Właśnie ta mała butelka (330 ml) wywołała u mnie te uczucia. Najpierw ucieszyło mnie, że woda nosi moje imię :) A zaraz potem pojawiło się wspomnienie.
Znałam kiedyś wodę mineralną "Hanka" i koniecznie musiałam sprawdzić, czy ta Hanna ma coś wspólnego z tamtą Hanką. Minęło już przeszło 30 lat od czasu, kiedy ostatni raz piłam wodę Hanka. Było to w gorczańskiej wsi Szczawa, gdzie przy drodze na Gorc od "zawsze' wypływało źródło z dość paskudną w smaku wodą. Wszyscy miejscowi wiedzieli, że to źródełko zdrowej wody, a woda wypływała sobie spomiędzy kamieni, barwiąc je na brunatny kolor i przepłynąwszy przez drogę wpadała do pobliskiego potoku. Tak było za mojego dzieciństwa, bo właśnie w Szczawie spędzałam kilka lat pod rząd beztroskie wakacje w jednej z dwóch izb wiejskiej chałupy. Ostatnie wakacje dzieciństwa spędziłam tam mając 9 lat. Cudowna swoboda, żadnych zagrożeń, miejscowe koleżanki, świeże powietrze, miejscowe zdrowe jedzenie, po prostu wakacje marzeń. I spacery po okolicy i piesze wycieczki z rodzicami, no i ta woda ze źródła, taka zdrowa, ponoć, chociaż w smaku nie bardzo (jak dla dziecka). Więc teraz rozumiecie, że gdy zobaczyłam wodę leczniczą Hanna, musiałam sprawdzić, czy moje przypuszczenia są słuszne (z jakiegoś powodu wiedziałam od razu, że to jest "ta" woda, to pewnie ta moja intuicja). Poprosiła o wodę i przeczytałam dokładnie, co jest napisane na etykiecie. Bo to jest taka "seria" wód leczniczych w takich samych butelkach: Polskie Wody Lecznicze. Były tam wody z Krynicy, z Muszyny, z Nałęczowa. Ale tylko Hanna przykuła moją uwagę. A na etykiecie :Producent "Polskie Wody Lecznicze" Sp.z o.o. Nowy Sącz, a poniżej , a jakże
Rozlewnia Wód Mineralnych w Szczawie! I wszystko jasne :) "Moja" woda, moja Szczawa, moje cudowne dzieciństwo - tak mi się to połączyło w ciąg skojarzeń. I ucieszyłam się, że działa ta rozlewnia nieprzerwanie od co najmniej 32 lat, bo wtedy byłam tam na wakacjach z moimi dziećmi i zachodziliśmy do sklepiku przy rozlewni, gdzie można było się napić zdrowotnej wody z kranu bezpłatnie (ale trzeba było mieć swoją szklankę, lata 80-te, czas niedoborów) i gdzie można było kupić wodę Hanka w szklanych butelkach 0,5 l. Za jakieś grosze (bo źródło pomiędzy kamieniami w międzyczasie "zabetonowano").
A teraz? Za plastikową butelkę 330 ml zapłaciłam przeszło 4 zł. Zapłaciłabym i więcej. Wszak wspomnienia są bezcenne, a smak dzieciństwa, nawet ten "paskudny" nie ma ceny. A do tego to jest naprawdę niezwykła woda i wręcz nie należy jej pić, jak wody, a jak lekarstwo. Korzystnie działa przy anemii (2,4 mg/l żelaza), wspomaga pracę wątroby, pomaga w chorobach dróg moczowych, w zaburzeniach przemiany materii. Ma aż 7332 mg/l rozpuszczalnych składników mineralnych (gdy np. Jurajska naturalna woda mineralna ma zaledwie 515 mg/l). W jej składzie są kationy : sodowy, wapniowy, potasowy, magnezowy, litowy i żelazowy i aniony :wodoroweglanowy (naturalnie gazowana), chlorkowy, siarczanowy (stąd ten niezbyt przyjemny smak i zapach) i jodkowy.
I jeszcze tak mi sie skojarzyło: dawniej , całkiem dawno temu ludzie też swój rozum mieli. Bo niby dlaczego miejscowość od kilku wieków zwie się Szczawą? Ta woda lecznicza Hanna, to właśnie według opisu "szczawa wodorowęglowo-chlorkowo-sodowa, jodkowa".
