sobota, 5 stycznia 2019

Oddałam ( c.d postu z 14.12.2018)

Zaczęłam Nowy Rok od dokończenia sprawy ( Pomaganie przez porządkowanie ). I bardzo się cieszę, że się udało.
W poprzednim miesiącu ("w poprzednim roku" brzmiałoby zbyt patetycznie) zgromadziłam w dużych workach, 60 -litrowych rzeczy, "ubrania do oddania". Potem tutaj na blogu poskarżyłam się, że nikt tych ubrań ode mnie nie odebrał. Pisałam i dobijałam się do organizatorów zbiórki, żeby dowiedzieć się, czy jeszcze ktoś się zjawi, czy mam likwidować worki i szukać innych chętnych. A cała akcja "Ubrania do oddania" działa (wydaje się) w szlachetnym celu( oczywiście zdaję sobie sprawę, że są też ci, którzy ciągną z tego zyski dla siebie). Każdy oddany kilogram ubrań  ma wartość 1 zł. I te złotówki każdy oddający ubrania może przeznaczyć na wybraną kampanię charytatywną, wspomóc jakąś fundację, jakieś przedsięwzięcie, jakąś konkretną osobę. Do wyboru jest bardzo wielu zbierających, bardzo trudny wybór. W jednym z maili (jedyny kontakt) pożaliłam się, że lubię być dobrze poinformowana i że mam wrażenie, że piszę "na Berdyczów", bo nie ma odzewu. I że chętnie porozmawiałabym z realną osobą, bo kontakt internetowy jest, jak widać, niewystarczający, a żadnego numeru telefonu nie widzę. I o dziwo - zadzwoniono do mnie tuż po więtach i uzgodniliśmy, już drugi raz termin odbioru ubrań (worków, które zabierały mi dużo miejsca). Mieli przyjechać 2 stycznia około 11.00. Cały dzień już minął, nikt się nie zjawił. I nagle wieczorem, koło szóstej dzwonek do drzwi. Człowiek prywatnym autem, pyta, czy tu ma coś odebrać, dla kogo, na jaki adres? Mówię "Ubrania do oddania", taka akcja i miały być jeszcze jakieś inne worki, go których moje worki miały być zapakowane. On nic nie wie, ale zadzwoni. Chwilę trwało, człowiek powiedział, że zabiera te worki. No i wziął. Bez słowa (bez pokwitowania) ;). I odjechał. W sumie było mi już wszystko jedno, co kto z tymi ubraniami zrobi (chociaż były "czyste, całe i niezużyte", jak tego wymagali). Na szczęście na drugi dzień dostałam informację na moją pocztę, że kurier odebrał ode mnie ubrania. Noo. Ale ile? Ile przekazałam na tę akcję pomocy? To dotarło do mnie wczoraj. W złotówkach nie jest to rewelacja, ale uzbierać nieco ponad 27 kilogramów ubrań zdatnych do użytku, to już coś.

12 komentarzy:

  1. Strasznie skomplikowane, ale ważne, że worki odebrano, takie perturbacje nie zachęcają jednak do kontynuowania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, nie zachęcają. Ale najważniejsze, że doprowadziłam sprawę do końca :)

      Usuń
  2. uparta jesteś, Haniu. Ja bym na tę anonimową akcję machnęła ręką. Często robię tak, że zbędne rzeczy wystawiam obok domu, robię "wystawkę". Najczęściej rano wszystko znika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niby nie jest anonimowa akcja. Mają stronę na FB, można tam poczytać różne komentarze, zwykle pozytywne. Tam też się pożaliłam i zaraz był efekt. Ale teraz nie ma szans na szybkie zebranie przeze mnie 10 kg ubrań (a tyle, to minimum ). I ewentualne następne rzeczy zaniosę na plebanię (jak mi radziła sąsiadka).

      Usuń
  3. Dziękuję za życzenia pozostawione na moich stronkach.
    A pomagać zawsze warto, chociaż czasami może to być problematyczne. Ale warto być czasem upartym do końca.
    Dla Ciebie jeszcze Haniu życzenia:
    Szczęścia w domu i wszędzie, gdzie będziesz...
    Pozdrawiam jeszcze początkiem Nowego Roku

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Haniu.No widzisz i już masz ulgę na serduchu.U nas wszelakie rzeczy,ciuchy wywozi sie na segregację ..Tam nie wiem co robią z ciuchami..Ale niektóre są naprawdę fajne ,można bywać w sklepach ze starą odzieżą..Może to tam oddają?Ale ja od zawsze wolę nowe,bo nie wiem po kim to jest ..Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już swój żakiet widziałam na wystawie sklepu second hand w moim miasteczku, wrzuciłam rzeczy (kiedyś) do kontenera dla "potrzebujących". A niech tam, jesli ktoś umie zarabiać na używanych ciuchach, nich mu będzie, przynajmniej się jeszcze przyda. Też nie kupuję używanego, nie widzę nigdy nic dla siebie. Uściski!

      Usuń
  5. Najważniejsze że sprawę załatwiłaś tak jak powinnaś.
    Jestem pewna, że komuś te ubrania się przydadzą.
    Pozdrawiam najserdeczniej

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy1/08/2019

    a ja lubię grzebać w ciucholandach (ale nieczęsto mam czas..) i od czasu do czasu coś naprawdę fajnego dla siebie znajduję :) Swoje ciuszki ,z których 'wyrosłam', pakuję w worki i stawiam obok kontenerów.. Znikają szybko! Serdeczności Haniu! Benka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zaczęłam stawiać worki obok kontenerów. Ale w Kostrzynie tylko jest jedno miejsce z kontenerami (są 3 zawsze pełne), przy kościele. Ja w ciucholandach nigdy nie umiałam nic ciekawego znaleźć. A teraz właściwie nie kupuję ubrań. Nie "wyrastam" a do tego się przywiązuję, mało wychodzę do ludzi. Nie warto. Dziś mam na sobie sweterek, który mama zrobiła mi 45 lat temu (nie do wiary), z melanżowej włóczki, którą tato kupił wtedy na stypendium w NRF(czy może już RFN). Ściskam Cię :)

      Usuń