli upływającego czasu). 

Na dworcu otwartych 7 kas, ale tylko dwie kolejki do nich. I to dość długie, piątkowe kolejki. Poszło szybko. I mimochodem zauważyłam, że dobrze wybrałam: ta moja kolejka posuwała się o wiele szybciej, niż ta obok ( ale tu były czynne 4 kasy, a obok tylko 3, jeszcze spostrzegawczość u mnie działa). Nawet jeśli kupuję bilety przez Internet, to zawsze je drukuję (cóż, jestem z poprzedniego wieku). Inna sprawa, że powrót pociągiem nie był (rano) jedyną opcją. Gdyby nie brak "komunikacji" z Moim, to pewnie wracałabym z nim do domu, autem.

Nic się nie stało. Wszystko załatwiłam, jak chciałam, nic ważnego nie ominęło mnie z braku telefonu (koleżanka dzwoniła, oddzwoniłam do niej, po powrocie Mojego do domu z moim naładowanym smartfonem). 

Na wieś dotarłam 1,5 godziny po wyjeździe z Poznania. Tak długo to trwało, bo autobusy gminne kursują częściej dopiero w godzinach szczytu, a ja byłam w Miasteczku "zbyt wcześnie" i musiałam godzinę czekać na najbliższy autobus. Wykorzystałam ten czas na drobne zakupy. Bo choc moje miasteczko nie ma dużego dworca, to przy tym niewielkim dworcu też jest niewielkie centrum handlowe 😊

A w domu, po ostatnich, bardzo dla ogrodu łaskawych deszczach róże mi znów pięknie kwitną i cieszą moje oczy 😍




Najdłuższą wzięłam do domu, jutro będzie przepiękna 😊

Czy zdarza się wam wyjść z domu bez smartfona? Jak reagujecie w takich sytuacjach?
Ciekawa jestem waszych reakcji, spostrzeżeń 😊 Ja przeżyłam ten dzień na luzie. ale wolę jednak mieć smartfon ze sobą😉

18 komentarzy:

  1. Rzadko wychodzę z domu bez smartfona. Przywykłam do niego, jak kiedyś do zegarka. Mam w nim różne potrzebne aplikacje (choćby IKP i Legimi), mam też ścieżki dźwiękowe podręczników, z których korzystam na zajęciach. W autobusie słucham podcastów lub aktualnie czytanych książek, bo szkoda mi marnować czas. No i jestem w ciągłym kontakcie z tymi, z którymi chcę lub muszę być. Zdarzało mi się dzwonić pod 112, żeby wezwać do kogoś pomoc.Bez smartfona ani rusz. Ale jak zapomnę, to trudno.
    Miłego weekendu, Haneczko!😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, trudno. I zwykle nic sie nie da zrobić. Jednak dobrze, że nie mam w nim tylu funkcji, co Ty. Mniejszy stres, gdy go zapomnę ;)

      Usuń
    2. Używanie tych funkcji wymusiło na mnie życie.😉

      Usuń
  2. W pewnym wieku żyjąc w zwolnionym tempie, możemy nie zabierać telefonu ze sobą. Ja tak robię specjalnie. Bo, gdy zapomnę, to może być problem. Nie pamiętam żadnego numeru na pamięć, oprócz swojego. Uczyłam się jednej córki, który też jest naszym telefonem biznesowym, podobnie jak i mój, ale się nie nauczyłam 🤣 w razie czego firma jest w Google map, mogę kogoś poprosić o pożyczenie smartfona, co się już nie raz zdarzało. W miastach średniej wielkości człowiek porusza się swoim samochodem lub taksówkami, bo transport publiczny jest ograniczony. Trzeba mieć numer na taksówkę, lub aplikacje na firmy przewozowe. Nie przyjedziesz na czas, to rodzina może się denerwować, nie jest łatwo funkcjonować bez telefonu, gdy się go zapomni oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, ludzie są ostrożni z pożyczaniem smartfona. W różnych kryminałach pokazują, jak ktoś niby pożycza telefon, a w rzeczywistości przegląda listę kontaktów albo jakiś program szpiegowski instaluje ;) Takiej "ciotki" jak ja nikt nie będzie podejrzewał o złe zamiary. Ale nie wiem, czy bym obcemu pożyczyła telefon. Chyba musiałabym widzieć jak dzwoni (a i tak może udawać). Jak widzisz, nie do końca jestem ufną osobą ;)