Cenne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńMiłe wspomnienia zawsze w cenie 😊
UsuńPiękna opowieść Haniu, Twoja intuicja(dusza) doskonale rozpoznała wodę, bo z nią się kojarzą Twoje beztroskie chwile dziecięcego, szczęśliwego życia, w takim okresie wszyscy mamy stuprocentowe połączenie ze światem duchowym, potem je częściowo zatracamy. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńWiesz, że jestem sceptyczką, ale intuicji nie lekceważę. Serdeczności Marysiu!
UsuńNigdy nie wiemy, co wywoła w nas wspomnienia, a traf niesamowity. Moja koleżanka wróciła niedawno z sanatorium i przywiozła mi tamtejszą wodę leczniczą, więc trochę mikroelementów wypiłam:-)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że kiedyś wodami częstowano za darmo, dziś płacimy nawet za mały kubeczek...
Też zauważyłam, że bardzo drogie się te zdrowotne wody zrobiły. Ale przecież teraz wszyscy chcą zarabiać na wszystkim, takie czasy...
UsuńCiekawe czy w stolicy znaleźć można tę wodę, bo pomogłaby mi na moje dolegliwości, choć ten niedobry smak trochę odstrasza. Jestem bowiem bardzo wyczulona na zapachy i nie każdy smak jestem w stanie zaakceptować. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa tę wodę znalazłam w Inowrocławiu w sklepie uzdrowiskowym. Ona mnie dziecku wydawała się niesmaczna, ale jako woda lecznicza nie jest jakaś bardzo nieprzyjemna, a naturalny gaz całkiem ją uprzyjemnia (no i raczej lepsza jest zdecydowanie chłodna). Ale ona jest według mnie okropnie droga. Chociaż piszą, że mozna ją rozcieńczać zwykłą wodą , na pół. Może w Warszawie są sklepy specjalistyczne z wodami mineralnymi. A najpewniej sprawdzić w internecie, u producenta (ten zakład z Nowego Sącza www.woda-lecznicza.pl). Pozdrawiam i życzę powodzenia!
UsuńCiekawy post.
OdpowiedzUsuńJednak nie wiem, czy zapach lub smak, by mnie nie zniechęcił...
Pozdrawiam weekendowo.
Jak napisałam wyżej Iwonie, ten smak był mi niemiły w dzieciństwie, jako dorosła nie czułam dyskomfortu. Cóż, lekarstwa rzadko bywają smaczne ;). Pozdrowienia!
UsuńNo własnie, jako osoby dorosłe zupełnie inaczej podchodzimy do różnych spraw.
UsuńMoc pozdrowień.
Myślę Haniu - że wszystko może przywołać miłe wspomnienia. Bo to od nas zależy jak będziemy wspominać...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Nie wszystko. Niektóre miejsca, pewne fakty mogą kojarzyć się ewidentnie źle. W każdym razie ja, pesymistka, tak mam. Nie potrafię wywołać miłych wspomnień z niemiłych wydarzeń. Ale nie rozpamiętuję, raczej staram się nie pamiętać. Uściski!
UsuńOch ja zawsze jak widzę coś, co kojarzy mi się z dzieciństwem, to zawsze to kupuję! A ja do różnych wód to mam szczególny sentyment. Uwielbiałam łazić po Rymanowie i tych jego źródełkach :)
OdpowiedzUsuńNie byłam w Rymanowie. Sentyment do czasów naszych młodych lat zostaje w nas chyba na zawsze :) We mnie na pewno.
UsuńMilo jest ,kiedy wspomnienia nas otaczają ,nawet taką buteleczką wody>)
OdpowiedzUsuńMy w dzieciństwie mieliśmy źródełko na łące.Niesamowita w smaku ,zimna jak lód i przezroczysta..Zawsze czerpaliśmy z niej wodę latem i zabijaliśmy pragnienie☺. Ale orzechów macie!! a ja ciągle wycinam na górce za domem leszczynę..Chyba w następnym roku daruję jej życie niech rośnie::))Pozdrawiam Haniu cieplutko
Włoskich orzechów zatrzęsienie, udały sie w tym roku, widać po cenach w sklepach (6 zł/kg), ale laskowych na razie nie widziałam i zawsze są droższe. U mnie są dwa krzaki, niby szlachetne, ale jeszcze młode i kiepsko rosną, i kiepsko owocują. Muszę im tam nawozu podsypać, bo lubię laskowe :)
Usuń