piątek, 1 listopada 2024

O spostrzegawczości

 Pozdrawiam Was z Fuerteventury! Poleciałam z jesieni do lata. Bardzo potrzebowałam naładować "akumulatory" przed zimą, poczuć, że jeszcze stać mnie fizycznie i psychicznie na taki wysiłek , na taką wyprawę (bo zorganizowałam ją z niewielką tylko pomocą pośrednika turystycznego i jest to wyjazd indywidualny, wycieczka na dwie osoby: Mój i ja).😊

O wrażeniach z wypoczynku napiszę po powrocie, w przyszłym tygodniu. Teraz tylko zapowiedzi przyszłych tematów.


Piaszczysta, bardzo szeroka plaża na południu wyspy.


I diuny z górami Betancurii w tle.


A to nasze skomponowane (z bufetu) niewielkie obiadki.

I właśnie podczas takiego obiadu zapatrzyłam się na młodą ładną dziewczynę (w wieku, na oko +- 40 lat. Wcześniej zobaczyłam w tej sali jadalnej kobietę niebywale podobną do mojej dawnej koleżanki z pracy. Wiem, że to nie mogła być ona, bo już od kilkunastu lat nie żyła. Ale ta pani była jej sobowtórem. Tym razem kobietka, która siedziała przodem do mnie była niezwykle podobna do córki blogowej koleżanki. Z tym, że ja tę córkę znałam tylko ze zdjęć, przesyłanych przez koleżankę. Z koleżanką jestem nadal w kontakcie, ale już nie tak częstym, jak kiedyś. Nie miałam pojęcia, co ta córka teraz robi. Usłyszałam, że panie (były dwie przy stoliku) rozmawiają po polsku. Sami przyznacie, że to trochę nieprawdopodobne, żeby pani pod pięćdziesiątkę, wyglądająca jak "czterdziestka", z południa Polski, nagle znalazła się w niewielkim (acz eleganckim) hotelu na Fuerteventurze, w Costa Calma, akurat w tym czasie , co ja (załatwiałam miejsce przez niemieckiego pośrednika). 

Na wszelki wypadek napisałam do tej mojej znajomej, mamy owej dziewczyny, oględnie pisząc, gdzie jestem i że siedziałam naprzeciw dziewczyny bardzo podobnej do jej córki. A w odpowiedzi "Tak!!! wszystko sie zgadza! Przyleciała wczoraj z Krakowa z koleżanką! To wręcz niemożliwe!! o ja cię...! no nie wierzę!"😁 Koleżanka zadzwoniła do córki, przesłała jej moje zdjęcie i przy następnym posiłku się spotkałyśmy,(roz)poznałyśmy, sympatycznie porozmawiałyśmy i jesteśmy teraz  znajomymi 😊

A ja wam powiem, że to nie pierwszy raz, gdy rozpoznałam nieznaną mi osobę tylko na podstawie widzianego kiedyś zdjęcia. Dawno temu, w czasach licealnych, pojechałyśmy z przyjaciółką do Warszawy, bo była okazja (nocleg w mieszkaniu służbowym taty tej mojej przyjaciółki). Siedząc sobie w kawiarni, twarzą do ulicy, zobaczyłam chłopaka, który prawie przykleił twarz do kawiarnianej szyby. Przyjaciółka była zajęta deserem, a ja patrzeniem na ludzi na ulicy. I mówię do mojej Gosi: zobacz, to ten chłopak, który sie w tobie bujał na tym obozie wędrownym 3 lata temu (widziałam tylko jego zdjęcie). No i to był rzeczywiście on! Nastąpiło miłe spotkanie po latach. I zdziwienie, że rozpoznałam chłopca tylko na podstawie zdjęcia. Taak, wtedy mogłam jeszcze w jakiś sposób wykorzystać te moje umiejętności obserwacji (?). Rodzinka żartowała często, że minęłam się z powołaniem i powinnam była zostać śledczą 😉 Ale praca na rozkaz i pod rozkazami, to nie dla mnie, wolnego ducha 😏. Przez 35 lat wykorzystywałam tę umiejętność obserwacji w pracy ze studentami. Znałam ich twarze i (najczęściej) imiona, pamiętałam dziesiątki osób przez sporo lat (zwłaszcza tych, z którymi miałam zajęcia przez 3 lata). Potem w mieście (uniwersyteckim przecież) pokazywałam Mojemu "zobacz, to mój student, studentka". Znów żarty rodzinki, że każda młoda osoba spotkana w mieście, to moi studenci...😉

Teraz już nie wgapiam się w ludzi idących ulicą , nadchodzących z przeciwka, albo jadących ze mną tramwajem. Już wzrok nie ten i myśli zajęte czym innym. Ale gdy przez 8 lat dojeżdżałam do szkoły tramwajem właśnie, to taką obserwacją (według mnie dość dyskretną) skracałam sobie czas dojazdu. 

Każde ćwiczenie pamięci, czy to wzrokowej, czy słuchowej, pamięci smaków czy zapachów jest dobre, żeby mózg nie zardzewiał. No to ćwiczę, bo lubię 😄

 

Za parę dni opowiem o tych piaskowych diunach w prowincji Pajara i o innych pięknych miejscach na zupełnie niezwykłej wyspie Fuerteventura.