      Usuń
    2. Tu masz rację. Ja nie mam telefonu w ręce, tylko proszę, żeby znaleźć taką firmę w Google. Nazwa firmy jest przyjazna jako szkoła językowa, proszę na ogół młodych ludzi, nigdy mi nie odmówili. Na ogol mam wizytówki przy sobie, wtedy jest łatwiej gdy się prosi o wpisanieie takiego numeru. Można też telefon zgubić. Na szczęście nigdy mi się to nie zdarzyło, ale córka miała takie zdarzenie. Ktoś uczciwy go znalazł, to było parę lat temu, nie miała hasła. Ktoś zadzwonił chyba do mnie, czy na na ostatni numer.
      Pozdrawiam i do zobaczenia w życiu realnym ☀️

      Usuń
  3. Kiedyś pisałam o uzależnieniu od telefonu. Ale z drugiej strony byłoby trudno bez niego. W pewien sposób czujemy się z nim bezpieczniej
    Pozdrawiam serdecznie Haneczko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, właśnie, czujemy się , co najmniej, bezpieczniej. Nie dałam się początkowej chandrze i potem już nie myślałam o tym, że nie mam telefonu. Było, jak za dawnych lat :) I załatwiłam wszystko, co planowałam. :) Serdeczności dla Ciebie!

      Usuń
    2. Spójrz wieczorem w niebo, niech spadająca gwiazdka spełni Twoje marzenie. U Ciebie pewnie lepsza widoczność.

      Usuń
  4. Ja nawet ostatnio myślałam sobie że powinnam sobie spisać kilka numerów i mieć w torebce - na wszelki wypadek:)
    Haniu pięknie napisałaś o jarzębinie:)) Uściski

    OdpowiedzUsuń
  5. Za dużo użyłam "sobie"... Tak to jest jak się pisze używając telefonu i nie sprawdza... Jeszcze raz pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba "od zawsze" niedowierzam elektronice. Zmienią coś, wprowadzą nowe oprogramowania (czy jak tam się nazywają te informatyczne "czary"), zepsuje się cały smartfon (odpukać) i znikną mi ważne numery. No i zdjęcia. Na wszelki wypadek zdjęcia, szczególnie te z ludźmi drukuję w wersji papierowej, a telefony (i większość haseł) mam zapisane w notesie. Papier jest cierpliwy, przetrwa długo. A do naszych "wrażliwych" danych, w necie, byle haker zajrzy ;) Mój najstarszy, przecież po elektronice i telekomunikacji, ma najprostszy telefon, bez Internetu i nawet bez aparatu. Telefon ma być, według niego, do komunikacji i do niczego więcej. Taki dziwak. Ale coś prawdy w tym jest ;) Uściski!

      Usuń
  6. Bardzo rzadko mi się to zdarza, za rzadko... Też nie cierpię być niejako zmuszana do ściągania tych wszystkich aplikacji by mieć promocje w sklepach. I też jeszcze drukuję bilety! Róża cudowna! Uściski 🙂

    OdpowiedzUsuń
  7. Z różą jest ten minus, że na drugi dzień, po nocy w ciepłym pokoju, wygląda tak, jak te na dworze, całkiem rozkwitła. Ale pachnie obłędnie i nawet taka, jak sie u nas mówiło, jak papuć, ciągle zdobi :) Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  8. Haniu, świetny temat poruszyłaś. Ja trochę panikuję, kiedy zapomnę komórki, ale Pan i Władca ma zawał, kiedy zapomni zabrać 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też trochę spanikowałam w pierwszym momencie, gdy dotarło do mnie, że została w aucie. Potem wzruszyłam ramionami i poszłam załatwiać, co chciałam (a nawet załatwiłam więcej, bo trafił mi się po drodze zegarmistrz, a wcale o nich teraz niełatwo). Niektórzy potrzebują smartfon do pracy. Ja w sumie jestem wolna jak ptak, telefon warto przy sobie mieć, ale jego brak to tylko drobiazg (jeśli chodzi o mnie), jak sie okazało :)

      Usuń
  9. Anonimowy8/17/2024

    Haniu, zdarza mi się , tragedii nie ma, tym bardziej że telefonem nie płacę, jedynie krokomierz mi kroków nie naliczy, a o godzinę zawsze spytać można.
    Poza miejscem zamieszkania telefon przydatny, a raczej Internet w nim, ale kiedyś i bez tego człowiek sobie radził...gorzej chyba bez karty bankowej lub portfela.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, bez portfela, sama w mieście? Musiałabym dzwonić po męża, syna. Bez pieniędzy (bo w portfelu też karty płatnicze)nawet bym do domu nie wróciła (no chyba, że z mojego miasteczka, tu mamy bezpłatną komunikację gminną ) ;)

      Usuń