W Berlinie miałam metę u rodzinki i dzięki temu mogłam pozwolić sobie na taki spontaniczny wyjazd. A okazją było spotkanie z dawno niewidzianą dobrą znajomą z Odessy (która do Berlina przyjechała w odwiedziny do syna).
Spotkałyśmy się i wspólnie z synem znajomej oglądałam Berlin, którego do tej pory nie znałam. Pierwszego dnia byliśmy dwa kroki od Alexa (Alexander Platz), w dzielnicy do niedawna zapuszczonej i nieciekawej. Teraz w okolicy Hackescher Markt sa odnowione niesamowite podwórka, otoczone kamienicami z pierwszej połowy XXwieku, pełne kawiarnianych, restauracyjnych stolików, teatrzyków i galerii sztuki, pełne berlińczyków i turystów. To (ponoć) atrakcja turystyczna. "Zaliczyłam" ją, pijąc kawę (z ciastkiem) w jednej z ulicznych kafejek.
Na następny dzień znalazłam się w zupełnie innym miejscu - w szacownej dzielnicy byłego Berlina Zachodniego - w Schoenebergu. Spacerowałam po rozległym parku, który rozpoczynał się przy sławnym Ratuszu tej dzielnicy.
Z tyłu widać wieżę Ratusza.
A ratusz jest sławny z tego powodu, że gościł w swych murach prezydenta Kennedy'ego, który tam, w czerwcu 1963 roku wygłosił słynne słowa: "jestem berlińczykiem".
W ostatnim dniu pobytu chodziłam z siostrzenicą po byłej enerdowskiej dzielnicy, obecnie bardzo modnej i drogiej. To Prenzlauer Berg. czułam się tu bardzo swojsko. Domy podobne, jak w kilku starszych poznańskich dzielnicach, a i mieszkańcy, jak "nasi", sami "biali". Proszę nie posądzać mnie o rasizm, ale tam naprawdę nie było widać różnorodności etnicznej, tak charakterystycznej dla innych części Berlina i dla większości stolic Europy. Tu było pod tym względem zupełnie, jak w Polsce. I te kawiarenki, jedna przy drugiej, ze stolikami na chodnikach, dla mnie, łasucha, cud miód. Nie poprzestałyśmy na kawie i ciastku w jednej z nich. Zjadłyśmy też lody, bardzo oryginalne ("eko") w lokalu australijskim (z resztą wszędzie tam słychać angielski i zdarza się, że obsługa tych kafejek nie rozumie po niemiecku!). Bardzo sympatyczna dzielnica, pełna ulic wysadzanych sporymi drzewami, zielonych skwerów, parków. przyjemna szczególnie w gorący letni dzień.
Jeden z większych ulicznych ogródków.
Zachwyciło mnie bogactwo owoców i warzyw na straganie i ich żywe kolory. Ale ceny wręcz przeciwnie.
Czasem wystarczą dwa stoliki, późnym popołudniem jest tu tłoczno.
Miło spędzony czas, z przyjaciółmi i rodziną. Chciałoby się tak częściej... :)
To prawda, miły i ciekawy czas, uśmiechałam się w trakcie czytania, zwłaszcza o tych kawiarenkach.
OdpowiedzUsuńZawyżone ceny sprawiają , że czasami odpowiadam ekspedientce, że wszystko mi sie w danym sklepie podoba, oprócz cen, robią zawsze dziwne miny, jakby same zarabiały krocie!
Ja tym razem byłam goszczona, wydałam tylko kilka Euro na przejazdy. W porównaniu do berlińskich cen - nasze towary i usługi są za bezcen.
OdpowiedzUsuńFajne takie kilkudniowe czy nawet kilkugodzinne "wyskoki" do innych, ciekawych miast.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Haniu.
Póki mam siły, póki mnie cieszy takie poznawanie nowego - będę "wyskakiwać" ;) Ściskam!
UsuńCeny w Berlinie są takie, że berlińczykom opłaca się raz w miesiącu przyjechać na zakupy do Szczecina.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu!:)))
Nie miałam potrzeby niczego kupować, tylko te bilety. A Niemców spotkałam w restauracji po polskiej stronie, blisko granicy. Warto im u nas zjeść, bo to dla nich za bezcen.
UsuńJa sama nie przepadam za odwiedzaniem miast, ale może kiedyś...byłam już w Berlinie, ale zawsze w pośpiechu i w przelocie. A takie celebrowanie chwil bywa piękne.
OdpowiedzUsuńBerlin to ogromne miasto. Mimo, że znam je już nieźle, wiem, że są tam jeszcze miejsca ciekawe, do których nie dotarłam. Najlepiej zejść z utartych ścieżek turystycznych i poszukać na własną rękę (lub zdać się na miejscowego "przewodnika").
Usuńchętnie ,jak zawsze, przeczytałam i pooglądałam zdjęcia.. Berlin (sama nie wiem dlaczego) jest jednym z nielicznych europejskich miast ,które jakoś mnie nie 'przyciąga'.. Nie wiem z czego to wynika ,może jakieś uprzedzenia? Cieszę się,że wróciłaś zadowolona i podzieliłaś się refleksją z wycieczki! :) Gratuluję Ci sił i podróżniczej pasji! Ja marzę o.. biernym odpoczynku, o 'nicnierobieniu'! O ciszy i spokoju.. Serdeczności i podziękowania! :-* Napiszę Haniu! Benka
OdpowiedzUsuńDziękuję Bożenko! Czekam!
UsuńPiękne miasto, byłam tam kilka razy ale z przyjemnością odwiedziłabym je znowu. Cieszę się, że miło spędziłaś czas z rodzinką i znajomymi:) Serdecznie pozdrawiam Haniu, uściski:)))
OdpowiedzUsuńDuże miasto i ma różne oblicza:) Ściskam !
OdpowiedzUsuń