sobota, 25 sierpnia 2018

Inny Berlin

Byłam trzy dni w Berlinie. To był nadzwyczaj udany pobyt. Z Poznania pociągiem, to bliżej, szybciej i (tym razem) taniej niż do Warszawy.
W Berlinie miałam metę u rodzinki i dzięki temu mogłam pozwolić sobie na taki spontaniczny wyjazd. A okazją było spotkanie z dawno niewidzianą dobrą znajomą z Odessy (która do Berlina przyjechała w odwiedziny do syna).
Spotkałyśmy się i wspólnie z synem znajomej  oglądałam Berlin, którego do tej pory nie znałam. Pierwszego dnia byliśmy dwa kroki od Alexa (Alexander Platz), w dzielnicy do niedawna zapuszczonej i nieciekawej. Teraz w okolicy Hackescher Markt sa odnowione niesamowite podwórka, otoczone kamienicami z pierwszej połowy XXwieku, pełne kawiarnianych, restauracyjnych stolików, teatrzyków i galerii sztuki, pełne berlińczyków i turystów. To (ponoć) atrakcja turystyczna. "Zaliczyłam" ją, pijąc kawę (z ciastkiem) w jednej z ulicznych kafejek.


Na następny dzień znalazłam się w zupełnie innym miejscu - w szacownej dzielnicy byłego Berlina Zachodniego - w Schoenebergu. Spacerowałam po rozległym parku, który rozpoczynał się przy sławnym Ratuszu tej dzielnicy.

Z tyłu widać wieżę Ratusza.
A ratusz jest sławny z tego powodu, że gościł w swych murach prezydenta Kennedy'ego, który tam, w czerwcu 1963 roku wygłosił słynne słowa: "jestem berlińczykiem".



W ostatnim dniu pobytu chodziłam z siostrzenicą po byłej enerdowskiej dzielnicy, obecnie bardzo modnej i drogiej. To Prenzlauer Berg. czułam się tu bardzo swojsko. Domy podobne, jak w kilku starszych poznańskich dzielnicach, a i mieszkańcy, jak "nasi", sami "biali". Proszę nie posądzać mnie o rasizm, ale tam naprawdę nie było widać różnorodności etnicznej, tak charakterystycznej dla innych części Berlina i dla większości stolic Europy. Tu było pod tym względem zupełnie, jak w Polsce. I te kawiarenki, jedna przy drugiej, ze stolikami na chodnikach, dla mnie, łasucha, cud miód. Nie poprzestałyśmy na kawie i ciastku w jednej z nich. Zjadłyśmy też lody, bardzo oryginalne ("eko") w lokalu australijskim (z resztą wszędzie tam słychać angielski i zdarza się, że obsługa tych kafejek nie rozumie po niemiecku!). Bardzo sympatyczna dzielnica, pełna ulic wysadzanych sporymi drzewami, zielonych skwerów, parków. przyjemna szczególnie w gorący letni dzień.

  
Jeden z większych ulicznych ogródków.


Zachwyciło mnie bogactwo owoców i warzyw na straganie i ich żywe kolory. Ale ceny wręcz przeciwnie.  


Czasem wystarczą dwa stoliki, późnym popołudniem jest tu tłoczno.

Miło spędzony czas, z przyjaciółmi i rodziną. Chciałoby się tak częściej... :) 

12 komentarzy:

  1. To prawda, miły i ciekawy czas, uśmiechałam się w trakcie czytania, zwłaszcza o tych kawiarenkach.
    Zawyżone ceny sprawiają , że czasami odpowiadam ekspedientce, że wszystko mi sie w danym sklepie podoba, oprócz cen, robią zawsze dziwne miny, jakby same zarabiały krocie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tym razem byłam goszczona, wydałam tylko kilka Euro na przejazdy. W porównaniu do berlińskich cen - nasze towary i usługi są za bezcen.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne takie kilkudniowe czy nawet kilkugodzinne "wyskoki" do innych, ciekawych miast.
    Pozdrawiam Haniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki mam siły, póki mnie cieszy takie poznawanie nowego - będę "wyskakiwać" ;) Ściskam!

      Usuń
  4. maskakropka28/25/2018

    Ceny w Berlinie są takie, że berlińczykom opłaca się raz w miesiącu przyjechać na zakupy do Szczecina.
    Miłego weekendu!:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam potrzeby niczego kupować, tylko te bilety. A Niemców spotkałam w restauracji po polskiej stronie, blisko granicy. Warto im u nas zjeść, bo to dla nich za bezcen.

      Usuń
  5. Ja sama nie przepadam za odwiedzaniem miast, ale może kiedyś...byłam już w Berlinie, ale zawsze w pośpiechu i w przelocie. A takie celebrowanie chwil bywa piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Berlin to ogromne miasto. Mimo, że znam je już nieźle, wiem, że są tam jeszcze miejsca ciekawe, do których nie dotarłam. Najlepiej zejść z utartych ścieżek turystycznych i poszukać na własną rękę (lub zdać się na miejscowego "przewodnika").

      Usuń
  6. Anonimowy8/26/2018

    chętnie ,jak zawsze, przeczytałam i pooglądałam zdjęcia.. Berlin (sama nie wiem dlaczego) jest jednym z nielicznych europejskich miast ,które jakoś mnie nie 'przyciąga'.. Nie wiem z czego to wynika ,może jakieś uprzedzenia? Cieszę się,że wróciłaś zadowolona i podzieliłaś się refleksją z wycieczki! :) Gratuluję Ci sił i podróżniczej pasji! Ja marzę o.. biernym odpoczynku, o 'nicnierobieniu'! O ciszy i spokoju.. Serdeczności i podziękowania! :-* Napiszę Haniu! Benka

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne miasto, byłam tam kilka razy ale z przyjemnością odwiedziłabym je znowu. Cieszę się, że miło spędziłaś czas z rodzinką i znajomymi:) Serdecznie pozdrawiam Haniu, uściski:)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Duże miasto i ma różne oblicza:) Ściskam !

    OdpowiedzUsuń