sobota, 17 lutego 2018

Zimowe piękności

Zakwitły mi teraz wszystkie kwiatki w domu. Nie, nie wszystkie, to takie uogólnienie. Właściwie, poza beniaminem, który ma już ze 20 lat i z zasady nie jest drzewem "kwitnącym", pozostałe moje kwiaty domowe, to rośliny z ozdobnymi kwiatami. A wiadomo, że kwiaty pojawiają się okresowo (może są szczęśliwcy, którym jeden kwiat stale kwitnie, ale każda roślina potrzebuje spoczynku). Mam tylko 2 storczyki, jak zakwitną, to mają kwiaty przez długie miesiące. Potem cisza i znów zakwitają. Własnie jeden znów jest w pełni rozkwitu. Podobnie z Hipeastrum zwanym potocznie amarylisem. Ten jest wyjątkowo kapryśny. Tato ma kilkanaście cebulek, niektóre jeszcze małe - młode. Ale te starsze całkiem duże, nawet po spoczynku w lodówce nie chcą u taty kwitnąć. Ja ma tylko dwa, jeden kwitnie własnie, drugi się namyśla. Może mi ktoś powie, dlaczego kwiat w zeszłym roku w kolorze koralowym, w tym roku jest śnieżnobiały? No i w zeszłym roku to było 5 kwiatów średniej wielkości, a w tym tylko dwa, ale całkiem spore? Dla mnie to zagadka.
No i grudnik (zygokaktus?) mi znów kwitnie, już trzeci raz od października (oczywiście w grudniu już nie kwitł, zdążył przekwitnąć przed gwiazdką). Drugi grudnik "śpi".  Kwitnie też i ma mnóstwo pąków - skrzydłokwiat. Widocznie takie ustawienie mu pasuje. Kwitną też, wprawdzie symbolicznie, moje fiołki alpejskie (2) i kalanchoe,  nie spisane na straty po pierwszym przekwitnięciu, czyli po "terminie ważności" kwiaciarnianej . Dostajemy w prezencie bujność kwiatów w doniczce, wyhodowanych w specjalnych szklarniowych warunkach, na podłożu torfowym, jednorazówki w założeniu. A mnie żal wyrzucać rosnące rośliny. Wiem, że nigdy juz takie cudne i bujne nie będą, jak wtedy, prosto ze szklarni. Ale kwitną znów, mają 3 kwiatki i parę pąków, mnie to cieszy. Kwitnie mi nawet azalia, która dostałam 2 lata temu, co chwilę ma jeden kwiatek :) A latem wystawiam ją do ogrodu i znów odzywa i kwitnie cała. Nie kwitnie mi jeszcze bugenwilia , na razie zbiera siły, też musi odpocząć zimą. ale jestem przekonana, ze z wiosną znów zakwitnie. No i mam jeszcze takie dziwaki, nie kliwia, nie hipeastrum, coś pośredniego. Nie chcą kwitnąć i już! Owszem, zakwitają, tak same z siebie, raz na kilka lat, to jest loteria. mają wtedy ładne koralowe kwiaty, połowę mniejsze niż w hipeastrum, na jednej łodydze ok 7 kwiatów, czasem nawet dwa pędy kwiatowe z jednej cebuli. Jak je nakłonić do kwitnienia nie wiem. Trudno, liście też mają niebrzydkie, ciemnozielone, błyszczące. No i jest jeszcze hoja. Nie kwitnie na razie. I wolę, jak nie kwitnie, bo wyjątkowo nie lubię zapachu jej kwiatów o zmierzchu (wtedy pachną najintensywniej).   A roślinę trzymam z sentymentu. Dostałam małą hoję z siedmioma listkami 46 lat temu od koleżanki z liceum, na imieniny. Z tej rośliny - matki  moja mama przez te wszystkie lata wyhodowała dziesiątki roślin, które rozdawała rodzinie i znajomym. Ja też wzięłam jedną kolejną małą roślinkę, która zdążyła się już  rozrosnąć. Mamy już nie ma, a roślina trwa. I będę o nią dbać, bo w niej jest kawałek mojej historii.


środa, 14 lutego 2018

Jakby mi za to płacili

 Kopiuję wpisy ze starego bloga. Mam czas do 3 marca. Potem wszystko zniknie. Przy okazji kopiowania czytam sobie wpisy i komentarze . Fascynujące zajęcie. Kawał historii (nie tylko mojej, ale i wielu z was, tych, które mnie odwiedzały). Bo to, bagatela, 11 lat pisania. I na razie jestem dopiero w połowie 2010 roku. Czytając komentarze próbuję sobie przypomnieć, kto ukrywał się pod podanym nickiem lub adresem bloga. Większość z tych blogów od dawna już nie istnieje, niektóre osoby zmieniły adres w ciągu tych lat (czasem kilkakrotnie). te komentarze są takie życzliwe, sympatyczne (niestety nie kopiuję ich, czasem żal). A kilka z Pań  jest ze mną od dawna (panów u mnie było "na lekarstwo"). I te Panie  najczęściej poznałam też osobiście (w realu). Moje wpisy przez te lata także ewoluowały. Na początku to była forma dziennika, pamiętnika, potem już nie chciałam aż tak bardzo dzielić się ze światem swoją prywatnością. Po autocenzurze zostawiłam  sobie kilka tematów  i o tym piszę. Stary blog kopiuję "ku pamięci", nie swojej tylko tego kolejnego pokolenia. Może wycinek z kilku lat życia babci zainteresuje moją wnuczkę? Któż to wie, czy zdążymy się wzajemnie lepiej poznać. Chciałabym, ale czas nie jest moim sprzymierzeńcem.
Wiem, że nie wszyscy mogą mnie komentować. Na razie proszę mi wybaczyć, nie wiem, co z tym zrobić. Albo zajmę się tym później (po 31 III, albo ktoś coś doradzi , kto też miał taki problem u siebie na blogspocie. Wiem, że mając pocztę google nie ma z tym problemu. A jak ktoś nie ma?
U mnie na razie zima. Siedzę na miejscu, nigdzie się nie wybieram. Kopiuję, wklejam. Gdyby mi za tę pracę płacili , ho, ho. Na razie jak ci szewcy  - nie mam pieniędzy, ale mam czas :) Zajrzę do   was, jak już będę spokojna, gdy zrobię "swoją" zaplanowaną robotę. Na razie :)